Utytułowany, ale w Polsce nie dał rady

2023-09-13 18:12:06(ost. akt: 2023-09-13 18:12:59)
Fernando Santos (C), prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza (P) oraz sekretarz PZPN Łukasz Wachowski podczas konferencji prasowej na stadionie PGE Narodowym

Fernando Santos (C), prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza (P) oraz sekretarz PZPN Łukasz Wachowski podczas konferencji prasowej na stadionie PGE Narodowym

Autor zdjęcia: PAP/Leszek Szymański

Portugalczyk Fernando Santos, który w 2016 roku wywalczył ze swoją drużyną narodową piłkarskie mistrzostwo Europy, jako selekcjoner reprezentacji Polski wytrzymał niecałe dziewięć miesięcy. Po sześciu meczach z powodu słabych wyników PZPN rozwiązał z nim umowę za porozumieniem stron.
Santos, który w październiku skończy 69 lat, słynie raczej z defensywnego stylu gry. Tym bardziej zaskakująca była decyzja o zatrudnieniu go, ogłoszona 23 stycznia. Wówczas biało-czerwoni, prowadzeni wcześniej przez Czesława Michniewicza, byli krytykowani za nieatrakcyjny i nudny sposób gry w mistrzostwach świata w Katarze, choć po 36 latach wyszli z grupy, a odpadli w 1/8 finału z późniejszym finalistą - Francją.

Z drugiej strony, trudno dyskutować z sukcesem, jaki Santos odniósł z Portugalią na Euro 2016. Zdobył wówczas tytuł, pokonując m.in. Polskę Adama Nawałki po rzutach karnych w ćwierćfinale, i nikogo w jego ojczyźnie nie obchodziło wtedy, że zagraniczne media nazywały jego zespół "drużyną minimalistów", której oglądanie nie jest przyjemnością. Nieistotne były też dyskusje, czy Santos wykorzystał cały ofensywny potencjał zespołu z takimi gwiazdami, jak Cristiano Ronaldo, Ricardo Quaresma czy Renato Sanches.

Portugalia rzeczywiście w tym turnieju nie zachwycała, bo w słabej grupie z Austrią, Węgrami i Islandią wywalczyła zaledwie trzy punkty i awansowała z trzeciej pozycji. W fazie pucharowej pokonała Chorwację, Polskę, Walię i Francję. W trzech z tych spotkań potrzebna była dogrywka, a w jednym, właśnie z biało-czerwonymi, nawet rzuty karne.

Tym sukcesem Santos zapracował jednak na zaufanie, które pozwoliło mu pracować z reprezentacją Portugalii przez kolejne sześć lat. W Polsce mało efektownego stylu gry nie obroniły jednak wyniki. Po pięciu meczach eliminacji mistrzostw Europy 2024 biało-czerwoni mają sześć punktów i są na przedostatnim miejscu w grupie E - za Albanią, Czechami i Mołdawią, tylko przed Wyspami Owczymi.

Jako piłkarz Santos występował na pozycji obrońcy. Profesjonalną karierę zakończył jednak dość szybko i poświęcił się nauce. Zdobył tytuł inżyniera na Politechnice Lizbońskiej. Futbol traktował jako hobby, a warsztat trenerski szlifował czytając książki. Gdy miał 32 lata, został szkoleniowcem w ówczesnym trzecioligowym klubie Estoril. Spędził w nim siedem sezonów i wprowadził go do ekstraklasy.

Dopiero w 1998 roku, kiedy objął posadę w FC Porto, całkowicie zrezygnował z pracy wykonywanej zgodnie z wyuczonym zawodem. Już w pierwszym sezonie świętował ze "Smokami" mistrzostwo kraju, w dwóch kolejnych latach sięgnął z tą drużyną po Puchar Portugalii.

Choć pochodzi z kraju, w którym ofensywną grę bardzo się ceni, to świetnie odnalazł się w defensywnie usposobionej Grecji. Pracował łącznie przez prawie osiem lat w tamtejszych klubach, a w lipcu 2010 roku objął reprezentację tego kraju.

Do Grecji po raz pierwszy przyjechał w 2001 roku, podpisując umowę z AEK Ateny. Zdobył ze stołecznym klubem krajowy puchar, ale mistrzostwo przegrał z Olympiakosem Pireus gorszą różnicą bramek. Sukces sprawił, że został trenerem Panathinaikosu Ateny, w składzie m.in. z Emmanuelem Olisadebe i Krzysztofem Warzychą. W kolejnych latach na krótko wracał do ojczyzny (Sporting Lizbona i Benfica Lizbona), a pracował także ponownie z AEK oraz PAOK Saloniki, gdzie jego podopiecznym był Mirosław Sznaucner.

W reprezentacji kontynuował dzieło słynnego poprzednika Niemca Otto Rehhagela, który w 2004 roku sensacyjnie doprowadził Grecję do mistrzostwa Europy. Santos aż takiego sukcesu z Helladą nie odniósł, ale zespół miał zadowalające wyniki. Na otwarcie Euro 2012 zremisował z Polską 1:1, później uległ Czechom 1:2 i wygrał z Rosją 1:0. W ćwierćfinale przegrał z Niemcami 2:4. Natomiast w MŚ 2014 odpadł w 1/8 finału po rzutach karnych z Kostaryką.

Santos nigdy nie ukrywał, że marzy mu się funkcja selekcjonera reprezentacji Portugalii. Po mundialu w Brazylii nie przedłużył umowy z grecką federacją i czekał na swoją szansę. Piłkarze z jego ojczyzny nie przebrnęli fazy grupowej MŚ, ale trener Paulo Bento nie został zwolniony. Stało się to dopiero, gdy eliminacje do Euro 2016 rozpoczął od porażki w Aveiro z... Albanią 0:1.

Wówczas, we wrześniu 2014 roku, marzenie Santosa się spełniło. Pod jego wodzą Portugalia, mająca w grupie jeszcze Danię, Serbię i Armenię, wygrała pozostałe siedem eliminacyjnych meczów. Straciła w nich tylko cztery gole, ale w czterech z tych spotkań zwyciężyła zaledwie 1:0.

Po zdobyciu w 2016 tytułu, na który czekała cała Portugalia, Santos wprowadził podopiecznych również do turniejów finałowych mundialu w 2018 roku oraz Euro 2021 - w obu tych imprezach jego podopieczni odpadli w 1/8 finału, a także do ubiegłorocznych MŚ w Katarze. Portugalia dotarła w nich do ćwierćfinału, w którym dość niespodziewanie uległa Maroku, a Santos rozstał się później z posadą za porozumieniem stron.

Od stycznia poprowadził Polskę w sześciu spotkaniach. Biało-czerwoni pod jego wodzą pokonali u siebie w eliminacjach Euro 2024 Albanię 1:0 i Wyspy Owcze 2:0, ale przegrali na wyjazdach z Czechami 1:3 (w debiucie Santosa stracili dwa gole w ciągu pierwszych trzech minut), Mołdawią 2:3 oraz w niedzielę z Albanią 0:2. Niewielkim pocieszeniem było pokonanie pogrążonych w kryzysie Niemców 1:0 w meczu towarzyskim, kilka dni przed sensacyjną porażką w Kiszyniowie.

"Chociaż kończymy naszą współpracę, jestem wdzięczny za to, że prowadziłem polską reprezentację i życzę wszystkiego najlepszego Polsce i jej mieszkańcom, którzy tak dobrze mnie przyjęli, kiedy tu mieszkałem" – powiedział Santos na pożegnanie.(PAP)