Nastoletnie królowe tenisa, a wśród nich Iga Świątek!
2021-06-01 18:00:00(ost. akt: 2021-06-01 18:26:57)
TENIS\\\ Wczoraj, a więc w drugim dniu French Open 2021, jedna z największych gwiazd polskiego sportu opuściła grono nastolatek. Iga Świątek, bo to o niej mowa, uczciła swoje 20. urodziny awansem do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju w Paryżu, a my spróbujemy podsumować jej dotychczasowe dokonania, zestawiając je z innymi nastoletnimi królowymi kortów, jak Martina Hingis, Monica Seles czy Maria Szarapowa. Czy Iga z supernastolatki przeistoczy się w mistrzowską 20-latkę? Wszystko na to wskazuje. A jak jej nastoletnie występy plasują ją wśród innych mistrzyń rakiety? Mało która z taka przebojowością podbijała świat tenisa...
Na początku warto podkreślić jedno: może i Iga Świątek nie była najmłodszą zwyciężczynią wielkoszlemowego turnieju (pod tym względem wyprzedziło ją 10 zawodniczek), może z trzema wygranymi turniejami WTA jeszcze przed 20. urodzinami jej statystyka wygląda mniej imponująco niż części koleżanek po fachu z dawnych lat, ale styl w jakim zmiotła z kortu wszystkie rywalki sprawia, że zasługuje na miejsce we wszystkich zestawieniach najlepszych tenisowych młodych gwiazd. Wczoraj Iga Świątek przestała mieć -naście lat, a my życzymy jej z całego serca, żeby za 10 lat była na szczycie wszystkich możliwych rankingów!
Martina Hingis – najmłodsza dominatorka w historii
Urodzona w czechosłowackich Koszycach, reprezentantka Szwajcarii pobiła wszelkie możliwe rekordy, wygrywając Wimbledon w grze podwójnej w wieku 15 lat i 9 miesięcy. W singlu jeszcze przed szesnastymi urodzinami była półfinalistką US Open i ćwierćfinalistką Australian Open. Nic dziwnego, że już na początku 1997 roku, stała się światowym numerem jeden, a trzy miesiące po swoich 16. urodzinach wygrała singlowy turniej Australian Open, stając się (aż do dziś!) najmłodszą zawodniczką w historii, której udała się ta sztuka w Wielkim Szlemie.
W tamtym roku była o krok od wygrania wszystkich czterech najbardziej prestiżowych turniejów, jednak uniemożliwiło jej to potknięcie w finale Rolanda Garrosa, w którym uległa innej młodziutkiej sensacji, Chorwatce Ivie Majoli. To był szok dla tenisowego świata, bo Hingis jechała do Paryża z serią 40 wygranych meczów z rzędu!
Urodzona w czechosłowackich Koszycach, reprezentantka Szwajcarii pobiła wszelkie możliwe rekordy, wygrywając Wimbledon w grze podwójnej w wieku 15 lat i 9 miesięcy. W singlu jeszcze przed szesnastymi urodzinami była półfinalistką US Open i ćwierćfinalistką Australian Open. Nic dziwnego, że już na początku 1997 roku, stała się światowym numerem jeden, a trzy miesiące po swoich 16. urodzinach wygrała singlowy turniej Australian Open, stając się (aż do dziś!) najmłodszą zawodniczką w historii, której udała się ta sztuka w Wielkim Szlemie.
W tamtym roku była o krok od wygrania wszystkich czterech najbardziej prestiżowych turniejów, jednak uniemożliwiło jej to potknięcie w finale Rolanda Garrosa, w którym uległa innej młodziutkiej sensacji, Chorwatce Ivie Majoli. To był szok dla tenisowego świata, bo Hingis jechała do Paryża z serią 40 wygranych meczów z rzędu!
– Od początku do końca czułam, że mam wszystko pod kontrolą – mówiła po spotkaniu szczęśliwa Majoli, która zresztą później stała się jedną z najlepszych przyjaciółek Martiny.
Niezwykle utalentowana Hingis miała świat u stóp i wydawało się, że na lata zdominuje światowy tenis. Jednak mimo wielkiej formy w kluczowych momentach najpierw zawodziła głowa, a później ciało. – Steffi miała jakieś tam wyniki w przeszłości, ale teraz tenis jest szybszy, bardziej atletyczny. Jest stara i jej czas minął – mówiła o 30-letniej Steffi Graf przed finałem Rolanda Garrosa w 1999 roku, po czym go przegrała, będąc w pewnym momencie o trzy piłki od sięgnięcia po puchar. Po meczu zalała się łzami, wybuczana przez trybuny za dyskusje z sędziną. Coś w niej pękło. Po tym meczu przez kolejne blisko 20 lat tenisowej kariery, już tylko raz sięgnęła po wielkoszlemowe zwycięstwo w singlu – w 1999 roku w Australii.
Kolejne lata to walka z kontuzjami, kontrowersyjna dyskwalifikacja za posiadanie mikroskopijnej dawki niedozwolonej substancji w organizmie i wreszcie wielki powrót, który po latach znów uczynił z niej zwyciężczynię turniejów, tym razem w deblu. Między pierwszym a ostatnim zwycięstwem Martiny w Wielkim Szlemie minęło 21 lat. Kiedy jako 37-latka podnosiła w górę puchar za wygranie deblowego US Open, miała w sobie dużo więcej pokory od nastolatki, która kiedyś myślała, że cały świat padnie przed nią na kolana...
Monica Seles – dramat przed kamerami
„Gdyby nie została dźgnięta nożem, byłaby najlepsza w historii” – taką opinię o dziewięciokrotnej zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych w singlu głosi wielu ekspertów i historyków sportu. Urodzona w Nowym Sadzie w Jugosławii, Monica Seles przed swoimi 20. urodzinami wygrała po trzy razy Australian Open i Rolanda Garrosa, a także dwukrotnie zwyciężyła w US Open. Wszystko skończyło się w 1993 roku w Hamburgu. Günter Parche – oszalały kibic wielkiej rywalki Seles, Steffi Graf – w trakcie ćwierćfinałowego spotkania turnieju WTA pomiędzy Seles a Magdaleną Malejewą... dźgnął zawodniczkę z Jugosławii nożem między łopatki. Tenisistka trafiła do szpitala, a napastnik za kratki, ale tylko po to, żeby zostać uznanym za niepoczytalnego oraz skazanym na dwa lata okresu próbnego i leczenie psychiatryczne. Fizyczne urazy Seles szybko zostały zaleczone, ale pod względem mentalnym już nigdy nie była sobą...
Niezwykle utalentowana Hingis miała świat u stóp i wydawało się, że na lata zdominuje światowy tenis. Jednak mimo wielkiej formy w kluczowych momentach najpierw zawodziła głowa, a później ciało. – Steffi miała jakieś tam wyniki w przeszłości, ale teraz tenis jest szybszy, bardziej atletyczny. Jest stara i jej czas minął – mówiła o 30-letniej Steffi Graf przed finałem Rolanda Garrosa w 1999 roku, po czym go przegrała, będąc w pewnym momencie o trzy piłki od sięgnięcia po puchar. Po meczu zalała się łzami, wybuczana przez trybuny za dyskusje z sędziną. Coś w niej pękło. Po tym meczu przez kolejne blisko 20 lat tenisowej kariery, już tylko raz sięgnęła po wielkoszlemowe zwycięstwo w singlu – w 1999 roku w Australii.
Kolejne lata to walka z kontuzjami, kontrowersyjna dyskwalifikacja za posiadanie mikroskopijnej dawki niedozwolonej substancji w organizmie i wreszcie wielki powrót, który po latach znów uczynił z niej zwyciężczynię turniejów, tym razem w deblu. Między pierwszym a ostatnim zwycięstwem Martiny w Wielkim Szlemie minęło 21 lat. Kiedy jako 37-latka podnosiła w górę puchar za wygranie deblowego US Open, miała w sobie dużo więcej pokory od nastolatki, która kiedyś myślała, że cały świat padnie przed nią na kolana...
Monica Seles – dramat przed kamerami
„Gdyby nie została dźgnięta nożem, byłaby najlepsza w historii” – taką opinię o dziewięciokrotnej zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych w singlu głosi wielu ekspertów i historyków sportu. Urodzona w Nowym Sadzie w Jugosławii, Monica Seles przed swoimi 20. urodzinami wygrała po trzy razy Australian Open i Rolanda Garrosa, a także dwukrotnie zwyciężyła w US Open. Wszystko skończyło się w 1993 roku w Hamburgu. Günter Parche – oszalały kibic wielkiej rywalki Seles, Steffi Graf – w trakcie ćwierćfinałowego spotkania turnieju WTA pomiędzy Seles a Magdaleną Malejewą... dźgnął zawodniczkę z Jugosławii nożem między łopatki. Tenisistka trafiła do szpitala, a napastnik za kratki, ale tylko po to, żeby zostać uznanym za niepoczytalnego oraz skazanym na dwa lata okresu próbnego i leczenie psychiatryczne. Fizyczne urazy Seles szybko zostały zaleczone, ale pod względem mentalnym już nigdy nie była sobą...
Zniesmaczona brakiem kary dla napastnika zapowiedziała, że jej noga już nigdy więcej nie stanie na niemieckim korcie. – Ludzie wydaja się zapominać, że ten człowiek celowo dźgnął mnie nożem i nie poniósł żadnej kary. Nie czułabym się komfortowo wracając tam i nie sądzę, żeby to się miało zdarzyć – powiedziała.
W efekcie ataku nożownika, Seles popadła w depresję i zaburzenia odżywiania. Na kort wróciła dopiero po dwóch latach, już jako Amerykanka, a nie Jugosłowianka, ale z zachowanym numerem pierwszym w światowym rankingu. Dla swojej nowej ojczyzny szybko zdobyła kolejny – już czwarty w swojej karierze – tytuł w Australian Open. W kolejnych latach utrzymywała się w światowej czołówce, ale w kluczowych momentach musiała uznać wyższość młodszych i bardziej głodnych sukcesu rywalek.
Iga Świątek – polskie tornado w Paryżu
Pod względem samych liczb: wieku, w którym rozpoczęła wygrywać, czy ilości wygranych turniejów w wieku nastoletnim, nasza zawodniczka ustępuje wielu rywalkom. Patrząc jednak na styl jej wygranych w zeszłorocznym French Open czy niedawnym turnieju WTA w Rzymie, jej dotychczasowa kariera jest nie tylko imponująca, ale przede wszystkim zwiastuje wielkie sukcesy w przyszłości.
Bukmacherzy nie mają wątpliwości – to właśnie Iga jest murowaną faworytką do obrony tytułu na kortach w Paryżu. Eksperci z firmy Totolotek wyliczyli kurs na jej zwycięstwo w turnieju na 3.75. Wedle kursów Totolotka, triumfy kolejnych zawodniczek: Ashleigh Barty (kurs 1:6), Aryny Sabalenki (1:8) czy Garbine Muguruzy (1:13) są znacznie mniej prawdopodobne.
Pod względem samych liczb: wieku, w którym rozpoczęła wygrywać, czy ilości wygranych turniejów w wieku nastoletnim, nasza zawodniczka ustępuje wielu rywalkom. Patrząc jednak na styl jej wygranych w zeszłorocznym French Open czy niedawnym turnieju WTA w Rzymie, jej dotychczasowa kariera jest nie tylko imponująca, ale przede wszystkim zwiastuje wielkie sukcesy w przyszłości.
Bukmacherzy nie mają wątpliwości – to właśnie Iga jest murowaną faworytką do obrony tytułu na kortach w Paryżu. Eksperci z firmy Totolotek wyliczyli kurs na jej zwycięstwo w turnieju na 3.75. Wedle kursów Totolotka, triumfy kolejnych zawodniczek: Ashleigh Barty (kurs 1:6), Aryny Sabalenki (1:8) czy Garbine Muguruzy (1:13) są znacznie mniej prawdopodobne.
Z czego wynika taka wiara w to, że Iga Świątek pozostanie na lata „królową mączki”? Wystarczy popatrzeć na jej niezwykle agresywny i skuteczny sposób gry. Kiedy jest w formie i wytrzymuje psychicznie w kluczowych chwilach, żadna rywalka na świecie nie ma z nią szans.
W zeszłym roku przekonały się o tym wszystkie przeciwniczki na paryskich kortach – Polka stała się najniżej rozstawioną w rankingu WTA zwyciężczynią French Open i najmłodszą mistrzynią turnieju od czasów Moniki Seles. W żadnym ze spotkań nie straciła więcej niż 5 gemów, wygrywając wszystkie sety na drodze do turnieju – skuteczniejsza była, tylko raz w historii, Steffi Graf, która w 1988 roku straciła na drodze do tytułu 20 gemów.
Mimo sukcesu, który już na stałe zapewnił Idze miejsce w historii tenisa, trudno oprzeć się wrażeniu, że Polka dopiero się rozkręca. A jeśli będą ją omijać kontuzje, to za kilkanaście lat pod względem liczby sukcesów może jej być bliżej do kolejnych opisywanych przez nas zawodniczek niż do Seles i Hingis, które na zawsze pozostały wybitnymi nastolatkami, które z różnych przyczyn szybko przestały wygrywać. Świątek może stać się żeńskim Rafą Nadalem – niekwestionowaną królową Paryża i legendą dyscypliny. I tego dzień po 20. urodzinach wypada jej życzyć!
Mimo sukcesu, który już na stałe zapewnił Idze miejsce w historii tenisa, trudno oprzeć się wrażeniu, że Polka dopiero się rozkręca. A jeśli będą ją omijać kontuzje, to za kilkanaście lat pod względem liczby sukcesów może jej być bliżej do kolejnych opisywanych przez nas zawodniczek niż do Seles i Hingis, które na zawsze pozostały wybitnymi nastolatkami, które z różnych przyczyn szybko przestały wygrywać. Świątek może stać się żeńskim Rafą Nadalem – niekwestionowaną królową Paryża i legendą dyscypliny. I tego dzień po 20. urodzinach wypada jej życzyć!
Steffi Graf – królowa, która zamieszkała na szczycie
Młodo wspiąć się na szczyt i rozgościć się na nim przez lata – to marzenie wszystkich sportowców. Jednym z przykładów takiej kariery jest Steffi Graf. W przeciwieństwie do Seles i Hingis, Graf, która swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł również zdobyła przed 18. urodzinami, utrzymała się na szczycie aż do zakończenia kariery w wieku 30 lat. Była numerem trzecim światowego tenisa, kiedy uznała, że już wystarczy.
– Tenis zawsze stanowił część mojego życia, ale nigdy nie był całym moim życiem. Zawsze miałam wystarczająco dużo zainteresowań, które wypełniały mój czas wolny. W taki sposób egzystowałam od początku kariery sportowej i to na pewno pomogło mi przestać grać profesjonalnie. Ba, w pewnym momencie nie mogłam się doczekać sportowej emerytury, ponieważ kontuzje i ból fizyczny przeszkadzały mi w czerpaniu radości z gry – opowiadała.
W trakcie kariery 22 razy wygrywała turnieje wielkoszlemowe, będąc wybitna na każdej nawierzchni. Między 1987 a 1999 były tylko dwa lata, w których nie wygrała ani jednego z czterech najważniejszych turniejów.
Młodo wspiąć się na szczyt i rozgościć się na nim przez lata – to marzenie wszystkich sportowców. Jednym z przykładów takiej kariery jest Steffi Graf. W przeciwieństwie do Seles i Hingis, Graf, która swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł również zdobyła przed 18. urodzinami, utrzymała się na szczycie aż do zakończenia kariery w wieku 30 lat. Była numerem trzecim światowego tenisa, kiedy uznała, że już wystarczy.
– Tenis zawsze stanowił część mojego życia, ale nigdy nie był całym moim życiem. Zawsze miałam wystarczająco dużo zainteresowań, które wypełniały mój czas wolny. W taki sposób egzystowałam od początku kariery sportowej i to na pewno pomogło mi przestać grać profesjonalnie. Ba, w pewnym momencie nie mogłam się doczekać sportowej emerytury, ponieważ kontuzje i ból fizyczny przeszkadzały mi w czerpaniu radości z gry – opowiadała.
W trakcie kariery 22 razy wygrywała turnieje wielkoszlemowe, będąc wybitna na każdej nawierzchni. Między 1987 a 1999 były tylko dwa lata, w których nie wygrała ani jednego z czterech najważniejszych turniejów.
Jest też jedyną w historii zdobywczynią klasycznego „złotego” Wielkiego Szlema – w 1988 roku jako 19-latka do zwycięstw w Melbourne, Paryżu, Londynie i Nowym Jorku dołożyła złoty medal igrzysk w Seulu!
Jej przykład, podobnie jak kolejnej w naszym zestawieniu Sereny Williams, niech będzie drogowskazem dla Igi Świątek i dowodem na to, że wczesne wejście na szczyt nie musi być początkiem drogi w dół. Graf wiedziała też, kiedy – parafrazując przebój Perfectu – „zejść ze sceny niepokonanym”.
Serena Williams – siła, która miażdżyła rywalki
Odpowiednie wyczucie momentu na skończenie kariery, które udało się Steffi Graf, nie do końca wyszło Serenie Williams, która w wieku 39 lat jest już cieniem dawnej siebie i nic nie wskazuje na to, żeby do imponującej listy sukcesów miała jeszcze coś dołożyć. Nie zmienia to faktu, że jest jedną z najwybitniejszych zawodniczek w historii tenisa i dominatorką, na którą przez wiele lat nie było mocnych.
Pierwszy wielki sukces, podobnie jak pozostałe przedstawiane przez nas zawodniczki, odniosła jako nastolatka, a dokładnie w wieku 17 lat i 350 dni. Była o tydzień młodsza niż Steffi Graf, kiedy sięgała po puchar w Paryżu. Amerykanka, jak można się spodziewać, na tenisowy szczyt wdarła się przed własną publicznością, na nowojorskich Flushing Meadows. Tam pokonała w finale rozstawioną z jedynką Martinę Hingis, dla której – jak się później miało okazać – był to przedostatni singlowy wielkoszlemowy finał. Żeby na stałe rozgościć się na szczycie, młodsza z sióstr Williams potrzebowała jeszcze trochę czasu na okrzepnięcie...
W latach 2002-2016 tak naprawdę jedynymi przeszkodami, które potrafiła ją powstrzymać przed wygrywaniem, były... kontuzje. Kiedy Serena była zdrowa i w formie, jej niesamowita siła serwisu i uderzeń była bronią, przed którą rywalki nie potrafiły się obronić. Boleśnie przekonała się o tym w jedynym w karierze wielkoszlemowym finale nasza Agnieszka Radwańska. Niewiele zawodniczek tak długo, mimo problemów ze zdrowiem, potrafiło utrzymać się na szczycie i za to Serenie należy się wielki szacunek. Chociaż Idze Świątek życzymy, żeby w odpowiednim momencie powiedziała „pas” i nie męczyła swojego organizmu ponad miarę...
red.
ZWYCIĘSTWO I KWIATY
Rozstawiona z numerem ósmym, Iga Świątek sprawiła sobie wczoraj najlepszy prezent na 20. urodziny, wygrywając w pierwszej rundzie wielkoszlemowego French Open z Kają Juvan – broniąca tytułu Polka pokonała Słowenkę 6:0, 7:5. To był ósmy mecz z rzędu na kortach im. Rolanda Garrosa, który Świątek wygrała bez straty seta!
Organizatorzy nie zapomnieli o urodzinach Polki, która dostała kwiaty, a następnie wysłuchała odśpiewanego przez publiczność „Happy Birthday!” – Jeszcze nigdy nie przystępowałam do obrony tytułu, nawet w jakimś małym turnieju, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Próbowałam się trzymać swojej rutyny i pracować tak, jak to robiłam cały sezon – mówiła w pomeczowym wywiadzie tenisistka z Raszyna, która prywatnie przyjaźni się z pokonaną w poniedziałek Kają Juvan.
W drugiej rundzie Polka po raz pierwszy w karierze zagra z 60. w rankingu Rebeccą Peterson, 25-letnią Szwedką, która ma w dorobku dwa tytuły wywalczone w imprezach WTA (oba z 2019 roku), a do tej pory tylko raz w karierze dotarła do trzeciej rundy w Wielkim Szlemie. Udało jej się to w US Open 2018.
Już na pierwszej rundzie swoje tegoroczne występy w Paryżu zakończył Hubert Hurkacz. Rozstawiony z numerem 19., Polak po raz trzeci z rzędu odpadł w pierwszej rundzie wielkoszlemowego French Open (!), tym razem przegrywając z holenderskim kwalifikantem Botikiem Van De Zandschulpem 7:6 (7-5), 7:6 (7-4), 2:6, 2:6, 4:6. pes
Odpowiednie wyczucie momentu na skończenie kariery, które udało się Steffi Graf, nie do końca wyszło Serenie Williams, która w wieku 39 lat jest już cieniem dawnej siebie i nic nie wskazuje na to, żeby do imponującej listy sukcesów miała jeszcze coś dołożyć. Nie zmienia to faktu, że jest jedną z najwybitniejszych zawodniczek w historii tenisa i dominatorką, na którą przez wiele lat nie było mocnych.
Pierwszy wielki sukces, podobnie jak pozostałe przedstawiane przez nas zawodniczki, odniosła jako nastolatka, a dokładnie w wieku 17 lat i 350 dni. Była o tydzień młodsza niż Steffi Graf, kiedy sięgała po puchar w Paryżu. Amerykanka, jak można się spodziewać, na tenisowy szczyt wdarła się przed własną publicznością, na nowojorskich Flushing Meadows. Tam pokonała w finale rozstawioną z jedynką Martinę Hingis, dla której – jak się później miało okazać – był to przedostatni singlowy wielkoszlemowy finał. Żeby na stałe rozgościć się na szczycie, młodsza z sióstr Williams potrzebowała jeszcze trochę czasu na okrzepnięcie...
W latach 2002-2016 tak naprawdę jedynymi przeszkodami, które potrafiła ją powstrzymać przed wygrywaniem, były... kontuzje. Kiedy Serena była zdrowa i w formie, jej niesamowita siła serwisu i uderzeń była bronią, przed którą rywalki nie potrafiły się obronić. Boleśnie przekonała się o tym w jedynym w karierze wielkoszlemowym finale nasza Agnieszka Radwańska. Niewiele zawodniczek tak długo, mimo problemów ze zdrowiem, potrafiło utrzymać się na szczycie i za to Serenie należy się wielki szacunek. Chociaż Idze Świątek życzymy, żeby w odpowiednim momencie powiedziała „pas” i nie męczyła swojego organizmu ponad miarę...
red.
ZWYCIĘSTWO I KWIATY
Rozstawiona z numerem ósmym, Iga Świątek sprawiła sobie wczoraj najlepszy prezent na 20. urodziny, wygrywając w pierwszej rundzie wielkoszlemowego French Open z Kają Juvan – broniąca tytułu Polka pokonała Słowenkę 6:0, 7:5. To był ósmy mecz z rzędu na kortach im. Rolanda Garrosa, który Świątek wygrała bez straty seta!
Organizatorzy nie zapomnieli o urodzinach Polki, która dostała kwiaty, a następnie wysłuchała odśpiewanego przez publiczność „Happy Birthday!” – Jeszcze nigdy nie przystępowałam do obrony tytułu, nawet w jakimś małym turnieju, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Próbowałam się trzymać swojej rutyny i pracować tak, jak to robiłam cały sezon – mówiła w pomeczowym wywiadzie tenisistka z Raszyna, która prywatnie przyjaźni się z pokonaną w poniedziałek Kają Juvan.
W drugiej rundzie Polka po raz pierwszy w karierze zagra z 60. w rankingu Rebeccą Peterson, 25-letnią Szwedką, która ma w dorobku dwa tytuły wywalczone w imprezach WTA (oba z 2019 roku), a do tej pory tylko raz w karierze dotarła do trzeciej rundy w Wielkim Szlemie. Udało jej się to w US Open 2018.
Już na pierwszej rundzie swoje tegoroczne występy w Paryżu zakończył Hubert Hurkacz. Rozstawiony z numerem 19., Polak po raz trzeci z rzędu odpadł w pierwszej rundzie wielkoszlemowego French Open (!), tym razem przegrywając z holenderskim kwalifikantem Botikiem Van De Zandschulpem 7:6 (7-5), 7:6 (7-4), 2:6, 2:6, 4:6. pes
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez