Znicz, czyli krajobraz po spadku

2022-07-14 14:00:00(ost. akt: 2022-07-14 09:41:57)
 Jacek Jankowski

Jacek Jankowski

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

PIŁKA NOŻNA\\\ Jacek Jankowski zapowiada nowe otwarcie w Zniczu Biała Piska, który po czterech sezonach niedawno spadł z III ligi. – Mam nadzieję, że zobaczymy, co można robić inaczej, lepiej – mówi doświadczony prezes klubu z Białej Piskiej.
- Znicz zakończył spadkiem sezon, w którym od początku szło mu jak po grudzie...
- Niedosyt jest bardzo duży, ale spotkało nas to, co w sporcie jest nieuniknione, bo są zwycięstwa i porażki. Widzieliśmy, że poziom rośnie i z roku na rok będzie coraz trudniej. Spadamy do IV ligi, ale trzeba ocenić dłuższy etap. Zagraliśmy cztery sezony w III lidze, dwa razy wystąpiliśmy w finałach Wojewódzkiego Pucharu Polski, a teraz odpadliśmy w półfinale ze zdobywcą trofeum. Za nami nieudany sezon, bo nie utrzymaliśmy się w lidze i nie awansowaliśmy do finału WPP, choć chcieliśmy w końcu zdobyć to trofeum. To była moja osobista ambicja, by zapisać puchar w historii klubu, ale także w historii gminy Biała Piska, bo jesteśmy reprezentantem tego małego środowiska. Słyszałem wiele opinii, a wręcz kondolencji, że nie zasłużyliśmy na spadek, bo były zespoły, które prezentowały się słabiej. Rzeczywiście w wielu meczach pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę, a najgorszą pigułkę przełknęliśmy w ostatnim występie z rezerwami Legii Warszawa, który był bardzo dobry w naszym wykonaniu, ale nie dał nam powodów do radości (na wyjeździe Znicz wygrał 6:2 - red.).
- Czego po degradacji z III ligi będzie panu najbardziej żal?
- Kończymy najlepszy okres w historii Znicza i w mojej 17-letniej działalności w klubie. Musimy sobie powiedzieć, że zrobiliśmy naprawdę coś fajnego. Nasza gra w III lidze była przykładem, że można zrobić dobrą piłkę w małym środowisku, mając ograniczone środki finansowe. W poprzednich sezonach radziliśmy sobie w III lidze bardzo dobrze, byliśmy godnym rywalem. Gościliśmy Polonię Warszawa, rezerwy Legii, ŁKS Łódź i Jagiellonii Białystok. Działacze wielu zespołów mówili, że przyjeżdżają do nas bardzo chętnie, widząc dobrze poukładany klub. Piękny okres w Zniczu zanotował trener Ryszard Borkowski, który m.in. został Trenerem Roku (w plebiscycie Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej - red.). To wszystko zostanie w pamięci. Poza tym trzeba docenić wymierne efekty pracy w ostatnich latach. Miałem okazję współpracować z czterema burmistrzami Białej Piskiej i każdy dołożył cegiełkę do tego, by Znicz się rozwijał. Modernizowaliśmy stadion, inwestowaliśmy w murawę, dzięki czemu otrzymywaliśmy licencję na III ligę. W końcu powstał budynek klubowy, z którego będą korzystały kolejne pokolenia.
- Jakie były przyczyny spadku, bo przecież przed sezonem raczej nic na to nie wskazywało?
- Porażka zawsze jest momentem refleksji, analiz, rozmów. O spadku zadecydowały spotkania, które przegraliśmy w głupi sposób, chcę jednak podziękować trenerom, zawodnikom, kierownikom, którzy byli w klubie w poprzednim sezonie. Trzeba umieć przyznać się do pewnych rzeczy i biorę ten spadek przede wszystkim na siebie.
- Dlaczego?
- Za późno reagowałem na pewne rzeczy, wierzyłem, że będzie jak zwykle, że przetrwamy trudniejszy okres. To jest moja porażka. Niestety, od roku nawarstwiały się różne problemy, ja też miałem pół roku, gdy bywałem w klubie rzadziej. Brak wyników sprawił, że odsunęli się kibice, odsunęli się ludzie, którzy byli z nami w momencie sukcesów. Zabrakło atmosfery, tak ważnej w naszym klubie. Moją dewizą w sporcie jest powiedzenie, że pieniądze to nie wszystko. Przez lata dobrze to funkcjonowało, bo choć ściągaliśmy zawodników z regionu, to takich, którzy szybko wkomponowali się w zespół i potrafili walczyć na boisku z całego serca. Czuli się reprezentantami Znicza, jakby tu mieszkali. Trzeba przeprosić osoby, które odeszły, z którymi nie mogłem znaleźć wspólnego języka. Pragnę podziękować każdemu za wkład w działalność Znicza, bo trzeba wiedzieć, że pracuje nas tu jedynie garstka ludzi. Teraz z funkcji dyrektora sportowego zrezygnował mój brat Marek. Rozmawiałem z nim i zapewnił mnie, że dalej będzie wspierał klub, ale nie chce pełnić już funkcji w zarządzie. Ma swoje lata, swoje życie, a ja szanuję jego decyzję. Pozostaje nam nie zmarnować tego, co zrobił w ostatnich latach, mocno angażując się m.in. w rozwój grup młodzieżowych.
- Wielu kibiców sukcesy Znicza utożsamia z panem.
- To na pewno miłe, ale z drugiej strony smutne. Nie działam w Zniczu po to, żeby mieć jakiekolwiek korzyści, oprócz satysfakcji. Chciałbym, żeby klub był miejscem zrzeszającym szerokie grono osób, bo wówczas łatwiej o kolejne sukcesy. Znicz jest moją pasją i działam w nim kosztem życia rodzinnego i zawodowego. Ciągle robię to z dziką ochotą i chcę to kontynuować. Jeśli podczas jesiennych wyborów otrzymam absolutorium, to pozostanę i będą chciał, by Znicz dalej był stabilnym klubem i liczącym się w regionie. Gdy jednak ktoś uzna, że taka formuła nie jest już potrzebna, wtedy odejdę.
- Jaki jest pana nowy pomysł na klub?
- Chcę być z zespołem na dobre i na złe. Mamy już doświadczenia ze spadku, sprzed kilku lat, gdy opuszczaliśmy starą III ligę. W tej chwili robimy krok w tył, ale chcemy się cofnąć po to, by znowu z impetem ruszyć do przodu. Zagramy z nową kartą, mam nadzieję, że zobaczymy, co można robić inaczej, lepiej.
- Klub informował o zmianie szkoleniowca i odejściu Macieja Famulaka, a jak wyglądają innej kwestie personalne przed nowym sezonem?
- Nowym trenerem został Przemysław Kołłątaj z Ełku, który zastąpił Ryszarda Borkowskiego. Rozmawiałem z nim od pewnego czasu, ale nie zdecydowaliśmy się na zmianę w końcu poprzedniego sezonu. Trener ma nakreślony plan, więc chcemy zobaczyć, jak zespół będzie funkcjonował w rundzie jesiennej. Mamy plan dwuletni, chcemy wprowadzać młodych zawodników, dawać szansę wychowankom. Chciałbym, żeby w drużynie zostało kilku doświadczonych piłkarzy, wokół których będzie budowany zespół, ale o konkretnych decyzjach będziemy mówić dopiero po załatwieniu wszystkich formalności. Maciej Famulak otrzymał ofertę z Olimpii Elbląg. Rozegrał u nas cztery sezony w III lidze, a rundę wiosenną miał bardzo dobrą i był liderem zespołu. 12 lipca spotkaliśmy się na pierwszym treningu, a już w czwartek zagramy pierwszy sparing z zespołem z Ukrainy.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI