Sarnacki: Liczę, że karta się odwróci

2019-06-24 10:00:00(ost. akt: 2019-06-23 19:31:33)
Wojciech Sarnacki i Maciej Sarnacki

Wojciech Sarnacki i Maciej Sarnacki

Autor zdjęcia: www.facebook.pl

- Na takie zawody jedzie się po medal. Mam nadzieję, że tym razem się uda – mówił przed wylotem na drugie Igrzyska Europejskie judoka Maciej Sarnacki z Gwardii Olsztyn (kat. +100 kg), który dziś powalczy w Mińsku także o dobre miejsce w ME.
– Bezpośrednio przed wylotem do Mińska miał pan w Warszawie uroczyste ślubowanie i podpisywanie flagi olimpijskiej. Jak wrażenia?
– Niby to nie pierwszyzna, bo miałem zaszczyt brać udział w podobnych uroczystościach i przed pierwszymi Igrzyskami Europejskimi (Baku 2015 – red.), i przed igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro w 2016, ale to nie zmienia faktu, że za każdym razem jest bardzo przyjemnie. Naprawdę miło jest przyjść do Centrum Olimpijskiego PKOl, otrzymać nominację olimpijską z rąk ważnych osób, dostać fajny sprzęt sportowy, a na koniec stanąć z całą reprezentacją „na ściance” i zapozować do pamiątkowych zdjęć. Bardzo przyjemna sprawa (uśmiech).
– Chciałoby się, żeby finalny efekt był lepszy niż ten w Baku czy Rio (gdzie Sarnacki kończył rywalizację po przegranych w drugiej walce – red.)... A nie będzie to łatwe, bo turniej w Mińsku ma mieć bardzo mocną obsadę.
– Zgadza się. Tak jak cztery lata temu, będą to jednocześnie mistrzostwa Europy, a to oznacza, że możemy liczyć na start wszystkich najmocniejszych zawodników ze Starego Kontynentu. Mam jednak to szczęście, że będę rozstawiony na liście startowej, ponieważ jestem rankingową „ósemką” na tym turnieju. Tak że będę krok do przodu w stosunku do nierozstawionych rywali. A jeżeli chodzi o efekty, to oczywiście: na takie zawody jedzie się po medal. Mam nadzieję, że tym razem się uda...
– Jak pan się czuje? Ze zdrowiem, odpukać, wszystko w porządku?
– Do mistrzostw Europy przygotowywałem się w domu w Olsztynie, bo aktualnie trenuję poza kadrą narodową. A że te moje przygotowania z tatą (mowa o Wojciechu Sarnackim, trenerze judoków Gwardii Olsztyn – red.) zawsze wychodziły bardzo dobrze, więc jestem dobrej myśli. W każdym razie czuję się bardzo dobrze, a przygotowania przebiegły pomyślnie. Myślę, że powinno być dobrze.
– Apetyt na dobry wynik jest pewnie tym większy, że w tym roku niezbyt dobrze się panu wiodło (z turniejów Grand Slam w Duesseldorfie i Baku oraz Grand Prix w Tbilisi olsztynianin odpadał już po pierwszych walkach – red.).
– Rzeczywiście po jesiennym podium w turnieju Grand Prix w Hadze, tegoroczna wiosna była dla mnie nieudana. Trzeba tu podkreślić, że – delikatnie rzecz ujmując – nie dogaduję się z obecnym trenerem kadry Mirosławem Błachnio, przez co musiałem się „odłączyć” od kadry. A takie trenowanie w pojedynkę jest bardzo trudne, bo mamy w Olsztynie problemy ze sparingpartnerami czy też z obiektem do ćwiczeń. Tak naprawdę jestem sam z tatą na tych treningach, a że nie pochodzę z jakiegoś olbrzymiego klubu, który ma nie wiadomo jak duże środki finansowe, więc tych pieniędzy też przydałoby się trochę więcej. Jednak nie ma co narzekać, bo – po nieco słabszej wiośnie – mamy już lato, a wraz z nim kolejne starty (uśmiech). No i cały rok przygotowań pod kątem igrzysk w Tokio, czyli udział w kwalifikacjach. Na tę chwilę zajmuję chyba 17. miejsce w rankingu światowym, więc nie zamierzam płakać po paru nieudanych startach, ale z optymizmem patrzę w przyszłość.
Cały wywiad w poniedziałkowej Gazecie Sportowej.