Motocyklowy styl życia to jest to!
2020-08-27 10:00:00(ost. akt: 2020-08-27 10:01:29)
- Na prostej toru Slovakia Ring osiągamy 300 kilometrów na godzinę, a potem na jakichś 200 metrach musimy zmniejszyć prędkość do 120 kilometrów. Jest to dość osobliwe uczucie - mówi 41-letni olsztynianin Daniel Mańkowski
- W wielu sportach, by myśleć o sukcesach, treningi trzeba podjąć jak najszybciej, tymczasem ty wyścigami motocyklowymi zająłeś się dopiero w wieku 26 lat. Późno trochę...
- W szkole podstawowej ujeżdżałem motorowery, ale swój pierwszy motocykl rzeczywiście kupiłem zaledwie 15 lat temu. Był to ścigacz marki Honda, który miał około 160 koni mechanicznych. Mocny motor, więc opanowanie go zajęło mi trochę czasu. Mieliśmy wtedy fajną miejscówkę, czyli awaryjny pas startowy dla samolotów, gdzie jeździliśmy, no i już pod koniec pierwszego roku opanowałem różne sztuczki, na przykład jazda na tylnym kole przez.... trzy kilometry.
- Ale nauka takich sztuczek to nie tylko „trochę czasu”, ale też pewnie wiele siniaków, otarć lub niekiedy nawet złamań, bo podobno - jak w narciarstwie - jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz?
- Dokładnie tak było, chociaż pierwsze wywrotki były niekiedy... śmieszne.
- Tego bym się akurat nie spodziewał!
- To były upadki parkingowe, a nie przy trzystu kilometrach na liczniku. I niekiedy naprawdę musiało to wyglądać śmiesznie. Na przykład na samym początku rozpędziłem motocykl, po czym gwałtownie zahamowałem, bo chciałem się zatrzymać. Nie wiedziałem jednak, że hamulce są aż tak sprawne, no i motocykl stanął dęba na przednim kole, ja natychmiast straciłem równowagę i się przewróciłem. Tak wyglądały moje pierwsze metry na tym motocyklu (śmiech). Ale po roku, gdy już maszynę opanowałem, a wygłupy typu jazda na przednim lub tylnym kole już mi się trochę znudziły, pomyślałem o prawdziwym torze, na którym mógłbym poznać rzeczywiste możliwości mojego motocykla.
- W szkole podstawowej ujeżdżałem motorowery, ale swój pierwszy motocykl rzeczywiście kupiłem zaledwie 15 lat temu. Był to ścigacz marki Honda, który miał około 160 koni mechanicznych. Mocny motor, więc opanowanie go zajęło mi trochę czasu. Mieliśmy wtedy fajną miejscówkę, czyli awaryjny pas startowy dla samolotów, gdzie jeździliśmy, no i już pod koniec pierwszego roku opanowałem różne sztuczki, na przykład jazda na tylnym kole przez.... trzy kilometry.
- Ale nauka takich sztuczek to nie tylko „trochę czasu”, ale też pewnie wiele siniaków, otarć lub niekiedy nawet złamań, bo podobno - jak w narciarstwie - jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz?
- Dokładnie tak było, chociaż pierwsze wywrotki były niekiedy... śmieszne.
- Tego bym się akurat nie spodziewał!
- To były upadki parkingowe, a nie przy trzystu kilometrach na liczniku. I niekiedy naprawdę musiało to wyglądać śmiesznie. Na przykład na samym początku rozpędziłem motocykl, po czym gwałtownie zahamowałem, bo chciałem się zatrzymać. Nie wiedziałem jednak, że hamulce są aż tak sprawne, no i motocykl stanął dęba na przednim kole, ja natychmiast straciłem równowagę i się przewróciłem. Tak wyglądały moje pierwsze metry na tym motocyklu (śmiech). Ale po roku, gdy już maszynę opanowałem, a wygłupy typu jazda na przednim lub tylnym kole już mi się trochę znudziły, pomyślałem o prawdziwym torze, na którym mógłbym poznać rzeczywiste możliwości mojego motocykla.
Cała rozmowa w czwartkowej Gazecie Olsztyńskiej
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Kebiz #2965008 | 10.10.*.* 27 sie 2020 12:29
Na torach lub pustyni Nevada niech szaleją, ALE wara od "popisów" ulicznych bez tłumików !
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz