Polscy zawodowcy kontra amatorzy

2023-09-07 12:00:00(ost. akt: 2023-09-07 09:37:14)
Robert Lewandowski i Kamil Grosicki podczas konferencji prasowej w Warszawie

Robert Lewandowski i Kamil Grosicki podczas konferencji prasowej w Warszawie

Autor zdjęcia: PAP/Leszek Szymański

PIŁKA NOŻNA\\\ Zarabiający miliony Polacy w meczu eliminacyjnym do przyszłorocznych mistrzostw Europy zagrają dzisiaj z reprezentacją Wysp Owczych, której jedna z gwiazd na co dzień występuje w... drugoligowej Chojniczance Chojnice.
Po losowaniu grup eliminacyjnych wydawało się, że nie ma takiej siły, która stanęłaby na drodze reprezentacji Polski do finałów mistrzostw Europy. Mamy przecież zawodników występujących na co dzień w najlepszych klubach Europy, uznanego selekcjonera oraz słabych lub bardzo słabych rywali. Może poza Czechami, z którymi jednak też mieliśmy sobie poradzić. Tymczasem w Pradze po trzech minutach przegrywaliśmy 0:2! Potem okazało się, że Albania też się ze strachu przed nami na boisku nie położyła, w efekcie udało się wygrać po golu Karola Świderskiego. Prawdziwe piłkarskie trzęsienie ziemi nastąpiło jednak 20 czerwca w Kiszyniowie, gdzie Polacy przegrali 2:3 z Mołdawią, chociaż do przerwy prowadzili 2:0.

Co prawda zwolniony po Mundialu Czesław Michniewicz powiedział kiedyś, że 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik, ale nikt nie sądził, że nawet w meczu z Mołdawią!

Atmosfera w kadrze po tym blamażu spadła, pojawiły się pogłoski, iż trener Fernando Santos zaczął rozglądać się za nową praca, a polscy kibice zapowiedzieli bojkot meczów reprezentacji. Portugalski selekcjoner jednak pozostał, z bojkotu też nic nie wyszło, bo do poniedziałku sprzedano prawie 45 tysięcy biletów, jedynie z atmosferą wciąż nie jest najlepiej. Na pewno nie poprawił jej niedawny wywiad udzielony przez Roberta Lewandowskiego, który opowiedział m.in. o podziale premii obiecanej przez premiera Morawieckiego, którą piłkarze mieli otrzymać po wyjściu z mundialowej grupy. Ponoć w Katarze trwały spory, a nawet kłótnie, w sprawie podziału nagrody - tak w każdym razie powiedział niedawno Łukasz Skorupski, rezerwowy bramkarz na MŚ, jednak teraz Lewandowski 30-milionową premię od premiera nazwał „niemoralną propozycją”. Ostatecznie jednak reprezentacja tych pieniędzy nie dostała, bo po pierwsze - premier nie dotrzymał słowa, a po drugie - po prostu na nie zasłużyła.
Teraz piłkarze usiłują odbudować nadszarpnięte wśród kibiców zaufanie, a mecz z Farerzami (tak nazywa się mieszkańców Wysp Owczych) wydaje się być idealną do tego okazją. Z naciskiem na „wydaje się”, bo skoro biało-czerwoni męczyli się z Albanią, a z Mołdawią nawet przegrali, to teraz bezrefleksyjne obstawianie ich zwycięstwa jest obciążone sporym ryzykiem. Oczywiście może się też zdarzyć, że polska strzelba w końcu wystrzeli i amatorzy z Wysp Owczych, dla których futbol jest jedynie rozrywką, a nie sposobem na życie, wrócą do domu z solidnym bagażem bramek. Jeśli Czesi i Albańczycy strzelili im po trzy gole, to może uda się to też orłom znad Wisły?

Wyspy Owcze liczą około 50 tysięcy mieszkańców, czyli tyle, ile mogą pomieścić trybuny PGE Narodowego.

- Jesteśmy świadomi sytuacji w polskiej kadrze, ostatnich zawirowań, ale skupiamy się na sobie - przyznał szwedzki selekcjoner reprezentacji Wysp Owczych Hakan Ericson. - Jeśli Lewandowski używa takich słów, to może chce pobudzić polską reprezentację, wskrzesić ją na nowo. My mamy za kilka dni spędzonych w Malmoe, kilka dobrych treningów, ale czas poświęciliśmy też na analizę naszych wcześniejszych meczów w kwalifikacjach z Czechami i Albanią. Ostatnio odnieśliśmy pewne sukcesy klubowe. KI Klaksvik dobrze sobie radził w Lidze Mistrzów i po raz pierwszy zespół z Wysp Owczych zagra w fazie grupowej Ligi Konferencji. Teraz chcieliśmy kontynuować tę dobrą passę - dodał szkoleniowiec, który prowadzi ekipę Wysp Owczych od 2019 roku.
- Jeśli damy z siebie 110 procent, to nie stoimy na straconej pozycji. Postaramy się wykorzystać swoje atuty - stwierdził z kolei Gunnar Vatnhamar. - Wiem, kim jest Lewandowski, co potrafi, gdzie i jak gra, ale zrobię, co mogę, żeby go zatrzymać - zakończył obrońca Vikingura Reykjavik.
ARTUR DRYHYNYCZ


BARAŻOWA SZANSA POLAKÓW
W eliminacjach Polakom nie idzie, ale do turnieju finałowego ME mogą awansować nawet, gdyby... zajęli ostatnie miejsce grupie! Jest to efekt wysokiej pozycji w Lidze Narodów, co z kolei oznacza prawdopodobną grę w barażach. Do 24-zespołowego turnieju finałowego w Niemczech awansują bezpośrednio zwycięzcy i wicemistrzowie 10 grup (czyli 20 drużyn). Prawo udziału ma oczywiście zapewniony gospodarz. Pozostałych trzech uczestników wyłonią marcowe baraże.
Pierwszeństwo udziału w barażach mają zwycięzcy poszczególnych grup w dywizjach Ligi Narodów (A, B i C), o ile - w co trudno uwierzyć w przypadku najwyższej dywizji - te zespoły nie wywalczą bezpośredniego awansu z tradycyjnych eliminacji.
W dywizji A swoje grupy LN wygrały Hiszpania, Chorwacja, Holandia i Włochy. Znając potencjał tych zespołów, trudno sobie wyobrazić, żeby nie awansowały z tradycyjnych eliminacji do Euro 2024. A wtedy zwolnią miejsca w barażach dla kilku następnych drużyn. Z najwyższej dywizji LN kolejno dla: Danii, Portugalii, Belgii, Węgier, Szwajcarii i Polski. I znów trudno sobie wyobrazić brak bezpośredniego awansu z tradycyjnych eliminacji np. Danii, Portugalii czy Belgii. w tej sytuacji Polska może więc być niemal pewna, że w razie potknięcia w swojej grupie kwalifikacji ME wystąpi w barażach.