Znakomity sezon Hołowczyca
2023-11-14 12:00:00(ost. akt: 2023-11-14 10:37:57)
SPORTY MOTOROWE\\\ Columna Medica Rajd Niepodległości zakończył rywalizację w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych. Na poligonie w Drawsku Krzysztof Hołowczyc nie miał sobie równych, w efekcie ponownie został mistrzem Polski.
Załoga Krzysztof Hołowczyc-Łukasz Kurzeja zdominowała rywalizację na krajowym podwórku. Olsztyński kierowca wygrał wszystkie rajdy zaliczane do mistrzostw Polski, w efekcie w cuglach zdobył kolejny mistrzowski tytuł. Na poligonie w Drawsku załoga BMW X3 zameldowała się na mecie z przewagą ponad sześciu minut nad drugim w klasyfikacji generalnej Markiem Kubiczkiem pilotowanym przez Filipa Kubiczka (Can Am Maverick X3). Najniższy stopień podium wywalczyli Adam Kuś z Marcinem Paskiem (Can Am Maveric X3).
„Hołek” i Kurzeja mają za sobą bardzo intensywny i wyczerpujący sezon, bowiem rywalizowali aż na trzech rajdowych „frontach” - Puchar Świata, Puchar Europy FIA i mistrzostwa Polski. W sumie zaliczyli aż 14 rajdów i tysiące kilometrów oesowych, zdobywając dwa tytuły mistrzowskie.
To wszystko było jednak jedynie przygotowaniem do najważniejszego sprawdzianu, jakim będzie start w zaczynającym się 5 stycznia Rajdzie Dakar 2024. Ta wyczerpująca impreza zakończy się 19 stycznia, a jej uczestnicy będą mieli do przejechania 12 etapów, w tym jeden dwudniowy.
Dla Hołowczyca będzie to powrót po dziewięciu latach, bo w 2015 roku w swoim ostatnim starcie zajął znakomite trzecie miejsce. Olsztynianin zasiądzie za kierownicą najnowszego MINI z numerem startowym 217.
- Kończymy sezon z wielkimi uśmiechami na twarzach - po zwycięstwie w Drawsku powiedział olsztyński mistrz kierownicy. - Zdobyliśmy Puchar Europy FIA i mistrzostwo Polski. To był bardzo intensywny rok, bo przecież 14 rajdów w jednym sezonie to prawdziwy maraton. Mimo to z Łukaszem daliśmy sobie doskonale radę i nie ukrywam, że jestem z tego bardzo dumny. Teraz przed nami Dakar, do którego jesteśmy naprawdę dobrze przygotowani. Tak ogromny projekt, jakim jest tegoroczny sezon, nie byłby oczywiście możliwy bez wsparcia naszych partnerów, którzy w nas uwierzyli i zaufali. Teraz mamy krótką chwilę na odpoczynek - zakończył Krzysztof Hołowczyc
Na poligonie w Drawsku walczył także bartoszycki pilot rajdowy Adam Binięda, tegoroczny triumfator - razem z Grzegorzem Grzybem - Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. W rajdach terenowych Binięda był natomiast pilotem Mirosława Tokarczyka. Jechali samochodem UTV Can Am Maverick, którym rywalizowali w klasie T4. Ostatecznie zajęli ósme miejsce, dzięki czemu pozostali w czołowej dziesiątce klasyfikacji rocznej MP klasie T4.
Dla Hołowczyca będzie to powrót po dziewięciu latach, bo w 2015 roku w swoim ostatnim starcie zajął znakomite trzecie miejsce. Olsztynianin zasiądzie za kierownicą najnowszego MINI z numerem startowym 217.
- Kończymy sezon z wielkimi uśmiechami na twarzach - po zwycięstwie w Drawsku powiedział olsztyński mistrz kierownicy. - Zdobyliśmy Puchar Europy FIA i mistrzostwo Polski. To był bardzo intensywny rok, bo przecież 14 rajdów w jednym sezonie to prawdziwy maraton. Mimo to z Łukaszem daliśmy sobie doskonale radę i nie ukrywam, że jestem z tego bardzo dumny. Teraz przed nami Dakar, do którego jesteśmy naprawdę dobrze przygotowani. Tak ogromny projekt, jakim jest tegoroczny sezon, nie byłby oczywiście możliwy bez wsparcia naszych partnerów, którzy w nas uwierzyli i zaufali. Teraz mamy krótką chwilę na odpoczynek - zakończył Krzysztof Hołowczyc
Na poligonie w Drawsku walczył także bartoszycki pilot rajdowy Adam Binięda, tegoroczny triumfator - razem z Grzegorzem Grzybem - Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. W rajdach terenowych Binięda był natomiast pilotem Mirosława Tokarczyka. Jechali samochodem UTV Can Am Maverick, którym rywalizowali w klasie T4. Ostatecznie zajęli ósme miejsce, dzięki czemu pozostali w czołowej dziesiątce klasyfikacji rocznej MP klasie T4.
- Był to pierwszy sezon Mirka za kierownicą auta UTV, więc cieszymy się, że w swojej klasie udało się nam zająć miejsce w czołowej dziesiątce klasyfikacji rocznej - przyznał Adam Binięda.
- Ostatecznie metę minęliśmy na ósmej pozycji, chociaż na trasie mieliśmy kłopoty z przegrzewającym się silnikiem. Fajnie, że udało się pojechać w niezłym tempie, unikając błędów nawigacyjnych. Przyznam, że spodziewaliśmy się trudnych warunków, zarówno na trasie, jak i pogodowych, tymczasem byliśmy mile zaskoczeni, bo trasa była dobrze przygotowana, a pogoda zbytnio nie dała nam w kość. Większym problemem były dziury i podbicia, a w zasadzie dobicia na oesie drugiego dnia. Nasze kręgosłupy mocno odczuły te skoki i uderzenia, więc dobrze, że to już końcówka sezonu. Teraz będzie czas, by odpocząć i zająć się zdrowiem - dodał na koniec Adam Binięda.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez