Rektor, trener, prezydent oraz poseł
2022-03-31 15:00:00(ost. akt: 2022-03-31 10:09:37)
SPORT AKADEMICKI\\\ Tworząca się na początku lat pięćdziesiątych XX wieku kortowska lekkoatletyka szybko doczekała się bardzo dobrych zawodników, których talenty najpierw sprawdziły się na bieżni, a potem w naukowych laboratoriach i... polityce.
Początek lat pięćdziesiątych XX wieku upłynął w Polsce pod znakiem wszechobecnej ideologii, która ingerowała we wszystkie niemal dziedziny życia społecznego. Równocześnie po trwającym blisko sześć lat wojennym koszmarze miliony Polaków wracały do w miarę normalnego życia. W podnoszącym się z gruzów kraju powoli odżywały nadzieje na lepsze jutro. Swoje marzenia mieli także sportowcy. Wielkimi krokami zbliżały się bowiem drugie po wojnie Igrzyska Olimpijskie w Helsinkach (1952). Znakomicie zapowiadającego się młodego biegacza Zdzisława Krzyszkowiaka - podobnie jak wielu jego kolegów - ekscytowała już sama myśl o szansie, jaką od losu dostało ich pokolenie: „Pojechać na Olimpiadę. (...) To były nasze marzenia. Po prostu trudno było uwierzyć, że to jest możliwe. Przecież nasza lekkoatletyka była nadal w powijakach. Dopiero niedawno podnieśliśmy się z ruin i tragedii ostatniej wojny. Ciągle tkwiła w nas tamta ponura przeszłość”. Niespełna o rok młodszy od Zdzisława Krzyszkowiaka (mistrz olimpijski w biegu na 3000 m z przeszkodami z 1960 roku) olsztyński skoczek w dal Lech Sak zapewne także w głębi serca marzył o wyjeździe do Helsinek. Pochodzący z Warszawy Sak (w latach 1950-51 reprezentował barwy Kolejarza Warszawa) miał ku temu solidne podstawy, co dobitnie potwierdził w roku olimpijskim. Studiujący na Wydziale Zootechniki i trenujący pod kierunkiem Leopolda Szczerbickiego zawodnik w 1952 roku zdobył pierwszy w historii medal (srebrny) mistrzostw Polski meniorów w lekkoatletyce dla AZS Olsztyn. To historyczne z punktu widzenia olsztyńskiego klubu wydarzenie uwieńczył bardzo dobrym jak na owe czasy rezultatem 6,95 m. W tymże roku uzyskał jeszcze 7,12 m (drugie miejsce na liście najlepszych polskich skoczków w dal w 1952 roku).
Kortowska kometa
Któż mógł przypuszczać, że po zaledwie kilku latach funkcjonowania sekcji lekkiej atletyki w Olsztynie pojawi się biegacz europejskiego formatu, który rywalizować będzie jak równy z równym z najlepszymi half-milerami Starego Kontynentu? Sportowa kariera Tadeusza Matyjka nie była wprawdzie długa, ponieważ obdarzony niebywałym talentem średniodystansowiec musiał ją przedwcześnie zakończyć z powodu dokuczliwej kontuzji kręgosłupa. Nie był zatem Matyjek biegaczem długowiecznym, który przez lata walczył na żużlowych bieżniach Europy. Czy jednak racji nie ma Paweł Czapiewski (aktualny rekordzista Polski na 800 m – 1.43,22), który zapytany przez dziennikarza, czy nie żałuje, że jego kariera wielokrotnie przerywana była przez kontuzje, odpowiedział: „Uważam, że lepiej mieć dwa lata takie, jak ja miałem w 2001, 2002 niż 10 lat jak 80 procent polskich biegaczy. Może i są bez kontuzji, ale i bez większych osiągnięć. Podejrzewam, że gdyby zapytać każdego z nich, czy podjęliby ryzyko, to odpowiedzieliby, że tak”.
Casus popularnego „Czapiego” to także do pewnego stopnia przypadek Tadeusza Matyjka, który w latach 1956-58 osiągał wyniki europejskiego kalibru, by później zniknąć ze sportowego firmamentu. Dość powiedzieć, że urodzony w Grójcu w 1935 r. sportowiec był pierwszym olsztyńskim azetesiakiem, który znalazł się na liście 100 najlepszych zawodników na świecie w uprawianej przez siebie konkurencji lekkoatletycznej. Pierwszy raz tego zaszczytu późniejszy parlamentarzysta (był posłem II i III kadencji) dostąpił w 1956 roku, plasując się na 79. miejscu wśród najlepszych ośmiusetmetrowców globu z wynikiem 1.50,6. Niniejszy rezultat Tadeusz Matyjek osiągnął podczas mistrzostw Polski, na których zajął drugie miejsce. Jednakże 1956 r. był tylko swoistym preludium do tego, co wydarzyło się 12 miesięcy później. Bislett Stadium w Oslo to bodaj najsłynniejszy obiekt lekkoatletyczny na świecie, który był świadkiem ponad 50 rekordów świata. Miejsce dla lekkoatletów bezsprzecznie „magiczne”. 31 lipca 1957 r. Tadeusz Matyjek na tymże stadionie stanął na linii startu swej koronnej konkurencji – biegu na 800 m. W Oslo w doborowej stawce (rywalem Polaka był m.in. rekordzista świata Belg Roger Moens – 1.45,7) poszedł na całość, uzyskując znakomity rezultat 1.48,5.
Któż mógł przypuszczać, że po zaledwie kilku latach funkcjonowania sekcji lekkiej atletyki w Olsztynie pojawi się biegacz europejskiego formatu, który rywalizować będzie jak równy z równym z najlepszymi half-milerami Starego Kontynentu? Sportowa kariera Tadeusza Matyjka nie była wprawdzie długa, ponieważ obdarzony niebywałym talentem średniodystansowiec musiał ją przedwcześnie zakończyć z powodu dokuczliwej kontuzji kręgosłupa. Nie był zatem Matyjek biegaczem długowiecznym, który przez lata walczył na żużlowych bieżniach Europy. Czy jednak racji nie ma Paweł Czapiewski (aktualny rekordzista Polski na 800 m – 1.43,22), który zapytany przez dziennikarza, czy nie żałuje, że jego kariera wielokrotnie przerywana była przez kontuzje, odpowiedział: „Uważam, że lepiej mieć dwa lata takie, jak ja miałem w 2001, 2002 niż 10 lat jak 80 procent polskich biegaczy. Może i są bez kontuzji, ale i bez większych osiągnięć. Podejrzewam, że gdyby zapytać każdego z nich, czy podjęliby ryzyko, to odpowiedzieliby, że tak”.
Casus popularnego „Czapiego” to także do pewnego stopnia przypadek Tadeusza Matyjka, który w latach 1956-58 osiągał wyniki europejskiego kalibru, by później zniknąć ze sportowego firmamentu. Dość powiedzieć, że urodzony w Grójcu w 1935 r. sportowiec był pierwszym olsztyńskim azetesiakiem, który znalazł się na liście 100 najlepszych zawodników na świecie w uprawianej przez siebie konkurencji lekkoatletycznej. Pierwszy raz tego zaszczytu późniejszy parlamentarzysta (był posłem II i III kadencji) dostąpił w 1956 roku, plasując się na 79. miejscu wśród najlepszych ośmiusetmetrowców globu z wynikiem 1.50,6. Niniejszy rezultat Tadeusz Matyjek osiągnął podczas mistrzostw Polski, na których zajął drugie miejsce. Jednakże 1956 r. był tylko swoistym preludium do tego, co wydarzyło się 12 miesięcy później. Bislett Stadium w Oslo to bodaj najsłynniejszy obiekt lekkoatletyczny na świecie, który był świadkiem ponad 50 rekordów świata. Miejsce dla lekkoatletów bezsprzecznie „magiczne”. 31 lipca 1957 r. Tadeusz Matyjek na tymże stadionie stanął na linii startu swej koronnej konkurencji – biegu na 800 m. W Oslo w doborowej stawce (rywalem Polaka był m.in. rekordzista świata Belg Roger Moens – 1.45,7) poszedł na całość, uzyskując znakomity rezultat 1.48,5.
Dzięki biegowi w stolicy Norwegii Tadeusz Matyjek uplasował się na 27. miejscu wśród najlepszych ośmiusetmetrowców globu w 1957 roku. W krajowym rankingu był trzeci.
Sukcesy młodego biegacza docenili czytelnicy „Głosu Olsztyńskiego”. W głosowaniu na najpopularniejszego sportowca województwa olsztyńskiego w 1957 roku Matyjek tak jak na bieżni znów był najlepszy. Następny rok w wykonaniu olsztyńskiego średniodystansowca zapowiadał się wielce optymistycznie, wszak w 1958 roku miał dopiero 23 lata. Rekordy i medale wydawały się tylko kwestią czasu. Stało się jednak inaczej, a nadchodzący sezon był de facto ostatnim godnym uwagi w wykonaniu tego zawodnika. Wprawdzie z rezultatem 1.50,4 ponownie znalazł się na liście najszybszych ośmiusetmetrowców świata (89. pozycja), ale osiągane rezultaty z pewnością nie spełniały oczekiwań trenera, kibiców, a także samego biegacza. Nasilające się problemy zdrowotne nie pozwoliły Matyjkowi wystartować w sezonie 1959 w jakichkolwiek zawodach. W następnym roku przeniósł się do Warszawy, aby reprezentować barwy tamtejszej Gwardii (1960-62). Pobyt w stolicy nie spowodował jednak sportowego odrodzenia. Kariera Tadeusza Matyjka przypominała przelot komety. Tyleż efektowny, co krótkotrwały. Nie ulega jednak wątpliwości, że w historii olsztyńskiego AZS członek lekkoatletycznego Wunderteamu (Tadeusz Matyjek w latach 1956-57 sześciokrotnie reprezentował Polskę w meczach międzypaństwowych) z natury rzeczy zajmuje szczególne miejsce.
Olsztyński team
Powstała w 1951 roku sekcja lekkoatletyczna AZS Olsztyn stosunkowo szybko doczekała się szerokiego grona dobrych i bardzo dobrych zawodników odnoszących sukcesy na arenie ogólnopolskiej. Wielka w tym zasługa Leopolda Szczerbickiego. Legendarnego Poldka, prekursora powojennego sportu na Warmii i Mazurach, który wraz z prof. Adamem Szostkiewiczem powołał do życia w 1950 roku Akademicki Związek Sportowy w Olsztynie.
Swą wartość azetesiacy pokazali już w 1957 roku, kiedy to po raz pierwszy awansowali do II ligi lekkoatletycznej. Sukces teamu stanowi egzemplifikację tezy, iż kortowska lekkoatletyka w tamtym czasie to nie tylko Tadeusz Matyjek, ale również liczna grupa wartościowych zawodników, bez których niniejsze osiągnięcie byłoby niemożliwe. O sile sekcji w owym okresie stanowili: Eugeniusz Miszczuk (400 m przez płotki – rek. życiowy 54,0 sek.), Jerzy Strzeżek (800 m – 1.52,3), Tadeusz Fiszbach (skok o tyczce i rzut oszczepem – 3,60 m i 61,16 m), Józef Danowski (skok w dal – 7,33 m), Stanisław Szkodowski (5000 m i 10 000 m – 14.32,2 i 30.29,4), Barbara Wyszomirska (pchnięcie kulą – 11,89 m), Grzegorz Pińczuk (rzut młotem – 52,74 m) oraz Krystyna Śrutkowska (80 m przez płotki – 12,3).
Powstała w 1951 roku sekcja lekkoatletyczna AZS Olsztyn stosunkowo szybko doczekała się szerokiego grona dobrych i bardzo dobrych zawodników odnoszących sukcesy na arenie ogólnopolskiej. Wielka w tym zasługa Leopolda Szczerbickiego. Legendarnego Poldka, prekursora powojennego sportu na Warmii i Mazurach, który wraz z prof. Adamem Szostkiewiczem powołał do życia w 1950 roku Akademicki Związek Sportowy w Olsztynie.
Swą wartość azetesiacy pokazali już w 1957 roku, kiedy to po raz pierwszy awansowali do II ligi lekkoatletycznej. Sukces teamu stanowi egzemplifikację tezy, iż kortowska lekkoatletyka w tamtym czasie to nie tylko Tadeusz Matyjek, ale również liczna grupa wartościowych zawodników, bez których niniejsze osiągnięcie byłoby niemożliwe. O sile sekcji w owym okresie stanowili: Eugeniusz Miszczuk (400 m przez płotki – rek. życiowy 54,0 sek.), Jerzy Strzeżek (800 m – 1.52,3), Tadeusz Fiszbach (skok o tyczce i rzut oszczepem – 3,60 m i 61,16 m), Józef Danowski (skok w dal – 7,33 m), Stanisław Szkodowski (5000 m i 10 000 m – 14.32,2 i 30.29,4), Barbara Wyszomirska (pchnięcie kulą – 11,89 m), Grzegorz Pińczuk (rzut młotem – 52,74 m) oraz Krystyna Śrutkowska (80 m przez płotki – 12,3).
Ostatni Mohikanin
Eugeniusz Miszczuk to legenda kortowskiej lekkoatletyki. Olsztyński dziennikarz Marek Dabkus nazwał go „ostatnim Mohikaninem o twardych zasadach”. Jego ulubioną konkurencją był bieg na 200 m przez płotki, niezwykle atrakcyjny dla kibiców. To w nim wieloletni trener olsztyńskiego AZS czuł się najlepiej. Po latach z rozrzewnieniem sięgał pamięcią do czasów, gdy na zawodach płotkarze ścigali się na pół okrążenia stadionu (dzisiaj bieg na 200 m przez płotki jest już praktycznie nierozgrywany). Sentyment do tej konkurencji pozostał mu do końca życia, a było to życie bogate i ciekawe. Nierozerwalnie jednak związane z królową sportu. Miszczukowi udała się rzecz niełatwa. Otóż wyniesione z bieżni doświadczenie (pięciokrotny finalista mistrzostw Polski w czterech różnych konkurencjach: 200 m przez płotki – 6/1959 r., 400 m przez płotki – 5/1959 r., 4x100 m – 5/1961 r., 4x400 m – 4/1961 r., 6/1962 r.) umiejętnie przełożył na obfitującą w sukcesy pracę szkoleniową. To przecież spod jego ręki wyszli m.in. olimpijczycy: Urszula Styranka-Szubzda, Ryszard Szparak i Marek Jóźwik.
Eugeniusz Miszczuk to legenda kortowskiej lekkoatletyki. Olsztyński dziennikarz Marek Dabkus nazwał go „ostatnim Mohikaninem o twardych zasadach”. Jego ulubioną konkurencją był bieg na 200 m przez płotki, niezwykle atrakcyjny dla kibiców. To w nim wieloletni trener olsztyńskiego AZS czuł się najlepiej. Po latach z rozrzewnieniem sięgał pamięcią do czasów, gdy na zawodach płotkarze ścigali się na pół okrążenia stadionu (dzisiaj bieg na 200 m przez płotki jest już praktycznie nierozgrywany). Sentyment do tej konkurencji pozostał mu do końca życia, a było to życie bogate i ciekawe. Nierozerwalnie jednak związane z królową sportu. Miszczukowi udała się rzecz niełatwa. Otóż wyniesione z bieżni doświadczenie (pięciokrotny finalista mistrzostw Polski w czterech różnych konkurencjach: 200 m przez płotki – 6/1959 r., 400 m przez płotki – 5/1959 r., 4x100 m – 5/1961 r., 4x400 m – 4/1961 r., 6/1962 r.) umiejętnie przełożył na obfitującą w sukcesy pracę szkoleniową. To przecież spod jego ręki wyszli m.in. olimpijczycy: Urszula Styranka-Szubzda, Ryszard Szparak i Marek Jóźwik.
Androlog molekularny
Szkoleniem zawodników po zakończeniu kariery zawodniczej zajął się również średniodystansowiec Jerzy Strzeżek (akademicki wicemistrz Polski na 800 m). Późniejszy rektor Akademii Rolniczo-Technicznej (1987-90) ścigający się głównie na dwa okrążenia był też podporą klubowej sztafety 4x100 m (piąte miejsce na mistrzostwach Polski w 1961 roku - olsztyński zespół wystąpił w składzie: Eugeniusz Miszczuk, Józef Danowski, Jerzy Strzeżek i Stanisław Godlewski) i 4x400 m (czwarte miejsce na mistrzostwach Polski w 1961 roku – Eugeniusz Miszczuk, Jerzy Strzeżek, Saturnin Brzeziński i Jerzy Pankowski). Specjalizujący się w andrologii molekularnej prof. Strzeżek na początku lat siedemdziesiątych prowadził grupę solidnych biegaczy, z których należałoby wyróżnić Krzysztofa Słowińskiego (1.51,3 na 800 m) i Ryszarda Bukowskiego (1.51,6 na 800 m).
Szkoleniem zawodników po zakończeniu kariery zawodniczej zajął się również średniodystansowiec Jerzy Strzeżek (akademicki wicemistrz Polski na 800 m). Późniejszy rektor Akademii Rolniczo-Technicznej (1987-90) ścigający się głównie na dwa okrążenia był też podporą klubowej sztafety 4x100 m (piąte miejsce na mistrzostwach Polski w 1961 roku - olsztyński zespół wystąpił w składzie: Eugeniusz Miszczuk, Józef Danowski, Jerzy Strzeżek i Stanisław Godlewski) i 4x400 m (czwarte miejsce na mistrzostwach Polski w 1961 roku – Eugeniusz Miszczuk, Jerzy Strzeżek, Saturnin Brzeziński i Jerzy Pankowski). Specjalizujący się w andrologii molekularnej prof. Strzeżek na początku lat siedemdziesiątych prowadził grupę solidnych biegaczy, z których należałoby wyróżnić Krzysztofa Słowińskiego (1.51,3 na 800 m) i Ryszarda Bukowskiego (1.51,6 na 800 m).
Ekipę uzupełniał dobrze zapowiadający się junior... Piotr Grzymowicz, który jako dziewiętnastolatek w 1973 roku uzyskał obiecujący rezultat na 800 m (1.54,4). Zbieżność nazwisk z obecnym prezydentem Olsztyna jest w tym wypadku nieprzypadkowa, gdyż niegdysiejszy zdolny halfmiler i aktualny włodarz miasta to ta sama osoba.
Sygnatariusz porozumień
Eugeniusz Miszczuk i prof. Jerzy Strzeżek niewątpliwe zapisali się w annałach olsztyńskiego sportu, a prof. Strzeżek dodatkowo w annałach kortowskiej uczelni. Szczególnym reprezentantem pokolenia jest też współtworzący historię przez duże H – Tadeusz Fiszbach. Sygnatariusz porozumień sierpniowych, a następnie poseł wybrany w wyniku pamiętnych wyborów czerwcowych z 1989 roku (w sejmie kontraktowym sprawował funkcję wicemarszałka) - zanim zaistniał w wielkiej polityce - był wszechstronnie rozwijającym się lekkoatletą. Klubowy kolega Fiszbacha, średniodystansowiec Tadeusz Gawlik, pokrótce sportretował go następującymi słowami: „sportowiec wszechstronny: wieloboista, narciarz, pływak. Dwukrotny rekordzista okręgu w skoku o tyczce. Zawsze gotowy do wsparcia zespołu w meczach ligowych. (...) Opowiedział mi, jak na otwarcie pływalni Marynarki Wojennej w Gdyni przepłynął całą jej długość 50 m bez wynurzania. Zdziwiony dowódca jednostki dał Tadeuszowi w nagrodę tygodniowy bezpłatny wstęp do wojskowego kasyna na obiady”.
* Tekst jest zmodyfikowanym fragmentem artykułu „Królowa sportu w Kortowie (1951-2015)”, który znalazł się w książce „Między stadionem a brzegiem jeziora. 65 lat akademickiego sportu i wychowania fizycznego w Kortowie” (red. Marek Siwicki i Grzegorz Dubielski, Olsztyn 2016).
MMP
Sygnatariusz porozumień
Eugeniusz Miszczuk i prof. Jerzy Strzeżek niewątpliwe zapisali się w annałach olsztyńskiego sportu, a prof. Strzeżek dodatkowo w annałach kortowskiej uczelni. Szczególnym reprezentantem pokolenia jest też współtworzący historię przez duże H – Tadeusz Fiszbach. Sygnatariusz porozumień sierpniowych, a następnie poseł wybrany w wyniku pamiętnych wyborów czerwcowych z 1989 roku (w sejmie kontraktowym sprawował funkcję wicemarszałka) - zanim zaistniał w wielkiej polityce - był wszechstronnie rozwijającym się lekkoatletą. Klubowy kolega Fiszbacha, średniodystansowiec Tadeusz Gawlik, pokrótce sportretował go następującymi słowami: „sportowiec wszechstronny: wieloboista, narciarz, pływak. Dwukrotny rekordzista okręgu w skoku o tyczce. Zawsze gotowy do wsparcia zespołu w meczach ligowych. (...) Opowiedział mi, jak na otwarcie pływalni Marynarki Wojennej w Gdyni przepłynął całą jej długość 50 m bez wynurzania. Zdziwiony dowódca jednostki dał Tadeuszowi w nagrodę tygodniowy bezpłatny wstęp do wojskowego kasyna na obiady”.
* Tekst jest zmodyfikowanym fragmentem artykułu „Królowa sportu w Kortowie (1951-2015)”, który znalazł się w książce „Między stadionem a brzegiem jeziora. 65 lat akademickiego sportu i wychowania fizycznego w Kortowie” (red. Marek Siwicki i Grzegorz Dubielski, Olsztyn 2016).
MMP
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez