A chciał być... podróżnikiem
2018-12-14 10:46:48(ost. akt: 2018-12-14 11:05:56)
Kilkanaście dni temu minęła pierwsza rocznica śmierci wielkiego pasjonata siatkówki Piotra Koczana, wicemistrza Europy z 1983 roku. Zbyt szybko zapominamy o dokonaniach tych, którzy odeszli. Starajmy się, aby tak nie było.
Piotr Koczan urodził się w 1955 roku w Olsztynie. Był wielokrotnym reprezentantem Polski, wicemistrzem Europy z 1983 roku. Siatkarską karierę rozpoczął w AZS Olsztyn i w sezonie 1977/78 wywalczył mistrzostwo Polski. Dwa lata później wicemistrzostwo, a trzy razy pod rząd (1982, 1983, 1985) zdobywał brązowe medale MP. W 1982 był zdobywcą Pucharu Polski.
W reprezentacji Polski rozegrał 59 spotkań. Był pionierem i animatorem siatkówki plażowej w naszym kraju, a w latach 2002-2004 trenerem reprezentacji Polski w tej odmianie siatkówki. Reprezentował Polskę w zawodach weteranów, zdobywając złoty (2002) i brązowy (2005) medal mistrzostw świata masters.
Po raz pierwszy zobaczyłem Piotra pod koniec lat siedemdziesiątych. Było to w zatłoczonej do nieprzyzwoitości kortowskiej hali podczas ligowego meczu siatkarzy olsztyńskiego AZS. Trudno nie było zwrócić szczególnej uwagi na stosunkowo niewysokiego rozgrywającego, który popisywał się inteligentnym rozdzielaniem piłek i wręcz akrobatyczną obroną. W każdym kolejnym spotkaniu nie mogłem oderwać oczu od jego niebanalnej gry. Przez wiele ligowych sezonów był jednym z najlepszych zawodników olsztyńskiego zespołu.
W drugiej połowie lat 80. wyjechałem z kraju na blisko trzy lata. Kiedy wróciłem, w ekipie AZS nie było już Piotra. Dowiedziałem się, że przebywa w Stanach, ale zamierza wkrótce wrócić. Mniej więcej w tym czasie zmieniły się moje zawodowe losy. Doszło więc wkrótce do mojego spotkania z Piotrem.
Opowiedział mi, co robił za oceanem, o tym, że nie była to siatkówka halowa, a plażowa. Mówił z iskierkami w oczach:
„Plaże w Kalifornii były pełne boisk do plażowej. Pomyślałem: dlaczego by nie u nas, w Polsce? Wróciłem do Olsztyna z materiałami i sporą wiedzą na temat tej gry. W 1994 zorganizowałem pierwszy duży turniej, który odbył się na wcześniej przygotowanych dziesięciu boiskach przy ul. Jodłowej. W tamtym roku takich zawodów było razem dziesięć.
W 1996 przygotowaliśmy siedem boisk na obecnej plaży miejskiej i od tego czasu w jednym sezonie organizowaliśmy od ośmiu do dwunastu turniejów. Tam przeprowadziliśmy m.in. pierwsze historyczne mistrzostwa Polski juniorów i juniorek, tam odbywały się liczne eliminacje mistrzostw kraju seniorów.
W naszych turniejach grali najlepsi polscy siatkarze nie tylko plażowi, ale i halowi. Warunki były bardziej prymitywne niż obecnie, ale mnie najbardziej cieszyło wzrastające z roku na rok zainteresowanie tą grą, szczególnie dzieci i młodzieży. Cały nasz tamten cykl był, poza plażami nadmorskimi, największy w Polsce” — dodał z dumą w głosie.
„Plaże w Kalifornii były pełne boisk do plażowej. Pomyślałem: dlaczego by nie u nas, w Polsce? Wróciłem do Olsztyna z materiałami i sporą wiedzą na temat tej gry. W 1994 zorganizowałem pierwszy duży turniej, który odbył się na wcześniej przygotowanych dziesięciu boiskach przy ul. Jodłowej. W tamtym roku takich zawodów było razem dziesięć.
W 1996 przygotowaliśmy siedem boisk na obecnej plaży miejskiej i od tego czasu w jednym sezonie organizowaliśmy od ośmiu do dwunastu turniejów. Tam przeprowadziliśmy m.in. pierwsze historyczne mistrzostwa Polski juniorów i juniorek, tam odbywały się liczne eliminacje mistrzostw kraju seniorów.
W naszych turniejach grali najlepsi polscy siatkarze nie tylko plażowi, ale i halowi. Warunki były bardziej prymitywne niż obecnie, ale mnie najbardziej cieszyło wzrastające z roku na rok zainteresowanie tą grą, szczególnie dzieci i młodzieży. Cały nasz tamten cykl był, poza plażami nadmorskimi, największy w Polsce” — dodał z dumą w głosie.
To jednak nie wszystkie jego dokonania. Trzeba wiedzieć, że jednak to nie Olsztyn, a Stare Jabłonki zostały wkrótce stolicą polskiej siatkówki plażowej, a Koczan maczał w tym swoje palce. Jego pasją był szybki rozwój tego sportu w kraju.
Stare Jabłonki były idealnym miejscem na organizację dużych wielodniowych imprez. Właścicielom hotelu Anders zaproponował współpracę. Jego pomysł padł na podatny grunt. Zbudowano tam dość szybko kilka boisk, na których zaczęto organizować najpierw zawody regionalne, potem ogólnopolskie, następnie mistrzostwa kraju.
Nabrano na tyle wystarczających umiejętności i doświadczenia, aby skusić się na organizację młodzieżowych mistrzostw Europy. Apetyty nie były jednak do końca zaspokojone. Postanowiono bowiem zmierzyć się z organizacją turniejów eliminacyjnymi mistrzostw świata: Swatch-FIVB World Tour. Było ich wiele, a uwieńczeniem okazały się mistrzostwa świata w 2013 roku.
Stare Jabłonki stały się światową mekką tej dyscypliny. Turnieje tam organizowane należały do najlepszych na świecie! Po rezygnacji z kolejnych Swatch-FIVB World Tour w Starych Jabłonkach pałeczkę sztafetową przejął Olsztyn. Jestem do głębi przekonany, że gdyby nie było Piotra Koczana, to również nie byłoby tych wszystkich wielkich siatkarskich imprez.
Któregoś dnia postanowiłem, by to właśnie on był bohaterem ukazującego się na stronach sportowych „Gazety Olsztyńskiej” cyklu „20 pytań do...”. Udało mi się odgrzebać tamtą publikację. Oto jej fragmenty:
„Co zmieniłbym w sobie? Nic, zupełnie nic.
Kim chciałem zostać, będąc dzieckiem? Zawsze chciałem zostać podróżnikiem.
Najpiękniejszy dzień kariery? Zdobycie w 1978 roku z olsztyńskim AZS mistrzostwa Polski.
Jacy ludzie mi imponują? Zawsze imponowali i imponują mi ludzie mądrzy i kompetentni.
Jaki człowiek może być moim przyjacielem? Przede wszystkim powinien być uczciwy.
Co lubię najbardziej oglądać w telewizji? Programy sportowe, na czele z siatkówką halową i plażową, oraz przyrodnicze.
Z czego nie umiałbym w życiu zrezygnować? Nie mam żadnego problemu z odpowiedzią na to pytanie. Nie umiałbym zrezygnować oczywiście z siatkówki.
Komu chciałbym dorównać umiejętnościami? Jako siatkarz zawsze chciałem dorównać Stasiowi Gościniakowi, a jako szkoleniowiec Hubertowi Wagnerowi.
Sportowiec czasów nowożytnych? Zdecydowanie, pod każdym względem, Robert Korzeniowski.
Czemu nie lubię polityki (a może lubię)? Nie lubię, bo przypomina mi moją sąsiadkę, która bardzo dużo mówi, a mało robi.
Na co wydałbym milion złotych? Na podróż do miejsc, w których kiedyś byłem z żoną, a które bardzo się nam podobały.
Komu nie podałbym ręki? Trudno mi wskazać taką osobę.
Czego najbardziej żałuję? Zbyt szybkiego przemijania”.
„Co zmieniłbym w sobie? Nic, zupełnie nic.
Kim chciałem zostać, będąc dzieckiem? Zawsze chciałem zostać podróżnikiem.
Najpiękniejszy dzień kariery? Zdobycie w 1978 roku z olsztyńskim AZS mistrzostwa Polski.
Jacy ludzie mi imponują? Zawsze imponowali i imponują mi ludzie mądrzy i kompetentni.
Jaki człowiek może być moim przyjacielem? Przede wszystkim powinien być uczciwy.
Co lubię najbardziej oglądać w telewizji? Programy sportowe, na czele z siatkówką halową i plażową, oraz przyrodnicze.
Z czego nie umiałbym w życiu zrezygnować? Nie mam żadnego problemu z odpowiedzią na to pytanie. Nie umiałbym zrezygnować oczywiście z siatkówki.
Komu chciałbym dorównać umiejętnościami? Jako siatkarz zawsze chciałem dorównać Stasiowi Gościniakowi, a jako szkoleniowiec Hubertowi Wagnerowi.
Sportowiec czasów nowożytnych? Zdecydowanie, pod każdym względem, Robert Korzeniowski.
Czemu nie lubię polityki (a może lubię)? Nie lubię, bo przypomina mi moją sąsiadkę, która bardzo dużo mówi, a mało robi.
Na co wydałbym milion złotych? Na podróż do miejsc, w których kiedyś byłem z żoną, a które bardzo się nam podobały.
Komu nie podałbym ręki? Trudno mi wskazać taką osobę.
Czego najbardziej żałuję? Zbyt szybkiego przemijania”.
Kiedy dowiedziałem się o jego śmierci, usiadłem z wrażenia. Nieco wcześniej pożegnaliśmy się przecież z niewiarygodnie żywotną triathlonistką Magdaleną Mielnik, a teraz z niewiarygodnie aktywnym Piotrem Koczanem. Jakaż ta śmierć okrutna — zabiera najlepszych.
Lech Janka
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
ricardo de barcelona #2643884 | 5.173.*.* 14 gru 2018 22:02
autor zapomniał dodać o obronie 100 lecia którego był autorem Pan Piotr Koczan który wybronił piłkę wskakując na małą trybunę w hali Urania!!!! (wysokość 1 piętra) tego nikt nie powtórzył i nie powtórzy . Zagumny uważany za najlepszego rozgrywacza mógłby się bardzo wiele od niego nauczyć.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz