Czereszewski: W futbolu chodzi o prostotę
2018-11-14 12:00:00(ost. akt: 2018-11-13 17:01:15)
- Jestem pewien, że Stomil pójdzie do przodu. Wyciągnęliśmy wnioski po występie w Mielcu, gdzie Stal była lepsza, ale my jej w zwycięstwie pomogliśmy - mówi Sylwester Czereszewski, asystent trenera Stomilu Piotra Zajączkowskiego.
- W 18. kolejce - po blisko trzech miesiącach - piłkarze Stomilu w końcu wygrali na wyjeździe. Ulga?
- Na pewno, bo bardzo brakowało nam tego zwycięstwa, na dodatek wygraliśmy, i to zasłużenie, z Wartą Poznań, czyli jednym z kandydatów do spadku z I ligi. Szkoda tylko, że zaledwie 1:0, bowiem mieliśmy mnóstwo sytuacji, niestety, brakowało tego ostatniego dogrania i skuteczności. Jednak od pierwszej do ostatniej minuty mieliśmy pełną kontrolę nad tym spotkaniem.
- Jednak w pierwszej połowie było czasami nerwowo w obronie...
- Jak tak, to tylko chwilami. W Warcie grał dobry napastnik (Łukasz Spławski - red.), miał super zastawkę, więc trochę było ciężko. To jest zaplecze ekstraklasy, dlatego takie błędy będą się pojawiać. Indywidualnych potknięć jednak nie było, dlatego powtórzę jeszcze raz: mieliśmy wszystko pod kontrolą.
- Jakoś nie wierzę, że ani przez chwilę nie drżeliście o wynik.
- Wiadomo, że przy 0:0 żaden zespół nie chciał się odkryć. To jednak my prowadziliśmy grę i prezentowaliśmy się lepiej na boisku. Warta po stracie bramki szybko zareagowała i chciała strzelić wyrównującego gola, a jak się chce dowieźć korzystny wynik do końca, to wtedy zegar zaczyna jakoś wolniej chodzić (śmiech). Gdyby w tym meczu był remis, nie mówię już o naszej porażce, to wynik byłby niesprawiedliwy. Zwycięstwo bardzo podbudowało zespół. Teraz mamy trzy spotkania u siebie i jestem pewien, że Stomil pójdzie do przodu. Bez wątpienia wyciągnęliśmy wnioski po nieudanym występie w Mielcu, gdzie Stal była lepsza, ale my jej w tym zwycięstwie pomogliśmy. Uważam, że zalążek dobrej gry był już w Suwałkach (w Pucharze Polski Stomil przegrał 2:3 z Wigrami - red.).
- W najbliższych trzech spotkaniach u siebie trzeba zdobywać punkty, jeśli myśli się o pozostaniu w lidze.
- Oczywiście, że trzeba. Pokazaliśmy to już w meczu z Garbarnią Kraków, w którym mieliśmy totalną przewagę. Zespół gra od tyłu, mamy dobre skrzydła. W meczu z Wartą Dominik Kun miał sporo piłek i żadnej nie stracił, a to dla mnie jest ewenement. Zawsze się mówi dobrze o zawodnikach ofensywnych, a ja chcę pochwalić Tomka Wełnickiego, który cały czas na styku krył napastnika Warty.
- Długo się pan zastanawiał nad przyjęciem pracy w Stomilu?
- Nie, to była bardzo szybko decyzja. Wiadomo, że mam jeszcze sporo innych zajęć, ale wszystko jest dobrze zorganizowane. Pracuję w Stomilu z wielką przyjemnością.
- Za co dokładnie w sztabie szkoleniowym odpowiada Sylwester Czereszewski?
- Skupiam się głównie na pracy z napastnikami. Niestety, ostatnio było sporo meczów, więc było mało czasu na pracę z nimi. Przypomnę jednak, że pierwszą bramkę w I lidze strzelił Mateusz Mętlicki, strzelił także Rafał Śledź, a w Pucharze Polski do siatki trafił Michał Góral, więc chyba nie jest źle z moją pracą w Stomilu (śmiech).
- Czego zatem jeszcze brakuje olsztyńskim napastnikom?
- Skuteczności. Brakuje też innego typu podać, nie mówię, że mają być zagrania idealne, ale potrzebne są piłki, z których napastnik będzie mógł coś zrobić.
- Takiego podania, jakim w meczu z Wigrami przy bramce Górala popisał się Tomasz Zając?
- Dokładnie. Silna piłka odchodząca i wystarczyło tylko przystawić głowę, a obrońcy nie mogą interweniować, bo grozi to „swojakiem”. W futbolu chodzi o prostotę, nie zawsze musi być wszystko piękne i idealne.
- Po awansie do Ekstraklasy pan też przeżywał ciężkie chwile, a zespół walczył o utrzymanie. Da się to jakoś porównać do obecnych czasów?
- Może to śmiesznie zabrzmi, ale zarabialiśmy wtedy mniejsze pieniądze. Każdy zarabiał tyle samo, była rodzinna atmosfera i nikt nikomu w portfel nie zaglądał. Teraz zawodnicy na zapleczy Ekstraklasy, czyli tak naprawdę II ligi, mają zawodowe kontrakty. Wtedy było inaczej. Człowiek się cieszył tym, co miał, i skupiał się na grze.
- Wierzy pan, że Stomil w trzech ostatnich spotkaniach zgarnie komplet punktów?
- Różne rzeczy się dzieją w piłce nożnej. Uważam, że dzięki grze naszych bocznych pomocników będziemy mieli sytuacje w tych spotkaniach. Chodzi więc tylko o to, by strzelić nie jedną bramkę, a dwie lub trzy.
EMIL MARECKI
- Na pewno, bo bardzo brakowało nam tego zwycięstwa, na dodatek wygraliśmy, i to zasłużenie, z Wartą Poznań, czyli jednym z kandydatów do spadku z I ligi. Szkoda tylko, że zaledwie 1:0, bowiem mieliśmy mnóstwo sytuacji, niestety, brakowało tego ostatniego dogrania i skuteczności. Jednak od pierwszej do ostatniej minuty mieliśmy pełną kontrolę nad tym spotkaniem.
- Jednak w pierwszej połowie było czasami nerwowo w obronie...
- Jak tak, to tylko chwilami. W Warcie grał dobry napastnik (Łukasz Spławski - red.), miał super zastawkę, więc trochę było ciężko. To jest zaplecze ekstraklasy, dlatego takie błędy będą się pojawiać. Indywidualnych potknięć jednak nie było, dlatego powtórzę jeszcze raz: mieliśmy wszystko pod kontrolą.
- Jakoś nie wierzę, że ani przez chwilę nie drżeliście o wynik.
- Wiadomo, że przy 0:0 żaden zespół nie chciał się odkryć. To jednak my prowadziliśmy grę i prezentowaliśmy się lepiej na boisku. Warta po stracie bramki szybko zareagowała i chciała strzelić wyrównującego gola, a jak się chce dowieźć korzystny wynik do końca, to wtedy zegar zaczyna jakoś wolniej chodzić (śmiech). Gdyby w tym meczu był remis, nie mówię już o naszej porażce, to wynik byłby niesprawiedliwy. Zwycięstwo bardzo podbudowało zespół. Teraz mamy trzy spotkania u siebie i jestem pewien, że Stomil pójdzie do przodu. Bez wątpienia wyciągnęliśmy wnioski po nieudanym występie w Mielcu, gdzie Stal była lepsza, ale my jej w tym zwycięstwie pomogliśmy. Uważam, że zalążek dobrej gry był już w Suwałkach (w Pucharze Polski Stomil przegrał 2:3 z Wigrami - red.).
- W najbliższych trzech spotkaniach u siebie trzeba zdobywać punkty, jeśli myśli się o pozostaniu w lidze.
- Oczywiście, że trzeba. Pokazaliśmy to już w meczu z Garbarnią Kraków, w którym mieliśmy totalną przewagę. Zespół gra od tyłu, mamy dobre skrzydła. W meczu z Wartą Dominik Kun miał sporo piłek i żadnej nie stracił, a to dla mnie jest ewenement. Zawsze się mówi dobrze o zawodnikach ofensywnych, a ja chcę pochwalić Tomka Wełnickiego, który cały czas na styku krył napastnika Warty.
- Długo się pan zastanawiał nad przyjęciem pracy w Stomilu?
- Nie, to była bardzo szybko decyzja. Wiadomo, że mam jeszcze sporo innych zajęć, ale wszystko jest dobrze zorganizowane. Pracuję w Stomilu z wielką przyjemnością.
- Za co dokładnie w sztabie szkoleniowym odpowiada Sylwester Czereszewski?
- Skupiam się głównie na pracy z napastnikami. Niestety, ostatnio było sporo meczów, więc było mało czasu na pracę z nimi. Przypomnę jednak, że pierwszą bramkę w I lidze strzelił Mateusz Mętlicki, strzelił także Rafał Śledź, a w Pucharze Polski do siatki trafił Michał Góral, więc chyba nie jest źle z moją pracą w Stomilu (śmiech).
- Czego zatem jeszcze brakuje olsztyńskim napastnikom?
- Skuteczności. Brakuje też innego typu podać, nie mówię, że mają być zagrania idealne, ale potrzebne są piłki, z których napastnik będzie mógł coś zrobić.
- Takiego podania, jakim w meczu z Wigrami przy bramce Górala popisał się Tomasz Zając?
- Dokładnie. Silna piłka odchodząca i wystarczyło tylko przystawić głowę, a obrońcy nie mogą interweniować, bo grozi to „swojakiem”. W futbolu chodzi o prostotę, nie zawsze musi być wszystko piękne i idealne.
- Po awansie do Ekstraklasy pan też przeżywał ciężkie chwile, a zespół walczył o utrzymanie. Da się to jakoś porównać do obecnych czasów?
- Może to śmiesznie zabrzmi, ale zarabialiśmy wtedy mniejsze pieniądze. Każdy zarabiał tyle samo, była rodzinna atmosfera i nikt nikomu w portfel nie zaglądał. Teraz zawodnicy na zapleczy Ekstraklasy, czyli tak naprawdę II ligi, mają zawodowe kontrakty. Wtedy było inaczej. Człowiek się cieszył tym, co miał, i skupiał się na grze.
- Wierzy pan, że Stomil w trzech ostatnich spotkaniach zgarnie komplet punktów?
- Różne rzeczy się dzieją w piłce nożnej. Uważam, że dzięki grze naszych bocznych pomocników będziemy mieli sytuacje w tych spotkaniach. Chodzi więc tylko o to, by strzelić nie jedną bramkę, a dwie lub trzy.
EMIL MARECKI
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Olo smolo #2623911 | 188.147.*.* 15 lis 2018 11:50
Chyba o prostate..
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz
N #2623443 | 188.146.*.* 14 lis 2018 17:42
Sylwek, szacunek za to, co zrobiłeś kiedyś, grając w Stomilu i za to, co robisz teraz. Pozdrowienia!
Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz
dykta #2623347 | 31.6.*.* 14 lis 2018 14:42
Nie pier..l Sylwek. W Mielcu oddaliście punkty, które pożyczyliście.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz
NO #2623290 | 95.40.*.* 14 lis 2018 13:27
Pan Czereszewski to niezły szpec. Wystarczy przypomnieć jego sukces ze szkołą piłkarską= zero sukcesów, zawsze ostatni.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)