Włosi mistrzami świata

2022-09-11 23:07:58(ost. akt: 2022-09-11 23:16:17)

Autor zdjęcia: pzps.pl

SIATKÓWKA\\\ Polacy po raz trzeci z rzędu nie zostali mistrzami świata. W niedzielnym finale w Katowicach zdecydowanie lepsi okazali się Włosi, którzy złoty medal zdobyli po... 24 latach.
* Polska - Włochy 1:3 (22, -21, -18, -20)
POLSKA: Janusz, Bieniek, Kurek, Semeniuk, Kochanowski, Śliwka, Zatorski (libero) oraz Kaczmarek, Łomacz, Fornal, Kwolek

W ostatniej dekadzie XX wieku Włosi zdominowali turnieje mistrzostw świata, zdobywając złote medale w 1990, 1994 i 1998 roku! Od tego czasu na igrzyskach olimpijskich wywalczyli dwa srebrne (2004, 2016) i dwa brązowe medale (2000, 2012), poza tym trzykrotnie zostali mistrzami Europy (2003, 2005, 2021), trzy razy Euro zakończyli też na drugim miejscu, a raz na trzecim, ale mimo tych sukcesów na mistrzostwach świata Włochom się nie wiodło. Aż trudno uwierzyć, ale na podium MŚ po raz ostatni stanęli... 24 lata temu.
Nic więc dziwnego, że nie byli wymieniani wśród głównych faworytów imprezy rozegranej w Polsce i Słowenii. A mimo to w ćwierćfinale po pięciosetowym boju pokonali Francuzów, potem było 3:0 ze Słowenią, dzięki czemu w finale przyszło się im zmierzyć z Polakami, którzy dla odmiany - jako obrońcy tytułu - zgodnie byli wymieniani wśród faworytów.

Już pierwsza akcja niedzielnego finału zapowiedziała wielkie emocje - piłka kilka razy wędrowała z jednej strony siatki na drugą, by wreszcie atakiem z lewego skrzydła akcję zakończył Śliwka. Potem Włosi odskoczyli na dwa punkty, ale Polacy odrobili straty, po czym po atakach Bieńka i Śliwki wygrywali 13:11. Niestety, zaraz stracili trzy oczka z rzędu i walka zaczęła się od nowa. Przy stanie 14:16 trener Grbić wziął czas, by uspokoić grę polskiej reprezentacji. Niestety, Semeniuk nie mógł się przebić przez włoski blok, środek praktycznie nie istniał, więc Janusz siłą rzeczy wybierał przede wszystkim Kurka i Śliwkę. Przewaga rywali wzrosła do trzech punktów (20:17), a po chwili było jeszcze gorzej, bo asem popisał się Michieletto (21:17). Ale kolejne dwa punkty zdobyli Polacy, potem Lavia zaatakował w aut, a Bieniek „sprzedał” Włochom asa. 21:21!
Od tego momentu kilkanaście tysięcy kibiców poderwało się z miejsc, głośno zagrzewając polskich siatkarzy do boju. No i ci rzeczywiście dostali skrzydeł, bo 23. punkt zdobył Kurek, 24. dołożył do skarbczyka Śliwka, który też zakończył pierwszą część meczu efektownym blokiem! 1-0 dla Polski. Końcówkę seta Polacy wygrali 8:1!

Po wznowieniu gry Polacy błyskawicznie osiągnęli przewagę (3:0, 4:1, 6:3), ale przy stanie 7:4 rywale odrobili straty. Potem trwała zacięta walka punkt za punkt, niestety, Kurek całkowicie zatracił skuteczność, więc zastąpił go Kaczmarek, który zdobył 15. punkt, po czym Lavia nadział się na blok. 16:13, a po Spodku niosło się głośne „Polska, biało-czerwoni”! Kibice zagrzewali reprezentację okrzykami „Polska wygra mecz”, ale że Włosi języka Mickiewicza nie znali, więc się nie przestraszyli, tylko szybko zdobyli trzy punkty z rzędu. 16:16.
W tym momencie wynik trzymał Kaczmarek, zdobywając 17. i 18. punkt. Poza tym Janusz odkurzył na środku siatki Kochanowskiego, a Semeniuk oszukał włoski blok. 20:18!
Niestety, po asie Giannelliego był remis, po czym po kolejnej akcji Włosi objęli prowadzenie 21:20. Potem pomylił się Semeniuk, Kaczmarek nadział się na blok i Polacy znowu stanęli pod ścianą (20:23). Niestety, tym razem happy endu nie było...

Trzeciego seta znowu lepiej zaczęli biało-czerwoni (7:4), ale w niedzielę trzy punkty przewagi to była żadna przewaga, więc po chwili Włosi prowadzili 9:8 i 13:11. Potem jeszcze 16:14 i 18:15, co gorsza znikąd nie było widać ratunku, bo Kurek mecz obserwował już z kwadratu dla rezerwowych, a Śliwka i Semeniuk niemiłosiernie męczyli się w ataku. Na dodatek Bieniek zderzył się z blokiem, a że nadal odbiór mieliśmy słaby lub... bardzo słaby, więc Włosi odskoczyli na pięć punktów (20:15). W tym momencie musiałby się zdarzyć jakiś siatkarski cud, by losy tego seta można było jeszcze odwrócić. Ale z przyjęciem na poziomie 20 procent było to po prostu niemożliwe. Polacy przegrali drugiego seta i stanęli pod ścianą.

Na boisku zostali Kaczmarek i Fornal, no i początek czwartej partii był niezły (2:0, 3:1), lecz Włosi niejako tradycyjnie już błyskawicznie odrobili straty. Co gorsza Polacy stracili pewność siebie, każda ich akcja była wielką niewiadomą, co tylko napędzało i tak już rozpędzonych Włochów. Przy stanie 6:8 Fornal w jednej akcji dwukrotnie został zatrzymany przez blok, a po jego trzecim ataku piłka spadła kilka metrów za linią końcową. 6:9, a po bloku na Kochanowskim 7:12. Dla odmiany polski blok oraz mocna zagrywka praktycznie przestały istnieć, czym dołączyły do przyjęcia, które zniknęło już kilkadziesiąt minut wcześniej.
Co prawda w końcu coś się ruszyło na zagrywce (asy Kurka i Bieńka), ale Włosi nadal mieli trzy oczka więcej (13:16), a że wychodziło im prawie wszystko, więc po chwili wygrywali już 18:13. Takiej straty rozbita polska reprezentacja nie była w stanie odrobić, w efekcie nie obroniła mistrzowskiego tytułu. Niby srebrny medal to też sukces, ale ten krążek ma jedną zasadniczą wadę - nie jest ze złota...
A mistrzostwo świata zdobyła najmłodsza reprezentacja ze wszystkich, które wzięły udział w zorganizowanym przez Polskę i Słowenię turnieju.