Nie pozwolić wygrać antysportowej beznadziei

2023-01-05 16:00:00(ost. akt: 2023-01-05 15:29:35)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Zostaniemy ze skarłowaciałymi samorządami, które są tylko od wywożenia śmieci i podkaszania trawników przy obwodnicach? – mówi Michał Brański, jeden z głównych akcjonariuszy Wirtualna Polska Holding, w latach 2019–2022 przewodniczący rady nadzorczej Stomilu Olsztyn.
— Śledzi pan „aferę premiową”? (chodzi o premię co najmniej 30 mln zł, jaką polscy piłkarze mieli dostać od polskiego rządu za awans do 1/8 finału mistrzostw świata - przyp. red.)
— Śledzę i widzę choćby na portalach i Twitterze, że cała Polska – nie tylko ta piłkarska – drapie się po głowie, pytając: jak można tak potykać się o własne nogi i wyrżnąć głową w krawężnik? Komunikacyjny mętlik, gierki jednych przeciwko drugim. Sport narodowy na wielkiej arenie mundialowej miał nas uwznioślać i jednoczyć, a zawstydza.
A wystarczyło ustalić z piłkarzami, że należna im część premii trafi do mniejszych akademii na inwestycje infrastrukturalne – placówek wybranych przez samych reprezentantów i selekcjonera, co byłoby nobilitacją i hołdem dla mniejszych klubów, w których ci chłopcy zaczynali.

— Pytam, bo zdaniem części komentatorów pośrednio jest ona wynikiem systemu, w którym sport, a w szczególności piłkę nożną, finansuje się z publicznych środków. Przyzwyczajeni do takiego sposobu myślenia piłkarze nie widzą potem problemu w tym, że z pieniędzy podatników otrzymują horrendalne nagrody.
— Powiem coś niepopularnego. Państwo i samorządy powinny nie tylko podtrzymywać swój udział w finansowaniu piłki nożnej, lecz to zaangażowanie zwiększać. To ta masowa dyscyplina wciąga na wiele lat młodzież. Wychowuje, uczy zespołowości, wykształca nawyk ciągłego doskonalenia, wyposaża dzieciaki w kompetencje na całe życie. Niemniejsze zasługi ma piłka seniorska – wiąże z regionem, wzmacnia patriotyzm lokalny, zawiązuje przyjaźnie. Kto był na tych mniejszych stadionach Polski B i C, wie, że to często centrum życia społecznego i platforma spotkań dla biznesu.
Przyklaskiwanie wycofywaniu się samorządów ze wsparcia klubów piłkarskich mam za brak wyobraźni, kierowanie się krótkoterminowym rachunkiem ekonomicznym, niewidzenie dalej niż czubek własnego nosa. To takie „cwaniactwo” – kosztem rozbicia społeczności i osłabienia atrakcyjności tych miast. Ble, populistyczne pozorne „oszczędności”.
Polecam ćwiczenie umysłowe – co, gdyby te szkodliwe strategie pojedynczych miast przenieść na wszystkie gminy w Polsce? Katastrofa! Utracone dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Niewykształcenie setek tysięcy zdrowych, krzepkich młodych ludzi nauczonych, jak walczyć o swoje i jak się doskonalić.
Musimy więc sprawę stomilową nagłaśniać na arenie ogólnopolskiej i ostrzegać.

— Prowadzenie Stomilu Olsztyn postrzega pan w kategoriach traumatycznego doświadczenia, czy może bolesnej lekcji na przyszłość?
— Niezatarte wspomnienia. Kolejka górska emocji – od dumy, poprzez nieodłączne w sporcie frustracje, potem zgorzknienie i rezygnację, aż wreszcie do determinacji, żeby coś z tym zrobić i żeby nie pozwolić wygrać antysportowej beznadziei i imposybilizmowi.

— Wyczynowy sport to emocje i dobra zabawa, które jednak mają swoją wymierną cenę. Może zatem miasta, które wychodzą z założenia, że nie stać ich na tak kosztowną rozrywkę, po prostu realnie oceniają swoje możliwości?
— I zostaniemy ze skarłowaciałymi samorządami, które są tylko od wywożenia śmieci i podkaszania trawników przy obwodnicach? Kształcenie i zdrowie mieszkańców oraz dbałość o atrakcyjność miasta należą do ich obowiązków. Teatry, operę, muzea i stadiony – stawiam je na równi.

— Wedle olsztyńskiego ratusza, miasto w ciągu ostatnich trzech lat wspomogło Stomil kwotą ponad 10,5 mln zł. Klub teoretycznie miał czas i fundusze, by odbić się od dna, znaleźć inwestorów i uniezależnić od miejskiej kasy. Zdaniem prezydenta Olsztyna miasto wywiązało się ze swoich zobowiązań. Zapoczątkowany w 2019 roku projekt jednak nie wypalił…
— Ile razy możemy dementować te 10,5 mln zł? Ponad 40 proc. tej kwoty to spłata długów narobionych w poprzednich latach przez zarządy pod nadzorem ratusza. Wróćmy do początku – na miejscu zastałem klub, który wpędził w problemy nie tylko siebie, ale też oszukiwał lokalnych przedsiębiorców i zawodników, obiecując gruszki na wierzbie i wydając pieniądze, których nie miał w kasie.
Uporządkowaliśmy finanse za sprawą mojego i miejskiego dofinansowania. Zaczęliśmy walczyć o sensowne cele sportowe. Niezależne audyty klubów Fortuna 1 Liga pokazały, że nasza efektywność budżetowa – liczona jako koszt zdobytego w rozgrywkach punktu – była ponadprzeciętna. Bodajże piąta w jednym sezonie i pierwsza w drugim. A przecież byliśmy relatywnymi nowicjuszami w tym biznesie!
Tylko i aż tyle udało się wprowadzić dzięki żelaznej dyscyplinie budżetowej, zerwaniu z życiem ponad stan i „kozakowaniem”. Po dwóch sezonach mieliśmy poczucie, że na pokładzie klubu za sterami są właściwi ludzie.

— Zapytam nieco prowokacyjnie: inwestowanie w sport ma sens i jest opłacalne?
— Nie robiłem tego dla zarobku. Nie znam ludzi, którzy by na tym zarobili i pieniądze wyjęli. Piłka odbiera rozum – jeśli w ogóle coś zarobisz, od razu wkładasz z powrotem w klub. Zazwyczaj jednak to zyski z innych biznesów płyną strumyczkami do klubów.

— Gdzie widzi pan szanse rozwojowe Olsztyna? Jesteśmy w stanie konkurować z wielkimi ośrodkami miejskimi?
— Oczywiście, i pal licho tę piłkę, zaparkujmy ją na chwilę. Ale ja to miejsce na ziemi, Olsztyn i Warmię, pokochałem i serce mi się kraje, jak widzę, że nic nie jest robione systemowo dla przyciągnięcia biznesów oferujących wysokopłatną pracę.
Oczywiście, atutem miasta są ciesząca oko architektura, ogólny ład, piękne jeziora i okoliczne lasy. Jednak zapisane w strategii Olsztyn 2030+ piękne hasła i miejscami smętne wodolejstwo nie przesłonią tego, że wykształconych młodych zatrzymają i przyciągną tylko miejsca pracy w nowoczesnym przemyśle i gospodarce wiedzy.

— A propos inwestycji, Olsztyn w 2023 roku przeznaczył na nie ponad 701 mln zł. To więcej niż chociażby Szczecin (658 mln zł), Bydgoszcz (573 mln zł), Lublin (437 mln zł) czy Toruń (328 mln zł). W Olsztynie w przeliczeniu na jednego mieszkańca wydatki majątkowe wyniosą ponad 4 tys. zł (najwięcej spośród wszystkich miast wojewódzkich). Jakby nie patrzeć, Olsztyn stawia na inwestycje…
— To dlaczego mieszkańców ubywa od ponad dekady (patrz: dane GUS ze spisu powszechnego)? Dlaczego specjalna strefa ekonomiczna nie przyciąga topowych nowych firm? Gdzie gonienie reszty Polski, jeśli chodzi o poziom wynagrodzeń? Gdzie rosnące kompleksy biurowe, które przyciągną upragnionych pracodawców?
To inwestujecie sobie a muzom, czy aby pokonać niekorzystne dla miasta i regionu trendy demograficzne i gospodarcze? Jaki odsetek studentów UWM-u zostaje i zakłada tu firmy lub znajduje świetną pracę? Dlaczego z tego się nikt nie rozlicza?

— Oczekiwanie, że klub z Warmii i Mazur awansuje do Ekstraklasy i utrzyma się w niej przez kilka lat, to marzenie ściętej głowy?
— Stabilne finansowanie publiczno-prywatne i co roku mielibyśmy szansę o ten cel powalczyć. Brak silnego zaplecza ekonomicznego i budżet klubu na razie wyklucza walkę o miejsca 1-2 w 1. lidze i bezpośredni awans, ale 5-8 są w zasięgu! A to oznacza co roku emocje i szansę na sprawienie niespodzianki w barażach o awans do upragnionej Ekstraklasy. I tego nam życzę w Nowym Roku.

Michał Mieszko Podolak