Jędrzejczyk: wciąż mam w sobie ogień
2018-05-09 10:00:00(ost. akt: 2018-05-09 10:37:14)
- Cały czas przyświeca mi jeden cel: chcę, by mistrzowski pas wrócił do mnie. Mam nadzieję, że stanie się to pod koniec tego roku, albo na początku przyszłego — mówi olsztynianka Joanna Jędrzejczyk. W lipcu czeka ją kolejny pojedynek.
— Lubisz Kanadę?
— Jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że ją polubię (śmiech). Do tej pory miałam okazję być w tym kraju przy okazji promocji jednej ze swoich walk. Mieszka tam spora Polonia, więc cieszę się, że będą mogła powalczyć przed rodakami, no i liczę na ich doping.
— Właśnie w kraju spod znaku klonowego liścia zmierzysz się 28 lipca z Amerykanką Tecią Torres. Nie możesz już doczekać się wyjścia na ring?
— Jak najbardziej. Chwilę przed naszą rozmową skończyłam w Olsztynie swój tak naprawdę pierwszy trening od powrotu ze Stanów Zjednoczonych. Teraz jeszcze przez jakiś czas potrenuję tutaj, żeby w jak najlepszej formie polecieć do USA na właściwy już camp przed walką. Będę ćwiczyła pod okiem fizjoterapeuty Kamila Iwańczyka, który jest częścią moich przygotowań, a później tradycyjnie przylatuje do mnie na 4-5 tygodni do Stanów. Czasu do walki jest niewiele, ale cieszę się, że ją podjęłam. Wciąż przyświeca mi jeden cel: chcę, by mistrzowski pas wrócił do mnie. Mam nadzieję, że stanie się to pod koniec tego roku, albo na początku przyszłego.
— Co myślisz o Torres?
— To bardzo mocna zawodniczka. Wcześniej trenowała w American Top Team, więc jest znana trenerom, z którymi obecnie się przygotowuję. Jest zawodniczką niższej postury, ale krępą, muskularną. Ma dobre zapasy, dobrze czuje się w parterze, nie boi się wymian w stójce. Swoją ostatnią walkę przegrała jednogłośnie z Jessicą Andrade, która na 99 procent będzie kolejną pretendentką do mistrzowskiego pasa UFC w wadze słomkowej.
— Czy poza walką z Torres będzie jeszcze jakiś pojedynek w tym roku z twoim udziałem przed ewentualnym starciem o mistrzostwo?
— Tego jeszcze, póki co, nie wiemy. Na razie skupiam się na najbliższej walce. Prawdopodobne jest jednak, że po zwycięstwie w Kanadzie dostanę walkę mistrzowską. Zobaczymy, kto będzie wtedy w posiadaniu pasa: Rose, Jessica, a może jeszcze ktoś inny. Ważne będzie, kto ile będzie potrzebował czasu, by dojść do siebie po walce. Ja podjęłam szybką decyzję i niespełna cztery miesiące po ostatnim pojedynku ponownie wejdę do oktagonu. Nie chcę czekać.
— Przygotowania do pojedynku z Torres będą przebiegały podobnym tokiem jak przed ostatnią walką z Rose Namajunas?
— Jak najbardziej. Zawsze mocno się przygotowuję, choć czasem wynik walki nie jest po myśli. Ze wszystkiego można jednak i należy wyciągać wnioski, i teraz też tak zrobię. Aczkolwiek wciąż uważam, że wygrałam ostatni pojedynek z Rose. Jestem zadowolona z przebiegu ostatnich przygotowań i z tego, jak wyglądała walka. Udowodniłam, że wciąż jestem jedną z najlepszych zawodniczek na świecie. Dzięki temu optymistycznie patrzę też na starcie z Tecią Torres i mam jeszcze większy apetyt na zwycięstwo.
— Widziałem cię niedawno w Kętrzynie podczas charytatywnej gali sportów walki i jedno mogę powiedzieć: dla ludzi wciąż jesteś mistrzynią.
— Jeżeli ktoś zdobywa złoty medal olimpijski, jedzie na kolejne igrzyska i ne powtarza tego sukcesu, to mimo wszystko mistrzem olimpijskim pozostaje. Będzie nim do końca życia. Tak samo ja doskonale wiem, kim jestem. Wiem, jak długo byłam mistrzynią, jaki ogrom pracy włożyłam w to, by w 2015 roku zdobyć ten pas, a później pięć razy go obronić. W Stanach i w Polsce ludzie wciąż zwracają się do mnie „hej, champ”, „cześć, mistrzyni”. Nie tylko fizyczne posiadanie pasa obliguje do tego, by nazywać kogoś mistrzem. Bardzo cieszę się, że ludzie postrzegają mnie nie tylko jako sportowca. Tu nie chodzi o posiadanie pasa i zwycięstwa. Cieszę się, że dostrzegają to, iż jestem oddana dla społeczeństwa, w którym żyję, jestem oddana dla innych.
— Pojawiasz się w wielu miejscach, jesteś otwarta na ludzi. Po ostatniej walce z Namajunas nie miałaś ani przez chwilę ochoty, by zamknąć się gdzieś, odciąć od tego wszystkiego?
— Dlaczego miałabym to robić? Jestem sportowcem i wciąż mam w sobie ogień, chcę ciężko trenować. Wcale nie mam ochoty odcinać się. Chcę pokazywać innym, że jestem prawdziwym człowiekiem, któremu zdarzają się sukcesy, ale i potknięcia, jednak jako mistrzyni potrafię wszystko udźwignąć. kwk
— Jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że ją polubię (śmiech). Do tej pory miałam okazję być w tym kraju przy okazji promocji jednej ze swoich walk. Mieszka tam spora Polonia, więc cieszę się, że będą mogła powalczyć przed rodakami, no i liczę na ich doping.
— Właśnie w kraju spod znaku klonowego liścia zmierzysz się 28 lipca z Amerykanką Tecią Torres. Nie możesz już doczekać się wyjścia na ring?
— Jak najbardziej. Chwilę przed naszą rozmową skończyłam w Olsztynie swój tak naprawdę pierwszy trening od powrotu ze Stanów Zjednoczonych. Teraz jeszcze przez jakiś czas potrenuję tutaj, żeby w jak najlepszej formie polecieć do USA na właściwy już camp przed walką. Będę ćwiczyła pod okiem fizjoterapeuty Kamila Iwańczyka, który jest częścią moich przygotowań, a później tradycyjnie przylatuje do mnie na 4-5 tygodni do Stanów. Czasu do walki jest niewiele, ale cieszę się, że ją podjęłam. Wciąż przyświeca mi jeden cel: chcę, by mistrzowski pas wrócił do mnie. Mam nadzieję, że stanie się to pod koniec tego roku, albo na początku przyszłego.
— Co myślisz o Torres?
— To bardzo mocna zawodniczka. Wcześniej trenowała w American Top Team, więc jest znana trenerom, z którymi obecnie się przygotowuję. Jest zawodniczką niższej postury, ale krępą, muskularną. Ma dobre zapasy, dobrze czuje się w parterze, nie boi się wymian w stójce. Swoją ostatnią walkę przegrała jednogłośnie z Jessicą Andrade, która na 99 procent będzie kolejną pretendentką do mistrzowskiego pasa UFC w wadze słomkowej.
— Czy poza walką z Torres będzie jeszcze jakiś pojedynek w tym roku z twoim udziałem przed ewentualnym starciem o mistrzostwo?
— Tego jeszcze, póki co, nie wiemy. Na razie skupiam się na najbliższej walce. Prawdopodobne jest jednak, że po zwycięstwie w Kanadzie dostanę walkę mistrzowską. Zobaczymy, kto będzie wtedy w posiadaniu pasa: Rose, Jessica, a może jeszcze ktoś inny. Ważne będzie, kto ile będzie potrzebował czasu, by dojść do siebie po walce. Ja podjęłam szybką decyzję i niespełna cztery miesiące po ostatnim pojedynku ponownie wejdę do oktagonu. Nie chcę czekać.
— Przygotowania do pojedynku z Torres będą przebiegały podobnym tokiem jak przed ostatnią walką z Rose Namajunas?
— Jak najbardziej. Zawsze mocno się przygotowuję, choć czasem wynik walki nie jest po myśli. Ze wszystkiego można jednak i należy wyciągać wnioski, i teraz też tak zrobię. Aczkolwiek wciąż uważam, że wygrałam ostatni pojedynek z Rose. Jestem zadowolona z przebiegu ostatnich przygotowań i z tego, jak wyglądała walka. Udowodniłam, że wciąż jestem jedną z najlepszych zawodniczek na świecie. Dzięki temu optymistycznie patrzę też na starcie z Tecią Torres i mam jeszcze większy apetyt na zwycięstwo.
— Widziałem cię niedawno w Kętrzynie podczas charytatywnej gali sportów walki i jedno mogę powiedzieć: dla ludzi wciąż jesteś mistrzynią.
— Jeżeli ktoś zdobywa złoty medal olimpijski, jedzie na kolejne igrzyska i ne powtarza tego sukcesu, to mimo wszystko mistrzem olimpijskim pozostaje. Będzie nim do końca życia. Tak samo ja doskonale wiem, kim jestem. Wiem, jak długo byłam mistrzynią, jaki ogrom pracy włożyłam w to, by w 2015 roku zdobyć ten pas, a później pięć razy go obronić. W Stanach i w Polsce ludzie wciąż zwracają się do mnie „hej, champ”, „cześć, mistrzyni”. Nie tylko fizyczne posiadanie pasa obliguje do tego, by nazywać kogoś mistrzem. Bardzo cieszę się, że ludzie postrzegają mnie nie tylko jako sportowca. Tu nie chodzi o posiadanie pasa i zwycięstwa. Cieszę się, że dostrzegają to, iż jestem oddana dla społeczeństwa, w którym żyję, jestem oddana dla innych.
— Pojawiasz się w wielu miejscach, jesteś otwarta na ludzi. Po ostatniej walce z Namajunas nie miałaś ani przez chwilę ochoty, by zamknąć się gdzieś, odciąć od tego wszystkiego?
— Dlaczego miałabym to robić? Jestem sportowcem i wciąż mam w sobie ogień, chcę ciężko trenować. Wcale nie mam ochoty odcinać się. Chcę pokazywać innym, że jestem prawdziwym człowiekiem, któremu zdarzają się sukcesy, ale i potknięcia, jednak jako mistrzyni potrafię wszystko udźwignąć. kwk
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Pavlo #2498464 | 37.47.*.* 9 maj 2018 19:41
Nie ukrywam, jestem zaskoczony brakiem negatywnych komentarzy/ opinii :). Gdzie Ci ,,hejterzy"? co najpierw kochają by później nienawidzić.... Pozdrawiam.
odpowiedz na ten komentarz