Na wszystko trzeba mieć plan
2020-08-06 12:00:00(ost. akt: 2020-08-06 08:20:38)
- Uratuje nas tylko izolacja sportowa - nie ma wątpliwości dr Jarosław Krzywański, kierownik warszawskiej filii Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej, który dla Polskiej Ligi Siatkówki przygotowuje plan ochrony przed koronawirusem.
- Kolejne przypadki wykrycia koronawirusa w zawodowym sporcie spowodowały spory niepokój w siatkarskim środowisku. Co w tym momencie powinno być zatem dla nas pandemicznym dekalogiem?
- Przede wszystkim musimy pamiętać o podstawowych faktach. Cały czas znajdujemy się w okresie ogólnoświatowej pandemii COVID-19, W tym momencie, po czasowym wypłaszczeniu krzywej dotyczącej liczby zachorowań w Polsce, niestety, mamy do czynienia ze zwiększeniem się ich liczby w całej populacji. Można zatem podsumować, że mamy lokalną transmisję wirusa w całym kraju. Przyczyn, które się na to złożyły, jest kilka, nawet kilkanaście. Nie będziemy ich w tej chwili analizować. Aktualnie dla sportowców ryzyko jest znacznie większe niż było choćby w maju, wtedy gdy odmrażaliśmy sport. Wtedy był „lock down”, wtedy działały rygorystyczne przepisy i całe społeczeństwo przestrzegało zasad. Dziś w skutek tego poluzowania ryzyko zakażenia istotnie się zwiększyło.
W mojej ocenie jedyną szansą, żeby uratować rywalizację sportową – i wcale nie chodzi tylko o gry zespołowe – jest zachowywanie się przez całą populację sportowców wyczynowych oraz ich rodziny tak, jakbyśmy mieli cały czas „lock down”. Mówiąc krótko, wszyscy muszą sobie narzucić reżim osobistej izolacji, coś na wzór łagodnej postaci kwarantanny!
- Izolacja sportowa?
- To bardzo trafny termin. Zawiera w sobie ograniczenie kontaktów do minimum, poruszanie się tylko w grupie najbliższych sportowców, z którymi będziemy grali i trenowali. Tak naprawdę na czas trwania rozgrywek to powinna być jedyna aktywność sportowca poza domem. Aż do czasu, gdy sytuacja w kraju się ustabilizuje. Także ich rodziny i najbliżsi powinni rozumieć wyjątkowość tej sytuacji i zachowywać się bardzo odpowiedzialnie. Jeżeli ktoś ma małżonka, rodziców, którzy np. pracują w służbie zdrowia czy w handlu lub innej dziedzinie gospodarki, w której mają duży kontakt z ludźmi, to kontakty ze sportowcem powinni ograniczyć. Albo na ten czas sportowiec, niestety, powinien sobie szukać innego miejsca zamieszkania, gdzie nie będzie narażony.
- Brzmi to drastycznie!
- Może tak się wydawać na pierwszy rzut oka, ale w mojej ocenie to jedyna droga, jeżeli chcemy uratować nasz zawodowy sport.
- Czyli sportowcy muszą się dobrowolnie zamknąć w domach?
- Tak, ich główną aktywnością powinno być wyjście na trening i mecz. W sumie nic więcej. Sport to jest ich zawód. Musimy pamiętać o jednej rzeczy, że nie jesteśmy pępkiem świata, w kraju są inne dziedziny życia ważniejsze niż sport. Dlatego właśnie to my sami musimy się zmobilizować jak nigdy wcześniej, udowodnić, że potrafimy być odpowiedzialni. Mamy pokazać, że można nam pozwolić kontynuować rywalizację sportową.
- Czyli przyszłość sportu zależy od sportowców, sztabów trenerskich i od tego jak się zachowamy na co dzień?
- Dokładnie tak! Najgorsze są wypowiedzi kontestujące problem, mówiące, że koronawirusa nie ma, że nie ma zagrożenia. Owszem populacja sportowców, nawet jeżeli będzie zakażona, to przejdzie tego koronawirusa albo bezobjawowo albo skąpoobjawowo. Mogą się jednak zdarzyć zachorowania o ciężkim przebiegu. A przecież dochodzą trenerzy, obsługa meczów, sędziowie – część z nich jest w starszym wieku, więc mogą poważnie zachorować. Są także rodziny sportowców, na które też muszą uważać. O tym wszystkim warto pamiętać, że bierzemy odpowiedzialność nie tylko za siebie.
- Procedury nie ochronią nas w stu procentach?
- Są oczywiście niezbędne, ale trzeba mieć na wszystko plan. Głównym jednak zadaniem procedur jest pokazanie, że to, co robimy, jest skuteczne. Mają także wykazać, ilu sportowców z populacji siatkarzy w ogóle miało kontakt z koronawirusem, Ci, którzy mieli kontakt, będą testowani na obecność wirusa. Nie możemy się w trakcie rozgrywek testować co trzy dni, bo żadna liga na świecie i żaden system nie wytrzyma tego pod względem finansowym.
- Czyli od samego siatkarskiego środowiska, od jego odpowiedzialnego zachowania, bardzo wiele zależy.
- Dokładnie tak. Jeżeli słyszę, że ktoś ze sportowców był na dyskotece, a prezes klubu żali się, iż nie dostał zaleceń na wakacje dla graczy, to o czym my w ogóle mówimy. To pokazuje, jak niska jest świadomość naszych sportowców. Stąd także ten wywiad, bo chcemy dotrzeć do szerokiej grupy, by zrozumieli, że wszystko jest teraz na ich barkach. Jeżeli ktoś idzie na dyskotekę, wesele, imprezy, to musi zrozumieć, że podejmuje duże ryzyko. Nie tylko dla siebie samego, lecz swoich bliskich, a później kolegów z drużyny, innych drużyn, całej ligi, całego sportu.
Uważam, że jeśli sportowcy będą przestrzegać zasad izolacji, to mają szanse trenować i grać. Chcę, żeby o tym wiedzieli i o tym pamiętali.
red
- Przede wszystkim musimy pamiętać o podstawowych faktach. Cały czas znajdujemy się w okresie ogólnoświatowej pandemii COVID-19, W tym momencie, po czasowym wypłaszczeniu krzywej dotyczącej liczby zachorowań w Polsce, niestety, mamy do czynienia ze zwiększeniem się ich liczby w całej populacji. Można zatem podsumować, że mamy lokalną transmisję wirusa w całym kraju. Przyczyn, które się na to złożyły, jest kilka, nawet kilkanaście. Nie będziemy ich w tej chwili analizować. Aktualnie dla sportowców ryzyko jest znacznie większe niż było choćby w maju, wtedy gdy odmrażaliśmy sport. Wtedy był „lock down”, wtedy działały rygorystyczne przepisy i całe społeczeństwo przestrzegało zasad. Dziś w skutek tego poluzowania ryzyko zakażenia istotnie się zwiększyło.
W mojej ocenie jedyną szansą, żeby uratować rywalizację sportową – i wcale nie chodzi tylko o gry zespołowe – jest zachowywanie się przez całą populację sportowców wyczynowych oraz ich rodziny tak, jakbyśmy mieli cały czas „lock down”. Mówiąc krótko, wszyscy muszą sobie narzucić reżim osobistej izolacji, coś na wzór łagodnej postaci kwarantanny!
- Izolacja sportowa?
- To bardzo trafny termin. Zawiera w sobie ograniczenie kontaktów do minimum, poruszanie się tylko w grupie najbliższych sportowców, z którymi będziemy grali i trenowali. Tak naprawdę na czas trwania rozgrywek to powinna być jedyna aktywność sportowca poza domem. Aż do czasu, gdy sytuacja w kraju się ustabilizuje. Także ich rodziny i najbliżsi powinni rozumieć wyjątkowość tej sytuacji i zachowywać się bardzo odpowiedzialnie. Jeżeli ktoś ma małżonka, rodziców, którzy np. pracują w służbie zdrowia czy w handlu lub innej dziedzinie gospodarki, w której mają duży kontakt z ludźmi, to kontakty ze sportowcem powinni ograniczyć. Albo na ten czas sportowiec, niestety, powinien sobie szukać innego miejsca zamieszkania, gdzie nie będzie narażony.
- Brzmi to drastycznie!
- Może tak się wydawać na pierwszy rzut oka, ale w mojej ocenie to jedyna droga, jeżeli chcemy uratować nasz zawodowy sport.
- Czyli sportowcy muszą się dobrowolnie zamknąć w domach?
- Tak, ich główną aktywnością powinno być wyjście na trening i mecz. W sumie nic więcej. Sport to jest ich zawód. Musimy pamiętać o jednej rzeczy, że nie jesteśmy pępkiem świata, w kraju są inne dziedziny życia ważniejsze niż sport. Dlatego właśnie to my sami musimy się zmobilizować jak nigdy wcześniej, udowodnić, że potrafimy być odpowiedzialni. Mamy pokazać, że można nam pozwolić kontynuować rywalizację sportową.
- Czyli przyszłość sportu zależy od sportowców, sztabów trenerskich i od tego jak się zachowamy na co dzień?
- Dokładnie tak! Najgorsze są wypowiedzi kontestujące problem, mówiące, że koronawirusa nie ma, że nie ma zagrożenia. Owszem populacja sportowców, nawet jeżeli będzie zakażona, to przejdzie tego koronawirusa albo bezobjawowo albo skąpoobjawowo. Mogą się jednak zdarzyć zachorowania o ciężkim przebiegu. A przecież dochodzą trenerzy, obsługa meczów, sędziowie – część z nich jest w starszym wieku, więc mogą poważnie zachorować. Są także rodziny sportowców, na które też muszą uważać. O tym wszystkim warto pamiętać, że bierzemy odpowiedzialność nie tylko za siebie.
- Procedury nie ochronią nas w stu procentach?
- Są oczywiście niezbędne, ale trzeba mieć na wszystko plan. Głównym jednak zadaniem procedur jest pokazanie, że to, co robimy, jest skuteczne. Mają także wykazać, ilu sportowców z populacji siatkarzy w ogóle miało kontakt z koronawirusem, Ci, którzy mieli kontakt, będą testowani na obecność wirusa. Nie możemy się w trakcie rozgrywek testować co trzy dni, bo żadna liga na świecie i żaden system nie wytrzyma tego pod względem finansowym.
- Czyli od samego siatkarskiego środowiska, od jego odpowiedzialnego zachowania, bardzo wiele zależy.
- Dokładnie tak. Jeżeli słyszę, że ktoś ze sportowców był na dyskotece, a prezes klubu żali się, iż nie dostał zaleceń na wakacje dla graczy, to o czym my w ogóle mówimy. To pokazuje, jak niska jest świadomość naszych sportowców. Stąd także ten wywiad, bo chcemy dotrzeć do szerokiej grupy, by zrozumieli, że wszystko jest teraz na ich barkach. Jeżeli ktoś idzie na dyskotekę, wesele, imprezy, to musi zrozumieć, że podejmuje duże ryzyko. Nie tylko dla siebie samego, lecz swoich bliskich, a później kolegów z drużyny, innych drużyn, całej ligi, całego sportu.
Uważam, że jeśli sportowcy będą przestrzegać zasad izolacji, to mają szanse trenować i grać. Chcę, żeby o tym wiedzieli i o tym pamiętali.
red
Jarosław Krzywański
Jest kierownikiem warszawskiej filii Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej, członkiem zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej, a od 2009 roku członkiem Komisji Medycznej Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dr Krzywański uczestniczył w misji medycznej podczas ośmiu ostatnich letnich i zimowych igrzysk olimpijskich. Z ramienia Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej przygotowywał procedury działania w czasie pandemii koronawirusa i nadzorował „odmrożenie” wszystkich ośrodków treningowych Centralnego Ośrodka Sportu. Wraz z dr hab. med Ernestem Kucharem przygotowuje plan ochrony przed koronawirusem dla Polskiej Ligi Siatkówki.
Jest kierownikiem warszawskiej filii Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej, członkiem zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej, a od 2009 roku członkiem Komisji Medycznej Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dr Krzywański uczestniczył w misji medycznej podczas ośmiu ostatnich letnich i zimowych igrzysk olimpijskich. Z ramienia Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej przygotowywał procedury działania w czasie pandemii koronawirusa i nadzorował „odmrożenie” wszystkich ośrodków treningowych Centralnego Ośrodka Sportu. Wraz z dr hab. med Ernestem Kucharem przygotowuje plan ochrony przed koronawirusem dla Polskiej Ligi Siatkówki.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez