Ten tytuł to dopiero początek!
2022-12-09 10:00:00(ost. akt: 2022-12-08 17:03:53)
TRIATHLON\\\ Na ostatniej prostej przed wbiegnięciem do strefy mety obejrzałem się za siebie, nikogo nie było. Poczułem radość, ogromną satysfakcję i dumę - mówi ostródzianin Maciej Wiśniewski, mistrz świata w kategorii wiekowej 20-24 lata!
Rzeczą oczywistą jest, że strażak musi być sprawny. Maciej pracuje w komendzie miejskiej państwowej straży pożarnej w Olsztynie, ale na trasie mistrzostw świata nie było kolegów z jednostki. Wiśniewski, ze swoimi słabościami, ale też mocami, był sam. A kto trenował triathlon lub przynajmniej uważnie przyglądał się rywalizacji ludzi ze stali, ten już wie, jak dużą próbą charakteru (i ciała też) jest ta dyscyplina będąca połączeniem pływania (niejeden z nas amatorów zrezygnowałby już po „pralce”, czyli kotłowaniu zawodników na samym starcie wyścigu pływackiego), jazdy na rowerze (równie niebezpieczna jak pływanie część tego sportu) i biegania (taki deser, np. na połówce IronMana do przebiegnięcia jest... półmaraton, czyli 21 km z hakiem).
Akurat Maciej Wiśniewski w MŚ grup wiekowych (są jeszcze Elity, czyli najlepsi na świecie zawodowcy) startował na krótszym dystansie, jednak oznacza to często także wyższe tempo na konkretnych odcinkach.
- Od zawsze byłem związany ze sportem, ale od dwóch lat, gdy triathlon pojawił się w moim życiu, zacząłem podchodzić do tego nieco inaczej - zaczyna swoją sportową opowieść ostródzianin, który obecnie w skali tygodnia wykonuje aż 18 jednostek treningowych! Oprócz pływania, roweru i biegu to także treningi uzupełniające całość, jak np. siłownia czy rozciąganie.
Przez dwa lata Maciek zaliczył już sporo startów, m.in. w tegorocznych zawodach w Suszu, kolebce polskiego triathlonu. - Zaraziłem się triathlonem na tyle mocno, że na stałe zagościł w moim stylu życia, stając się jego nieodłączną częścią. Moim celem jest wzbić się na wyżyny swoich własnych możliwości i zobaczyć, ile jestem w stanie osiągnąć w tym wymagającym sporcie - dodał Maciej Wiśniewski kilkanaście dni temu.
Akurat Maciej Wiśniewski w MŚ grup wiekowych (są jeszcze Elity, czyli najlepsi na świecie zawodowcy) startował na krótszym dystansie, jednak oznacza to często także wyższe tempo na konkretnych odcinkach.
- Od zawsze byłem związany ze sportem, ale od dwóch lat, gdy triathlon pojawił się w moim życiu, zacząłem podchodzić do tego nieco inaczej - zaczyna swoją sportową opowieść ostródzianin, który obecnie w skali tygodnia wykonuje aż 18 jednostek treningowych! Oprócz pływania, roweru i biegu to także treningi uzupełniające całość, jak np. siłownia czy rozciąganie.
Przez dwa lata Maciek zaliczył już sporo startów, m.in. w tegorocznych zawodach w Suszu, kolebce polskiego triathlonu. - Zaraziłem się triathlonem na tyle mocno, że na stałe zagościł w moim stylu życia, stając się jego nieodłączną częścią. Moim celem jest wzbić się na wyżyny swoich własnych możliwości i zobaczyć, ile jestem w stanie osiągnąć w tym wymagającym sporcie - dodał Maciej Wiśniewski kilkanaście dni temu.
To wzbijanie na wyżyny przyszło bardzo, bardzo szybko. W rozegranych pod koniec listopada mistrzostwach świata w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (w Abu Dhabi) triathlonista z Ostródy zdobył złoty medal w wyścigu na dystansie olimpijskim! Na trasę składa się: 1,5 km pływania, 40 km jazdy na rowerze, a na koniec 10 km biegu. Wiśniewski uzyskał czas 1:58.50.
- Od zawodów minęło już trochę czasu, ale przez jego intensywność mam nieodparte wrażenie, że ledwo co przekroczyłem linię mety - przyznaje świeżo upieczony mistrz świata.- A jak wyglądał tamten dzień? Zacząłem od śniadania, wszystko już miałem spakowane, więc nie trzeba było o tym jeszcze myśleć. Kawa i lecimy do samochodu, żeby około siódmej być na miejscu i spokojnie przed największym tłokiem mieć strefę za sobą - wspomina Wiśniewski, absolwent Szkoły Podstawowej nr 1 im. Armii Krajowej i Zespołu Szkół Salezjańskich im. Dominika Savio w Ostródzie.
- Pompowanie kół, rozlewanie Izotonika do bidonów, wpinanie butów, ustawienie biegowych i jeszcze parę drobiazgów. Na koniec wizualizacja, przejście jeszcze raz strefy i czas, żeby udać się na start. Na uszach jeszcze słuchawki z Małach MR Crew „I nie bać się być kimś nieco więcej, Jak dorosły facet, sprawy w swoje ręce”. Krótka rozgrzewka na lądzie i o 8:40 sędzia zwołał naszą grupę wiekową do ustawienia się w wyznaczonym miejscu. Powtórzenie założeń od trenera Sebastiana Najmowicza i wybrzmiewa dźwięk oznaczający moment, w którym mamy ustawić się między bojkami - relacjonuje Wiśniewski.
- Start, „pralka”, ale szybko udaje się uciec, złapać swoją grupę i dalsza cześć dystansu przebiega już bez przygód. Wyjście z wody w małej grupie determinuje rywalizację przy dobiegu do strefy i tu, niestety, pojawia się pierwszy błąd - poślizgnąłem się i w jednej sekundzie znalazłem się na ziemi… Na szczęście wstałem szybciej niż upadłem i pobiegłem dalej. W strefie byłem szybko, więc czas na rower, trasę znałem, wiedziałem więc, czego się spodziewać. Czekałem do pierwszej nawrotki, żeby zorientować się w sytuacji w stawce, potem zostało już tylko i aż gonić… Czułem się dobrze, co potwierdził jeden z lepszych czasów na tym etapie, ale nie chciałem niczego przegiąć, bo na bufet trzeba było poczekać do biegu.
- Pompowanie kół, rozlewanie Izotonika do bidonów, wpinanie butów, ustawienie biegowych i jeszcze parę drobiazgów. Na koniec wizualizacja, przejście jeszcze raz strefy i czas, żeby udać się na start. Na uszach jeszcze słuchawki z Małach MR Crew „I nie bać się być kimś nieco więcej, Jak dorosły facet, sprawy w swoje ręce”. Krótka rozgrzewka na lądzie i o 8:40 sędzia zwołał naszą grupę wiekową do ustawienia się w wyznaczonym miejscu. Powtórzenie założeń od trenera Sebastiana Najmowicza i wybrzmiewa dźwięk oznaczający moment, w którym mamy ustawić się między bojkami - relacjonuje Wiśniewski.
- Start, „pralka”, ale szybko udaje się uciec, złapać swoją grupę i dalsza cześć dystansu przebiega już bez przygód. Wyjście z wody w małej grupie determinuje rywalizację przy dobiegu do strefy i tu, niestety, pojawia się pierwszy błąd - poślizgnąłem się i w jednej sekundzie znalazłem się na ziemi… Na szczęście wstałem szybciej niż upadłem i pobiegłem dalej. W strefie byłem szybko, więc czas na rower, trasę znałem, wiedziałem więc, czego się spodziewać. Czekałem do pierwszej nawrotki, żeby zorientować się w sytuacji w stawce, potem zostało już tylko i aż gonić… Czułem się dobrze, co potwierdził jeden z lepszych czasów na tym etapie, ale nie chciałem niczego przegiąć, bo na bufet trzeba było poczekać do biegu.
Dobra dyspozycja pozwoliła mi przesunąć się na drugą pozycję, a kolejna szybka strefa zbliżyła mnie do lidera, którego dogoniłem po około kilometrze. Potem mogłem już w miarę komfortowo kontrolować bieg i powiększać swoją przewagę. Gdy uświadomiłem sobie, że sukces jest coraz bliżej, to dodatkowo mnie to napędzało.
Na ostatniej prostej przed wbiegnięciem do strefy mety obejrzałem się za siebie, nikogo nie było... Poczułem radość, ogromną satysfakcję i dumę z tego, co udało mi się osiągnąć. Jestem tu, dotarłem do tego wymarzonego celu, jestem mistrzem świata - ten emocjonalny przekaz najlepiej oddaje to, co w momencie przekroczenia linii mety czuł ostródzianin.
- Droga, którą przebyłem, żeby znaleźć się w tym miejscu, nie zawsze była usłana różami, ale - co najważniejsze - nie zboczyłem z niej pod wpływem tych trudności. Udało się je przezwyciężyć i zdobyć ten upragniony tytuł, który jeszcze tak niedawno wydawał się nieosiągalny pod wieloma względami, przede wszystkim związanymi z organizacją… A tu stało się, wbiegam na metę pierwszy, to uczucie zostanie ze mną na zawsze, a jak nie na zawsze, to na pewno na bardzo długo. Chciałbym podziękować reżyserowi tego procesu, komuś kto dołożył niemałą cegiełkę, a tak na dobrą sprawę tylko my wiemy, ile pracy włożył w ten sukces. Za każdym sukcesem zawodnika stoi bowiem trener, w moim przypadku Sebastian Najmowicz. Wielkie dzięki i czapki z głów za przygotowanie mnie do tego startu. I będąc wiernym zasadzie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, liczę na nasze dalsze sukcesy. Chciałbym także podziękować kolegom z Najmowicz Triathlon Team i UKS Ostróda Sport Team za wspólne treningi i trzymane kciuki. To dopiero początek - zapowiada mistrz Wiśniewski.
Plany na przyszłość? Dalsze budowanie formy, a konkretne cele mają być wyznaczone wraz z początkiem 2023 roku.
Mateusz Partyga
- Droga, którą przebyłem, żeby znaleźć się w tym miejscu, nie zawsze była usłana różami, ale - co najważniejsze - nie zboczyłem z niej pod wpływem tych trudności. Udało się je przezwyciężyć i zdobyć ten upragniony tytuł, który jeszcze tak niedawno wydawał się nieosiągalny pod wieloma względami, przede wszystkim związanymi z organizacją… A tu stało się, wbiegam na metę pierwszy, to uczucie zostanie ze mną na zawsze, a jak nie na zawsze, to na pewno na bardzo długo. Chciałbym podziękować reżyserowi tego procesu, komuś kto dołożył niemałą cegiełkę, a tak na dobrą sprawę tylko my wiemy, ile pracy włożył w ten sukces. Za każdym sukcesem zawodnika stoi bowiem trener, w moim przypadku Sebastian Najmowicz. Wielkie dzięki i czapki z głów za przygotowanie mnie do tego startu. I będąc wiernym zasadzie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, liczę na nasze dalsze sukcesy. Chciałbym także podziękować kolegom z Najmowicz Triathlon Team i UKS Ostróda Sport Team za wspólne treningi i trzymane kciuki. To dopiero początek - zapowiada mistrz Wiśniewski.
Plany na przyszłość? Dalsze budowanie formy, a konkretne cele mają być wyznaczone wraz z początkiem 2023 roku.
Mateusz Partyga
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez