DUŻO W TYM (BIAŁEGO) SZALEŃSTWA
2023-03-15 14:00:00(ost. akt: 2023-03-15 10:54:14)
NARCIARSTWO BIEGOWE\\\ Chociaż kapryśna pogoda zupełnie storpedowała sezon zimowy na Warmii i Mazurach, to mimo wszystko pasjonaci biegówek z Gołdapi i Pisza z sukcesami rywalizowali w zawodach na południu Polski oraz poza granicami kraju.
Takiego sezonu w sportach zimowych jeszcze nie było. W narciarstwie biegowym w regionie nie odbyły się żadne zawody, choć jeszcze kilka lat temu biegacze mieli okazję rywalizować niemal co tydzień od Ostródy i Biegu Sasinów po Gołdap z kultowym niemal Biegiem Jaćwingów. Dlatego w tym roku każdy start w zawodach wiązał się z kilkusetkilometrowym wyjazdem. Mimo to biegacze z regionu pojawili się na najważniejszych imprezach w kraju: Mistrzostwach Polski Mastersów w Wiśle, Mistrzostwach Polski LZS i Biegu Hetmańskim w Tomaszowie Lubelskim, Biegu Podhalańskim w Nowym Targu, Biegu Piastów w Jakuszycach oraz na Litwie i Łotwie, a swoją obecność zaznaczyli zwycięstwami i miejscami na podium.
Daniel Żamojtuk, oficer Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gołdapi, podczas niedawnego Biegu Piastów, zaliczanego do największych biegów narciarskich na świecie, został dwukrotnym wicemistrzem Polski strażaków.
W ciągu trzech dni zanotował starty na 50 i 25 km stylem klasycznym oraz 30 km łyżwą, co samo w sobie było dużym wyzwaniem. Dobrą formę gołdapski strażak zasygnalizował już w styczniu w Wiśle, gdzie dwukrotnie stawał na drugim stopniu podium w krajowym czempionacie mastersów.
– Mistrzostwa strażaków odbywały się na 25 i 50 km, więc walcząc o obronę tytułu sprzed roku powinienem raczej wybrać jeden bieg i powalczyć w nim z całych sił, ale zwyczajnie szkoda mi było rezygnować z któregoś startu i oglądać rywalizację z boku – mówi Daniel Żamojtuk. – Po dwóch biegach na 10 km na mistrzostwach Polski mastersów czułem niedosyt po tak długiej podróży. Dlatego w Jakuszycach startowałem dzień po dniu. Najdłuższy bieg rozpocząłem od złamania kijka, powrotu na start i pożyczenia nowego ze stoiska reklamowego jednej z firm produkujących sprzęt narciarski. W rywalizacji strażaków przegrałem tylko z kolegami z południa Polski, którzy trenują w zupełnie innych warunkach. My szukamy każdej możliwości pobiegania na śniegu i wspomagamy się nartorolkami, bo zachowanie rytmu treningowego w przygotowaniach do zawodów jest bardzo ważne.
– Mistrzostwa strażaków odbywały się na 25 i 50 km, więc walcząc o obronę tytułu sprzed roku powinienem raczej wybrać jeden bieg i powalczyć w nim z całych sił, ale zwyczajnie szkoda mi było rezygnować z któregoś startu i oglądać rywalizację z boku – mówi Daniel Żamojtuk. – Po dwóch biegach na 10 km na mistrzostwach Polski mastersów czułem niedosyt po tak długiej podróży. Dlatego w Jakuszycach startowałem dzień po dniu. Najdłuższy bieg rozpocząłem od złamania kijka, powrotu na start i pożyczenia nowego ze stoiska reklamowego jednej z firm produkujących sprzęt narciarski. W rywalizacji strażaków przegrałem tylko z kolegami z południa Polski, którzy trenują w zupełnie innych warunkach. My szukamy każdej możliwości pobiegania na śniegu i wspomagamy się nartorolkami, bo zachowanie rytmu treningowego w przygotowaniach do zawodów jest bardzo ważne.
W Biegu Piastów tradycyjnie uczestniczyła kilkuosobowa reprezentacja Gołdapi. Daniel Żamojtuk miał okazję wziąć udział w zgrupowaniu strażaków w Jakuszycach przed zawodami, a na miejsce dojechali m.in. Kamila Ołów, Robert Sadowski, Krzysztof Ostaszewski, Hubert Paszkowski, Mariusz Krygier, Dominik Skomorowski. Wszyscy są doświadczonymi biegaczami, wychowanymi w czasach, gdy zima w regionie trwała kilka miesięcy, a Gołdap była silnym ośrodkiem narciarskim na mapie kraju.
Kilka wyjazdów na południe Polski oraz na Łotwę zanotowali w ostatnich tygodniach Aneta i Sebastian Ciborowscy z Pisza, którzy w wielu imprezach startują razem z synami.
– W ostatni weekend uczestniczyliśmy w Biegu na Turbacz, gdzie do pokonania było 11 km pod górę – mówi Sebastian Ciborowski. – Wcześniej byliśmy na Biegu Podhalańskim w Nowym Targu. Tam Aneta zajęła szóste miejsce wśród kobiet i była dekorowana razem z Justyną Kowalczyk. Następnego dnia dotarliśmy do Kościeliska i w walentynkowym biegu par byliśmy drudzy, wygrywając z naprawdę mocnymi rywalami. Stanęliśmy na starcie w większym gronie, bo ze swoimi połówkami pobiegli nasi synowie Bastian i Itan. Tradycyjnie wybraliśmy się także do Tomaszowa Lubelskiego, gdzie w tym roku w czasie jednego weekendu rozegrano mistrzostwa Polski LZS, w których oboje z żoną triumfowaliśmy, i Bieg Hetmański. Po raz pierwszy pojechaliśmy za to na Łotwę na Apakart Alauskam, czyli bieg wokół jeziora Alauksts. Wystartowaliśmy na 44 km i kończyliśmy zawody w śnieżycy, w której w ogóle nie było widać trasy. Aneta zajęła drugie miejsce wśród pań, a ja byłem szósty wśród mężczyzn w swojej kategorii.
Na Łotwie na połowę krótszym dystansie triumfowała Kamila Ołów, a Daniela Żamojtuka z walki o podium wyeliminował pod koniec dystansu… złamany kij.
– W ostatni weekend uczestniczyliśmy w Biegu na Turbacz, gdzie do pokonania było 11 km pod górę – mówi Sebastian Ciborowski. – Wcześniej byliśmy na Biegu Podhalańskim w Nowym Targu. Tam Aneta zajęła szóste miejsce wśród kobiet i była dekorowana razem z Justyną Kowalczyk. Następnego dnia dotarliśmy do Kościeliska i w walentynkowym biegu par byliśmy drudzy, wygrywając z naprawdę mocnymi rywalami. Stanęliśmy na starcie w większym gronie, bo ze swoimi połówkami pobiegli nasi synowie Bastian i Itan. Tradycyjnie wybraliśmy się także do Tomaszowa Lubelskiego, gdzie w tym roku w czasie jednego weekendu rozegrano mistrzostwa Polski LZS, w których oboje z żoną triumfowaliśmy, i Bieg Hetmański. Po raz pierwszy pojechaliśmy za to na Łotwę na Apakart Alauskam, czyli bieg wokół jeziora Alauksts. Wystartowaliśmy na 44 km i kończyliśmy zawody w śnieżycy, w której w ogóle nie było widać trasy. Aneta zajęła drugie miejsce wśród pań, a ja byłem szósty wśród mężczyzn w swojej kategorii.
Na Łotwie na połowę krótszym dystansie triumfowała Kamila Ołów, a Daniela Żamojtuka z walki o podium wyeliminował pod koniec dystansu… złamany kij.
– Byliśmy na Łotwie, byliśmy na Litwie i jesteśmy naprawdę zadowoleni z tych wyjazdów – dodaje Daniel Żamojtuk. – Nie dość, że mamy bliżej niż na południe Polski, to stawka jest bardzo mocna, bo nie brakuje zawodników ze Skandynawii. Organizatorzy cieszą się naszą obecnością i są naprawdę gościnni. Na jednym z biegów podczas mojego finiszu spiker recytował fragmenty „Mazurka Dąbrowskiego”. Takie chwile zostają w pamięci. Tak samo jak nasze spotkania z Sebastianem Ciborowskim i jego żoną Anetą, gdy możemy powspominać stare, dobre czasy. Kiedyś rywalizowaliśmy na trasach w regionie, a teraz spotkaliśmy się na Łotwie.
Kondycja narciarstwa biegowego w Polsce nie jest najlepsza. Widać to po wynikach zawodowców i coraz mniejszej liczbie biegaczy amatorów. Niestety, warunki śniegowe sprawiają, że nawet w Gołdapi, gdzie kiedyś było szkolenie w szkołach i klubach, startujących biegaczy została garstka.
– Nasz ośrodek sportu po opadach śniegu przygotowuje trasę na stadionie, gdy tylko pozwalają na to warunki, ale znów nie udało się przeprowadzić Biegu Jaćwingów w Lesie Kumiecie – tłumaczy Daniel Żamojtuk. – To znakomite miejsce do uprawiania narciarstwa biegowego, ale bez inwestycji w infrastrukturę i sztucznego naśnieżania będzie coraz trudniej. Cała dyscyplina staje przed takim wyzwaniem, bo nawet organizatorzy zawodów w górach mają coraz więcej problemów.
Ciborowscy sami utrzymują trasy narciarskie w Puszczy Piskiej, wyznaczając ślad do klasyka, udostępniając sprzęt i prowadząc zajęcia. Problem stanowi jednak śnieg, który tej zimy topniał kilkukrotnie. Niespodziewanie pojawił się w ostatni weekend i na leśnych drogach znów pojawiły się charakterystyczne „kreski”, które pozostawili po sobie narciarze.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI
– Nasz ośrodek sportu po opadach śniegu przygotowuje trasę na stadionie, gdy tylko pozwalają na to warunki, ale znów nie udało się przeprowadzić Biegu Jaćwingów w Lesie Kumiecie – tłumaczy Daniel Żamojtuk. – To znakomite miejsce do uprawiania narciarstwa biegowego, ale bez inwestycji w infrastrukturę i sztucznego naśnieżania będzie coraz trudniej. Cała dyscyplina staje przed takim wyzwaniem, bo nawet organizatorzy zawodów w górach mają coraz więcej problemów.
Ciborowscy sami utrzymują trasy narciarskie w Puszczy Piskiej, wyznaczając ślad do klasyka, udostępniając sprzęt i prowadząc zajęcia. Problem stanowi jednak śnieg, który tej zimy topniał kilkukrotnie. Niespodziewanie pojawił się w ostatni weekend i na leśnych drogach znów pojawiły się charakterystyczne „kreski”, które pozostawili po sobie narciarze.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez