Z ŁKS Łódź trzeba zagrać na 120 procent
2021-03-10 10:00:00(ost. akt: 2021-03-10 09:59:36)
- Podczas przerwy w naszej szatni panował spokój, po prostu chcieliśmy wyjść na drugą połowę, żeby grać w piłkę i strzelić zwycięską bramkę - po wygranym 2:1 meczu z Odrą Opole mówi Jonatan Straus, obrońca Stomilu Olsztyn.
- Co powiedzieliście sobie w przerwie meczu w Opolu? Na tablicy wyników było wówczas 1:1, a wy graliście w osłabieniu, bo po 17 minutach Mateusz Skrzypczak obejrzał czerwoną kartkę?
- Żałowaliśmy bramki strzelonej nam do przysłowiowej szatni (w 45. minucie - red.). Mimo osłabienia chcieliśmy podwyższyć wynik na 2:0, ale się nie udało i sami straciliśmy gola, na dodatek padł po takiej akcji, którą mogliśmy zażegnać. Mimo to podczas przerwy w naszej szatni panował spokój, po prostu chcieliśmy wyjść na drugą połowę, żeby grać w piłkę i strzelić bramkę. Na dodatek szybko siły się wyrównały, bo na początku drugiej połowy (w 55. min - red.) Piotr Żemło próbował wymusić rzut karny, za co zobaczył zasłużoną - drugą w tym meczu - żółtą kartkę. Wtedy odważniej ruszyliśmy do ataku.
- To spotkanie musiało kosztować was dużo zdrowia, o czym świadczy m.in. sytuacja z ostatniej minuty, gdy Maciej Spychała w sytuacji sam na sam z bramkarzem ledwo kopnął piłkę.
- Cóż, przez prawie 40 minut graliśmy w osłabieniu. W takiej sytuacji każdy z nas musiał więcej biegać, a każdy doskok do rywala, zmiana pozycji i bieganie bez piłki coraz bardziej męczy. Na pewno to nie był piękny mecz, ale najważniejsze są trzy punkty. Poza tym mamy powody do optymizmu, bo pokazaliśmy, że nawet w osłabieniu jesteśmy w stanie „dać z wątroby”. Rzeczywiście Maciej Spychała w 93. minucie przejął piłkę na środku boiska i stanął przed szansą, ale - jak przyznał po meczu - gdy biegł w kierunku bramki, to ze zmęczenia miał ciemno przed oczami. Jestem w stanie to zrozumieć.
- Żałowaliśmy bramki strzelonej nam do przysłowiowej szatni (w 45. minucie - red.). Mimo osłabienia chcieliśmy podwyższyć wynik na 2:0, ale się nie udało i sami straciliśmy gola, na dodatek padł po takiej akcji, którą mogliśmy zażegnać. Mimo to podczas przerwy w naszej szatni panował spokój, po prostu chcieliśmy wyjść na drugą połowę, żeby grać w piłkę i strzelić bramkę. Na dodatek szybko siły się wyrównały, bo na początku drugiej połowy (w 55. min - red.) Piotr Żemło próbował wymusić rzut karny, za co zobaczył zasłużoną - drugą w tym meczu - żółtą kartkę. Wtedy odważniej ruszyliśmy do ataku.
- To spotkanie musiało kosztować was dużo zdrowia, o czym świadczy m.in. sytuacja z ostatniej minuty, gdy Maciej Spychała w sytuacji sam na sam z bramkarzem ledwo kopnął piłkę.
- Cóż, przez prawie 40 minut graliśmy w osłabieniu. W takiej sytuacji każdy z nas musiał więcej biegać, a każdy doskok do rywala, zmiana pozycji i bieganie bez piłki coraz bardziej męczy. Na pewno to nie był piękny mecz, ale najważniejsze są trzy punkty. Poza tym mamy powody do optymizmu, bo pokazaliśmy, że nawet w osłabieniu jesteśmy w stanie „dać z wątroby”. Rzeczywiście Maciej Spychała w 93. minucie przejął piłkę na środku boiska i stanął przed szansą, ale - jak przyznał po meczu - gdy biegł w kierunku bramki, to ze zmęczenia miał ciemno przed oczami. Jestem w stanie to zrozumieć.
Całą rozmowę przeczytasz w środowej Gazecie Olsztyńskiej
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez