Ja, bezdomny, jadłem obiad z papieżem [HISTORIA]

2018-02-18 11:59:22(ost. akt: 2018-02-18 12:11:31)
Bezdomnym nie zostaje się raz na zawsze. — Przez 15 lat byłem bezdomny, ale los postawił na mojej drodze wspaniałych ludzi. Wyjazd do Rzymu i spotkanie z papieżem Franciszkiem upewniło mnie, że na marzenia nigdy nie jest za późno — mówi pan Adam.
Mam dziś 49 lat, a za sobą bagaż różnych doświadczeń, które większość osób ogląda jedynie na filmach — rozpoczyna swoją opowieść Adam Wojciechowski. — W wieku 17 lat byłem już alkoholikiem, a po śmierci mamy od 2010 roku jestem osobą bezdomną. Moje życie to piekło, którego nie życzę nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. To, co wódka robi z człowiekiem, jest straszne. Odczułem to na własnej skórze — mówi.

W rodzinnym domu pana Adama była bieda i alkohol. Jego ojciec był nałogowym alkoholikiem z ciężką ręką, więc wielokrotnie z matką musieli uciekać z domu przed katem. Nieprzespane noce, ciągły strach przed pobiciem i złością ojca powodowały, że chłopak coraz częściej zaczął uciekać na ulicę.

Wpadłem w złe towarzystwo. Niektórzy uciekali, tak jak ja, od problemów rodzinnych, szukając ukojenia w papierosach i alkoholu — opowiada. — Dodatkowo przeszedłem załamanie nerwowe, jak zmarł mój braciszek. Miał dwa tygodnie, zachorował, ale w domu nie było pieniędzy ani na lekarza ani na lekarstwa. Ojciec, zamiast dać na leczenie dziecka, wolał przepić pieniądze i patrzeć na jego śmierć.

Gdy Adam miał 19 lat zmarł jego ojciec, a o niego upomniało się wojsko. Po powrocie ze służby mężczyzna powrócił do dawnego życia. Pracował dorywczo, bo nigdzie nie mógł zagrzać miejsca, wyrzucano go za alkohol. A najczęściej zdarzało się, że jak popił, to nie stawiał się do pracy. Miał jednak miejsce, gdzie zawsze mógł liczyć na ciepłe łóżko i strawę — u mamy. Niestety, mama zachorowała na nowotwór i zmarła.

— Bardzo cierpiała — wspomina ze łzami w oczach. — To była taka dobra i ciepła osoba. Jak zmarła, cały mój świat się zawalił.

Jak mówi, nie liczył na pomoc krewnych, bo z nikim z rodziny nie utrzymywał kontaktów.

— Oczywiście nie płaciłem za mieszkanie ani za żadne media, więc dość szybko eksmitowano mnie na bruk. Początkowo nocowałem gdzieś u znajomych, w różnych melinach, jednak przyszedł czas, że znalazłem się na ulicy. Najgorsza jest pierwsza noc. I ta myśl: Jestem bezdomny! Nie mam już domu, ale z czasem człowiek pozbywa się uczuć i najważniejsze staje się to, by coś wypić i zapomnieć.
Najtrudniej oszukać jest głód. Pan Adam nie ukrywa, że wiele razy był głodny. Żebrał, grzebał w śmietnikach, kradł.

— Są ludzie, którzy postrzegają bezdomnego tylko jako człowieka bez wykształcenia, alkoholika, osobę, która nigdy nie chciała pracować — tłumaczy pan Adam. — To strasznie krzywdzący stereotyp. Czasem wystarczy splot tragicznych wydarzeń, człowiek ląduje na bruku i bardzo ciężko mu się podnieść. Przez tyle lat tułaczki poznałem wiele różnych historii i wiem, że każdy może stać się bezdomnym — przekonuje.

Pan Adam wielokrotnie zgłaszał się do ośrodków pomocy, podejmował leczenie i po jakimś czasie wracał na ulicę. Łamał regulaminy w schroniskach dla bezdomnych.

— Wiele razy chciałem wrócić do normalnego życia, ale alkohol był silniejszy — opowiada. — Widziałem pogardliwe spojrzenia ludzi, gdy żebrałem i to, jak odsuwali się, bo śmierdziałem. Myłem się w toaletach w marketach, na dworcach. Alkohol zawsze wygrywał. W lipcu 2014 roku powiedziałem "dość" i poszedłem do Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej. To było jedyne miejsce w Warszawie, gdzie bezdomnych traktowano jak ludzi. To był mój trzeci powrót do misji. Tu nikt mnie nie oceniał, a pierwsze pytanie, jakie padło, to czy jestem głodny. Tu spotkałem wspaniałego człowieka — dyrektorkę placówki Adrianę Porowską, która wraz z pracownikami pomogła mi przetrwać najtrudniejsze chwile. To dzięki nim udało mi się wyjść z nałogu i uwierzyć w lepsze jutro. Od tamtego dnia jestem trzeźwy, obecnie przebywam w mieszkaniu treningowym (gdzie osoby w trudnej sytuacji mogą uczyć się samodzielności i życia w tzw. normalnych warunkach — red.) pracuję i czekam na przydział własnych czterech kątów.

Pan Adam przyznaje, że miewał chwile zwątpienia, jednak dzięki pracownikom i kolegom z misji przetrwał kryzysy. Kiedy dyrektor Porowska wspomniała o pielgrzymce do Rzymu, nie zastanawiał się ani chwili. A od momentu, kiedy wyjechał z grupą kolegów do Rzymu na spotkanie z ojcem Franciszkiem twierdzi, że wierzy, że marzenia się spełniają.

— Pierwszy raz leciałem samolotem, w ogóle pierwszy raz byłem za granicą — opowiada przejęty. — To, co zobaczyłem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nigdy nie byłem specjalnie wierzący, ale gdy podczas mszy świętej papież Franciszek przemawiał, chłonąłem każde jego słowo. A kiedy zasiedliśmy w auli, w której odbywają się papieskie audiencje i koncerty, i która została zamieniona w jadalnię, gdzie ustawiono 150 stołów, byłem bardzo stremowany. Przy jednym ze stołów razem z 20 osobami zasiadł papież Franciszek, który rano w bazylice świętego Piotra odprawił mszę w związku z ustanowionym przez siebie Światowym Dniem Ubogich. Zjedliśmy wspólny obiad. Byłem może dwa, trzy metry od papieża. To było tak nieprawdopodobne, że nie byłem w stanie wykonać żadnego ruchu, ani nic powiedzieć. Do oczu napłynęły mi łzy w momencie gdy, papież przywitał wszystkich obecnych słowami: "Przygotujmy się na ten wspólny moment, każdy z nas z sercem pełnym dobrej woli, przyjaźni". To niezwykłe spotkanie umocniło moje postanowienie o życiu w trzeźwości. — dodaje płacząc.

Watykan zachwycił wszystkich pielgrzymów, a w serce pana Adama wstąpiła nadzieja, że wszystko się ułoży, że warto przetrwać trudny czas, by cieszyć się z takich niezwykłych chwil.

Niejednokrotnie łzy popłynęły z oczu, nawet teraz, gdy wspominam tę pielgrzymkę albo oglądam zdjęcia czy filmiki, to się wzruszam — mówi. — Nigdy nie myślałem, że mnie, bezdomnego alkoholika, może spotkać coś takiego. Dzięki temu wiem, że droga powrotu do normalności jest trudna i wyboista. I myślę, że gdzieś na górze Bóg czuwa nad nami, że kieruje naszym losem.

Adrianna Porowska o swoim podopiecznym mówi, że to dobry człowiek, który wiele w życiu przeszedł. — Jestem dumna, że udało mu się wyjść z nałogu, znaleźć pracę i że daje sobie radę w mieszkaniu — zapewnia Adriana Porowska, która pochodzi z powiatu szczycieńskiego. — Wyjazd do Rzymu był dla całej naszej grupy mocnym przeżyciem. A to, co widziałam w oczach Adama i innych pielgrzymów, to ogrom szczęścia i wiary, że dotarli tu, że dane im było być tak blisko papieża Franciszka.

A jakie jest największe marzenie pana Adama?
— Staram się nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość, ale chciałbym mieć kawałek swojego kąta, zdrowie i drugą osobę, by dzielić razem życie i najważniejsze, żebym miał poukładane w głowie tak jak teraz — tłumaczy. — Zacząłem już odkładać pieniążki z nadzieją, że może w tym roku znów pojadę na pielgrzymkę do Rzymu. Słowa papieża są tak ważne i aktualne, bo przecież "nie można uważać bezdomnych za element krajobrazu miasta". Każdy z nas jest człowiekiem, ma swoje słabości i każdy z nas może stać się bezdomnym. Reagujmy, pomagajmy bezdomnym. Jest to trudne, ale możliwe. Ja jestem tego przykładem.
jk

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. stara baba #2443680 | 88.156.*.* 18 lut 2018 17:00

    Do ojca Rydzyka pan Adam pewnie nie próbował? No i słusznie. Tutaj to tylko bezdomni z autami tuż przed swoja śmiercią mogą zapukać najpierw do jego bram .

    Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

  2. Jaśniepan #2443645 | 79.184.*.* 18 lut 2018 15:37

    Na tym świecie jesteśmy tylko gośćmi. Traktujmy tą wycieczkę z szacunkiem. Dobro powraca, w takiej czy innej postaci, warto pomagać.

    Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. jk1978 #2443573 | 88.156.*.* 18 lut 2018 13:27

      Oby nigdy juz nic zlego Pana nie spotkalo. Kazdy popelnia bledy ale kazdy jest tylko czlowiekiem. Najwazniejsze to wyciagac wnioski

      Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

    2. Katon #2443572 | 83.9.*.* 18 lut 2018 13:24

      Jak ktoś pada , bo ziemia osunęła mu się spod nóg, to nie podstawiajmy mu "nogi ", On potrzebuje oparcia , szansy , jakie by one nie były. "Bo los nas niesie śladami dni , czasem przytuli a czasem z nas drwi"...wiem coś na ten temat. Ten człowiek popełnił jeden , tylko jeden , ale jakże niewybaczalny błąd , zapomniał że pogrążając się w pijaństwie wyrządza największa krzywdę, nie sobie a swojej matce . Gdyby to spostrzegł w porę ,nie popadł by w ten nałóg , bo szacunek dla matki nigdy by na to nie pozwolił.

      Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

    3. normalny #2443544 | 5.172.*.* 18 lut 2018 12:41

      "Są ludzie, którzy postrzegają bezdomnego tylko jako człowieka bez wykształcenia, alkoholika......" A przepraszam,kim jest Pan z artykułu? Bo zdaje się,że alkoholikiem bez wykształcenia,więc jaki stereotyp. Jeszcze jedno.Nie wiem co dadzą mu "pieniążki".To takie grzyby,no chyba,że je sprzeda jak będą świeże.

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-7) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5