Fantastyczne pomysły i idee już nie przychodzą

2016-05-20 20:46:19(ost. akt: 2016-05-20 19:54:30)
Kiedy zgodził się napisać powieść inspirowaną prawdziwym morderstwem, nie spodziewał się, że historia, którą się zajął, okaże się tak wstrząsająca. Żeby dobrze oddać klimat opisywanego miejsca, na dwa tygodnie przeniósł się do Bydgoszczy. Potem zaczął tworzyć. Z Łukaszem Orbitowskim, pisarzem, rozmawia Ewelina Zdancewicz-Pękala
— „Inna dusza” to historia, która odwołuje się do prawdziwych zdarzeń z 1996 roku w Bydgoszczy. Pierwowzór bohatera, Jędrka, Jacek Balicki zamordował wtedy swojego 14-letniego kuzyna i 16-letnią sąsiadkę. Dlaczego zainteresował się pan tą historią?
— To może być zaskakujące dla wszystkich, którzy spodziewają się, że opowiem o natchnieniu i wielkich bodźcach, które pchają do pisania, ale to nie one były powodem. Skontaktowali się ze mną ludzie Tomka Sekielskiego, który założył wydawnictwo „Od deski do deski” z założeniem, że będzie wydawał książki na przecięciu prawdy i fikcji. Czyli autor będzie brał prawdziwe makabryczne wydarzenie, a następnie wokół niego realizował własną wizję literacką. Otrzymałem właśnie taką propozycję, ale w tym czasie miałem już zaawansowany inny projekt i nie chciałem go przerywać. Odmawianie przychodzi mi jednak z ogromnym trudem i jedyna metoda, jaką znam, to jest odpychanie od siebie zadania przez jego akceptację. Zgodziłem się i otrzymałem od wydawnictwa listę 15 różnych morderstw. Historia chłopaka, który zabija i w której nie wiadomo, o co chodzi, wydała mi się najciekawsza.

— Balicki obecnie przebywa w więzieniu. Próbował się pan z nim kontaktować podczas pisania?
— Na początku próbowałem. I była to głupota z mojej strony. Zabrałem się za to niesiony chęcią spotkania się z mordercą i posłuchania jego historii. Próbowałem się z nim skontaktować przez wydawcę z zakładem karnym, który umożliwiłby mi spotkanie z tym „uroczym panem”. A potem pojechałem do Bydgoszczy, żeby zapoznać się z materiałami dowodowymi sprawy. Nie jestem specjalnie wrażliwy, ale kiedy zobaczyłem układ tych akt, liczbę informacji o ofiarach i zdjęcia towarzyszące policyjnym protokołom, od razu stwierdziłem, że nie chcę mieć z tym bydlakiem do czynienia. Potem mi to przeszło i gdyby teraz jakimś sposobem usiadł obok, to potraktowałbym go jak każdego innego człowieka, ale wtedy miałem mocny odruch, że jeżeli ktoś robi coś takiego z drugim człowiekiem i to bez żadnego powodu, to ja nie chcę tego dotykać, nawet jeśli miałoby to zaszkodzić książce. Oczywiście moralnie słusznie jest i tego bym sobie życzył, żeby ten człowiek do końca swoich dni został w więzieniu.



********