Po zwycięstwie szybciej się goi

2023-09-22 12:00:00(ost. akt: 2023-09-21 10:07:31)

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

PIŁKA NOŻNA\\\ Najgorszy czas mamy już za sobą. Ważne, jak tabela będzie wyglądała w czerwcu – mówi Piotr Karłowicz, jeden z liderów Polonii Lidzbark Warmiński, która nie ukrywa, że w tym sezonie stawia na walkę o awans do III ligi.
- Czy Polonia już „odpaliła”? Myślę, że to pytanie zadają sobie wszyscy, śledzący rozgrywki IV ligi w tym sezonie.
- Wydaje mi się, że jeszcze nie. Myślę, że potrzebujemy jeszcze tygodnia, może dwóch, choć nie ukrywam, że najgorszy czas mamy za sobą. Na początku sezonu mieliśmy problemy sami z sobą. To były nasze sprawy wewnętrzne oraz kłopoty zdrowotne. Powoli wykaraskaliśmy się z tego i teraz przechodzimy do działania. Nikt się nie spodziewał, że praktycznie od razu stracimy Rafała Maciążka, naszego lidera obrony, który właściwie już po treningu, w bardzo niefortunnych okolicznościach, zwichnął bark i musiał poddać się zabiegowi. Będziemy musieli radzić sobie bez niego dłuższy czas i to także dla nas poważny sprawdzian.
- Ale czy wrócił komfort pracy?
- Nie wiem, czy został gdzieś stracony, bo od początku sezonu robimy swoje. Z racji tego, że przyszły zwycięstwa, to na pewno wróciła radość z tego wszystkiego. Więcej w nas piłkarskiego chciejstwa, a po wygranym meczu inaczej przebiega regeneracja, bo wtedy wszystko mniej boli i szybciej się goi.
W ostatnich trzech meczach zdobyliśmy dziewięć punktów i tylko od nas zależy, jak to dalej będzie wyglądało. Przełomowy moment to chyba początek spotkania ze Stomilem II Olsztyn, gdy nasz bramkarz dostał czerwoną kartkę. Straciliśmy wtedy zawodnika i bramkę po pięknym uderzeniu z wolnego. Nie ukrywam, że chyba nawet my na boisku myśleliśmy, że nasza twierdza w Lidzbarku padnie. Na całe szczęście podnieśliśmy się i uwierzyliśmy, że po wydostaniu się z takiego bagna może być już tylko lepiej.
- Na pewno wróciła skuteczność, bo znów seryjnie zdobywacie bramki.
- Przyzwyczailiśmy do ofensywnej gry w poprzednim sezonie, gdy mieliśmy chyba tylko jeden mecz na zero z przodu, więc pewnie wiele osób zwróciło uwagę, że na początku rozgrywek tych goli było mniej. W każdej kolejce stwarzaliśmy jednak okazje, nawet w meczu na wodzie w Elblągu na inaugurację. Tabela będzie liczyła się w czerwcu, a nie w połowie września, dlatego trzeba zrobić wszystko, żeby grać dobre i solidne mecze.
- Macie na to jakiś sprawdzony sposób?
- Jestem dobrej myśli, choć widać, że nasz zespół potrzebował trochę czasu, żeby zacząć dobrze funkcjonować na nowo. Przed sezonem odeszło od nas parę nazwisk ważnych na boisku i po za nim, a przyszli głównie młodzi zawodnicy. Kadra się odmłodziła, jest rywalizacja na większości pozycji, ale to, czy nowi piłkarze są wzmocnieniami, będzie można ocenić po rundzie lub nawet po sezonie. Na pewno każdy ma wpływ na wyniki zespołu i nie ma świętej krowy, do której można zagrać piłkę i chować się od grania. Trener Daniel Wierzbowski wymaga od nas, żebyśmy starali się grać w piłkę, bo długie podanie do przodu można dać zawsze, to nie jest problem.
- W sobotę rozbiliście na wyjeździe 4:1 Mamry Giżycko. To wasz najlepszy mecz w tym sezonie?
- Na pewno jeden z lepszych, ale nie ustrzegliśmy się błędów. Mimo że prowadziliśmy do przerwy 2:1, to trener miał do nas w szatni wiele zastrzeżeń, że nie wykonywaliśmy jego poleceń. Inaczej wyglądało to w poprzedniej kolejce z Mrągowią Mrągowo. Myślę, że na przebieg meczu w Giżycku trochę zapracowaliśmy sobie występem przed rokiem, gdy też wysoko wygraliśmy z gospodarzami. Wydaje mi się, że zespół z Giżycka od początku był trochę ruszony, bo rywale mieli z tyłu głowy obawy, żeby nie powtórzył się wynik z poprzedniego sezonu. My wyszliśmy wysoko, już w drugiej, trzeciej minucie mieliśmy swoje sytuacje, a gol padł w szóstej. Potem co prawda oddaliśmy Mamrom pole, straciliśmy bramkę i znów musieliśmy ciężko zapracować na kolejne trafienia, ale na pewno cieszy to zwycięstwo, bo graliśmy z zespołem, który umie grać w piłkę.
- Odnieśliście cenne zwycięstwo i zmniejszyliście stratę do lidera.
- Z Mamrami zagraliśmy wieczorem, więc znaliśmy większość wyników. Już w szatni mówiliśmy, że trzeba wygrać, bo to kolejka pod nas i nie można tego zepsuć. Ten sezon zapowiada się jako bardzo wyrównany. Przed rokiem Wikielec praktycznie po rundzie jesiennej miał zapewniony awans, a teraz możemy się bić do ostatniej kolejki. Różnice między zespołami są niewielkie.
Wiadomo, że na tym poziomie przytrafiają się różne sytuacje, na przykład ktoś może być dzień przed meczem dwanaście godzin w robocie. Poza tym zaczynają się poligony, więc zaraz z drużyn będą odpadać wojskowi. Są też kartki i kontuzje. To wiele zmiennych i nie wszystko można przewidzieć.
W Mamrach też była taka przykra sytuacja, bo w czwartek przed meczem ich główny defensor doznał kontuzji na turnieju wojskowym. Nasz trener, szykując analizę, o tym nie wiedział. Wiem z doświadczenia, że są sytuacje, w których kadra klaruje się dopiero kilka godzin przed meczem. Przez to liga też jest ciekawsza.
- Przed sezonem dla wielu byliście głównym kandydatem do awansu. Coś się zmieniło po pierwszych kolejkach?
- To nowa batalia, nowe rozdanie. Kadrowo na pewno nie jesteśmy najmocniejsi w tym sezonie, bo Znicz Biała Piska czy Tęcza Biskupiec, biorąc pod uwagę, że wszyscy są zdrowi, to zespoły, które są delikatnie przed nami. W sobotę w Zniczu wypadł Tomasz Porębski, narobili bez niego trochę błędów w obronie i wysoko przegrali z Granicą Kętrzyn. Na pewno będziemy walczyli, żeby w czerwcu być na szczycie tabeli, aczkolwiek chętnych, może nie tyle do awansu, co do napsucia krwi, jest chyba więcej. Pytanie, kto faktycznie obok Znicza czy Tęczy byłby w stanie dźwignąć to dalej, bo wiemy, jak wygląda gra w III lidze. Mądrzejsi na pewno będziemy po jesieni. Będzie można określić dokładniej cele i ewentualnie zrobić wszystko, żeby ten awans wywalczyć. Myślę, że prezes z trenerem na pewno trzymają rękę na pulsie i będą wiedzieli, co dalej.
- Kto będzie próbował pokrzyżować wam szyki?
- Na pewno czub tabeli nie jest przypadkowy. Znicz zrobił ciekawe transfery, a DKS Dobre Miasto i Olimpia II Elbląg grają w tym momencie najlepszą piłkę w lidze. Widać pracę trenerów Macieja Szostka i Karola Przybyły. Mam nadzieję, że niedługo będzie można powiedzieć tak też o nas. Podoba mi się postawa Constractu Lubawa, który też próbuje realizować na boisku swoje pomysły i ma ku temu wykonawców. Na razie nie przekłada się to jeszcze za bardzo na punkty, ale to bardzo młody zespół, który na pewno nie odda bez walki żadnego meczu.
- Czy Polonia jest gotowa na ewentualną grę w III lidze?
- Organizacyjnie jest gotowa bez dwóch zdań, jednak piłkarsko jeszcze nie dojeżdżamy. Klub jest mądrze budowany od dłuższego czasu i posiadamy warunki, jakich nie powstydzilibyśmy się na jeszcze wyższym poziomie.
Mamy to szczęście, że Polonię tworzą ludzie, którzy żyją nią siedem dni w tygodniu, a nie tylko w dniu meczowym. Mam tu na myśli załogę OSiR-u, zarząd, trenerów grup młodzieżowych, przyjaciół klubu, sponsorów, a przede wszystkim prezesa Mariusza Miecznikowskiego z jego damskim supportem w postaci żony i córek. To wszystko sprawia, że na boisku chce się dla tych ludzi oddawać zdrowie, by sprawić im trochę radości.
- Czego spodziewać się po waszym najbliższym ligowym spotkaniu z Tęczą Biskupiec?
- Pewnie otwartego pojedynku. Nie jesteśmy zespołami, które murują własne pole karne i czekają na kontry. Nasze mecze w tamtym sezonie obfitowały w bramki. I my, i oni, mamy swoje atuty w ofensywie. Nie ukrywam, że czekam na ten mecz, bo zawsze miło jest pojechać na taki stadion, jak w Biskupcu, i zagrać na dobrej murawie. Pewnie przyjdzie trochę ludzi. Na razie wszyscy, którzy są do dyspozycji w naszej ekipie, nie narzekają na urazy. I oby tak było do soboty.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI

Harmonogram 8. kolejki

Sobota: DKS Dobre Miasto – Olimpia II Elbląg (12), Motor Lubawa – Jeziorak Iława (14), Olimpia Olsztynek – Mamry Giżycko (15), Tęcza Biskupiec – Polonia Lidzbark Warmiński, Constract Lubawa – Mrągowia Mrągowo, Granica Kętrzyn – Stomil II Olsztyn, Mazur Ełk – Znicz Biała Piska, Polonia Iłowo – Rominta Gołdap (wszystkie 16)