Wszystko zaczęło się od marnego górala

2019-08-14 11:00:00(ost. akt: 2019-08-13 22:34:49)
Janusz Jastrzębski

Janusz Jastrzębski

Autor zdjęcia: archiwum domowe

Na rowerowym liczniku często ponad 50 km/h, a na karku blisko 80 lat - Janusz Jastrzębski ze Szczytna właśnie "wykręcił" w Kosowie Lackim brąz mistrzostw Polski mastersów w jeździe na czas. Utarł tym sportowo nosa wielu młodszym rywalom.
Niewielki Kosów Lacki koło Sokołowa Podlaskiego zgromadził blisko ćwierć tysiąca ekspertów od dwóch kółek z najróżniejszych stron Polski. Wśród nich nie zabrakło Janusza Jastrzębskiego, jednego z najlepszych kolarzy-weteranów Warmii i Mazur. Jak sam przyznaje, treningi zaczął dość późno, bo dopiero w wieku 62 lat.

— Zaczynałem od marnego górala. Szybko przekonałem się jednak, że... po prostu nie lubię wolno jeździć. Kupiłem więc kolarzówkę, bo można nią "wykręcić" już znacznie ciekawsze prędkości. Niewiele po zakupie zacząłem rozglądać się za zawodami organizowanymi w okolicy — wspomina pan Janusz.

77-letni zawodnik (nazywany przez kolegów z klubu morsa #Reset „Jastrzębiem”) zakończył pierwszy dzień mistrzostw na 7. lokacie. Trasę mierzącą ok. 18 km pokonał w 35 minut. — Wynik mogę uznać za dobry, jeśliby wziąć poprawkę na warunki pogodowe oraz sprzęt. Bardzo mocno wiało, co utrudniało szybką jazdę. Do życzenia pozostawia także wiele mój rower. Tak naprawdę na takiej zwykłej kolarzówce, na której jeżdżę, nie startuje się już w mistrzostwach. Dominują rowery o wartości przewyższającej, często kilkakrotnie, wartość przeciętnego samochodu — przekonuje szczytnianin, który prawdziwą klasę miał pokazać dzień później podczas mistrzowskich wyścigów dwójek kolarskich.
W duecie ze swym 77-letnim rówieśnikiem, Witoldem Szpilczyńskim (ETC Lublin), startują w tego typu wydarzeniach już od blisko 10 lat.

— Muszę szczerze przyznać, że Witek jest dużo bardziej doświadczony, bo na rowerze spędził już około 60 lat — mówi „Jastrząb”, który po zaciętej walce sięgnął z kolegą po brąz mistrzostw Polski mastersów.

Kiedy i gdzie spodziewać się kolejnych startów szczycieńskiego weterana kolarstwa? — Dam sobie teraz trochę czasu na odpoczynek i regenerację. Mam wreszcie chwilę, by móc wyciągnąć z szafy rolki i potrenować trochę w ten sposób. Imprez kolarskich jest dużo, jednak większość tych poważnych odbywa się, niestety, poza granicami Polski. Chętnie wziąłbym w nich udział, lecz na przeszkodzie stoi mi... ZUS (śmiech). Za nic w świecie nie chcą dać tej większej emeryturki — podsumowuje ze śmiechem pan Janusz.
Kamil Kierzkowski
k.kierzkowski@gazetaolsztynska.pl