Płakać po Sousie nie będziemy

2021-12-29 21:00:00(ost. akt: 2021-12-30 10:03:15)
Paulo Sousa

Paulo Sousa

Autor zdjęcia: pzpn.pl

PIŁKA NOŻNA\\\ Trwa zamieszanie wokół Paulo Sousy, który w niedzielę poprosił o rozwiązanie kontraktu z PZPN za porozumieniem stron. O żadnym porozumieniu mowy jednak nie ma - PZPN za zerwanie umowy będzie się domagał odszkodowania.
W PZPN nikt już nie wyobraża sobie dalszej współpracy z Portugalczykiem, ale jednocześnie za złamanie umowy związek zamierza dochodzić odszkodowania. Tym bardziej że brazylijskie media już poinformowały o podpisaniu przez Sousę umowy z Flamengo, co dałoby polskiej stronie znakomity argument. Nic więc dziwnego, że jednocześnie agent portugalskiego trenera usiłuje negocjować z PZPN. Bez odszkodowania się raczej nie obędzie, na dodatek przygoda Sousy z brazylijskim klubem może być bardzo krótka, bo pracę w Benfice Lizbona stracił właśnie Jorge Jesus, który był pierwszym wyborem Flamengo. Dopiero gdy brazylijscy działacze uznali, że nie zdołają go namówić, skierowali swą uwagę na Sousę. Teraz jednak Jesus jest już wolny i czeka na oferty... Może się więc okazać, że chytry dwa razy traci, czego Sousie zresztą serdecznie życzymy.

W środę w tej sprawie odbyło się nadzwyczajne zebranie zarządu PZPN, który przygotowuje się do ewentualnej prawnej wojny z dotychczasowym szkoleniowcem. Wiadomo, że prawnicy dokładnie przeglądają kontrakt, który został podpisany przez Zbigniewa Bońka, poprzedniego prezesa PZPN. I co by teraz Boniek nie powiedział, to jego decyzji o ściągnięciu Portugalczyka nie da się dzisiaj obronić.

Drogi rozwód z Sousą to jedno, ale zdecydowanie ważniejszym problemem jest znalezienie odpowiedniego następcy. Na giełdzie pojawiło się już sporo nazwisk, a niektórzy kandydaci sami zgłaszają się do PZPN, bo jednak perspektywa awansu na mistrzostwach świata jest kusząca. Najczęściej mówi się o Adamie Nawałce i Czesławie Michniewiczu, ale ostatnio pojawili się też Holender Dick Advocaat i Brazylijczyk Alexandre Guimaraes. Advocaat to prawdziwy trenerski obieżyświat, który poza wieloma klubami szkolił także reprezentacje Holandii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Korei Południowej, Belgii, Rosji, Serbii i Iraku. Natomiast Guimaraes w 2002 i 2006 roku prowadził reprezentację Kostaryki na mistrzostwach świata.

Ale są też inne pomysły - na przykład Michał Listkiewicz, były prezes PZPN, zaproponował, by kadrę poprowadził... duet Nawałka - Jerzy Engel. Przypomnijmy, że ten drugi awansował z biało-czerwonymi na Mundial w 2002 roku, po czym... odleciał, opowiadając, że „trzecie miejsce już było”, sugerując tym samym, że od do Korei Południowej i Japonii leci po coś lepszego. A skończyło się na meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor.

Z kolei Tomasz Frankowski, 38-krotny reprezentant kraju, jest zwolennikiem oddania reprezentacji w ręce Nawałki. Z tym kandydatem jest jednak poważny problem, bowiem podobno jest gotów pokierować kadrą tylko w marcowych barażach. Czyli w razie sukcesu PZPN musiałby poszukać kolejnego selekcjonera.

Pod tym względem lepszy wydaje się pomysł Andrzeja Juskowiaka, srebrnego medalisty olimpijskiego z Barcelony (1992), który optuje za powrotem Jerzego Brzęczka. Przypomnijmy, że Brzęczek zna kadrę, bo prowadził ją do stycznia tego roku. Wiedzę zatem ma, tylko czy talentu i szczęścia mu starczy, bo ten ostatni element jest bardzo ważny. Zdawał sobie z tego sprawę legendarny Kazimierz Górski, który o pewnym młodszym koledze po fachu powiedział kiedyś: „co z tego, że to dobry trener, skoro szczęścia nie ma”.
A nam dzisiaj - trzy miesiące przed barażami - szczęście jest bardzo potrzebne.