Uciekł z miejsca wypadku, a teraz nie pojawia się w sądzie

2024-05-08 11:00:00(ost. akt: 2024-05-08 10:54:08)
Oskarżony nie pojawił się na rozprawie przed Sądem Rejonowym w Olsztynie.

Oskarżony nie pojawił się na rozprawie przed Sądem Rejonowym w Olsztynie.

Autor zdjęcia: Stanisław Kryściński

— Jechał nam na zderzaku, a po wyprzedzeniu nagle zahamował. Mogliśmy wszyscy zginąć. Cudem nie doszło do tragedii. Kiedy uderzyliśmy w barierki, zatrzymał się, a potem uciekł — mówi Sergiusz Rózicki, oskarżyciel posiłkowy w procesie pirata drogowego.
Oskarżony Jarosław W. nie pojawił się w Sądzie Rejonowym w Olsztynie, gdzie toczy się jego proces. Na sali był tylko jego adwokat. Sprawcę wykroczenia – bo tak wcześniej sąd zakwalifikował zdarzenie, które miało miejsce dwa lata temu na drodze ekspresowej S7 – reprezentuje znany głośnych procesów adwokat Piotr Afeltowicz.

Obecny proces jest już kolejnym. W pierwszym Jarosław W. został uznany za winnego spowodowania kolizji i skazany na zapłacenie 15 tys. zł grzywny. Sąd w pierwszej instancji zdecydował również o ukaraniu go zakazem prowadzenia pojazdów na okres roku i dwóch miesięcy. Po apelacji wyrok został podniesiony do utraty prawa jazdy na maksymalny przewidziany okres, tj. na trzy lata.

Podczas pierwszego procesu Jarosław W. twierdził, że to nie on kierował. I prawdopodobnie byłby bezkarny, gdyby jeden z kierowców, którzy widzieli cale zdarzenie, nie miał zainstalowanej w swoim samochodzie kamery. Nagranie okazało się miażdżące dla sprawcy. Widać na nim dokładnie, co zrobił, kto kierował i że uciekł z miejsca zdarzenia.

— Teraz sprawa dotyczy sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym i narażenia mnie, mojego małego synka, z którym jechaliśmy i mojej żony na niebezpieczeństwo utraty życia — wyjaśnia Sergiusz Rózicki. — Mam nadzieję, że będzie wyrok skazujący. Takich kierowców trzeba eliminować z ruchu drogowego i surowo karać — dodaje.

Przypomnijmy. Do groźnie wyglądającego zdarzenia doszło w sierpniu 2022 roku na drodze między Ostródą a Olsztynkiem. Seat, którym razem z kierowcą podróżowali żona i czteroletni syn, po tym, jak kierowca kierujący volkswagenem najpierw zaczął go spychać, zajechał mu drogę i gwałtownie zahamował, zjechał na pobocze i kilkukrotnie uderzył w bariery ochronne. Auto zostało mocno uszkodzone; na szczęście nikomu nic się nie stało.

Zdaniem poszkodowanego kierowcy nie może być „przyzwolenia na agresję drogową”. Sergiusz Rózicki, zeznając w poniedziałek przed sądem, kolejny raz podkreślił, że sam jest doświadczonym kierowcą, ale pierwszy raz zetknął się z aż tak agresywnym zachowaniem kierowcy volkswagena. Wyraził też nadzieję, że ten będzie musiał liczyć się z surowymi konsekwencjami.

— Sprawca zatrzymał się kilkaset metrów dalej. Po chwili ruszył i odjechał. Nawet nie zainteresował się, co z nami — zeznał poszkodowany.

— Mój klient nie uchyla się od odpowiedzialności. Są w tej sprawie także wątpliwości, które musimy wyjaśnić — powiedział nam po rozprawie adwokat Jarosława W.

Pierwszym procesem w sprawie wypadku sprzed dwóch lat interesowała się cała Polska. Tym bardziej że do rodziny sprawcy należy firma transportowa. Internauci nie zostawiali na nim suchej nitki, zwłaszcza że to właśnie kierowcom spedycji często przypisuje się agresywne zachowania na drodze, które niejednokrotnie prowadzą do tragedii.

SK