Iga na fotel jeszcze wróci

2023-09-09 11:00:00(ost. akt: 2023-09-08 20:07:31)
Iga Świątek

Iga Świątek

Autor zdjęcia: PAP/EPA

TENIS\\\ Każdy marzy o byciu światową "jedynką", ale nikt nie wie, ile to kosztuje - mówi Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski w Fed Cup i komentator Eurosportu, który nie uważa, że w teamie Igi Świątek potrzebne jest trzęsienie ziemi.
- Jak ocenia pan przebieg US Open wśród tenisistek?
- Przyzwyczailiśmy się do tego, że w kobiecych wielkoszlemowych rozgrywkach dosyć szybko odpada spora część rozstawionych tenisistek, ale w Nowym Jorku - oprócz porażek Marii Sakkari i Jeleny Rybakiny - nie było większych niespodzianek. Faworytki, czyli Iga Świątek, Coco Gauff, Jessica Pegula, Aryna Sabalenka, do których dodałbym Karolinę Muchovą, radziły sobie przyzwoicie i zameldowały się w drugim tygodniu. Niezależnie od końcowych rozstrzygnięć właśnie spośród tych dziewczyn kształtuje się czołówka. One od dłuższego czasu utrzymują równy poziom i ma to odzwierciedlenie w wynikach.
- Powody do zadowolenia mają gospodarze. Sporo ich było w ćwierćfinałach...
- Rzeczywiście Amerykanie mają się z czego cieszyć, bo coraz więcej ich zawodników zaczyna odgrywać kluczowe role. Wśród dziewczyn na uwagę zasługuje fajny występ Peyton Stearns, która wyszła ze ścieżki uniwersyteckiej i dopiero zaczyna przygodę z zawodowym tenisem. Choć przegrała z Marketą Vondrousową, bo zabrakło jej doświadczenia, to pozostawiła po sobie dobre wrażenie, widać, że ma duży potencjał, co udowodniła też w meczach poprzedzających US Open. Prócz tego jest Gauff, która przy nowych trenerach gra zdecydowanie lepiej. Jest stabilna i powtarzalna Pegula. Madison Keys choć nieco nieprzewidywalna, ale jak "odpali", to może ograć każdego. Wśród mężczyzn przebudził się Ben Shelton, z którym Amerykanie wiążą spore nadzieje. Fajnie się tego chłopaka ogląda: młodziutki, "power" w ręce i wielki serwis, który potrafi fruwać w okolicy 140 km/h.
- Pora kilka zdań poświęcić Idze Świątek...
- Formę Igi zawsze rozpatrujemy nad podstawie dyspozycji w meczach decydujących, tych najważniejszych. Odpadnięcie już w 4. rundzie jest dużą niespodzianką, ale po głębszej analizie nie można się dziwić, bo przegrała z rywalką, która jej nie leży. Iga nie lubi jej stylu gry, nie lubi, kiedy ktoś wywiera na niej presję. Zwykle to Iga dominuje nad rywalkami. Ale jest kilka dziewczyn, które potrafią narzucić takie tempo, że Iga zaczyna się gubić. Jedną z nich jest Jelena Ostapenko, która potrafiła to wykorzystać.
- Ale to Świątek była faworytką i mówiła, że ma plan na ogranie rywalki.
- Z jednej strony była faworytką, ale z drugiej pamiętamy ich poprzednie konfrontacje. Wszystkie trzy wygrała Łotyszka. Wszyscy wiedzieliśmy, czego się spodziewać po Ostapenko, natomiast nie spodziewałem się, że zagra ona tak równo i stabilnie na przestrzeni całego meczu. Jestem więc zaskoczony tym, jak to spotkanie się skończyło. Gdyby brać pod uwagę dwa pierwsze sety, to Iga nie grała źle, ale trzeci "uciekł" jej zdecydowanie za łatwo. Ostapenko zagrała świetny mecz od początku do końca, a Iga nie bardzo wiedziała, jak jej się przeciwstawić. Nie bardzo miała pomysł, momentami była bardzo nerwowa, tak to przynajmniej wyglądało z boku.
- Czy gdyby spotkanie zostało powtórzone na drugi dzień w sesji dziennej, to wynik byłby inny?
- To już wróżenie z fusów. Ale Iga poniżej pewnego poziomu nie schodzi, potwierdzeniem tego są wyniki z całego sezonu, więc tak sobie gdybając uważam, że na drugi dzień byłaby w stanie zagrać na podobnym poziomie. Tego samego nie mogę powiedzieć o Ostapenko, która przeciw Jelinie Awanesjan potrafiła zrobić 80 niewymuszonych błędów, za chwilę - grając bez presji - ograła światową jedynkę, by w ćwierćfinale ugrać dwa gemy z Guaff. Cała Ostapenko...
- Po porażce pojawiły się głosy, że Świątek fotel liderki WTA przypadł w udziale zbyt szybko.
- Nie uważam, żeby to nastąpiło za wcześnie. Po pierwsze, nikt jej tego nie podarował, nie znalazła się tam przez przypadek. Zapracowała i wyszarpała sobie to wszystko. Spędziła 75 tygodni na czele rankingu, bijąc w międzyczasie różne rekordy, więc nawet jeżeli miałaby tam już nie wrócić, to zapisała przepiękna kartę i tego nikt już jej nie zabierze.
- Sportowo nie było w tym roku dużo gorzej niż w 2022, ale czy swoje zrobiła presja obrony tytułu i utrzymania rankingu?
- Sportowo dla większości zawodniczek Iga jest wciąż niedotykalna. To było widać po meczach z Rebeccą Peterson, Kają Juvan czy Darią Saville, kiedy narzuciła nieosiągalne dla nich tempo. Ale zauważyłem, że pojawia się u Igi swego rodzaju zmęczenie, być może związane właśnie z prowadzeniem w rankingu. Z pewnymi rzeczami Iga radzi sobie gorzej, jest sporo stresu i nerwów. „Lont” jest u niej krótszy. Łatwiej jest ją złamać i wyprowadzić ze strefy komfortu. Moim zdaniem jest to cena tych 75 tygodni, które spędziła jako liderka rankingu WTA, odpierając ataki rywalek, które nie miały nic do stracenia w starciu z Igą. Bycie numerem jeden na świecie to wspaniała rzecz, to marzenie każdego, ale trzeba zdać sobie sprawę, że to kosztuje. Bardzo dużo kosztuje.
- Rywalki też nie spały, tylko chciały być coraz lepsze...
- Dokładnie. W międzyczasie dziewczyny takie, jak Sabalenka czy Rybakina, które zawsze były znane ze swojej siły, ale potrafiły zawodzić w kluczowych momentach, poprawiły i ustabilizowały swoją grę. Białorusinka trzyma bardzo wysoki poziom. Rybakina w drugiej połowie sezonu trochę zgasła. Natomiast jest jeszcze Pegula, podniosła się Gauff. Rok temu ciężko było pomyśleć, że Iga z nimi przegra, bo ogrywała je jak chciała i była zmorą Amerykanek. Ale to się zmieniło i w końcu znalazły na Polkę sposób.
- Jest potrzeba zmian?
- Nie, trzeba zaufać ludziom, z którymi się sukces osiągnęło. Trzeba zachować spokój i mieć świadomość, że - choć to zapewne bolesne, bo Iga jest ambitna i chciałaby nadal być "jedynką" - wszystkie serie się kiedyś kończą. Tak jak kiedyś skończyła się passa 37 zwycięstw, tak teraz na 75 tygodniach zakończyło się prowadzenie na liście WTA. Seria pierwsza, ale mam nadzieję, że nie ostatnia. 75 tygodni w tym wieku i na ten etap kariery to jest rewelacyjny wynik i wierzę, że Iga na ten fotel powróci. Trzeba też docenić to, co zrobiła, bo jej osiągnięcia są wspaniałe. Wszystko pędzi w tak szalonym tempie, że niekiedy nie ma czasu się tym nacieszyć, bo jeden turniej się kończy, a drugi zaczyna. Będzie miała teraz czas, aby pracować i wrócić ze zdwojoną energią, bo Iga w dalszym ciągu jest przecież młodą zawodniczką. Na pewno przyda się też trochę dystansu, ponieważ mam wrażenie, że Iga chce wszystko robić na nie na 100, a na 110 procent. A to kosztuje...
- Hubert Hurkacz po raz kolejny nie zdołał awansować w Nowym Jorku do 3. rundy. Jaka jest pańska diagnoza?
- Po występie Huberta jest niedosyt, zwłaszcza że turnieje poprzedzające US Open miał rewelacyjne. Tam pokazywał tenis - jak dla mnie - z poziomu TOP 3 lub TOP 5. Grał bardzo dobrze z Carlosem Alcarazem, miał piłki meczowe, był bliski wygrania, ale tenis, jaki pokazywał, był budujący. Wciąż jednak w tych najważniejszych imprezach wychodzi u niego brak stabilizacji. Przyjechał do Nowego Jorku i - nie wiem z jakiej przyczyny - ten wysoki poziom gdzieś uleciał. Hurkacz znowu pożegnał się z US Open w drugiej rundzie, a przecież jego potencjał i umiejętności są dużo większe. Coś mu w Nowym Jorku nie pasuje. Może to emocje? Może kwestia miejsca czy warunków atmosferycznych?
Problem jest i było to widać już w pierwszym meczu ze Szwajcarem, kiedy uciekł spod topora (Polak przegrywał 0:2 w setach - red.). Drugi mecz był już bez happy endu. Męczył się z rywalem, ale bardziej chyba z samym sobą i nie do końca wiadomo, co było tego powodem. Szkoda, bo Hubert - jeśli tylko czuje się pewnie - to potrafi grać do przodu i wywierać presję tak, jak robią to najlepsi na świecie. Niejednokrotnie pokazywał, że może walczyć i wygrywać z najlepszymi na tych mniejszych turniejach, ale czegoś brakuje, aby robić to samo na poziomie Wielkiego Szlema. A czas płynie...
- Niepowodzenia w singlach osładzają nieco wyniki w deblach. Czy ćwierćfinały Jana Zielińskiego i Magdy Linette można uznać za sukcesy?
- Na pewno, ale myślę, że oba duety mają apetyt na więcej i nie są bez szans w kolejnych imprezach.
- Czy w Polsce moda na tenis przyjęła się już na stałe?
- Chciałbym, żeby tak było. Widzę po moim klubie, warszawskiej Merze, że dzieci zgłaszających się do gry w tenisa jest bardzo dużo. Natomiast chciałbym, żeby to nie kończyło się na poziomie szkółek, tylko żeby dzieci kontynuowały treningi już w grupach stricte ukierunkowanych. To jest potrzebne, żebyśmy wkrótce cieszyli się z obecności nie jednej Igi czy jednego Huberta w wielkoszlemowych rozgrywkach, tylko mieli regularnie występujące tam grupy.
PAP

ĆWIERĆFINAŁY US OPEN
* Mężczyźni: Daniił Miedwiediew (Rosja, 3) - Andriej Rublow (Rosja, 8) 6:4, 6:3, 6:4, Carlos Alcaraz (Hiszpania, 1) - Alexander Zverev (Niemcy, 12) 6:3, 6:2, 6:4, Novak Djokovic (Serbia, 2) - Taylor Fritz (USA, 9) 6:1, 6:4, 6:4, Ben Shelton (USA) - Frances Tiafoe (USA, 10) 6:2, 3:6, 7:6 (9-7), 6:2; półfinały (piątek): Djokovic - Shelton, Miedwiediew - Alcaraz
* Kobiety: Aryna Sabalenka (Białoruś, 2) - Qinwen Zheng (Chiny, 23) 6:1, 6:4, Madison Keys (USA, 17) - Marketa Vondrousova (Czechy, 9) 6:1, 6:4, Cori "CoCo" Gauff (USA, 6) - Jelena Ostapenko (Łotwa, 20) 6:0, 6:2, Karolina Muchova (Czechy, 10) - Sorana Cirstea (Rumunia, 30) 6:0, 6:3; półfinały : Sabalenka - Keys 0:6, 7:6 (7-1), 7:6 (10-5), Gauff - Muchova (Czechy, 10) 6:4, 7:5