Czasem tylko wynik się nie zgadza
2017-08-21 10:00:00(ost. akt: 2017-08-21 10:20:54)
Pierwsze straty Finishparkietu Drwęcy, pierwsza porażka Kaczkana Huraganu oraz pierwsze punkty (i to od razu trzy!) Sokoła — oto trzecia kolejka w pigułce. Ciężkie życie w III lidze ma nadal beniaminek z Wikielca...
• Polonia Warszawa — Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie 1:1 (1:1)
1:0 — Małek (2), 1:1 — Koziara (23)
FINISHPARKIET: Niżnik — Kowalczyk, Dyszy, Zakrzewski, Olszewski, Kuciński, Kajca, Zajączkowski (66 Miarka), Koziara (88 Klofik), Majyk (80 Napora), Jurków (60 Wenta)
Kompletnie przebudowana drużyna z Nowego Miasta Lubawskiego straciła co prawda pierwsze w tym sezonie punkty, ale remis na boisku stołecznej Polonii, czyli spadkowicza z II ligi, z całą pewnością ani nie przynosi ujmy Finishparkietowi, ani nie należy go traktować w kategoriach strat. — Zdobyliśmy bardzo cenny punkt w konfrontacji z dobrym zespołem, który ma w swoich szeregach wielu zawodników ogranych na wyższym poziomie niż II liga — podkreśla Piotr Zajączkowski, trener Finishparkietu Drwęcy. — Co do samego meczu, to przebiegał on w dobrym tempie i trzymał w napięciu do ostatniego gwizdka sędziego. A ja się cieszę, że moi młodzi zawodnicy wytrzymują odpowiedzialność i presję, no i z meczu na mecz grają coraz lepiej — dodaje szkoleniowiec nowomiejskiej ekipy.
Kolejna konfrontacja tych ostatnich słów z ligową rzeczywistością nastąpi już pojutrze, na kiedy zaplanowano czwartą kolejkę grupy 1 III ligi. W środę o godz. 16 Finishparkiet Drwęca podejmie w Nowym Mieście ŁKS 1926 Łomża.
1:0 — Małek (2), 1:1 — Koziara (23)
FINISHPARKIET: Niżnik — Kowalczyk, Dyszy, Zakrzewski, Olszewski, Kuciński, Kajca, Zajączkowski (66 Miarka), Koziara (88 Klofik), Majyk (80 Napora), Jurków (60 Wenta)
Kompletnie przebudowana drużyna z Nowego Miasta Lubawskiego straciła co prawda pierwsze w tym sezonie punkty, ale remis na boisku stołecznej Polonii, czyli spadkowicza z II ligi, z całą pewnością ani nie przynosi ujmy Finishparkietowi, ani nie należy go traktować w kategoriach strat. — Zdobyliśmy bardzo cenny punkt w konfrontacji z dobrym zespołem, który ma w swoich szeregach wielu zawodników ogranych na wyższym poziomie niż II liga — podkreśla Piotr Zajączkowski, trener Finishparkietu Drwęcy. — Co do samego meczu, to przebiegał on w dobrym tempie i trzymał w napięciu do ostatniego gwizdka sędziego. A ja się cieszę, że moi młodzi zawodnicy wytrzymują odpowiedzialność i presję, no i z meczu na mecz grają coraz lepiej — dodaje szkoleniowiec nowomiejskiej ekipy.
Kolejna konfrontacja tych ostatnich słów z ligową rzeczywistością nastąpi już pojutrze, na kiedy zaplanowano czwartą kolejkę grupy 1 III ligi. W środę o godz. 16 Finishparkiet Drwęca podejmie w Nowym Mieście ŁKS 1926 Łomża.
• Lechia Tomaszów Mazowiecki — Kaczkan Huragan Morąg 1:0 (1:0)
1:0 — Szymczak (45)
KACZKAN: Lawrenc — Bogdanowicz, Szawara, Maciążek, Mroczkowski (70 Stankiewicz), Galik, Michałowski, Bogdański (60 Giovani), Grabowski, Bartkowski (82 Kruczkowski), Joao Augusto (55 Karłowicz)
Po zwycięstwie na otwarcie sezonu i remisie z Łomżą piłkarze z Morąga zanotowali pierwszy w rozgrywkach „pusty przebieg”. Chociaż, zdaniem trenera Kaczkana Huraganu, pokazali się w Tomaszowie Mazowieckim lepiej niż wskazywałby na to sam wynik. — Ogólnie zagraliśmy dobre spotkanie — ocenia Czesław Żukowski. — Pierwsze 25 minut było zdecydowanie pod nasze dyktando i stworzyliśmy wtedy kilka groźnych sytuacji, ale zabrakło skutecznego wykończenia akcji. Niestety, w ostatniej akcji przed przerwą sami „dostaliśmy” bramkę: brak koncentracji przy wrzucie z autu, piłka przedłużona i Szymczak strzałem głową z pięciu metrów pod poprzeczkę umieścił piłkę w siatce. Po przerwie za wszelką cenę chcieliśmy wyrównać i kilka razy zakotłowało się pod bramką Lechii. Między innymi bardzo ładnym uderzeniem z ok. 25 metrów popisał się Galik, ale piłka przeleciała tuż obok słupka. Niestety, nie potrafiliśmy już zmienić wyniku tego spotkania... Generalnie to był bardzo dobry mecz z naszej strony, tylko że na koniec wynik nam się nie zgadza. No ale tak się czasem zdarza — dodaje szkoleniowiec morążan.
A już w środę o godz. 17 w Morągu jedno z co najmniej dwóch takich wydarzeń w sezonie: derby powiatu z Sokołem Ostróda. — To są zawsze bardzo emocjonujące spotkania, bo obie strony podchodzą do derbów niezwykle ambicjonalnie. Pewnie nie inaczej będzie i tym razem, więc wypada mi tylko zaprosić widzów w środę na nasz stadion. Myślę, że kibice nie będą się nudzić — kończy Czesław Żukowski.
1:0 — Szymczak (45)
KACZKAN: Lawrenc — Bogdanowicz, Szawara, Maciążek, Mroczkowski (70 Stankiewicz), Galik, Michałowski, Bogdański (60 Giovani), Grabowski, Bartkowski (82 Kruczkowski), Joao Augusto (55 Karłowicz)
Po zwycięstwie na otwarcie sezonu i remisie z Łomżą piłkarze z Morąga zanotowali pierwszy w rozgrywkach „pusty przebieg”. Chociaż, zdaniem trenera Kaczkana Huraganu, pokazali się w Tomaszowie Mazowieckim lepiej niż wskazywałby na to sam wynik. — Ogólnie zagraliśmy dobre spotkanie — ocenia Czesław Żukowski. — Pierwsze 25 minut było zdecydowanie pod nasze dyktando i stworzyliśmy wtedy kilka groźnych sytuacji, ale zabrakło skutecznego wykończenia akcji. Niestety, w ostatniej akcji przed przerwą sami „dostaliśmy” bramkę: brak koncentracji przy wrzucie z autu, piłka przedłużona i Szymczak strzałem głową z pięciu metrów pod poprzeczkę umieścił piłkę w siatce. Po przerwie za wszelką cenę chcieliśmy wyrównać i kilka razy zakotłowało się pod bramką Lechii. Między innymi bardzo ładnym uderzeniem z ok. 25 metrów popisał się Galik, ale piłka przeleciała tuż obok słupka. Niestety, nie potrafiliśmy już zmienić wyniku tego spotkania... Generalnie to był bardzo dobry mecz z naszej strony, tylko że na koniec wynik nam się nie zgadza. No ale tak się czasem zdarza — dodaje szkoleniowiec morążan.
A już w środę o godz. 17 w Morągu jedno z co najmniej dwóch takich wydarzeń w sezonie: derby powiatu z Sokołem Ostróda. — To są zawsze bardzo emocjonujące spotkania, bo obie strony podchodzą do derbów niezwykle ambicjonalnie. Pewnie nie inaczej będzie i tym razem, więc wypada mi tylko zaprosić widzów w środę na nasz stadion. Myślę, że kibice nie będą się nudzić — kończy Czesław Żukowski.
• Sokół Ostróda — Olimpia Zambrów 2:0 (2:0)
1:0 — Gajewski (4), 2:0 — Zalewski (13)
SOKÓŁ: Bąbel — Buczkowski, Maternik, Mykytyn, Korzeniewski, Otręba, Paczkowski, Mlonek (57 Jankowski), Wójcik (72 Rosoliński), Gajewski (72 Ciach), Zalewski (86 Bieńkowski)
Co nie powiodło się w pierwszych dwóch kolejkach, udało się przy trzecim podejściu: Sokół w końcu zapisał na swoje konto i pierwsze gole, i pierwsze punkty w rozgrywkach. Mimo że jego rywalem był spadkowicz z II ligi... W ostródzkiej ekipie zabrakło Krystiana Słowickiego, a po solidnych batach w Ząbkach (0:5 z rezerwami Legii) trener Karol Szweda dokonał też paru roszad w składzie: m.in. w bramce stanął Maciej Bąbel, a na środku obrony zagrał Roman Mykytyn.
— Bardzo nam zależało na tym zwycięstwie, aczkolwiek zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdża do nas zespół, który jeszcze niedawno występował w wyższej klasie rozgrywkowej — mówi trener Szweda. — Chcieliśmy od początku zaatakować Olimpię i szybko zdobyć bramkę, no i ten plan wypalił nam w stu procentach, bo po jednej z pierwszych akcji objęliśmy prowadzenie. Po uderzeniu Kamila Zalewskiego w 4. min bramkarz rywali odbił piłkę, dopadł do niej Arek Gajewski i było 1:0. Idealne otwarcie meczu nas nie zadowoliło, bo dalej atakowaliśmy, no i dziesięć minut później doczekaliśmy się drugiego gola: po odbiorze piłki w środku boiska Hubert Otręba uruchomił prostopadłym podaniem Kamila Zalewskiego i ten wykorzystał sytuację sam na sam. Jeszcze w pierwszej połowie w sytuacjach sam na sam dwa razy był też Arek Gajewski, ale wynik już się nie zmienił. W przerwie uczulałem zespół, żeby skupił się na przetrwaniu piewszego kwadansa gry, bo Olimpia na pewno ruszy do przodu, chcąc odwrócić losy meczu. No i tak naprawdę druga połowa toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a gościom nie udało się zdobyć nawet kontaktowej bramki. Utrzymaliśmy korzystny wynik do końca i bardzo się z tego cieszymy, bo dla nas najważniejsze były te trzy punkty. W środę gramy w Morągu: przygotowujemy się do tego meczu, jak do każdego innego, i będziemy walczyli o kolejne zwycięstwo — deklaruje Karol Szweda.
1:0 — Gajewski (4), 2:0 — Zalewski (13)
SOKÓŁ: Bąbel — Buczkowski, Maternik, Mykytyn, Korzeniewski, Otręba, Paczkowski, Mlonek (57 Jankowski), Wójcik (72 Rosoliński), Gajewski (72 Ciach), Zalewski (86 Bieńkowski)
Co nie powiodło się w pierwszych dwóch kolejkach, udało się przy trzecim podejściu: Sokół w końcu zapisał na swoje konto i pierwsze gole, i pierwsze punkty w rozgrywkach. Mimo że jego rywalem był spadkowicz z II ligi... W ostródzkiej ekipie zabrakło Krystiana Słowickiego, a po solidnych batach w Ząbkach (0:5 z rezerwami Legii) trener Karol Szweda dokonał też paru roszad w składzie: m.in. w bramce stanął Maciej Bąbel, a na środku obrony zagrał Roman Mykytyn.
— Bardzo nam zależało na tym zwycięstwie, aczkolwiek zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdża do nas zespół, który jeszcze niedawno występował w wyższej klasie rozgrywkowej — mówi trener Szweda. — Chcieliśmy od początku zaatakować Olimpię i szybko zdobyć bramkę, no i ten plan wypalił nam w stu procentach, bo po jednej z pierwszych akcji objęliśmy prowadzenie. Po uderzeniu Kamila Zalewskiego w 4. min bramkarz rywali odbił piłkę, dopadł do niej Arek Gajewski i było 1:0. Idealne otwarcie meczu nas nie zadowoliło, bo dalej atakowaliśmy, no i dziesięć minut później doczekaliśmy się drugiego gola: po odbiorze piłki w środku boiska Hubert Otręba uruchomił prostopadłym podaniem Kamila Zalewskiego i ten wykorzystał sytuację sam na sam. Jeszcze w pierwszej połowie w sytuacjach sam na sam dwa razy był też Arek Gajewski, ale wynik już się nie zmienił. W przerwie uczulałem zespół, żeby skupił się na przetrwaniu piewszego kwadansa gry, bo Olimpia na pewno ruszy do przodu, chcąc odwrócić losy meczu. No i tak naprawdę druga połowa toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a gościom nie udało się zdobyć nawet kontaktowej bramki. Utrzymaliśmy korzystny wynik do końca i bardzo się z tego cieszymy, bo dla nas najważniejsze były te trzy punkty. W środę gramy w Morągu: przygotowujemy się do tego meczu, jak do każdego innego, i będziemy walczyli o kolejne zwycięstwo — deklaruje Karol Szweda.
• Rolimpex GKS LZS Wikielec — Sokół Konsport Aleksandrów Łódzki 0:4 (0:2)
0:1 — Kobiera (42 karny), 0:2 — Kacperek (45 samob.), 0:3 — Pawlak (64), 0:4 — Chojecki (86)
WIKIELEC: Malanowski — Sagan, Koprucki, Kacperek, Jajkowski, Smyt (39 Płoski), Piórkowski, Nowiński, Sobociński (71 Kolcz), Chiliński (65 Zasuwa), Łukasik (65 Tomczyk)
Trzy mecze i trzy porażki — póki co mistrz warmińsko-mazurskiej IV ligi ma w wyższej klasie mocno pod górkę. W piątkowy wieczór ekipa z Wikielca wysoko przegrała z Sokołem Aleksandrów Łódzki, niejako przy okazji „windując” rywali na pozycję lidera grupy pierwszej III ligi. Kluczowa dla losów tego spotkania była chyba końcówka pierwszej połowy, kiedy to po faulu Mateusza Jajkowskiego sędzia podyktował jedenastkę dla Sokoła, po czym Sebastian Kobiera zamienił rzut karny na gola, a parę chwil później Piotr Kacperek tak nieszczęśliwie interweniował we własnym polu karnym, że... skierował piłkę do bramki strzeżonej przez Jacka Malanowskiego. To miało prawo podłamać Rolimpex GKS LZS... No i chyba podłamało, bo goście w drugiej połowie dorzucili jeszcze następne dwa trafienia.
— Ciężko po takiej porażce zebrać myśli... Sokół okazał się od nas lepszy: tak pod względem czysto piłkarskich cech, jak i fizycznie. Mieliśmy kilka udanych akcji, ale na tego rywala to było za mało. Szkoda, ale nie załamujemy się i walczymy dalej — komentuje Wojciech Tarnowski, trener Rolimpexu GKS LZS, który pojutrze o godz. 17 podejmie w Wikielcu Pelikana Łowicz.
0:1 — Kobiera (42 karny), 0:2 — Kacperek (45 samob.), 0:3 — Pawlak (64), 0:4 — Chojecki (86)
WIKIELEC: Malanowski — Sagan, Koprucki, Kacperek, Jajkowski, Smyt (39 Płoski), Piórkowski, Nowiński, Sobociński (71 Kolcz), Chiliński (65 Zasuwa), Łukasik (65 Tomczyk)
Trzy mecze i trzy porażki — póki co mistrz warmińsko-mazurskiej IV ligi ma w wyższej klasie mocno pod górkę. W piątkowy wieczór ekipa z Wikielca wysoko przegrała z Sokołem Aleksandrów Łódzki, niejako przy okazji „windując” rywali na pozycję lidera grupy pierwszej III ligi. Kluczowa dla losów tego spotkania była chyba końcówka pierwszej połowy, kiedy to po faulu Mateusza Jajkowskiego sędzia podyktował jedenastkę dla Sokoła, po czym Sebastian Kobiera zamienił rzut karny na gola, a parę chwil później Piotr Kacperek tak nieszczęśliwie interweniował we własnym polu karnym, że... skierował piłkę do bramki strzeżonej przez Jacka Malanowskiego. To miało prawo podłamać Rolimpex GKS LZS... No i chyba podłamało, bo goście w drugiej połowie dorzucili jeszcze następne dwa trafienia.
— Ciężko po takiej porażce zebrać myśli... Sokół okazał się od nas lepszy: tak pod względem czysto piłkarskich cech, jak i fizycznie. Mieliśmy kilka udanych akcji, ale na tego rywala to było za mało. Szkoda, ale nie załamujemy się i walczymy dalej — komentuje Wojciech Tarnowski, trener Rolimpexu GKS LZS, który pojutrze o godz. 17 podejmie w Wikielcu Pelikana Łowicz.
• Świt Nowy Dwór Mazowiecki — MKS Ełk 2:1 (0:1)
• Inne wyniki: Pelikan Łowicz — Tur Bielsk Podlaski 6:1, Victoria Sulejówek — Legia II Warszawa 1:5, Widzew Łódź — Warta Sieradz 3:0, ŁKS 1926 Łomża — Ursus Warszawa 1:2. pes
PO 3 KOLEJKACH
1. Sokół A. 9 7:1
2. Lechia 9 8:3
3. Finishparkiet 7 6:3
4. Legia II 6 11:4
5. Widzew 6 6:2
6. Victoria 6 4:6
7. Ursus 6 3:4
8. Polonia 4 5:3
9. Kaczkan 4 2:2
10. Świt 4 4:5
11. Pelikan 3 7:5
12. MKS Ełk 3 3:3
13. Olimpia 3 3:6
14. Tur 3 3:8
15. Sokół O. 3 2:7
16. ŁKS 1 1:3
17. Warta 1 3:7
18. Wikielec 0 2:8
1. Sokół A. 9 7:1
2. Lechia 9 8:3
3. Finishparkiet 7 6:3
4. Legia II 6 11:4
5. Widzew 6 6:2
6. Victoria 6 4:6
7. Ursus 6 3:4
8. Polonia 4 5:3
9. Kaczkan 4 2:2
10. Świt 4 4:5
11. Pelikan 3 7:5
12. MKS Ełk 3 3:3
13. Olimpia 3 3:6
14. Tur 3 3:8
15. Sokół O. 3 2:7
16. ŁKS 1 1:3
17. Warta 1 3:7
18. Wikielec 0 2:8
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez