Bokserskie treningi z Wilczewskim i Wachem!

2017-09-11 20:32:03(ost. akt: 2017-09-11 20:42:41)

Autor zdjęcia: Emil Marecki

W poniedziałkowy wieczór olsztyńską siłownię przy ul. Berlinga opanowali miłośnicy boksu, a okazja ku temu była znakomita, gdyż zajęcia poprowadził trener Piotr Wilczewski, natomiast wtorkowy trening poprowadzi Mariusz Wach, który na zawodowym ringu przegrał tylko z z Władimirem Kliczko i Aleksandrem Powietkinem.
Treningi bokserskie odbywają się pod egidą Opalach-Turkowski Team. — Chcemy, by zajęcia ze znanymi bokserami lub trenerami odbywały się w Olsztynie regularnie — mówi Przemysław Opalach, znany olsztyński bokser, który na swoim koncie ma m.in. pas IBF International oraz mistrzostwo świata wagi super średniej federacji WBF. — Bardzo się cieszymy, że z naszego zaproszenia skorzystał Mariusz Wach, znakomity bokser wagi ciężkiej, który na zawodowym ringu odniósł 33 zwycięstwa, a przegrał tylko z Ukraińcem Władimirem Kliczko i Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem — przyznaje Opalach.
— Jest szansa, że kolejne zajęcia poprowadzi Przemysław Saleta, z którym właśnie na ten temat rozmawiamy — dodaje Adrian Turkowski. — Mam nadzieję, że dzięki takim treningom spopularyzujemy boks w Olsztynie.
W poniedziałkowy treningu poprowadzonym przez Piotra Wilczewskiego wzięło udział 18 osób, z których najmłodsza miała zaledwie dwa lata, ale z rękawicami na dłoniach wyglądała co najmniej na lat pięć:-) Trenowała również jej mama Izabela Ambroziak. — Od dawna interesuję się sportami walki, próbowałam różnych, ale ostatecznie wybrałam boks, który trenuję trzy razy w tygodniu — w przerwie między ćwiczeniami mówi pani Iza.
Duże zainteresowanie wzbudził Mariusz Wach, bowiem nawet kibice niezbyt znający się na boksie pamiętają jego walkę w 2012 roku z Władimirem Kliczko, mistrzem świata organizacji IBF, WBO, IBO i WBA. Polak przegrał jednogłośnie na punkty (107:120, 107:120, 109:119) i była to pierwsza porażka w jego zawodowej karierze. — Bez wątpienia był to też najważniejszy moment w karierze — przyznaje Wach. — Co prawda wielu przepowiadało mi szybki nokaut, ale nie dałem się, chociaż wcześniej kilku innych znakomitych bokserów nie zdołało dotrwać do końca pojedynku z Ukraińcem.
Mimo porażki Wach zarobił wtedy podobno milion dolarów. — Tyle nie zarobiłem — zaprzecza siódmy bokser w światowym rankingu wagi ciężkiej federacji WBC (federacja IBF klasyfikuje go na 10. miejscu). — Była to moja najważniejsza walka, ale wcześniejsze, które stoczyłem w Stanach Zjednoczonych, też były ważne, bo dzięki nim dostałem szansę pojedynku z Kliczko.
W tym roku Mariusz Wach stoczył jedną walkę: w Lipsku zmierzył się z faworyzowanym Erkanem Teperem (16-1, 10 KO) i wygrał jednogłośnie na punkty (116:112, 115:113, 115:113), dzięki czemu zdobył tytuł IBF Europy Wschodniej i Zachodniej. W czerwcu miał wystąpić w ringu po raz drugi, a jego rywalem był Anglik Dillian Whyte. — Wszystko już było uzgodnione, termin, warunki, hala, po czym zaczęły się jakieś problemy — opowiada Wach. — Najpierw termin został przesunięty, aż w końcu Whyte zrezygnował z walki. Być może był to efekt tego, że ludzie z jego teamu obejrzeli moje treningi i uznali, że Whyte może mieć problemy. Nie ukrywam, że było mi to bardzo nie na rękę, ponieważ tyle przygotowań poszło na marne. Ale takie są uroki pracy na własny rachunek, kiedy się jest bokserem i jednocześnie swoim promotorem (w takiej sytuacji jest też Przemysław Opalach — red.). Dlatego w sobotę prawdopodobnie wylecę do USA, by tam trenować i szukać walki. Dlaczego prawdopodobnie wylecę? Po prostu skończyła mi się wiza i w środę muszę iść do amerykańskiej ambasady. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i polecę do Stanów, bo wciąż wierzę, że jeszcze kiedyś stanę do walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej — kończy Mariusz Wach.
Wtorkowy trening z Mariuszem Wachem zaczyna się o godz. 20.45, liczba miejsc ograniczona.
ARTUR DRYHYNYCZ