OSTRO, A TO „TYLKO” PRZYSTAWKA
2019-01-15 10:00:00(ost. akt: 2019-01-15 09:42:30)
Wielokrotnie zakopane w piachu auto, trzy „kapcie”, które... nie były „kapciami”, urwana półoś i szukanie źle opisanej drogi – oto „atrakcje”, z jakimi walczyli na 6. etapie Dakaru Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski.
Najważniejsza informacja jest taka, że walczyli i przetrwali. Ba, litewsko-polska załoga General Financing team Pitlane – mimo że straciła na etapie z Arequipy do San Juan de Marcona prawie dwie i pół godziny – awansowała z 11. na 10. miejsce w klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar! A to pokazuje, o jak ekstremalnie trudnej imprezie mówimy.
Na peruwiańskich wydmach przekonał się o tym m.in. Jakub Przygoński z Orlen Teamu, który po awarii i wymianie skrzyni biegów w trakcie neutralizacji (gdzie, szczęśliwie dla Polaka, czekał serwis X-raidu), dojechał do mety z niemal półtoragodzinną stratą do zwycięzcy, grzebiąc swoje szanse na końcowe podium. A tym zwycięzcą został Francuz Sebastien Loeb (pilotowany przez Daniela Elenę z Monako), który dokonał niebywałego wyczynu, wygrywając etap Dakaru, startując do niego z pierwszej pozycji! Na 291-kilometrowym oesie z czterema pasmami wydm Loeb wyprzedził lidera „generalki” Nassera Al-Attiyaha o 2 min. i 17 sek.
Czas najwyższy przejść do Sebastiana Rozwadowskiego, olsztyńskiego pilota rajdowego, który już czwarty rok z rzędu zasiada podczas Dakaru na prawym fotelu auta prowadzonego przez Litwina Benediktasa Vanagasa. — Piętnaście godzin w samochodzie, pełny hardcore. Zaczęliśmy o czwartej, a ok. 20 byliśmy na biwaku. Strasznie dużo przygód... — zaczyna swoją relację z szóstego etapu (specjalnie dla czytelników „Gazety Olsztyńskiej”!) umordowany do granic możliwości Sebastian Rozwadowski. — Na pierwszej części odcinka pokonywaliśmy potwornie miękkie wydmy, podobno najtrudniejsze na świecie, jak się wyrazili o nich Nasser Al-Attiyah i Giniel De Villiers. A chłopaki trochę w życiu przejeździli po wydmach... To było „tylko” 57 kilometrów, a my mieliśmy tam mnóstwo przygód. Myślę, że gdzieś tak z dziesięć razy się zakopaliśmy, a raz musiała nas nawet wyciągać liną ciężarówka, bo gdyby nie to, to pewnie byśmy stali tam do tej pory. „Udało” nam się zdjąć trzy opony: wystartowaliśmy z bardzo niskim ciśnieniem, około jednego bara, no i niestety te opony schodziły nam z felg na tych miękkich wydmach. I to też było bardzo uciążliwe, bo nie dość że się zakopywaliśmy, to do tego jeszcze „kapeć”...
— A później była druga część odcinka, na której... urwała nam się półoś i musieliśmy ją wymieniać, przez co też straciliśmy sporo czasu — kontynuuje Sebastian Rozwadowski. — Dalej organizatorzy zatrzymali około 20 aut, w tym i nas, bo musieliśmy poczekać aż odblokuje się taki bardzo wąski kanion. Tam przestaliśmy z pół godziny, które organizator podobno ma nam „zwrócić” przed kolejnym etapem, ale zobaczymy. Co jeszcze? Aha, szukaliśmy jednego waypointa w miejscu, gdzie wszyscy błądzili, bo była pomyłka w książce drogowej. Zjechaliśmy z takiej ogromnej wydmy, a waypoint został na jej zboczu. Nie dało się tam podjechać, więc musieliśmy zaatakować z zupełnie innej strony. Udało się go złapać, ale straciliśmy pewnie z 10 minut. Ale Peterhansel w tym miejscu stracił chyba 12 minut, więc i tak nie jest źle
— Jesteśmy zmęczeni jak psy, a jutro podobno ma być dużo trudniej... Na briefingu prasowym padły słowa, że to, co było na szóstym etapie, to była tylko — a uwierzcie mi: to był hardcore! — przystawka przed daniem głównym, czyli siódmym etapem. Jedyny plus tego dnia jest taki, że dalej jesteśmy wysoko. I to nawet w top 10. Co prawda, zbliża się do nas Carlos Sainz, ale to nie wstyd mieć blisko za sobą zwycięzcę sprzed roku. Chłopaki usprawnią nam w nocy auto, bo mamy też jakiś wyciek z układu hydraulicznego, i jutro walczymy. Najpierw musimy się wyspać, bo jesteśmy naprawdę potwornie zmęczeni... — kończy nocną relację z Dakaru (w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu) Sebastian Rozwadowski.
— Jesteśmy zmęczeni jak psy, a jutro podobno ma być dużo trudniej... Na briefingu prasowym padły słowa, że to, co było na szóstym etapie, to była tylko — a uwierzcie mi: to był hardcore! — przystawka przed daniem głównym, czyli siódmym etapem. Jedyny plus tego dnia jest taki, że dalej jesteśmy wysoko. I to nawet w top 10. Co prawda, zbliża się do nas Carlos Sainz, ale to nie wstyd mieć blisko za sobą zwycięzcę sprzed roku. Chłopaki usprawnią nam w nocy auto, bo mamy też jakiś wyciek z układu hydraulicznego, i jutro walczymy. Najpierw musimy się wyspać, bo jesteśmy naprawdę potwornie zmęczeni... — kończy nocną relację z Dakaru (w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu) Sebastian Rozwadowski.
* 6. etap (Arequipa – San Juan de Marcona 810 km, w tym OS 291 km), samochody: 1. Sebastien Loeb/Daniel Elena (Francja/Monako; Peugeot) 3:39.21; 2. Nasser Al-Attiyah/Mathieu Baumel (Katar/Francja; Toyota Hilux) +2.17; 3. Carlos Sainz/Lucas Cruz (Hiszpania) +6.56; 4. Cyril Despres/Jean-Paul Cottret (Francja; obie Mini Buggy) +13.05; 5. Nani Roma/Alex Haro (Hiszpania; Mini) +13.08; 6. Stephane Peterhansel/David Castera (Francja; Mini Buggy) +18.49, (...) 14. Jakub Przygoński/Tom Colsoul (Polska/Belgia; Mini) +1:27.15, (...) 24. Benediktas Vanagas/Sebastian Rozwadowski (Toyota Hilux) +2:22.55.
Po 6 etapach: 1. Al-Attiyah 21:01.31; 2. Loeb +37.43; 3. Peterhansel +41.14; 4. Roma +45.24; 5. Despres +1:23.35; 6. Przygoński +2:03.10, (...) 10. Vanagas/Rozwadowski +5:05.19. pes
Po 6 etapach: 1. Al-Attiyah 21:01.31; 2. Loeb +37.43; 3. Peterhansel +41.14; 4. Roma +45.24; 5. Despres +1:23.35; 6. Przygoński +2:03.10, (...) 10. Vanagas/Rozwadowski +5:05.19. pes
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez