Dno oraz cztery metry mułu

Najpierw reprezentacja Polski zagrała beznadziejnie podczas mistrzostw świata, a teraz obrazu nędzy polskiego futbolu dopełniły nasze kluby walczące o grę w fazie grupowej Ligi Europy. O ile jednak wyjazdowej porażki Lecha Poznań z KRC Genk (0:2) można było się spodziewać (choć to tylko belgijski średniak), o ile nikogo specjalnie nie zaskoczyła domowa porażka 0:1 Jagiellonii Białystok z KAA Gent (choć to też tylko belgijski średniak), o tyle przegraną Legii na własnym stadionie z mistrzem Luksemburga można zaliczyć do największych w historii kompromitacji polskiego futbolu. Przecież budżet mistrzów Polski jest liczony w dziesiątkach milionów euro, natomiast Dudelange to zespół półamatorski, w którym piłkarze grają po pracy! Być może mistrzowie Luksemburga w tym tygodniu pracowali trochę krócej, w efekcie w Warszawie ograli „zawodowców” 2:1. I jeśli nawet w rewanżu warszawianie odrobią straty i awansują do fazy grupowej, to środowej plamy nic już nie zmyje. Tylko dlaczego ta bez ładu i składu biegająca po boisku zbieranina miałaby w Luksemburgu wygrać? Nic dziwnego, że Adam Nawałka zrezygnował z podjęcia pracy w Legii - drugie niepowodzenie z rzędu mogłoby bardzo nadszarpnąć jego wizerunek.
Na koniec warto przypomnieć, że w tym sezonie Legia rozegrała już pięć meczów na swoim stadionie (Superpuchar, eliminacje Ligi Mistrzów, Ekstraklasa i eliminacje Ligi Europy), z których cztery przegrała i jeden bezbramkowo zremisowała. Gorzej być nie może? Może, na pewno może...
ARTUR DRYHYNYCZ