Wynik powyżej oczekiwań
2023-01-03 12:00:00(ost. akt: 2023-01-03 11:15:01)
KOSZYKÓWKA\\\ W tabeli jest straszny tłok ze względu na minimalne różnice punktowe. Mówi się, że w tym sezonie lepsza jest grupa B, ale to się okaże dopiero play-offach - uważa Tomasz Sztąberski, trener pierwszoligowego KKS Agapit Olsztyn.
- Jaki to był dla was rok?
- Na pewno udany pod względem sportowym, bo w ligowej tabeli zajmujemy miejsce (piąte - red.) ponad nasze możliwości. Nie spodziewaliśmy się, że na tym etapie rywalizacji będziemy tak wysoko. Organizacyjnie było ciężko, bo nie mamy swojego obiektu, więc tułaliśmy się po różnych halach (poza tym z różnych powodów w KKS nie grały Ksenia Woźniak i Joanna Chełchowska - red.). To nie stwarza godnych warunków dla zespołu I-ligowego. Charakter dziewczyn pozwala nam jednak osiągać takie, a nie inne wyniki. Gdy już będziemy mogli cieszyć się z nowej hali Urania, wtedy nastąpi stabilizacja i będzie jeszcze lepiej.
- Mówiąc o Uranii, ma pan na myśli salę rozgrzewkową przy głównej hali?
- Tak, bo właśnie ta mniejsza sala jest przemierzana dla nas oraz piłkarzy ręcznych Warmii Energi i Szczypiorniaka. Tak ma być mniej więcej od września, bo jest to termin zakończenia robót budowlanych. Teraz trwają rozmowy z klubami. To będzie zupełnie inne widowisko dla naszych kibiców, którzy tłumnie przychodzili do starej hali OSiR-u.
- Finansowo poradzicie sobie z wynajmem tego obiektu?
- Tak. Miasto zawsze nas wspiera i jest naszym głównym dobroczyńcą. Mamy zapewnienie, że władze Olsztyna nadal będą wspierać żeńską koszykówkę, więc na Uranię nam starczy.
- Stara hala OSiR-u niedawno została zburzona. Widział pan ten gruz przy Głowackiego, czy nie miał odwagi tego zobaczyć?
- Przejeżdżałem tam niedawno, więc - chciał nie chciał - widziałem. Cóż, smutny widok, więc łezka się w oku zakręciła. Takie jest życie, takie podjęto decyzje i my na to nie mieliśmy wpływu.
- W efekcie tych decyzji teraz gracie w Jezioranach. Jak więc się wam tam żyje, bo chyba nie możecie narzekać?
- Złego słowa nie powiemy na władze Jezioran. Zarówno burmistrz, jak i dyrektor miejscowego Ośrodka Sportu i Rekreacji dokładają wszelkich starań, żeby organizacja spotkań I ligi stała na jak najwyższym poziomie.
Dogadujemy się w różnych aspektach, szkoda tylko, że umowa kończy się z końcem tego sezonu. Na wszelki wypadek będziemy negocjować jej przedłużenie, bo różnie może być z dokończeniem Uranii. Dlatego nie odcinamy się od Jezioran, a wręcz przeciwnie - chcemy tam zrobić swoją bazę przygotowań do sezonu oraz miejsce obozów sportowych, które organizujemy podczas ferii zimowych.
- Na co was stać sportowo w tym sezonie?
- To bardzo trudne pytanie, bo w tabeli jest straszny tłok ze względu na minimalne różnice punktowe. Mówi się, że w tym sezonie lepsza jest grupa B, ale to się okaże dopiero na etapie play-offów (KKS gra w grupie A I ligi - red.). Nie chcemy na razie składać żadnych obietnic, tym bardziej że nawet z ósmego miejsca w play-offach można się wyżej przebić od zespołu, który zajmie pierwsze miejsce. W naszej grupie Sokołów Podlaski od początku odgraża się, że chce awansować do Ekstraklasy. Póki co im się to udaje, bo są liderami, jednak tak wyrównanej grupy jak w tym sezonie jeszcze nie było. Tutaj każdy może wygrać z każdym. Często o wyniku decyduje dyspozycja dnia.
- Kadra KKS została mocno przebudowana przed sezonem, więc raczej się pan nie spodziewał, że po 12 spotkaniach będziecie mieli na koncie aż osiem zwycięstw...
- Czarno mi się przed oczami zrobiło, gdy się dowiedziałem o planach naszych podstawowych zawodniczek (m.in. ciąża Joanny Chełchowskiej - red.). Ale był też powrót Aleksandry Mońko, poza tym niespodziewanie doszły do nas dziewczyny z innych regionów Polski, do tego nasze młode zawodniczki zaczęły mocno naciskać, dlatego możemy mówić o tak dobrym miejscu w tabeli. Cieszy nas ten wynik, chociaż trochę żal porażek z Pabianicami i w Wołominie. Chociaż z drugiej strony nieoczekiwanie wygraliśmy w Płocku. Widać tak już musiało być...
- Wasze najgorsze i najlepsze spotkanie w tym sezonie?
- W Jezioranach wysoko przegraliśmy z GTK Gdynia, po tym meczu byliśmy bardzo niezadowoleni. Jednak nie mieliśmy wtedy pełnego składu, dziewczyny były po chorobach, dwie w ogóle nie trenowały przed meczem. Jak będziemy w najsilniejszym składzie, wtedy jesteśmy w stanie zrewanżować się w Gdyni. Jednak naszym najgorszym meczem był ten w Sokołowie, gdzie zupełnie nic nie mieliśmy do powiedzenia. Zbiegło się to ze zmianą trenera w Sokołowie, więc miejscowe dziewczyny chciały się jak najlepiej zaprezentować. Fajne spotkanie rozegraliśmy natomiast przeciwko drużynom z Gdańska, czyli Politechnice i AZS-owi. Bardzo nas też cieszyły zwycięstwa w Płocku i w Warszawie z Uniwersytetem.
- Jak wygląda wasza współpraca z Polonią Warszawa? Dzięki takiemu rozwiązaniu Marta Sztąberska może grać w i najwyższej klasie rozgrywkowej, i w I lidze. Jak pan - jako trener i zarazem ojciec Marty - ocenia tę współpracę?
- Trzy strony są zadowolone, współpraca układa się całkiem przyzwoicie. Dogadujemy się co do treningów i meczów ligowych. Priorytetem jest jej gra w Polonii i tutaj nie ma dyskusji. Są jednak możliwości, żeby Marta grała w Ekstraklasie i w I lidze. W Polonii są z niej zadowoleni, szkoda tylko, że przytrafiła jej się kontuzja w Sokołowie. Trochę jej tam przestawili nos, więc musiała odpocząć dwa tygodnie.
- Współpraca może być poszerzona? Może teraz ktoś z Polonii trafi do KKS-u?
- Ciężko o ruchy w drugą stronę. Polonia ma bardzo wąską kadrę, do tego gra starszych zawodniczek u nas jest obarczona możliwością kontuzji, a na to stołeczny zespół nie może sobie pozwolić. Przyznam, że takiej możliwości nawet nie rozpatrywaliśmy.
- Czego życzyć KKS-owi na 2023 rok?
- Marzy mi się taki obiekt, gdzie nie tylko trenowałby i grał pierwszy zespół, ale wszystkie nasze grupy młodzieżowe. Bo obecnie nie mamy stabilizacji, dlatego we wtorki trenujemy na innym obiekcie, w czwartki na innym. Cóż, taki jest stan obiektów sportowych w Olsztynie i my musimy się z tym pogodzić.
EMIL MARECKI
- Na pewno udany pod względem sportowym, bo w ligowej tabeli zajmujemy miejsce (piąte - red.) ponad nasze możliwości. Nie spodziewaliśmy się, że na tym etapie rywalizacji będziemy tak wysoko. Organizacyjnie było ciężko, bo nie mamy swojego obiektu, więc tułaliśmy się po różnych halach (poza tym z różnych powodów w KKS nie grały Ksenia Woźniak i Joanna Chełchowska - red.). To nie stwarza godnych warunków dla zespołu I-ligowego. Charakter dziewczyn pozwala nam jednak osiągać takie, a nie inne wyniki. Gdy już będziemy mogli cieszyć się z nowej hali Urania, wtedy nastąpi stabilizacja i będzie jeszcze lepiej.
- Mówiąc o Uranii, ma pan na myśli salę rozgrzewkową przy głównej hali?
- Tak, bo właśnie ta mniejsza sala jest przemierzana dla nas oraz piłkarzy ręcznych Warmii Energi i Szczypiorniaka. Tak ma być mniej więcej od września, bo jest to termin zakończenia robót budowlanych. Teraz trwają rozmowy z klubami. To będzie zupełnie inne widowisko dla naszych kibiców, którzy tłumnie przychodzili do starej hali OSiR-u.
- Finansowo poradzicie sobie z wynajmem tego obiektu?
- Tak. Miasto zawsze nas wspiera i jest naszym głównym dobroczyńcą. Mamy zapewnienie, że władze Olsztyna nadal będą wspierać żeńską koszykówkę, więc na Uranię nam starczy.
- Stara hala OSiR-u niedawno została zburzona. Widział pan ten gruz przy Głowackiego, czy nie miał odwagi tego zobaczyć?
- Przejeżdżałem tam niedawno, więc - chciał nie chciał - widziałem. Cóż, smutny widok, więc łezka się w oku zakręciła. Takie jest życie, takie podjęto decyzje i my na to nie mieliśmy wpływu.
- W efekcie tych decyzji teraz gracie w Jezioranach. Jak więc się wam tam żyje, bo chyba nie możecie narzekać?
- Złego słowa nie powiemy na władze Jezioran. Zarówno burmistrz, jak i dyrektor miejscowego Ośrodka Sportu i Rekreacji dokładają wszelkich starań, żeby organizacja spotkań I ligi stała na jak najwyższym poziomie.
Dogadujemy się w różnych aspektach, szkoda tylko, że umowa kończy się z końcem tego sezonu. Na wszelki wypadek będziemy negocjować jej przedłużenie, bo różnie może być z dokończeniem Uranii. Dlatego nie odcinamy się od Jezioran, a wręcz przeciwnie - chcemy tam zrobić swoją bazę przygotowań do sezonu oraz miejsce obozów sportowych, które organizujemy podczas ferii zimowych.
- Na co was stać sportowo w tym sezonie?
- To bardzo trudne pytanie, bo w tabeli jest straszny tłok ze względu na minimalne różnice punktowe. Mówi się, że w tym sezonie lepsza jest grupa B, ale to się okaże dopiero na etapie play-offów (KKS gra w grupie A I ligi - red.). Nie chcemy na razie składać żadnych obietnic, tym bardziej że nawet z ósmego miejsca w play-offach można się wyżej przebić od zespołu, który zajmie pierwsze miejsce. W naszej grupie Sokołów Podlaski od początku odgraża się, że chce awansować do Ekstraklasy. Póki co im się to udaje, bo są liderami, jednak tak wyrównanej grupy jak w tym sezonie jeszcze nie było. Tutaj każdy może wygrać z każdym. Często o wyniku decyduje dyspozycja dnia.
- Kadra KKS została mocno przebudowana przed sezonem, więc raczej się pan nie spodziewał, że po 12 spotkaniach będziecie mieli na koncie aż osiem zwycięstw...
- Czarno mi się przed oczami zrobiło, gdy się dowiedziałem o planach naszych podstawowych zawodniczek (m.in. ciąża Joanny Chełchowskiej - red.). Ale był też powrót Aleksandry Mońko, poza tym niespodziewanie doszły do nas dziewczyny z innych regionów Polski, do tego nasze młode zawodniczki zaczęły mocno naciskać, dlatego możemy mówić o tak dobrym miejscu w tabeli. Cieszy nas ten wynik, chociaż trochę żal porażek z Pabianicami i w Wołominie. Chociaż z drugiej strony nieoczekiwanie wygraliśmy w Płocku. Widać tak już musiało być...
- Wasze najgorsze i najlepsze spotkanie w tym sezonie?
- W Jezioranach wysoko przegraliśmy z GTK Gdynia, po tym meczu byliśmy bardzo niezadowoleni. Jednak nie mieliśmy wtedy pełnego składu, dziewczyny były po chorobach, dwie w ogóle nie trenowały przed meczem. Jak będziemy w najsilniejszym składzie, wtedy jesteśmy w stanie zrewanżować się w Gdyni. Jednak naszym najgorszym meczem był ten w Sokołowie, gdzie zupełnie nic nie mieliśmy do powiedzenia. Zbiegło się to ze zmianą trenera w Sokołowie, więc miejscowe dziewczyny chciały się jak najlepiej zaprezentować. Fajne spotkanie rozegraliśmy natomiast przeciwko drużynom z Gdańska, czyli Politechnice i AZS-owi. Bardzo nas też cieszyły zwycięstwa w Płocku i w Warszawie z Uniwersytetem.
- Jak wygląda wasza współpraca z Polonią Warszawa? Dzięki takiemu rozwiązaniu Marta Sztąberska może grać w i najwyższej klasie rozgrywkowej, i w I lidze. Jak pan - jako trener i zarazem ojciec Marty - ocenia tę współpracę?
- Trzy strony są zadowolone, współpraca układa się całkiem przyzwoicie. Dogadujemy się co do treningów i meczów ligowych. Priorytetem jest jej gra w Polonii i tutaj nie ma dyskusji. Są jednak możliwości, żeby Marta grała w Ekstraklasie i w I lidze. W Polonii są z niej zadowoleni, szkoda tylko, że przytrafiła jej się kontuzja w Sokołowie. Trochę jej tam przestawili nos, więc musiała odpocząć dwa tygodnie.
- Współpraca może być poszerzona? Może teraz ktoś z Polonii trafi do KKS-u?
- Ciężko o ruchy w drugą stronę. Polonia ma bardzo wąską kadrę, do tego gra starszych zawodniczek u nas jest obarczona możliwością kontuzji, a na to stołeczny zespół nie może sobie pozwolić. Przyznam, że takiej możliwości nawet nie rozpatrywaliśmy.
- Czego życzyć KKS-owi na 2023 rok?
- Marzy mi się taki obiekt, gdzie nie tylko trenowałby i grał pierwszy zespół, ale wszystkie nasze grupy młodzieżowe. Bo obecnie nie mamy stabilizacji, dlatego we wtorki trenujemy na innym obiekcie, w czwartki na innym. Cóż, taki jest stan obiektów sportowych w Olsztynie i my musimy się z tym pogodzić.
EMIL MARECKI
GRUPA A
1. Sokołów 23 897:686
2. Pabianice 22 887:699
3. Politechnika 21 925:792
4. GTK Gdynia 20 898:720
5. KKS 20 939:870
6. Mon-Pol 18 786:772
7. AZS UG* 18 719:759
8. AZS UW* 17 695:634
9. Huragan 17 811:871
10. ŁKS Łódź 14 642:801
11. Łomianki 14 662:825
12. Bogdanka 14 618:798
13. Basket 13 653:905
* mecz mniej
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez