ATOS OTWIERA BRAMY DO MARZEŃ

2023-04-04 14:00:00(ost. akt: 2023-04-04 10:25:00)
Trener Wojciech Brodowski (od lewej) z Wiktorią Wądołowską, Mają Murach i Adrianem Malinowskim

Trener Wojciech Brodowski (od lewej) z Wiktorią Wądołowską, Mają Murach i Adrianem Malinowskim

Autor zdjęcia: archiwum klubu

LEKKOATLETYKA\\\ Uczniowski Klub Sportowy Atos Woźnice od 20 lat szkoli dzieci i młodzież. W klubie znów są bardzo utalentowani zawodnicy, którzy sumienną pracą na treningach mogą w przyszłości zapracować na starty z orzełkiem na piersi.
Początki klubu wpisują się w scenariusz, który znamy z różnych dziedzin życia. Wojciech Brodowski po kilku latach nauki oraz startów w Suwałkach oraz Wrocławiu wraca do rodzinnych Mikołajek i dostaje pracę nauczyciela w małej podstawówce w Woźnicach. Absolwent AWF, który sam trenował sprinty, naładowany wiedzą i zapałem, chce kontynuować rodzinne tradycje i szkolić dzieci oraz młodzież. Wybiera naturalne środowisko, czyli szkołę, w której pracuje, zakłada Uczniowski Klub Sportowy i dokonuje selekcji pierwszej grupy szkoleniowej. Ta karuzela kręci się już 20 lat. I pewnie będzie się kręciła tak długo, jak trenerom-pasjonatom wystarczy zdrowia i zapału.
– Zakładając klub nigdy nie myślałem, że będzie on odnosił takie sukcesy – mówi Wojciech Brodowski, założyciel Atosu.

– Mamy medalistów mistrzostw Polski i Europy, sukcesy w zmaganiach LZS. Praktycznie co sezon zajmujemy drużynowo czołowe pozycje w imprezach rangi wojewódzkiej i makroregionalnej w młodzikach.

To ogrom pracy, bo w tamtym roku mieliśmy 25 wyjazdów na zawody, obozy i zgrupowania. Najbliżej było do Olecka i Olsztyna, a wiele razy podróżowaliśmy po całej Polsce. Tym muszą żyć trenerzy i zawodnicy. Młodzież w pewnym wieku ma inne alternatywy niż trening, tym bardziej że w lekkiej ćwiczy się dość monotonnie. Część zawodników jest w klubie dlatego, że dobrze się tu czuje i lubi tak spędzać czas. Nie mają jakichś wyjątkowych wyników, ale chcą jeździ na obozy i zawody, a my wpajamy im swoje zasady, wychowujemy przez sport. Cieszymy się z każdego zawodnika, który chce pracować i ma radość z uprawiania lekkiej. Teraz żartujemy, że w tym roku na zawody z programu „Lekkoatletyka dla Każdego” będziemy musieli jechać autokarem, choć z reguły wystarczał trochę większy busik - dodaje z uśmiechem pan Wojciech.
W Atosie pracuje dwóch szkoleniowców. Oprócz Wojciecha Brodowskiego dzieci i młodzież szkoli także Tomasz Morgaś, który jest jednym z pierwszych wychowanków klubu. Po studiach i nabyciu uprawnień trenerskich także wrócił w rodzinne strony. Na bieżąco z wynikami Atosu jest również Krystian Paluch. To z kolei trener lekkoatletycznej sekcji Sokoła Węgorzewo, który z Brodowskim zna się jeszcze z czasów wspólnych startów w Hańczy Suwałki. Dzisiaj Atos i Sokół wspierają się w działalności, wspólnie organizują obozy, dojeżdżają razem na zawody. Bo tak taniej i raźniej.
Największe sukcesy klubu sięgają połowy poprzedniej dekady. W 2015 r. Przemysław Adamski zdobywał brązowe medale na 100 i 200 m podczas mistrzostw Polski juniorów, a następnie został powołany do reprezentacji Polski juniorów i w Szwecji podczas mistrzostw Europy juniorów razem ze sztafetą 4x100 metrów sięgnął po srebro. Wychowanek Atosu odnosił sukcesu w kadrze także w kategorii młodzieżowej już jako zawodnik klubu z Trójmiasta.
– Czasami są lata posuchy, ale gdy wychowa się zawodnika na miarę najważniejszych imprez, to człowiek zwyczajnie czuje satysfakcję – tłumaczy Wojciech Brodowski.

– Lekkoatletyka ma to do siebie, że konkurencji jest dużo, ale od najmłodszych lat startujących jest tak wiele, że do medalowych pozycji na szczeblu kraju, Europy czy świata przebijają się tylko naprawdę wybitni.

Nie we wszystkich dyscyplinach tak jest, a czasami nasze osiągnięcia wrzucane są do jednego worka z innymi sportami. Pamiętam, że grając jeszcze w piłkę w Kłobuku Mikołajki dostawałem więcej gratulacji po strzelonym golu niż po medalu naszego zawodnika w mistrzostwach Europy juniorów - przypomina Brodowski.
W klubie znów są zawodnicy, który piszą ważne karty historii Atosu. Dwa medale mistrzostw Polski ma na koncie 17-letnia Maja Murach. Razem z nią na niedawnych halowych mistrzostwach Polski U-18 startowali Wiktoria Wądołowska oraz Adrian Malinowski. Trójskoczkinie oraz sprinter nie tylko zrobili wymagane minima, ale zajmowali czołowe miejsca na listach rankingowych, a podczas startów na MP w Rzeszowie potwierdzili przygotowaną formę. Maja Murach z wynikiem 12,21 m wywalczyła wicemistrzostwo Polski. Jej koleżanka ustanowiła nowy rekord życiowy, a skacząc 11,34 m została sklasyfikowana na 6. pozycji. Adrian Malinowski walczył o udział w finale A biegu na 300 m. Zanotował siódmy wynik kwalifikacji, o blisko sekundę poprawił życiówkę, ale ostatecznie został zdyskwalifikowany za nadepnięcie linii swojego toru.
– Występ Adriana i osiągnięty czas 36,43 traktujemy jako dobry prognostyk przed sezonem letnim. To mega wynik, bo Adrian nie mógł pojechać na obóz przygotowawczy przed mistrzostwami, a życiówkę poprawił na ciasnym torze w hali i pokazał, że może biegać naprawdę szybko – dodaje trener Brodowski. – Wiktoria cały czas robi swoje, w Rzeszowie na najważniejszej imprezy sezonu halowego poprawiła rekord życiowy. Maja z kolei potwierdziła swoją wysoką pozycję w krajowej stawce. Przestawiłem ją ze sprintów na trójskok stosunkowo niedawno i może dać jej to szansę na realizację sportowych marzeń. Wiem, że bardzo liczy na występy w koszulce z orłem na piersi. Jest w kadrze narodowej A, ale w tym roku nie ma mistrzowskich imprez międzynarodowych w jej kategorii. Dlatego szansą będzie mecz z udziałem kilku reprezentacji, który odbędzie się w Słowenii. Myślę, że jest blisko powołania na te zawody. Wierzymy w Maję, bo jest zawodniczką, która trenuje w klubie od początku podstawówki. Zresztą to dziewczyna, która znakomicie łączy sport z nauką, angażuje się w inne inicjatywy, śpiewa w zespole muzycznym. Nie znam jej planów na przyszłość, ale mam nadzieję, że zwiąże się ze sportem na lata.

Maja Murach dzięki bardzo dobrym ostatnim wynikom jest objęta szkoleniem kadry narodowej A. Dzięki temu niemal prosto z halowych MP pojechała na zgrupowanie w Zakopanem, a w kwietniu może wziąć udział w dwutygodniowym obozie w Turcji, który będzie już szlifowaniem formy przed startami na stadionie.

Kadra nie pokrywa w całości kosztów wyjazdów zagranicznych, ale klub będzie chciał pomóc zawodniczce w uzbieraniu funduszy. Zresztą coraz lepsze wyniki nastolatki otworzyły drzwi do gabinetów lokalnych firm, a sponsorzy przekazali środki, dzięki którym zawodniczka można korzystać z opieki fizjoterapeutycznej czy uzupełnić sprzęt.
Fachowość szkoleniowców Atosu sprawia, że do klubu zgłaszają się nie tylko miejscowi zawodnicy. W barwach klubu startują młodzi mieszkańcy Rynu czy Pisza, którzy część treningów wykonują samodzielnie zgodnie z rozpisanymi założeniami. Trenerzy widzą coraz większy problem z brakiem podstawowych umiejętności, które u najmłodszych powinny wynikać z aktywnego trybu życia. W przypadku starszych zawodników pojawiają się za to złe nawyki techniczne, które do tej pory nie zostały skorygowane lub wynikają z uprawiania innych dyscyplin. To realia pracy w wielu małych klubikach w Polsce, ale często z takich środowisk pochodzą mistrzowie, których podziwiamy. Trenerzy największych ośrodków, którzy dostają pod opiekę wyselekcjonowanych zawodników po kilkuletnim szkoleniu, mogą w ogóle nie znać problemów, z którymi mierzą się szkoleniowcy z pierwszej linii frontu.
Wojciech Brodowski i jego podopieczni nic nie robią sobie z trudnych warunków, w jakich trenują na co dzień. W gminie Mikołajki nie ma ani jednego obiektu sportowego z bieżnią, nawet żużlową, więc treningi odbywają się murawie boiska piłkarskiego, orliku, a bywało że i na polnej drodze – czyli warunkach, w których nie ma mowy o używaniu kolców. By zawodnicy mogli „obiegać” się z tartanem przed najważniejszymi zawodami, klubowe zajęcia przenoszone są z Mikołajek do Giżycka. Nową lokalizacją Atosu może być też Pisz, gdzie stadion miejski po remoncie stał się lekkoatletyczną areną z prawdziwego zdarzenia.

– Kiedyś trener kadry przejeżdżał przez Mikołajki i Woźnice w drodze do Olecka – wspomina Wojciech Brodowski. – Zadzwonił do mnie z pytaniem, gdzie trenuję z tym Adamskim, bo nie znalazł żadnego stadionu z bieżnią. Gdy powiedziałem mu, jakie mamy warunki, to odpowiedział tylko, że jestem prawdziwym zapaleńcem.

Co nam pozostało? Staramy się, zabiegamy o środki w samorządzie, wspiera nas LZS, realizujemy programy dedykowane klubom sportowym, dodatkowo szukamy sponsorów prywatnych. Na niektóre rzeczy nie mamy jednak wpływu, bo często wszystko rozbija się o fundusze. Przed rokiem mieliśmy sytuację, która dobrze pokazuje dylematy naszej młodzieży. Zawodniczka zakwalifikowała się na mistrzostwa Polski na 400 metrów, ale przerwała treningi, bo poszła w sezonie letnim do pracy w gastronomii. Jeśli dorastająca młodzież czy studenci nie będą objęci programem stypendialnym, wtedy będą odchodzić z dyscypliny - przyznaje ze smutkiem trener Atosu.
W ubiegłym roku podstawówkę w Woźnicach zamknięto z powodu stale zmniejszającej się liczby uczniów, więc Wojciech Brodowski po 19 latach pracy przeniósł się do pobliskiego Olszewa. Atos dalej działa na miarę swoich możliwości, a kilku zawodników w najbliższych miesiącach może spełnić swoje kolejne sportowe marzenia.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI