Paweł Woicki: Najważniejsze, że nie pękliśmy

2018-10-30 09:22:48(ost. akt: 2018-10-30 09:48:18)
— Robbert jest bardzo ważnym ogniwem tej drużyny. Czekamy z niecierpliwością na jego powrót do pełni sił — mówi o Robbercie Andrindze, podstawowym przyjmującym Indykpolu AZS, Paweł Woicki, kapitan zespołu

— Robbert jest bardzo ważnym ogniwem tej drużyny. Czekamy z niecierpliwością na jego powrót do pełni sił — mówi o Robbercie Andrindze, podstawowym przyjmującym Indykpolu AZS, Paweł Woicki, kapitan zespołu

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Mecze meczami, ale najbardziej czekamy na możliwość trenowania już w pełnym składzie, czyli na powrót kontuzjowanych chłopaków. Bo my nie jesteśmy drużyną, która ma 20 ludzi i to samych reprezentantów kraju — mówi Paweł Woicki z Indykpolu AZS.
— Chyba „wesoły” autobus wracał z Bełchatowa do Olsztyna, a już na pewno weselszy niż ten, który dwa tygodnie wcześniej jechał z Katowic (na inaugurację sezonu Indykpol AZS przegrał z GKS 1:3, a w sobotę sensacyjnie wygrał 3:0 w hali Skry — red.)...
— Czy ja wiem, myślę, że jakoś tam specjalnie wesoły to nie był (uśmiech). Wiemy, w którym miejscu jesteśmy, tak że cieszymy się ze zwycięstwa, ale też nie popadamy w jakiś hurraoptymizm. Jeszcze dużo trudnej pracy przed nami... Choć, oczywiście, fajnie, że takie mecze się zdarzają. Bo wtedy pracując codziennie na treningach, łatwiej jest uwierzyć, że to, co robimy, idzie w dobrą stronę.

— Skoro wiecie, gdzie jesteście, to proszę podzielić się z nami tą wiedzą. W ciągu półtora tygodnia potraficie zagrać jeden mecz taki, że wyglądacie jak zespół skazany na walkę o utrzymanie — mówię o fatalnym spotkaniu z Czarnymi Radom — a drugi taki, że spychacie w głęboki cień mistrza Polski w jego hali...
— Wydaje mi się, że na tę chwilę prawdziwy obraz naszej drużyny to był ten z meczu z Będzinem (3:0 w Uranii po nerwowej grze — red.), czyli tak mniej więcej pośrodku obu tych biegunów. A w Bełchatowie grało się nam bardzo łatwo, bo — tak naprawdę — tam mogliśmy zostać tylko zwycięzcami. Nie byłoby problemu nawet wtedy, gdybyśmy przegrali tam gładko 0:3, bo gładkie 0:3 zaliczyliśmy już z Radomiem... Wiedzieliśmy, że możemy sobie na dużo pozwolić i chyba dzięki temu łatwiej nam się grało. Ale z drugiej strony: trzeba też umieć wykorzystać to, że Skra zagrała słabiej. Inni próbowali i im się to nie udawało, a my to zrobiliśmy. Dlatego, jak mówię: super, że takie mecze zdarzają się na naszej „ścieżce”, ale przed nami jeszcze sporo pracy. Przede wszystkim wszyscy musimy móc razem potrenować, żeby ta jakość treningu była wysoka, no i żeby nie było „sztukowania”. Bo do tej pory trener Santilli cały czas musi „sztukować” na treningach.

— Aż 7 asów przy zaledwie 12 zepsutych zagrywkach — tu był klucz do zwycięstwa w Bełchatowie?
— To akurat zdarzyło się głównie w drugim secie (4 asy — red.), co trochę zaburzyło ogólny obraz. Tak naprawdę, ten mecz rozegrał się w pierwszym secie, kiedy Bełchatów w końcówce mocno naciskał, doprowadzając ze stanu 22:24 do remisu 24:24 i wtedy oni chyba uznali, że już mają ten mecz pod kontrolą. A my jednak się nie złamaliśmy i wytrzymaliśmy tę końcówkę (uśmiech). I to jest chyba największy plus tego spotkania: że nie pękaliśmy i nie pękliśmy. Taki Marcel miał chyba pierwszy mecz w swoim życiu na takim poziomie: i stresu, i przeciwko takim zawodnikom (mowa o słowackim przyjmującym Marcelu Luksie, który swoje czwarte w karierze spotkanie w PlusLidze zakończył ze świetną 56-procentową skutecznością w ataku — red.). I nie pękł. Tak jak i nie pękła cała drużyna. A Marcel zebrał w Bełchatowie wielki bagaż bezcennego doświadczenia i fajnie, że zakończyło się to naszym zwycięstwem, bo zawsze przyjemniej jest zbierać takie doświadczenia przez zwycięstwa niż przez porażki.

— Przed wami solidna dawka uderzeniowa: dwa mecze w ciągu... dwóch dni. I to z kim: w środę w Elblągu zagracie z brązowym medalistą mistrzostw Polski Treflem, a w piątek podejmiecie w Uranii wicemistrza kraju ZAKSĘ Kędzierzyn (odpowiednio: o godz. 18 i o 20.30 — red.).
— Dlatego trzeba twardo stąpać po ziemi i po prostu grać. Dobrze, że wyjazd z Treflem gramy w Elblągu, bo to i krótsza podróż, no i jednak to nie Ergo Arena. Na papierze Gdańsk będzie gospodarzem, ale dla nich to też będzie wyjazd. Choć nie upatrywałbym w tym jakiegoś ułatwienia, bo to jednak niewygodny przeciwnik. Dużo z nimi graliśmy przed sezonem, więc na pewno znają nas dobrze. Tak jak i my ich (uśmiech). Będzie to na pewno inny mecz niż ten w Bełchatowie: myślę, że mniej efektowny, ale mam nadzieję, że efektywny w naszym wykonaniu.

Cała rozmowa z Pawłem Woickim we wtorkowej "Gazecie Olsztyńskiej".

* Przedostatni mecz 4. kolejki PlusLigi pociągnął za sobą pierwszą w tym sezonie zmianę trenera: po czwartej z rzędu porażce, tym razem do zera w Szczecinie, z posadą pożegnał się Andrzej Kowal, czyli dotychczasowy szkoleniowiec Asseco Resovii. Jego miejsce w klubie z Rzeszowa zajął 50-letni Gheorghe „Gianni” Cretu, rumuński trener, który w sezonie 2010/11 uratował Indykpol AZS przed spadkiem z PlusLigi, a w latach 2014-17 pracował z siatkarzami Cuprum Lubin. W minionym sezonie Cretu prowadził rosyjskie Biełogorie Biełgorod.

Na zakończenie tej kolejki padł jedyny w 4. rundzie spotkań wynik nietrzysetowy, a MKS Będzin zdobył pierwszy punkt w tym sezonie, spychając... Resovię na ostatnie miejsce w tabeli.

* 4. kolejka: Stocznia Szczecin — Resovia Rzeszów 3:0 (19, 23, 19); MKS Będzin — Jastrzębski Węgiel 2:3 (-21, 21, 19, -13, -10).

PLUSLIGA
1. ZAKSA 12 12:1
2. Czarni 9 9:3
3. ONICO 9 9:5
4. Jastrzębie 7 9:7
5. Katowice 7 8:7
6. Stocznia* 6 6:3
-----------------------------------------
7. Indykpol AZS 6 7:6
8. Warta 6 9:8
9. Skra 6 8:9
10. Chemik 5 6:9
11. Trefl* 3 5:8
12. Cuprum 3 4:9
13. Będzin 1 4:12
14. Resovia 1 3:12
* mecz mniej