A w sercu ciągle maj!
2023-04-06 15:00:00(ost. akt: 2023-04-06 12:23:04)
LEKKA ATLETYKA\\\ Zakończone w Toruniu Halowe Mistrzostwa Świata Mastersów zdają się potwierdzać tezę, że wiek to tylko liczba. Wśród najlepszych na świecie weteranów byli też olsztynianie, którzy z Torunia wyjechali nie tylko z piernikami.
„Już szron na głowie, Już nie to zdrowie. A w sercu ciągle maj!” – śpiewał Jeremi Przybora, współtwórca Kabaretu Starszych Panów. Rosnąca popularność zawodów panów i pań, którzy wiek młodzieńczy dawno mają za sobą, pokazuje, że starość nie musi zabijać sprawności fizycznej, przynosić chorób i odzierać z godności, jak uważał Woody Allen. Emeryci w krótkich spodenkach, w pocie czoła walczący z upływającym czasem, nie spotykają się już z wymownymi uśmieszkami, ale coraz częściej budzą szacunek, a nierzadko też autentyczny podziw.
W Toruniu na przełomie marca i kwietnia o medale Mistrzostw Świata Mastersów w Lekkoatletyce rywalizowało ponad 4000 osób z 88 krajów. Jak na gospodarzy przystało, ton zmaganiom nadawali Polacy, którzy wywalczyli 202 medale, w tym aż 83 złote.
Biało-czerwoni dorzucili do tego 67 krążków srebrnych i 52 brązowe. Tym samym pobiliśmy rezultat z 2019 roku, gdzie także w toruńskiej hali wywalczyliśmy 182 medale. Warto również wspomnieć o tym, że podczas tegorocznych zmagań częściej na podium od zawodników i zawodniczek z orłem na piersi stawali tylko reprezentanci Niemiec (234 medale). Nasi zachodni sąsiedzi przegrali jednak z nami w klasyfikacji medalowej, bo zdobyli „zaledwie” 74 medale z najcenniejszego kruszcu.
Swój wkład w medalową zdobycz Polaków mieli naturalnie olsztynianie, którzy nie pierwszy raz pokazali, co w praktyce znaczy legendarne motto: „Citius-Altius-Fortius” (Szybciej, Wyżej, Silniej). Sześćdziesięcioośmioletniemu Markowi Grzybowi wprawdzie ani razu nie było dane stanąć na najwyższym stopniu podium, ale 3 srebrne medale najwszechstronniejszego olsztyńskiego weterana niewątpliwie mają swoją wartość. Pan Marek miał jednak szczęście wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego, gdyż zarówno w skoku w dal (uzyskał 5,11), jak i pięcioboju (4025 punktów), uległ tylko Wiesławowi Musiałowi. Zwłaszcza konkurs skoku w dal pozostawił w sercu olsztynianina pewien niedosyt. – Miałem skok na 5,40, który nieznacznie spaliłem. Przegrałem zaledwie o 5 centymetrów z Wieśkiem – mówi Marek Grzyb. Trzeci medal mieszkaniec stolicy Krainy Tysiąca Jezior wywalczył w rzucie oszczepem (41,67) i jak sam podkreśla: „był to najbardziej nieoczekiwany medal”.
Skądinąd pan Marek to prawdziwy weteran w rywalizacji weteranów. Dość powiedzieć, że w zawodach mastersów uczestniczy od 1999 roku, a na pytanie, co powoduje, że od lat nie traci chęci do stawania na starcie, odpowiada: „rywalizacja”.
– Przez lata było tak, że w każdej konkurencji było kilku mocnych zawodników, a reszta to był, mówiąc umownie, folklor. Teraz poziom poszedł niesłychanie w górę, a niektóre wyniki to jest kosmos – mówi Marek Grzyb, na którym olbrzymie wrażenie zrobił zwłaszcza rezultat reprezentanta Niemiec w biegu na 400 m. Otóż startujący w kategorii wiekowej 65+ Gerhard Zorn uzyskał czas 57,99.
Swój wkład w medalową zdobycz Polaków mieli naturalnie olsztynianie, którzy nie pierwszy raz pokazali, co w praktyce znaczy legendarne motto: „Citius-Altius-Fortius” (Szybciej, Wyżej, Silniej). Sześćdziesięcioośmioletniemu Markowi Grzybowi wprawdzie ani razu nie było dane stanąć na najwyższym stopniu podium, ale 3 srebrne medale najwszechstronniejszego olsztyńskiego weterana niewątpliwie mają swoją wartość. Pan Marek miał jednak szczęście wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego, gdyż zarówno w skoku w dal (uzyskał 5,11), jak i pięcioboju (4025 punktów), uległ tylko Wiesławowi Musiałowi. Zwłaszcza konkurs skoku w dal pozostawił w sercu olsztynianina pewien niedosyt. – Miałem skok na 5,40, który nieznacznie spaliłem. Przegrałem zaledwie o 5 centymetrów z Wieśkiem – mówi Marek Grzyb. Trzeci medal mieszkaniec stolicy Krainy Tysiąca Jezior wywalczył w rzucie oszczepem (41,67) i jak sam podkreśla: „był to najbardziej nieoczekiwany medal”.
Skądinąd pan Marek to prawdziwy weteran w rywalizacji weteranów. Dość powiedzieć, że w zawodach mastersów uczestniczy od 1999 roku, a na pytanie, co powoduje, że od lat nie traci chęci do stawania na starcie, odpowiada: „rywalizacja”.
– Przez lata było tak, że w każdej konkurencji było kilku mocnych zawodników, a reszta to był, mówiąc umownie, folklor. Teraz poziom poszedł niesłychanie w górę, a niektóre wyniki to jest kosmos – mówi Marek Grzyb, na którym olbrzymie wrażenie zrobił zwłaszcza rezultat reprezentanta Niemiec w biegu na 400 m. Otóż startujący w kategorii wiekowej 65+ Gerhard Zorn uzyskał czas 57,99.
Multimedalistą mistrzostw okazał się także Piotr Skrzyński, w latach 80-tych ubiegłego wieku wyróżniający się sprinter Gwardii Olsztyn, którego rekord życiowy w biegu na 400 m wynosi 48,15 (1987). Pan Piotr ma już za sobą 55 wiosen, ale szybko przebierać nogami bynajmniej nie zapomniał, co niejednokrotnie udowodnił na toruńskiej bieżni. Srebrny medal w biegu na 60 m (7,60), złoty w sztafecie 4x200 m (1:40,39) oraz brązowy w mikście 4x200 m (1:53,83), dają olsztyńskiemu sprinterowi niemałą satysfakcję i motywują do niezawieszenia kolców na haku. Gwoli ścisłości odnotujmy, że w sztafetowej rywalizacji medale wywalczyli także inni olsztynianie, startując w zespole z Piotrem Skrzyńskim. Mowa o Beacie Opak i Jarosławie Bińczyku, którzy sięgnęli odpowiednio po brązowy i złoty medal.
Klasą dla siebie był Jerzy Jabłoński, który wśród panów powyżej 75 lat okazał się bezkonkurencyjny w rzucie czterokilogramowym młotem (51,88). Olsztyński miotacz stanął ponadto na drugim stopniu podium po konkursie rzutu ponad siedmiokilowym ciężarkiem (18,99).
O biegowych tradycjach na Warmii i Mazurach przypomniała Mariola Siudzińska, która do srebra w biegu na 3000 m (11:15,08) dorzuciła brąz w ulicznej rywalizacji na 10 km (37,47). Jako że paniom nie wypada przypominać wieku, to zasygnalizujmy tylko, że pani Mariola ma już za sobą 45 wiosen.
Krystyna Pieczulis-Smoczyńska, była maratonka z rekordem życiowym 2:37,51 (1996), w zawodach mastersów startuje od 2002 roku i jak podkreśla, światowa federacja lekkoatletyczna bardzo poważnie podchodzi do zmagań weteranów.
– W Toruniu był Sebastian Coe (przewodniczący IAAF – przyp. red.), co pokazuje wagę zawodów. Gdy popatrzymy na twarze zawodników w kategoriach 60+, 70+, 80+ czy nawet 90+, to oczywiście widać zmarszczki, ale ruchy bardzo często są takie, że niejeden młody człowiek mógłby im pozazdrościć sprawności fizycznej – mówi Krystyna Pieczulis-Smoczyńska, która zwraca uwagę na fakt, że zawodach weteranów biorą udział zarówno byli wyczynowcy (w tym olimpijczycy), jak i osoby, które połknęły bakcyla ruchu po pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce.
Jakby nie patrzeć, mastersi w pewien sposób wprowadzają w życie nauki Seneki, który dwa tysiące lat temu napisał: „Starość powitajmy życzliwie i pokochajmy. Bo i ona jest pełna uroku, jeśli potrafisz z niej korzystać”.
Michał Podolak
Klasą dla siebie był Jerzy Jabłoński, który wśród panów powyżej 75 lat okazał się bezkonkurencyjny w rzucie czterokilogramowym młotem (51,88). Olsztyński miotacz stanął ponadto na drugim stopniu podium po konkursie rzutu ponad siedmiokilowym ciężarkiem (18,99).
O biegowych tradycjach na Warmii i Mazurach przypomniała Mariola Siudzińska, która do srebra w biegu na 3000 m (11:15,08) dorzuciła brąz w ulicznej rywalizacji na 10 km (37,47). Jako że paniom nie wypada przypominać wieku, to zasygnalizujmy tylko, że pani Mariola ma już za sobą 45 wiosen.
Krystyna Pieczulis-Smoczyńska, była maratonka z rekordem życiowym 2:37,51 (1996), w zawodach mastersów startuje od 2002 roku i jak podkreśla, światowa federacja lekkoatletyczna bardzo poważnie podchodzi do zmagań weteranów.
– W Toruniu był Sebastian Coe (przewodniczący IAAF – przyp. red.), co pokazuje wagę zawodów. Gdy popatrzymy na twarze zawodników w kategoriach 60+, 70+, 80+ czy nawet 90+, to oczywiście widać zmarszczki, ale ruchy bardzo często są takie, że niejeden młody człowiek mógłby im pozazdrościć sprawności fizycznej – mówi Krystyna Pieczulis-Smoczyńska, która zwraca uwagę na fakt, że zawodach weteranów biorą udział zarówno byli wyczynowcy (w tym olimpijczycy), jak i osoby, które połknęły bakcyla ruchu po pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce.
Jakby nie patrzeć, mastersi w pewien sposób wprowadzają w życie nauki Seneki, który dwa tysiące lat temu napisał: „Starość powitajmy życzliwie i pokochajmy. Bo i ona jest pełna uroku, jeśli potrafisz z niej korzystać”.
Michał Podolak
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez