Każdego dnia spełniam swoje marzenia

2022-01-16 16:19:12(ost. akt: 2022-01-16 16:38:52)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Pani Janina to kobieta niezwykła. Zawsze uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona do świata i ludzi. Aktywnie spędza czas, uwielbia podróże i wysiłek fizyczny. Jest cudowną mamą i babcią zakochaną w swoich wnukach. Czerpie z życia garściami, bo jak mówi, chce wykorzystać dobrze każdą chwilę!
Pani Janina Suchodolska ze Szczytna to kobieta wielozadaniowa, choć jest już na emeryturze to nie ma czasu na siedzenie przed telewizorem. Ma 66 lat, jest mamą Krzysztofa i babcią 17-letnich bliźniąt: Julii i Oliwiera. Aktywnie spędza każdą wolną chwilę, jest optymistycznie nastawiona do życia, nigdy nie narzeka. Otwarta na ludzi, nowe znajomości, na świat. Akceptuje siebie i swoje życie ze wszystkimi jego potknięciami. Elegancka, zadbana i ciepła. Energii i optymizmu mogłaby pozazdrościć jej niejedna nastolatka.
Obrazek w tresci

Pani Janina od urodzenia mieszka w Szczytnie, miała dwóch starszych braci i siostrę. Najstarszy brat był starszy o 12 lat od pani Janiny i kolegował się z Krzysztofem Klenczonem. Często razem przychodzili odebrać małą Janinkę z przedszkola.
— Pamiętam, że kiedyś Krzysiek Klenczon wziął mnie na "barana" i tak idąc mówię do niego, że jak będę duża to s ię z nim ożenię — wspomina z uśmiechem. — A on mi na to, że jak ja dorosnę to on już będzie stary. Obraziłam się wtedy na niego i powiedziałam, że w takim razie jak już będę duża, to urodzę dziecko i dam mu na imię Krzyś. Wtedy się ze mnie śmieli, ale po latach, gdy wyszłam za mąż swojemu synowi naprawdę dałam na imię Krzysztof.
Cale dzieciństwo pani Janina wspomina z rozrzewnieniem. To były piękne czasy. Miała wspaniałych rodziców i rodzeństwo. Od dziecka była aktywna, wszędzie jej było pełno. Rodzice zapisali ją na zajęcia gimnastyczne.
— Uwielbiałam je, choć byłam drobna i mała to z radością na te ćwiczenia chodziłam — śmieje się pani Janina. — Miłość do aktywności fizycznej zrodziła się we mnie już w dzieciństwie. Jako małe dziecko byłam bardzo ruchliwa, kiedy tylko mogłam to biegałam, jeździłam na rowerze i grałam. Zawsze byłam gibka i "kręcona", wszyscy mówili, że można mnie w supeł zawiązać... Lubiłam w szkole zajęcia z wychowania fizycznego, zawsze w nich aktywnie uczestniczyłam. Sport towarzyszył mi od zawsze, nie wyobrażałam i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Od sportu jestem wręcz uzależniona, nie potrafię żyć bez aktywności fizycznej. Lubiłam podróże, spacery, a taniec wprost uwielbiałam i tak zostało mi do dziś.
Obrazek w tresci

Pracowała zawodowo, potem pomagała wychowywać swoje wnuki, które cały czas mają z nią bardzo dobry kontakt. Od 13 lat jest wdową. Mąż Robert miał 58 lat, gdy zmarł. Bardzo przeżyła śmierć męża, bo byli wspaniałym i zgodnym małżeństwem. Trudno jej było się pogodzić ze stratą męża, z samotnością i bólem. W tym trudnym czasie to syn i wnuki były jej jedyną motywacją do życia.
— Nigdy człowiek nie jest przygotowany na śmierć najbliższej osoby — opowiada. — Mąż miał trzy udary, jednak myślałam, że przeżyje, że razem pokonany chorobę... Niestety. Mieliśmy wiele planów i marzeń, ale wszystko to zniszczyła choroba. Śmierć męża na długo pogrążyła mnie w smutku. To był dla mnie trudny czas, bo przeżyliśmy razem wiele pięknych chwil... Ale musiałam zacząć żyć, bo miałam dla kogo. Był przy mnie syn i wnuki, które kocham nad życie. To dzięki nim odnalazłam sens życia i postanowiłam cieszyć się czasem, który jest mi dany.

Odkąd pani Janina jest na zasłużonej emeryturze postanowiła powrócić do aktywności fizycznej, bo energia ją rozpiera. Okazało się, że jej ciało nie zapomniało, że przed laty była bardzo sprawna i wyćwiczona.
Uważam, że pozytywna energia, którą czerpiemy z aktywności fizycznej, ma ogromny wpływ na nasze życie codzienne i współpracę w innych dziedzinach życia — tłumaczy. — Aktywność fizyczna pozwala mi poznawać swoje ciało i charakter. Treningi sprawiają mi ogromną radość, dają siłę do działania i do codziennej pracy nad sobą. Jak każdy mam czasem gorsze dni, ale nie poddaję się i nawet kiedy bardzo mi się nie chce, ćwiczę. Nawet po krótkim treningu czuję się o wiele lepiej, bo zaczynają wydzielać się endorfiny i mam od razu mam mnóstwo energii i siły. Uczęszczam na jogę, wykupiłam karnet na siłownię, zapisałam się na różne zajęcia, zapisałam się na Uniwersytet III Wieku. Wykonuję ćwiczenia: szpagat, stanie na rękach, itd. Uwielbiam to robić!
Obrazek w tresci

Pani Janina marzenia spełnia każdego dnia. Najważniejsze dla niej jest szczęście i zdrowie najbliższych. Nie chce marnować życia na zamartwianie się, bo uważa, że trzeba z niego czerpać ile się da.
— Jestem naprawdę szczęśliwa — mówi. — Mam czas na swoje przyjemności: spotykam się ze znajomymi, podróżuję, chodzę na wystawy, koncerty i różne spotkania — Jeśli narzekamy, mamy negatywne nastawienie do życia, cały czas się smucimy, zwlekamy z podjęciem decyzji, która sprawiłaby, że nasze życie stanie się lepsze. Zwlekamy z realizacją marzeń, boimy się wyjść przed szereg, boimy się reakcji innych. Ale dlaczego? Przecież za jakiś czas na pewno już nas tu nie będzie... A co marzeniami? Na to pytanie już każdy sam sobie musi odpowiedzieć. Ja jestem szczęśliwa, jestem aktywna i spełniam swoje marzenia. Spełniam je, bo chcę rano budzić się z uśmiechem na ustach i świadomością, że chcieć to móc! Trzeba korzystać z życia, czerpać garściami! Jak jest zdrowie to jest wszystko a ja im więcej mam zajęć, tym więcej mam energii. Dziękuję też, że mam wspaniałych przyjaciół i znajomych, którzy są ze mną w radościach i smutkach.

Joanna Karzyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. OMG #3088030 16 sty 2022 20:01

    Brwi też szpagat zrobiły :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5