Golf to towarzyski sport
2022-12-23 13:00:00(ost. akt: 2022-12-23 08:52:48)
GOLF\\\ Na swoim koncie ma już tytuł mistrzyni Polski juniorek oraz wicemistrzostwo kraju seniorek, ale jej sportowe marzenia sięgają znacznie dalej, dlatego w przyszłym roku rozpocznie studia w USA. Oto 18-letnia olsztynianka Maja Ambroziak.
- Gdy golf przebija się do polskich mediów, to zawsze dzieje się tak za sprawą mężczyzn, na przykład z okazji publikacji listy najlepiej zarabiających sportowców w USA, bo takie zestawienie bez golfistów obyć się nie może. Jest też u nas dostępny kanał telewizyjny poświęcony tylko temu sportowi, ale nigdy nie widziałem w nim grających kobiet. Czy po prostu nie miałem szczęścia, czy też kobiecy golf rzeczywiście pod względem popularności tak bardzo ustępuję mężczyznom?
- Niestety, na razie tak jest, więc w telewizji trudno obejrzeć kobiecy turniej golfowy. W tej sytuacji zarobki kobiet w tym sporcie są znacznie niższe niż mężczyzn, chociaż warto zauważyć, że w ostatnich latach coś się w tej kwestii zmienia na lepsze.
- Ale wciąż jest olbrzymia dysproporcja - na przykład podczas ubiegłorocznego US Open kobiety walczyły o 5,5 miliona dolarów, z czego okrągły milion był dla zwyciężczyni, tymczasem w męskim turnieju rywalizowano odpowiednio o 12,5 i 2,5 miliona. W tym roku kobieca pula nagród wzrosła do 7,3 miliona, a premia dla zwyciężczyni wyniosła rekordowe 1,095 miliona. Rzeczywiście jest postęp, tyle że w męskim turnieju na nagrody przeznaczono aż o pięć milionów więcej, a najlepszy zawodnik otrzymał 3,15 miliona.
- Mam nadzieję, że w momencie, kiedy ja osiągnę odpowiedni poziom, zarobki golfistek zbliżą się do zarobków mężczyzn (śmiech).
- Na pewno szlak przetarły tenisistki, które po latach walki otrzymują teraz takie same nagrody jak mężczyźni. Ale zostawmy pieniądze i wróćmy do twoich sportowych początków, bo - z tego, co wiem - golf nie był twoim pierwszym wyborem.
- Sport od dziecka był obecny w moim życiu. Zimą były to narty i snowboard, a latem pływałam, a poza tym grałam w piłkę nożną i przez pięć lat trenowałam siatkówkę w klubie Zryw Volley Iława.
- I to są typowe sportowe wybory młodych dziewczyn! Ale golf? Przecież dla wielu Polaków to coś równie egzotycznego jak corrida czy podwodny hokej.
- Sądząc po małej liczbie pól golfowych oraz zawodników, to rzeczywiście tak jest. Natomiast moja przygoda z tym sportem zaczęła się od taty.
- Często na pierwszy trening przychodzi się z rodzicem lub rodzeństwem, czasem z kolegami.
- W moim przypadku był to tata, który od dawna grał w golfa. Gdy miałam 11 lat, spytałam go, czy wziąłby mnie ze sobą na pole. Akurat dobrze się złożyło, że Kasia Nieciak w Naterkach otwierała wtedy akademię dla juniorów, więc od razu się zapisałam. Na początku jednak bardzo powoli wchodziłam w golfa, początkowo grałam raz na miesiąc, potem raz na tydzień, no i trwało to jakieś dwa-trzy lata. Poważniej zaczęłam do tego podchodzić dopiero jak miałam 14 lat, zagrałam wtedy w pierwszym turnieju. Rok później już regularnie zaczęłam brać udział w golfowych zawodach w kraju.
- Co cię tak w tym sporcie urzekło? W czym ta mała golfowa piłeczka okazała się lepsza od tej dużej do siatkówki?
- Bardzo lubię się ruszać, a golf daje taką możliwość. Przecież na polu spędza się na przykład pięć godzin na świeżym powietrzu, przechodząc w tym czasie dziewięć-dziesięć kilometrów. Poza tym jest to sport, zwłaszcza na poziomie rekreacyjnym, bardzo towarzyski, bo na pole wychodzi się ze znajomymi, w trakcie gry można porozmawiać, a nawet pośmiać się. Jednak obecnie najbardziej nakręca mnie świadomość, że jest to sport, w którym tak naprawdę nigdy nie można osiągnąć perfekcjonizmu, bo zawsze znajdzie się coś, co jeszcze można w swej grze poprawić. Golf jest sportem bardzo technicznym, w którym drobne rzeczy, na przykład ustawienie stopy, sylwetka lub kąt, pod jakim uderzymy piłeczkę, mają olbrzymi wpływ na wynik. Podoba mi się, że każdego dnia staję przed nowym wyzwaniem, bo muszę nad czymś popracować na treningu. A jak się rozwiąże jeden problem, wtedy natychmiast pojawia się drugi. I tak bez końca.
- Opowiedz coś więcej o swoim treningu.
- Mam teraz dużo czasu, bo skończyłam liceum, a na studia pójdę dopiero w przyszłym roku, więc przeważnie grałam pięć razy w tygodniu. Do tego dochodziły trzy treningi w siłowni, a przez dwa wolne dni w tygodniu skupiałam się na... odpoczynku. Po prostu uważam, że jak mam dobrze trenować, to muszę też dobrze wypoczywać. Teraz jest zima, więc zamiast na polu trenuję na symulatorze.
- Słyszałem o symulatorach lotniczych, ale do golfa?
- Jest to pomieszczenie, taki zwykły pokój, w którym jest maszyna, sczytująca pomiary z piłki. Jest też rzutnik, który na specjalnym ekranie pokazuje nam, jakby piłeczka, którą właśnie uderzyłam, poleciała w rzeczywistości.
- Ćwiczysz sama, czy też pod okiem jakiegoś trenera?
- W sezonie raz, a niekiedy nawet dwa razy w tygodniu mam zajęcia w Warszawie z trenerem Dariuszem Bobińskim. Poza tym mam też niekiedy z nim lekcje on-line. Natomiast w pozostałe dni trenuję w Naterkach zgodnie z ułożonym przez niego planem.
- Coś mi się wydaje, że gdyby nie Naterki to dzisiaj nie byłoby Mai-golfistki...
- Nie byłoby, niestety. A Naterki kocham, bo to praktycznie mój drugi dom. Latem trenuję tam na przepięknym polu, a zimą na symulatorze.
- Każdy golfista ma swoją torbę z kijami. Ile kijów jest w twojej?
- Trzynaście, czyli jeden mniej od górnego limitu. Jednym kijem piłeczki się nie podnosi, natomiast pozostałe używa się w zależności od odległości, na jaką powinna polecieć piłeczka. Są kije na 50, 100 metrów i tak dalej.
- Aż do drivera!
- Dokładnie (śmiech)
- Trochę się popisałem wiedzą golfową, bo moi zaprzyjaźnieni sąsiedzi niedawno właśnie takie dwa kije sobie dokupili.
- Driverem zazwyczaj zaczyna się dołek i uderza się nim na najdalsze odległości.
- A jak już jesteś przy dołku, na tzw. greenie, wtedy do akcji wkracza...
- ...putter, czyli ten jedyny kij, który nie służy do wybijania piłki w górę, tylko do umieszczenia jej w dołku.
- Czasy mamy ciekawe, bo ostatnio polscy sportowcy odnoszą sukcesy w dyscyplinach, które nigdy nie były naszą mocną stroną. Iga Świątek zdominowała kobiecy tenis, a golfista Adrian Meronk wygrał w tym roku dwa ważne turnieje: w lipcu Horizon Irish Open, a w grudniu Australian Open. W efekcie Polak awansował na 50. miejsce w światowym rankingu, dzięki czemu zagra w kwietniowym Masters Tournament w Stanach Zjednoczonych, jednym z czterech turniejów wielkoszlemowych. Meronk ma 29 lat i dopiero teraz dobija się do światowej czołówki, więc przed tobą też raczej daleka droga...
- Zdaję sobie z tego sprawę, bo golf jest takim sportem, w którym sukcesy można osiągać nawet po czterdziestce. Po prostu najpierw przez lata trzeba zbierać doświadczenie. Oczywiście zdarzają się też talenty, które w wieku 18 lat osiągną jakiś sukces, ale zazwyczaj szybko się wypalają i znikają. Natomiast Meronk dość późno postawił na golfa, bo chyba w wieku 16 lat, ale w karierze na pewno pomogły mu Stany Zjednoczone, gdzie studiował, trenował i grał. Dlatego bardzo się cieszę, że i ja tam niedługo trafię, bo golf w USA jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż w Europie.
- I zapewne będziesz tam mogła grać i trenować na polu przez 12 miesięcy w roku.
- Dokładnie, zresztą tym się kierowałam przy wyborze uczelni. Do Stanów trafiłam dzięki pośrednikowi, który kontaktował się ze mną oraz z amerykańskimi uczelniami i trenerami tam pracującymi. Ostatecznie wybrałam uniwersytet Texas Tech w Lubbock, gdzie będę studiować ekonomię z fakultetem matematyka. Cieszę się, bo była to moja wymarzona, z tych, które mi zaproponowano, uczelnia. Podpisali ze mną kontrakt, jednak nie ze względu na dobre wyniki golfowe, tylko ze względu na moje dobre wyniki w nauce, zdaną maturę i specjalny egzamin, który się przechodzi, jeśli się chce studiować w Stanach Zjednoczonych. Wiem, że trenerka była bardzo zadowolona z mojego wyniku, który pomógł mi w uzyskaniu stypendium. Uczelnia przede wszystkim oczekuje, że będę się dobrze uczyć, a przy okazji trenować i reprezentować uniwersytet w zawodach golfowych.
- Stypendium starczy ci na...
- ...wszystko. Dzięki niemu będę tam mogła spokojnie się utrzymać. Jest to dla mnie olbrzymia szansa, tym bardziej że im ma się lepsze wyniki w nauce, tym to stypendium jest wyższe.
- Czyli nie możesz przesadzić ze zbyt dużą liczbą godzin na polu golfowym, jeśli miałoby to negatywny wpływ na twoje oceny?
- Dokładnie, tym bardziej że są konkretne średnie ocen, które należy osiągnąć. Możesz w sporcie być wielką gwiazdą, ale i tak musisz osiągnąć wymagane od ciebie wyniki w nauce.
- Studia trwają cztery lata, więc zapytam cię niczym podczas rozmowy o pracę: gdzie widzisz się za pięć lat?
- Po skończeniu uniwersytetu chciałabym wziąć udział w serii turniejów kwalifikacyjnych do grania w europejskim Tourze (Ladies European Tour - europejska liga zawodowa - red.), by w ten sposób dostać członkostwo tego prestiżowego cyklu (członkostwo oznacza uzyskanie statusu zawodowej golfistki - red.).
- Czyli myślisz o powrocie do Europy? Myślałem, że będziesz wolała zostać w Stanach?
- Wiele osób zadaje mi to pytanie, jednak w tej chwili uważam, że po studiach wrócę do Europy. Ale z drugiej strony jeszcze nigdy nie byłam w Stanach, po raz pierwszy polecę tam dopiero 28 grudnia, więc ciężko mi teraz powiedzieć, jak się tam będę czuła i czy się tam odnajdę. Czas pokaże...
ARTUR DRYHYNYCZ
- Niestety, na razie tak jest, więc w telewizji trudno obejrzeć kobiecy turniej golfowy. W tej sytuacji zarobki kobiet w tym sporcie są znacznie niższe niż mężczyzn, chociaż warto zauważyć, że w ostatnich latach coś się w tej kwestii zmienia na lepsze.
- Ale wciąż jest olbrzymia dysproporcja - na przykład podczas ubiegłorocznego US Open kobiety walczyły o 5,5 miliona dolarów, z czego okrągły milion był dla zwyciężczyni, tymczasem w męskim turnieju rywalizowano odpowiednio o 12,5 i 2,5 miliona. W tym roku kobieca pula nagród wzrosła do 7,3 miliona, a premia dla zwyciężczyni wyniosła rekordowe 1,095 miliona. Rzeczywiście jest postęp, tyle że w męskim turnieju na nagrody przeznaczono aż o pięć milionów więcej, a najlepszy zawodnik otrzymał 3,15 miliona.
- Mam nadzieję, że w momencie, kiedy ja osiągnę odpowiedni poziom, zarobki golfistek zbliżą się do zarobków mężczyzn (śmiech).
- Na pewno szlak przetarły tenisistki, które po latach walki otrzymują teraz takie same nagrody jak mężczyźni. Ale zostawmy pieniądze i wróćmy do twoich sportowych początków, bo - z tego, co wiem - golf nie był twoim pierwszym wyborem.
- Sport od dziecka był obecny w moim życiu. Zimą były to narty i snowboard, a latem pływałam, a poza tym grałam w piłkę nożną i przez pięć lat trenowałam siatkówkę w klubie Zryw Volley Iława.
- I to są typowe sportowe wybory młodych dziewczyn! Ale golf? Przecież dla wielu Polaków to coś równie egzotycznego jak corrida czy podwodny hokej.
- Sądząc po małej liczbie pól golfowych oraz zawodników, to rzeczywiście tak jest. Natomiast moja przygoda z tym sportem zaczęła się od taty.
- Często na pierwszy trening przychodzi się z rodzicem lub rodzeństwem, czasem z kolegami.
- W moim przypadku był to tata, który od dawna grał w golfa. Gdy miałam 11 lat, spytałam go, czy wziąłby mnie ze sobą na pole. Akurat dobrze się złożyło, że Kasia Nieciak w Naterkach otwierała wtedy akademię dla juniorów, więc od razu się zapisałam. Na początku jednak bardzo powoli wchodziłam w golfa, początkowo grałam raz na miesiąc, potem raz na tydzień, no i trwało to jakieś dwa-trzy lata. Poważniej zaczęłam do tego podchodzić dopiero jak miałam 14 lat, zagrałam wtedy w pierwszym turnieju. Rok później już regularnie zaczęłam brać udział w golfowych zawodach w kraju.
- Co cię tak w tym sporcie urzekło? W czym ta mała golfowa piłeczka okazała się lepsza od tej dużej do siatkówki?
- Bardzo lubię się ruszać, a golf daje taką możliwość. Przecież na polu spędza się na przykład pięć godzin na świeżym powietrzu, przechodząc w tym czasie dziewięć-dziesięć kilometrów. Poza tym jest to sport, zwłaszcza na poziomie rekreacyjnym, bardzo towarzyski, bo na pole wychodzi się ze znajomymi, w trakcie gry można porozmawiać, a nawet pośmiać się. Jednak obecnie najbardziej nakręca mnie świadomość, że jest to sport, w którym tak naprawdę nigdy nie można osiągnąć perfekcjonizmu, bo zawsze znajdzie się coś, co jeszcze można w swej grze poprawić. Golf jest sportem bardzo technicznym, w którym drobne rzeczy, na przykład ustawienie stopy, sylwetka lub kąt, pod jakim uderzymy piłeczkę, mają olbrzymi wpływ na wynik. Podoba mi się, że każdego dnia staję przed nowym wyzwaniem, bo muszę nad czymś popracować na treningu. A jak się rozwiąże jeden problem, wtedy natychmiast pojawia się drugi. I tak bez końca.
- Opowiedz coś więcej o swoim treningu.
- Mam teraz dużo czasu, bo skończyłam liceum, a na studia pójdę dopiero w przyszłym roku, więc przeważnie grałam pięć razy w tygodniu. Do tego dochodziły trzy treningi w siłowni, a przez dwa wolne dni w tygodniu skupiałam się na... odpoczynku. Po prostu uważam, że jak mam dobrze trenować, to muszę też dobrze wypoczywać. Teraz jest zima, więc zamiast na polu trenuję na symulatorze.
- Słyszałem o symulatorach lotniczych, ale do golfa?
- Jest to pomieszczenie, taki zwykły pokój, w którym jest maszyna, sczytująca pomiary z piłki. Jest też rzutnik, który na specjalnym ekranie pokazuje nam, jakby piłeczka, którą właśnie uderzyłam, poleciała w rzeczywistości.
- Ćwiczysz sama, czy też pod okiem jakiegoś trenera?
- W sezonie raz, a niekiedy nawet dwa razy w tygodniu mam zajęcia w Warszawie z trenerem Dariuszem Bobińskim. Poza tym mam też niekiedy z nim lekcje on-line. Natomiast w pozostałe dni trenuję w Naterkach zgodnie z ułożonym przez niego planem.
- Coś mi się wydaje, że gdyby nie Naterki to dzisiaj nie byłoby Mai-golfistki...
- Nie byłoby, niestety. A Naterki kocham, bo to praktycznie mój drugi dom. Latem trenuję tam na przepięknym polu, a zimą na symulatorze.
- Każdy golfista ma swoją torbę z kijami. Ile kijów jest w twojej?
- Trzynaście, czyli jeden mniej od górnego limitu. Jednym kijem piłeczki się nie podnosi, natomiast pozostałe używa się w zależności od odległości, na jaką powinna polecieć piłeczka. Są kije na 50, 100 metrów i tak dalej.
- Aż do drivera!
- Dokładnie (śmiech)
- Trochę się popisałem wiedzą golfową, bo moi zaprzyjaźnieni sąsiedzi niedawno właśnie takie dwa kije sobie dokupili.
- Driverem zazwyczaj zaczyna się dołek i uderza się nim na najdalsze odległości.
- A jak już jesteś przy dołku, na tzw. greenie, wtedy do akcji wkracza...
- ...putter, czyli ten jedyny kij, który nie służy do wybijania piłki w górę, tylko do umieszczenia jej w dołku.
- Czasy mamy ciekawe, bo ostatnio polscy sportowcy odnoszą sukcesy w dyscyplinach, które nigdy nie były naszą mocną stroną. Iga Świątek zdominowała kobiecy tenis, a golfista Adrian Meronk wygrał w tym roku dwa ważne turnieje: w lipcu Horizon Irish Open, a w grudniu Australian Open. W efekcie Polak awansował na 50. miejsce w światowym rankingu, dzięki czemu zagra w kwietniowym Masters Tournament w Stanach Zjednoczonych, jednym z czterech turniejów wielkoszlemowych. Meronk ma 29 lat i dopiero teraz dobija się do światowej czołówki, więc przed tobą też raczej daleka droga...
- Zdaję sobie z tego sprawę, bo golf jest takim sportem, w którym sukcesy można osiągać nawet po czterdziestce. Po prostu najpierw przez lata trzeba zbierać doświadczenie. Oczywiście zdarzają się też talenty, które w wieku 18 lat osiągną jakiś sukces, ale zazwyczaj szybko się wypalają i znikają. Natomiast Meronk dość późno postawił na golfa, bo chyba w wieku 16 lat, ale w karierze na pewno pomogły mu Stany Zjednoczone, gdzie studiował, trenował i grał. Dlatego bardzo się cieszę, że i ja tam niedługo trafię, bo golf w USA jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż w Europie.
- I zapewne będziesz tam mogła grać i trenować na polu przez 12 miesięcy w roku.
- Dokładnie, zresztą tym się kierowałam przy wyborze uczelni. Do Stanów trafiłam dzięki pośrednikowi, który kontaktował się ze mną oraz z amerykańskimi uczelniami i trenerami tam pracującymi. Ostatecznie wybrałam uniwersytet Texas Tech w Lubbock, gdzie będę studiować ekonomię z fakultetem matematyka. Cieszę się, bo była to moja wymarzona, z tych, które mi zaproponowano, uczelnia. Podpisali ze mną kontrakt, jednak nie ze względu na dobre wyniki golfowe, tylko ze względu na moje dobre wyniki w nauce, zdaną maturę i specjalny egzamin, który się przechodzi, jeśli się chce studiować w Stanach Zjednoczonych. Wiem, że trenerka była bardzo zadowolona z mojego wyniku, który pomógł mi w uzyskaniu stypendium. Uczelnia przede wszystkim oczekuje, że będę się dobrze uczyć, a przy okazji trenować i reprezentować uniwersytet w zawodach golfowych.
- Stypendium starczy ci na...
- ...wszystko. Dzięki niemu będę tam mogła spokojnie się utrzymać. Jest to dla mnie olbrzymia szansa, tym bardziej że im ma się lepsze wyniki w nauce, tym to stypendium jest wyższe.
- Czyli nie możesz przesadzić ze zbyt dużą liczbą godzin na polu golfowym, jeśli miałoby to negatywny wpływ na twoje oceny?
- Dokładnie, tym bardziej że są konkretne średnie ocen, które należy osiągnąć. Możesz w sporcie być wielką gwiazdą, ale i tak musisz osiągnąć wymagane od ciebie wyniki w nauce.
- Studia trwają cztery lata, więc zapytam cię niczym podczas rozmowy o pracę: gdzie widzisz się za pięć lat?
- Po skończeniu uniwersytetu chciałabym wziąć udział w serii turniejów kwalifikacyjnych do grania w europejskim Tourze (Ladies European Tour - europejska liga zawodowa - red.), by w ten sposób dostać członkostwo tego prestiżowego cyklu (członkostwo oznacza uzyskanie statusu zawodowej golfistki - red.).
- Czyli myślisz o powrocie do Europy? Myślałem, że będziesz wolała zostać w Stanach?
- Wiele osób zadaje mi to pytanie, jednak w tej chwili uważam, że po studiach wrócę do Europy. Ale z drugiej strony jeszcze nigdy nie byłam w Stanach, po raz pierwszy polecę tam dopiero 28 grudnia, więc ciężko mi teraz powiedzieć, jak się tam będę czuła i czy się tam odnajdę. Czas pokaże...
ARTUR DRYHYNYCZ
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez