Wojciech Tarnowski: Chcemy wygrywać tak często, jak się da

2019-09-18 12:00:00(ost. akt: 2019-09-18 12:15:53)
Wojciech Tarnowski cieszy się z udanego początku sezonu, ale podkreśla, że to tylko... początek

Wojciech Tarnowski cieszy się z udanego początku sezonu, ale podkreśla, że to tylko... początek

Autor zdjęcia: wikielecgks.pl

– Podchodzimy do tego spokojnie, bo w piłce liczy się to, co teraz i jutro, a nie co było wcześniej. Od poniedziałku myślimy już tylko o kolejnym meczu – kwituje świetną serię swojej drużyny w IV lidze Wojciech Tarnowski, trener lidera z Wikielca.
– W siódmej kolejce forBET IV ligi „pana” GKS Wikielec wygrał 2:1 prestiżowe derby z Jeziorakiem i to w Iławie. Jak pan oceni ten mecz?
– To było wyrównane spotkanie, choć pierwszą połowę mieliśmy pod kontrolą, strzelając wówczas dwie bramki po rzutach rożnych. Pamiętając o tym, że dwa i pół tygodnia temu przegraliśmy z Jeziorakiem w Wojewódzkim Pucharze Polski właśnie po stałych fragmentach gry, cieszymy się, że udało nam się poprawić grę w ataku i obronie. A ten ostatni mecz miał dwa oblicza, bo na początku mieliśmy pełną kontrolę nad grą, ale po przerwie Jeziorak z minuty na minutę grał coraz lepiej i po drugiej żółtej kartce naszego zawodnika (boisko musiał opuścić Michał Bartkowski – red.) zwietrzył swoją szansę. Jednak kontaktowy gol na 1:2 padł dopiero w doliczonym czasie, więc gospodarze nic więcej już nie zdołali zrobić. O tę jedną bramkę byliśmy lepsi, wygraliśmy w Iławie zasłużenie.

– Co było kluczem do zwycięstwa?
– Konsekwencja w działaniach obronnych, odpowiednie wychodzenie do szybkich ataków oraz stałe fragmenty gry. Nasze zespoły prezentują podobny poziom; znamy się jak „łyse konie”, wiemy o sobie praktycznie wszystko (uśmiech). My obserwujemy mecze Jezioraka, sztab szkoleniowy iławskiego klubu ogląda nasze spotkania, ale to normalne, bo nasze stadiony znajdują się praktycznie na tej samej ulicy.
Dzisiaj dostęp do wiedzy i informacji jest powszechny. O wyniku decyduje więc forma dnia, mentalne nastawienie i to, która drużyna zrobi mniej błędów.

– Szybkie wyjście na prowadzenie, już w siódmej minucie meczu, ustawiło wam spotkanie?
– Na pewno, bo w każdym spotkaniu jak się traci szybko bramkę, to trzeba odpowiednio na to reagować. A my konsekwentnie graliśmy swoje i – po kolejnym stałym fragmencie gry – udało nam się podwyższyć wynik. W drugiej połowie oddaliśmy pole przeciwnikowi, ale Jeziorak nie stworzył sobie aż tylu dogodnych sytuacji, żeby nam poważniej zagrozić.

– Siódme zwycięstwo w siódmej kolejce IV ligi musi robić wrażenie...
– Zapracowaliśmy sobie na to. Jednak podchodzimy do tego spokojnie, bo w piłce liczy się to, co jest teraz i jutro, a nie co było wcześniej. Dlatego, po tym cennym zwycięstwie w Iławie, pocieszyliśmy się przez kilka godzin, a od poniedziałku myślimy już tylko o kolejnym spotkaniu. Przygotowujemy się na kolejnego mocnego rywala, bo teraz gramy u siebie z Polonią Lidzbark Warmiński.

– Co nie zmienia faktu, że GKS jest głównym faworytem do awansu do III ligi.
– Ja uważam, że jesteśmy tylko jedną z kilku drużyn, która chce w tym sezonie awansować. Bo o to samo będą grały Jeziorak, rezerwy Stomilu oraz Motor Lubawa. Teraz grają w kratkę, ale nie należy ich lekceważyć.

– Czy organizacyjnie klub z Wikielca jest gotowy na taki awans?
– Ja nie wiem, czy mogę się wypowiadać za działaczy naszego klubu, bo to nie są moje uprawnienia. Mimo wszystko uważam, że takie pytanie stawia się zdecydowanie za szybko, bo za nami jest dopiero siedem kolejek. Powiem tak: my chcemy wygrywać jak największą liczbę spotkań.

– Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a pan znów zdecydował się przed sezonem na pracę w GKS. Dlaczego?
– W moim przypadku to jest już nawet trzecie podejście do tego klubu (uśmiech). Po prostu uznałem, że można zrobić w Wikielcu coś fajnego z tą drużyną, z nową ekipą. Bo, tak naprawdę, budowaliśmy ten skład w trzy tygodnie. Zarząd mi zaufał, że w tak krótkim czasie jestem w stanie zbudować skład, no i dokonaliśmy sporo transferów. Jest dużo nowych twarzy w zespole, więc cały czas się zgrywamy, pracujemy nad jakością piłkarską.

– Co jest waszą najmocniejszą stroną w tym sezonie?
– Będę to powtarzał w nieskończoność: gra zespołowa. To jest fajny zespół, chłopaki się dogadują na boisku i poza nim, tworzymy kolektyw. Mamy też potencjał piłkarski, ale ważne jest to, że chłopcy się rozumieją. Ale jak mówię: jeszcze wszystko przed nami, bo to dopiero siedem kolejek.
Jest jeszcze sporo grania i wszystko się może zdarzyć. Dlatego, po zwycięstwie, można się pocieszyć przez kilka godzin, ale za chwilę trzeba przyjść na trening i patrzeć tylko w przyszłość.

– Takiego zawodnika w drużynie, jak Remigiusz Sobociński, chyba może panu pozazdrościć każdy trener w IV lidze...
– Pewnie tak. Raz, że to jest fenomen genetyczny (Remigiusz Sobociński w marcu skończył... 45 lat – red.), a dwa, że to prawdziwy kapitan i dusza naszej drużyny. A dla mnie to jest przede wszystkim kolega z boiska, bo kiedyś graliśmy razem jeszcze w Jezioraku Iława (uśmiech). Bardzo fajnie jest mieć takiego człowieka w zespole.

* Cała rozmowa z Wojciechem Tarnowskim - w środowym wydaniu "Gazety Olsztyńskiej".