Sportowy świat już nie chce Rosjan

2022-03-02 13:00:00(ost. akt: 2022-03-02 11:14:08)

Autor zdjęcia: Emil Marecki

Tuż po najeździe Rosji na Ukrainę niektóre organizacje sportowe zachowały się w pożałowania godny sposób - najbardziej skandalicznym przykładem była Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej, która - całe szczęście - w końcu jakoś otrzeźwiała.
W ubiegłym tygodniu szefowie FIFA, władający światowym futbolem, bez chwili wahania zawiesili dwa afrykańskie kraje, bowiem uznali, że tamtejsze rządy zbyt mieszają się do władz miejscowych związków piłkarskich. Jednak gdy tuż potem czerwony tyran z Kremla wydał rozkaz ataku na demokratyczną Ukrainę, FIFA oświadczyła, że „będzie sprawę monitorować”. W tym momencie warto przypomnieć, że 12 lat temu FIFA przyznała Rosji organizację mistrzostw świata 2018, chociaż zwycięska kandydatura miała trzech bardzo mocnych rywali: Anglia, Belgia i Holandia, Hiszpania i Portugalia. Tuż przed głosowaniem wybuchła wtedy olbrzymia afera korupcyjna, okazało się bowiem, że niektórzy członkowie Komitetu Wykonawczego FIFA za swoje głosy od lat żądali „drobnej” rekompensaty - najbardziej lepkie ręce miał Brazylijczyk Ricardo Teixeira, który przy organizacji kolejnych Mundiali wzbogacił się o prawie 10 milionów dolarów.
Jak wiemy, ostatecznie wygrała wówczas Rosja, a rok po mistrzostwach świata prezydent FIFA Gianni Infantino otrzymał od putina Order Przyjaźni. W efekcie rosyjski Mundial Włoch nazwał „najlepszymi mistrzostwami świata w historii”, natomiast putin zrewanżował się podziękowaniami za „możliwość spełnienia marzenia swego życia”. Trzy lata później okazało się, że rosyjski dyktator miał jeszcze jedno marzenie...

Ale wróćmy jeszcze do 2019 roku, gdy obaj panowie głaskali się czule po łysych (Infantino) lub łysiejących główkach (putin), bo szef FIFA, z Orderem Przyjaźni na klacie, wylał wtedy na tyrana z Kremla dodatkowe wiadro lukru: „Powitałeś cały świat jak przyjaciół, a świat złączył się z Rosją więzami przyjaźni, która będzie trwała wiecznie”.

Jak widać w tym przypadku „wiecznie” trwało raptem trzy lata, ale Infantino - mimo zbrodniczego ataku na Ukrainę - początkowo nie zamierzał odcinać się od swego rosyjskiego kumpla, jakby w ten sposób chciał potwierdzić pojawiające się często zarzuty wobec FIFA, że jest to organizacja o charakterze mafijnym. W każdym razie władze światowego futbolu robiły wszystko, by rosyjski wilk był syty i owca cała - ta owca to miliony rosyjskich dolarów, których FIFA i UEFA nie chciały stracić.
A że światowa federacja musiała jakoś zareagować, więc... jakoś zareagowała, ogłaszając:
* mecze międzypaństwowe na terenie Rosji nie będą rozgrywane, a jedynie na terytorium neutralnym i bez widzów
* reprezentacja będzie występować jako Związek Piłkarski Rosji bez flagi i hymnu

Jednak wielka FIFA, której do tej pory nawet rządy wielkich państw kłaniały się w pół, niespodziewanie natrafiła na zdecydowany opór małego PZPN, bowiem prezes Cezary Kulesza już wcześniej zapowiedział, że polska reprezentacja na marcowy baraż do Moskwy nie pojedzie. Tym samym nowy szef PZPN, jeszcze niedawno wyśmiewany i nazywany pierwszym polskim discopolowcem, pokazał charakter.

Co prawda FIFA zagroziła walkowerem, jednak gdy Czechy i Szwecja, czyli dwaj kolejni uczestnicy barażów o Mundial, przyłączyły się do bojkotu, piłkarskim sympatykom putina „zmiękła rura”. Tym bardziej że błyskawicznie kolejne kraje zażądały wykluczenia Rosji z wszelkich rozgrywek piłkarskich (Anglia, Szwecja, USA, Dania, Szwajcaria, Albania i Walia). FIFA zdała sobie sprawę, że jeśli zdania nie zmieni, to za chwilę pod swoją kuratelą będzie miała jedynie... Rosję i Białoruś, a cywilizowane kraje utworzą po prostu nową światową federację piłkarską. A wtedy Infantino ze swoją FIFĄ zostanie niczym Himilsbach z językiem angielskim...
W efekcie w poniedziałek sytuacja odmieniła się o 180 stopniu, bowiem dwie największe piłkarskie centrale wydały oświadczenie: „Rada FIFA i Komitet Wykonawczy UEFA (...) podjęły wspólnie decyzję, że wszystkie rosyjskie drużyny, zarówno reprezentacje narodowe, jak i zespoły klubowe, zostaną do odwołania zawieszone w prawach członka obu organizacji”.
Poza tym UEFA, która już w ubiegłym tygodniu finał Ligi Mistrzów przeniosła z Sankt Petersburga do podparyskiego Saint-Denis (28 maja), zdecydowała całkowicie zakończyć współpracę z Gazpromem. Z rosyjskim gigantem paliwowym zerwało też Schalke 04 Gelsenkirchen.

„Historię zawieszenia Rosji można opowiedzieć tylko dzięki odwadze PZPN i jego reprezentacji narodowej” - tak postawę polskiej federacji oceniły niemieckie media, które pochwaliły także Roberta Lewandowskiego za solidarność z Ukraińcami.

Jak zatem po wykluczeniu Rosji będą wyglądały baraże o udział w Mundialu? - Najprostsze rozwiązania są najlepsze - na antenie Radia 357 stwierdził wczoraj Michał Listkiewicz, w latach 1999-2008 prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. - Walkower dla Rosji, po czym w finale gramy ze zwycięzcą meczu Szwecja - Czechy.
Z byłym prezesem PZPN nie zgadza się jednak Jakub Kwiatkowski, obecny rzecznik prasowy piłkarskiej centrali, który uważa, że walkower i automatyczny awans Polaków do finału barażów są nierealne, ponieważ byłoby to rozwiązanie niesprawiedliwe wobec Szwedów i Czechów, którzy muszą rozegrać półfinał.
Dlatego w grę wchodzą jeszcze dwa inne warianty:
1. Polska, Szwecja i Czechy podczas turnieju grają każdy z każdym - problem jest jednak taki, że potrzebne są na to trzy terminy, tymczasem w piłkarskim kalendarzu takie terminy są tylko dwa
2. W półfinale rywalem Polaków będzie Słowacja (w grupie eliminacyjnej wyprzedzili ją Chorwaci i Rosjanie) lub Węgry (najwyżej rozstawiona reprezentacja z trzecich miejsc)
- Bez względu na to, czy awansujemy, czy też nie awansujemy do Mundialu, polska reprezentacja i tak jest już wielkim wygranym tego roku - ocenił Michał Listkiewicz.

Jednak sankcje dotknęły nie tylko rosyjskich piłkarzy, bowiem już wcześniej Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) wykluczył Rosję i Białoruś ze swoich struktur, po czym - co prawda z pewnymi oporami - obudziły się władze Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB), które jeszcze w piątek twierdziły, że na przełomie sierpnia i września mistrzostwa świata w Rosji się odbędą. Przecież przygotowania idą zgodnie z planem, więc niby dlaczego miałyby się nie odbyć - takie było oficjalne stanowisko FIVB!

W efekcie z udziału w imprezie natychmiast zrezygnowała Polska, czyli obrońca tytułu, oraz Francja, Słowenia i Holandia. Dlatego w poniedziałek sytuacja zmieniła się o 180 stopni - impreza została Rosji odebrana, a poważnym kandydatem do jej przejęcia jest Polska.
Równie długo problem z podjęciem jedynej słusznej decyzji miała Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), która początkowo ograniczyła się jedynie do odwołania wszystkich zawodów Pucharu Świata zaplanowanych w Rosji. Taka postawa spotkała się jednak z głośnymi protestami, m.in. w... Polsce. Na przykład Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego, dwa dni temu zapowiedział, że jeśli FIS nie wycofa rosyjskich juniorów z mistrzostw świata juniorów w skokach narciarskich, wówczas mistrzostwa zostaną odwołane.
Stanowisko PZN poparł minister sportu Kamil Bortniczuk, który napisał do prezesa FIS Johana Eliascha: „Patrząc na bezprecedensowy atak na Ukrainę i ich obywateli, gdy cywile tracą życie to niewyobrażalne, żeby organizować zawody sportowe z udziałem sportowców reprezentujących reżim Putina”.
FIS długo chciała, by rosyjscy sportowcy nie mogli jedynie usłyszeć hymnu oraz bez flagi, ale w końcu w poniedziałek uległa: rodacy putina zostali wykluczeni z zawodów narciarskich co najmniej do końca sezonu.

* Gdy pod koniec II wojny światowej niemieckie oddziały kapitulowały przed wojskami amerykańskimi czy angielskimi, alianccy dowódcy nigdy nie reagowali na wyciągnięte na powitanie dłonie niemieckich oficerów. Natomiast po wojnie w polskiej prasie i literaturze - jako wyraz pogardy za popełnione zbrodnie - o niemcach pisano jedynie z małej litery, Dlatego bez względu na końcowy efekt obecnej wojny nie wyobrażam sobie, by w przyszłości jakiś polityk z demokratycznego kraju podał rękę ruskiemu zbrodniarzowi z Kremla.
ARTUR DRYHYNYCZ