Wielki dramat w Christchurch

2019-03-15 15:00:00(ost. akt: 2019-03-15 15:17:23)
Konrad Bukowiecki

Konrad Bukowiecki

Autor zdjęcia: Archiwum zawodnika

Niedługo po HME w Glasgow Konrad Bukowiecki udał się z kolejną już wizytą na drugi koniec świata, czyli do Nowej Zelandii. Kulomiot AZS UWM Olsztyn zatrzymał się w Christchurch, gdzie doszło do krwawego aktu terroru.
Dziękuję za wszystkie wiadomości, jestem bezpieczny, nic mi się nie stało. Mam nadzieję, że zamachy terrorystyczne w Christchurch dobiegły końca i będę mógł spokojnie spędzić tu resztę czasu. To był bardzo smutny dzień, oby nigdy więcej takich dni. Jeszcze raz dzięki za wiadomości #christchurch #rip - takiej treści wiadomość zamieścił w piątkowe przedpołudnie na profilach społecznościowych Konrad Bukowiecki. A te uspokajające wieści były o tyle potrzebne, bo wicemistrz Europy w pchnięciu kulą od jakiegoś czasu przebywa właśnie w nowozelandzkim Christchurch, gdzie w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu doszło do bezprecedensowych ataków terrorystycznych na meczety, w których zginęły dziesiątki ludzi...

To nie pierwsza już wizyta Konrada Bukowieckiego w Nowej Zelandii, dokąd znów udał się na zaproszenie jednego ze swoich rywali z lekkoatletycznych aren, mistrza świata i halowego mistrza świata Tomasa Walsha. Pobyt łączący przyjemne z pożytecznym, bo z jednej strony - na Antypodach można już potrenować i postartować na świeżym powietrzu, a z drugiej - korzystając z przepięknych plenerów, można też złapać trochę luzu i „zresetować się” psychicznie. To drugie jest nie mniej ważne niż pierwsze, zwłaszcza po tym, jak zawodnikowi ze Szczytna zupełnie nie udał się najważniejszy start w pierwszej części sezonu. Podczas halowych mistrzostw Europy w Glasgow - osłabiony niedawno przebytą grypą - Bukowiecki nie tylko nie obronił tytułu z Belgradu (2017), ale nawet nie wszedł do ośmioosobowego finału.

- Niestety, z grypą nie udało się wygrać... 20,18 nie dało awansu do czołowej ósemki konkursu, 11. miejsce i koniec mistrzostw. To niesamowite, jak choroba potrafi w ciągu chwili zniszczyć wielką formę i miesiące ciężkiej pracy... - napisał Konrad Bukowiecki zaraz po tym starcie na swoim profilu facebookowym. A na instagramie w taki oto sposób dał wyraz swojej frustracji: „Chyba jedna z większych porażek sportowych w moim życiu. Kończę halowe mistrzostwa Europy poza finałem. Dwa tygodnie grypy cały czas dają o sobie znać. Może dla niektórych to głupie tłumaczenie, ale według mnie najbardziej trafne. Organizmu, niestety, nie da się oszukać. Nie będzie finału, nie będzie medalu, nie będzie bronienia tytułu sprzed dwóch lat. Wszystkim, którzy trzymali kciuki, dziękuję, wszystkich, których zawiodłem, przepraszam. Widzimy się już niedługo”.

W Nowej Zelandii zawodnik trenera Ireneusza Bukowieckiego zdążył zaliczyć dwa treningowe występy: w obu konkursach w Christchurch zajął trzecie miejsce, w pierwszym starcie pchając 20,20 m, a w drugim - 20,25. W kolejnych dniach pobytu był, oczywiście, czas m.in. na poznawanie walorów turystycznych tego kraju, w tym na plażowanie, a także na kolejne już podjęcie znajomych ze świata pchnięcia kulą... własnoręcznie przyrządzonym polskim posiłkiem. - Jak Nowa Zelandia, to już tradycyjnie, musiałem pokazać kolegom kawałek polskiej kuchni. Schabowy i mizeria na dzisiejszą kolację. Nie tak dobre, jak mojej mamy, ale dało się zjeść - tak szczytnianin podpisał zdjęcie z „polskiej” kolacji m.in. z Tomem Walshem. pes


Do Nowej Zelandii Konrada Bukowieckiego zaprosił mistrz świata Tomas Walsh
Fot. Instagram

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Aburygen #2698349 | 83.6.*.* 15 mar 2019 20:43

    Spędziłem trochę czasu w Wellington i mogę coś powiedzieć o sytuacji jaka dziś panuje w Nowej Zelandii i Australii również. By nie narazić się na odpowiedzialność karną i wściekłe ataki wszelkiego typu lewactwa powiem tylko, że ktoś nie wytrzymał i na własną rękę chciał zrobić porządek. Dla jasności nie toleruję takiego zachowania i wszelkiej przemocy fizycznej. Chcę tylko zwrócić uwagę, że zarówno w Australii jak i Nowej Zelandii katolicy mają ogromne problemy z postawieniem świątyni katolickiej a meczety czy synagogi powstają jak grzyby po deszczu. Wnioski wyciągnijcie sobie sami. Właśnie wybieram się do Melbourne na Formułę I

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz