Piłka to fajny dodatek
2021-02-04 15:00:00(ost. akt: 2021-02-04 11:44:48)
SPORT AKADEMICKI\\\ Najważniejsza jest nauka i studia, bo piłka nam chleba nie da w życiu – mówi Aleksandra Kojadyńska, kapitan futsalowego zespołu UWM Olsztyn, który właśnie awansował do finałów AMP.
– Parę dni temu drużyna Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, z panią w bramce, awansowała do finałowego turnieju akademickich mistrzostw Polski w futsalu. Jest pani zadowolona?
– Jak najbardziej, bo to był nasz cel na półfinały w Warszawie. Zaczęło się świetnie, bo w fazie grupowej wygrałyśmy wszystkie trzy mecze, strzelając 15 goli i tracąc tylko jednego (5:1 z SGH Warszawa, 4:0 z AWF Poznań i 6:0 z Politechniką Gdańską – red.). Śmiało mogę powiedzieć, że to była jedna z lepszych, o ile nie najlepsza, faz grupowych w naszej historii (uśmiech). Później była walka o półfinał, czyli kluczowe starcie z Bydgoszczą (z ekipą Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego – red.), którego zwycięzca nie tylko był w czwórce tego turnieju, ale i miał już pewny awans do finałów. I tu też wszystko poszło po naszej myśli, bo wygrałyśmy 2:0. Z perspektywy bramkarki, czyli mojej, o tyle fajnie, że znów zagrałyśmy „na zero” w tyłach.
– Jak najbardziej, bo to był nasz cel na półfinały w Warszawie. Zaczęło się świetnie, bo w fazie grupowej wygrałyśmy wszystkie trzy mecze, strzelając 15 goli i tracąc tylko jednego (5:1 z SGH Warszawa, 4:0 z AWF Poznań i 6:0 z Politechniką Gdańską – red.). Śmiało mogę powiedzieć, że to była jedna z lepszych, o ile nie najlepsza, faz grupowych w naszej historii (uśmiech). Później była walka o półfinał, czyli kluczowe starcie z Bydgoszczą (z ekipą Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego – red.), którego zwycięzca nie tylko był w czwórce tego turnieju, ale i miał już pewny awans do finałów. I tu też wszystko poszło po naszej myśli, bo wygrałyśmy 2:0. Z perspektywy bramkarki, czyli mojej, o tyle fajnie, że znów zagrałyśmy „na zero” w tyłach.
– Nie wyszedł wam tylko ostatni dzień...
– Tak, bo to już była walka nie tylko z rywalkami, ale i z rosnącym zmęczeniem i mikrourazami u dziewczyn, które w poprzednich spotkaniach praktycznie cały czas grały. Żeby zminimalizować ryzyko jakichś poważniejszych kłopotów, nasza trenerka Ewa Kuliś wpuściła więc do gry trochę świeżej krwi, czyli te dziewczyny, które wcześniej odpoczywały... Półfinał z Uniwersytetem Gdańskim bez dwóch zdań był w naszym zasięgu, ale przegrałyśmy 0:2, po golach straconych z sytuacji sam na sam i rzutu karnego. Nam zabrakło trochę szczęścia i skuteczności z pierwszych dwóch dni. Na koniec, w meczu o trzecie miejsce z Uniwersytetem Łódzkim, zaczęłyśmy od szybkiego 1:0, potem rywalki też szybko wyrównały, trenerka dała szansę gry wszystkim zawodniczkom i skończyło się na wysokiej przegranej (1:8 – red.).
– Tak, bo to już była walka nie tylko z rywalkami, ale i z rosnącym zmęczeniem i mikrourazami u dziewczyn, które w poprzednich spotkaniach praktycznie cały czas grały. Żeby zminimalizować ryzyko jakichś poważniejszych kłopotów, nasza trenerka Ewa Kuliś wpuściła więc do gry trochę świeżej krwi, czyli te dziewczyny, które wcześniej odpoczywały... Półfinał z Uniwersytetem Gdańskim bez dwóch zdań był w naszym zasięgu, ale przegrałyśmy 0:2, po golach straconych z sytuacji sam na sam i rzutu karnego. Nam zabrakło trochę szczęścia i skuteczności z pierwszych dwóch dni. Na koniec, w meczu o trzecie miejsce z Uniwersytetem Łódzkim, zaczęłyśmy od szybkiego 1:0, potem rywalki też szybko wyrównały, trenerka dała szansę gry wszystkim zawodniczkom i skończyło się na wysokiej przegranej (1:8 – red.).
– Która nie miała już żadnego znaczenia, bo czołowa czwórka z Warszawy i tak awansowała do finałów AMP.
– Dokładnie. Tak naprawdę, to co miałyśmy zrobić, już zrobiłyśmy, więc przed trzecim dniem turnieju pojawiła nam się w głowach myśl, że za trzy tygodnie mamy w Poznaniu finały „ampów” (potoczna nazwa akademickich mistrzostw Polski – red.) i to jest nasz priorytet. A nie to, żeby ostatniego dnia półfinałów na siłę się „zajeżdżać” czy złapać jakąś kontuzję. Najważniejsze właśnie jest to, że obyło się bez poważniejszych urazów. No, bo co z tego, że Gdańsk wygrał turniej, skoro na koniec wypadła im ze składu kapitan...
– Dokładnie. Tak naprawdę, to co miałyśmy zrobić, już zrobiłyśmy, więc przed trzecim dniem turnieju pojawiła nam się w głowach myśl, że za trzy tygodnie mamy w Poznaniu finały „ampów” (potoczna nazwa akademickich mistrzostw Polski – red.) i to jest nasz priorytet. A nie to, żeby ostatniego dnia półfinałów na siłę się „zajeżdżać” czy złapać jakąś kontuzję. Najważniejsze właśnie jest to, że obyło się bez poważniejszych urazów. No, bo co z tego, że Gdańsk wygrał turniej, skoro na koniec wypadła im ze składu kapitan...
– Skoro o finałach AMP mowa: co byście chciały zdziałać w Poznaniu?
– Zawsze wyznaczamy sobie jak najwyższe cele, ale pierwsza rzecz to jest wyjście z grupy, czyli zakwalifikowanie się do ósemki najlepszych drużyn w Polsce. Na pewno to nie będzie proste zadanie, bo w finałowej szesnastce nie ma już łatwych przeciwników, więc wszystkie cztery drużyny w grupie będą myśleć o tym samym. Awans do ćwierćfinału to jest cel minimum, a co będzie później, to zobaczymy. W zeszłym roku wróciłyśmy z medalem... To nasz ogromny sukces: czwarte miejsce w klasyfikacji ogólnej i brąz wśród uniwersytetów. To były moje piąte „ampy” i pierwszy medal. W każdym razie: jak by nam ktoś zaproponował teraz powtórkę z zeszłego roku, to ja to biorę w ciemno (uśmiech). Choć dobrze zdajemy sobie sprawę, że to będzie trudne zadanie, bo w finałach znalazły się zespoły, które grają na co dzień w Ekstralidze i które zdominowały kobiecy futsal. My nie możemy się równać z Krakowem czy Warszawą, gdzie uczelnie wymieniają się zawodniczkami, więc na przykład jednego roku mocna jest drużyna SGGW, a następnego – AWF...
– Zawsze wyznaczamy sobie jak najwyższe cele, ale pierwsza rzecz to jest wyjście z grupy, czyli zakwalifikowanie się do ósemki najlepszych drużyn w Polsce. Na pewno to nie będzie proste zadanie, bo w finałowej szesnastce nie ma już łatwych przeciwników, więc wszystkie cztery drużyny w grupie będą myśleć o tym samym. Awans do ćwierćfinału to jest cel minimum, a co będzie później, to zobaczymy. W zeszłym roku wróciłyśmy z medalem... To nasz ogromny sukces: czwarte miejsce w klasyfikacji ogólnej i brąz wśród uniwersytetów. To były moje piąte „ampy” i pierwszy medal. W każdym razie: jak by nam ktoś zaproponował teraz powtórkę z zeszłego roku, to ja to biorę w ciemno (uśmiech). Choć dobrze zdajemy sobie sprawę, że to będzie trudne zadanie, bo w finałach znalazły się zespoły, które grają na co dzień w Ekstralidze i które zdominowały kobiecy futsal. My nie możemy się równać z Krakowem czy Warszawą, gdzie uczelnie wymieniają się zawodniczkami, więc na przykład jednego roku mocna jest drużyna SGGW, a następnego – AWF...
– Zanim pojedziecie do Poznania, już w sobotę wracacie do ligowej rzeczywistości: jako AZS UWM High Heels podejmiecie w I lidze Heliosa Białystok. Na razie jest jedno zwycięstwo w trzech meczach, a na co się nastawiacie w perspektywie całego sezonu?
– Tak naprawdę, liga zawsze nam służy przede wszystkim jako przygotowanie do akademickich mistrzostw, bo dla nas najważniejszym turniejem w roku są właśnie „ampy”. To jest ten nasz priorytet, a liga jest takim fajnym przetarciem, choć wiadomo: gra się dla jak najlepszych wyników i fajnie jest być gdzieś tam blisko baraży o awans. Nam jeszcze się nie zdarzyło kończyć rozgrywki w dole tabeli, choć ten sezon rzeczywiście troszeczkę zweryfikował te nasze plany dobijania się o awans. Aspiracje były wysokie, natomiast ten sezon jest pod względem organizacyjno-sportowym bardzo ciężki.
– Ze względu na pandemię?
– Tak. Powiem tylko, że na żaden z tych trzech meczów nie miałyśmy możliwości pojechać w optymalnym składzie i myślę, że to bardzo mocno dało nam się we znaki. Bo albo dziewczyny miały kontuzje, albo trafiały na kwarantannę, a wiadomo, że nikogo, kto przez dwa tygodnie był zamknięty w domu, nie da się od razu wpuścić na boisko. Za duże ryzyko... Pandemia zweryfikowała nas negatywnie, ale nie załamujemy się: mamy jeszcze drugą rundę i dwa zaległe mecze z Garwolinem, więc liczymy, że uda nam się trochę odbić w tabeli. Ważne będzie, żeby nie ponieść w lutym żadnych strat kadrowych, bo przecież Poznań czeka. No i nie zapominajmy, że dziewczyny mają teraz sesję egzaminacyjną na uczelni i to jest na tę chwilę kluczowa sprawa. I ja, i trenerka zawsze mówimy, że najważniejsza jest nauka i studia, bo piłka nam chleba nie da w życiu. Fajnie jest grać w piłkę, ale priorytetem są studia. Godzenie nauki ze sportem nie jest łatwe, więc ja tym bardziej jestem z tej drużyny dumna. Bo każda z nas jednak potrafi połączyć wiele obowiązków tak, aby wspólnie dzielić pasję i osiągać sukcesy.
– Tak naprawdę, liga zawsze nam służy przede wszystkim jako przygotowanie do akademickich mistrzostw, bo dla nas najważniejszym turniejem w roku są właśnie „ampy”. To jest ten nasz priorytet, a liga jest takim fajnym przetarciem, choć wiadomo: gra się dla jak najlepszych wyników i fajnie jest być gdzieś tam blisko baraży o awans. Nam jeszcze się nie zdarzyło kończyć rozgrywki w dole tabeli, choć ten sezon rzeczywiście troszeczkę zweryfikował te nasze plany dobijania się o awans. Aspiracje były wysokie, natomiast ten sezon jest pod względem organizacyjno-sportowym bardzo ciężki.
– Ze względu na pandemię?
– Tak. Powiem tylko, że na żaden z tych trzech meczów nie miałyśmy możliwości pojechać w optymalnym składzie i myślę, że to bardzo mocno dało nam się we znaki. Bo albo dziewczyny miały kontuzje, albo trafiały na kwarantannę, a wiadomo, że nikogo, kto przez dwa tygodnie był zamknięty w domu, nie da się od razu wpuścić na boisko. Za duże ryzyko... Pandemia zweryfikowała nas negatywnie, ale nie załamujemy się: mamy jeszcze drugą rundę i dwa zaległe mecze z Garwolinem, więc liczymy, że uda nam się trochę odbić w tabeli. Ważne będzie, żeby nie ponieść w lutym żadnych strat kadrowych, bo przecież Poznań czeka. No i nie zapominajmy, że dziewczyny mają teraz sesję egzaminacyjną na uczelni i to jest na tę chwilę kluczowa sprawa. I ja, i trenerka zawsze mówimy, że najważniejsza jest nauka i studia, bo piłka nam chleba nie da w życiu. Fajnie jest grać w piłkę, ale priorytetem są studia. Godzenie nauki ze sportem nie jest łatwe, więc ja tym bardziej jestem z tej drużyny dumna. Bo każda z nas jednak potrafi połączyć wiele obowiązków tak, aby wspólnie dzielić pasję i osiągać sukcesy.
– Pani też jest studentką?
– Ja już jedne studia ukończyłam, magisterskie na prawie, a teraz studiuję podyplomowo drugi kierunek: kryminalistykę. Żeby dalej się dokształcać, no i żeby jeszcze... pograć w akademickich mistrzostwach Polski. Bo to jest naprawdę super sprawa: mega turniej i takie nasze futsalowe święto. Jak widać, piłka trochę mnie zmotywowała, żeby się rozwijać na uczelni (uśmiech). Czasami ciężko jest to wszystko poukładać, bo w moim przypadku dochodzi jeszcze praca zawodowa (w Kancelarii Wojarska, Aleksiejuk & Wspólnicy, która wspiera futsalistki AZS UWM High Heels jako sponsor – red.). No, ale to wszystko jest kwestią organizacji, a te pięć lat studiów nauczyło mnie tego, że da się to wszystko ogarnąć i pogodzić. A piłka to jest taka fajna odskocznia, która daje mi energię i pozwala lepiej funkcjonować w codziennym życiu...
* Reprezentacja Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego na AMP w futsalu: Aleksandra Kojadyńska, Adrianna Krajewska, Małgorzata Piotrak, Marta Smolińska, Natalia Piwko, Natalia Łapińska, Natalia Gralewska, Julia Otlewska, Monika Buć, Adrianna Rosiak, Anna Siwicka, Paulina Mazurkiewicz, Martyna Dąbrowska, Aneta Wasilewska. Trenerka: Ewa Kuliś. pes
– Ja już jedne studia ukończyłam, magisterskie na prawie, a teraz studiuję podyplomowo drugi kierunek: kryminalistykę. Żeby dalej się dokształcać, no i żeby jeszcze... pograć w akademickich mistrzostwach Polski. Bo to jest naprawdę super sprawa: mega turniej i takie nasze futsalowe święto. Jak widać, piłka trochę mnie zmotywowała, żeby się rozwijać na uczelni (uśmiech). Czasami ciężko jest to wszystko poukładać, bo w moim przypadku dochodzi jeszcze praca zawodowa (w Kancelarii Wojarska, Aleksiejuk & Wspólnicy, która wspiera futsalistki AZS UWM High Heels jako sponsor – red.). No, ale to wszystko jest kwestią organizacji, a te pięć lat studiów nauczyło mnie tego, że da się to wszystko ogarnąć i pogodzić. A piłka to jest taka fajna odskocznia, która daje mi energię i pozwala lepiej funkcjonować w codziennym życiu...
* Reprezentacja Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego na AMP w futsalu: Aleksandra Kojadyńska, Adrianna Krajewska, Małgorzata Piotrak, Marta Smolińska, Natalia Piwko, Natalia Łapińska, Natalia Gralewska, Julia Otlewska, Monika Buć, Adrianna Rosiak, Anna Siwicka, Paulina Mazurkiewicz, Martyna Dąbrowska, Aneta Wasilewska. Trenerka: Ewa Kuliś. pes
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez