Ekstremalne górskie biegi mogą być ciekawym sposobem na życie
2021-05-19 10:00:00(ost. akt: 2021-05-19 10:04:19)
BIEGI EKSTREMALNE\\\ W Beskidzie Niskim odbyła się wiosenna edycja imprezy Łemkowyna Ultra Trail. Na pięciu dystansach wystartowało prawie 1000 zawodników. W biegu na 150 kilometrów tradycyjnie znakomicie spisał się Rafał Kot ze Szczytna.
- 150 kilometrów przeciętny Polak na własnych nogach zalicza pewnie przez jakieś dwa lub trzy tygodnie, a ty do przebiegnięcia tego dystansu potrzebowałeś niespełna 19 godzin!
- Dokładnie 18:39.22 - jest to mój rekord, bo poprawiłem się o jakąś godzinę. Wynik ten dał mi drugie miejsce.
- Ale ex aequo z Łukaszem Kubasikiem! Wprost trudno w to uwierzyć, że 150 kilometrów dwóch zawodników przebiegło w identycznym czasie!
- To była specyficzna sytuacja, bo z powodu koronawirusa nie wystartowaliśmy wszyscy razem, tylko puszczano nas na trasę co 30 sekund w czteroosobowych grupkach. No i gdy wbiegałem na metę, byłem przekonany, że będę drugi. Co prawda widziałem, że za mną jest jakiś zawodnik, ale wydawało mi się, że biegnie on na innym dystansie (oprócz biegu na 150 km rywalizowano jeszcze na 100, 70, 48 i 30 km - red.). Tymczasem okazało się, że ma czerwony numer, czyli biegnie 150 km, a na trasę wyruszył 30 sekund po mnie. Gdy minął metę, była krótka konsternacja, bo moje drugie miejsce stanęło pod znakiem zapytania. Jednak po chwili podano oficjalne wyniki, no i okazało się, że mamy taki sam czas. Nie słyszałem, by na tak długim dystansie doszło kiedyś do podobnej sytuacji.
Cała rozmowa w środowej Gazecie Olsztyńskiej
- Dokładnie 18:39.22 - jest to mój rekord, bo poprawiłem się o jakąś godzinę. Wynik ten dał mi drugie miejsce.
- Ale ex aequo z Łukaszem Kubasikiem! Wprost trudno w to uwierzyć, że 150 kilometrów dwóch zawodników przebiegło w identycznym czasie!
- To była specyficzna sytuacja, bo z powodu koronawirusa nie wystartowaliśmy wszyscy razem, tylko puszczano nas na trasę co 30 sekund w czteroosobowych grupkach. No i gdy wbiegałem na metę, byłem przekonany, że będę drugi. Co prawda widziałem, że za mną jest jakiś zawodnik, ale wydawało mi się, że biegnie on na innym dystansie (oprócz biegu na 150 km rywalizowano jeszcze na 100, 70, 48 i 30 km - red.). Tymczasem okazało się, że ma czerwony numer, czyli biegnie 150 km, a na trasę wyruszył 30 sekund po mnie. Gdy minął metę, była krótka konsternacja, bo moje drugie miejsce stanęło pod znakiem zapytania. Jednak po chwili podano oficjalne wyniki, no i okazało się, że mamy taki sam czas. Nie słyszałem, by na tak długim dystansie doszło kiedyś do podobnej sytuacji.
Cała rozmowa w środowej Gazecie Olsztyńskiej
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez