TRENER ROKU: PIOTR ZAJĄCZKOWSKI
2020-02-25 15:00:00(ost. akt: 2020-02-26 10:14:42)
- Cieszę się, że wyniki Stomilu doceniają kibice oraz dziennikarze sportowi - powiedział Piotr Zajączkowski, który na Balu Sportowca odebrał statuetkę dla Trenera Roku.
- 2019 rok był dla pana...
...bardzo dobry, tak jak i dla piłkarzy, całego sztabu szkoleniowego, no i dla Stomilu, bo stoczyliśmy heroiczny i zwycięski bój o pozostanie w I lidze. Ten sukces docenili kibice, a teraz też i dziennikarze, przyznając mi tytuł Trenera Roku, za co bardzo dziękuję.
- A przecież niewiele rok temu wszystko wskazywało na to, że pańska przygoda ze Stomilem będzie krótka i ze smutnym finałem. Przecież drużynę buduje się niekiedy latami i za duże pieniądze, tymczasem Stomil nie miał ani czasu, ani pieniędzy, miał jedynie olbrzymie długi i pustą kasę.
- Zgadza się. Przypomnę, że podczas przerwy zimowej odeszło wtedy od nas aż 13 piłkarzy. Zostali tylko rodowici olsztynianie i to oni potem wiedli prym w stomilowskiej szatni. Do tego doszli zawodnicy, których osobiście sprowadziłem do Olsztyna, czyli Szymon Sobczak, Bartosz Niedziela i bracia Gancarczykowie. W swoich poprzednich klubach byli pomijani, zsyłani do rezerw, więc gdy przyjechali z nami na obóz do Nieborowa, byli wycofani i nieufni. Ale co się dziwić, przecież wiedzieli, że nad klubem wiszą czarne chmury i wcale nie było pewne, że ostatecznie przystąpimy do rundy rewanżowej.
- Aż nastąpił cud, bo tak chyba trzeba nazwać pojawienie się Michała Brańskiego.
- Pan Brański szybko pospłacał zaległości finansowe wobec byłych piłkarzy Stomilu, dzięki czemu my wszyscy, którzy byliśmy w klubie, poczuliśmy, że dostaliśmy życiową szansę.
- Na dodatek dostał pan tę szansę w swoim Olsztynie, bo do tej pory pracował pan zazwyczaj w innych regionach kraju.
- Tak było. Przypomnę, że pracowałem m.in. w Ruchu Wysokie Mazowieckie, ŁKS Łódź, Turze Turek, Olimpii Zambrów i Pelikanie Łowicz. Dlatego gdy dostałem propozycję ze Stomilu, długo się nie zastanawiałem.
- No i tę szansę wykorzystał pan znakomicie.
- Ja i moi asystenci Adam Zejer i Sylwester Czereszewski, którym - gdy zostałem trenerem Stomilu - od razu zaproponowałem współpracę przy ratowaniu zespołu.
- Dzisiaj klub jest już w zupełnie innej sytuacji sportowej i finansowej.
- Przed rundą rewanżową mamy 5 punktów straty do miejsca barażowego i 6 oczek przewagi nad strefą spadkową. Zespół został wzmocniony, doszli m.in. zawodnicy lewonożni, których do tej pory u nas nie było, w efekcie mamy szeroką kadrę, a w niej wielu wartościowych zawodników oraz mocnych zmienników, którzy są w stanie wygrać mecz.
ARTUR DRYHYNYCZ
...bardzo dobry, tak jak i dla piłkarzy, całego sztabu szkoleniowego, no i dla Stomilu, bo stoczyliśmy heroiczny i zwycięski bój o pozostanie w I lidze. Ten sukces docenili kibice, a teraz też i dziennikarze, przyznając mi tytuł Trenera Roku, za co bardzo dziękuję.
- A przecież niewiele rok temu wszystko wskazywało na to, że pańska przygoda ze Stomilem będzie krótka i ze smutnym finałem. Przecież drużynę buduje się niekiedy latami i za duże pieniądze, tymczasem Stomil nie miał ani czasu, ani pieniędzy, miał jedynie olbrzymie długi i pustą kasę.
- Zgadza się. Przypomnę, że podczas przerwy zimowej odeszło wtedy od nas aż 13 piłkarzy. Zostali tylko rodowici olsztynianie i to oni potem wiedli prym w stomilowskiej szatni. Do tego doszli zawodnicy, których osobiście sprowadziłem do Olsztyna, czyli Szymon Sobczak, Bartosz Niedziela i bracia Gancarczykowie. W swoich poprzednich klubach byli pomijani, zsyłani do rezerw, więc gdy przyjechali z nami na obóz do Nieborowa, byli wycofani i nieufni. Ale co się dziwić, przecież wiedzieli, że nad klubem wiszą czarne chmury i wcale nie było pewne, że ostatecznie przystąpimy do rundy rewanżowej.
- Aż nastąpił cud, bo tak chyba trzeba nazwać pojawienie się Michała Brańskiego.
- Pan Brański szybko pospłacał zaległości finansowe wobec byłych piłkarzy Stomilu, dzięki czemu my wszyscy, którzy byliśmy w klubie, poczuliśmy, że dostaliśmy życiową szansę.
- Na dodatek dostał pan tę szansę w swoim Olsztynie, bo do tej pory pracował pan zazwyczaj w innych regionach kraju.
- Tak było. Przypomnę, że pracowałem m.in. w Ruchu Wysokie Mazowieckie, ŁKS Łódź, Turze Turek, Olimpii Zambrów i Pelikanie Łowicz. Dlatego gdy dostałem propozycję ze Stomilu, długo się nie zastanawiałem.
- No i tę szansę wykorzystał pan znakomicie.
- Ja i moi asystenci Adam Zejer i Sylwester Czereszewski, którym - gdy zostałem trenerem Stomilu - od razu zaproponowałem współpracę przy ratowaniu zespołu.
- Dzisiaj klub jest już w zupełnie innej sytuacji sportowej i finansowej.
- Przed rundą rewanżową mamy 5 punktów straty do miejsca barażowego i 6 oczek przewagi nad strefą spadkową. Zespół został wzmocniony, doszli m.in. zawodnicy lewonożni, których do tej pory u nas nie było, w efekcie mamy szeroką kadrę, a w niej wielu wartościowych zawodników oraz mocnych zmienników, którzy są w stanie wygrać mecz.
ARTUR DRYHYNYCZ