W NORWEGII ZDRADZIŁY GO BUTY
2017-03-14 20:00:00(ost. akt: 2017-03-14 21:20:31)
Polonia Oslo to klub występujący w II lidze norweskiej. Jak sama nazwa wskazuje, tworzą ją mieszkający oraz pracujący w Skandynawii siatkarze z Polski. Jednym z nich jest pochodzący z Górowa Iławeckiego Mateusz Cybulski.
— Od jakiegoś czasu mieszkasz w Norwegii, ale zajmujesz się nie tylko pracą, bo grasz także w drugoligowym zespole Polonia Oslo. Jak do niego trafiłeś?
— Do drużyny trafiłem dwa lata temu, a zdradziły mnie... buty. Na jednej z dorywczych prac miałem na sobie stare siatkarskie buty. Ktoś to zobaczył, zapytał czy gram, a że akurat znał osobę, która prowadzi Polonię Oslo, więc dostałem namiar. Zadzwoniłem, poszedłem na pierwszy trening i tak już zostałem.
— W Polsce grałeś w III lidze z Teamem Cresovia Górowo Iławeckie. W Polonii jest więcej zawodników z ligowym doświadczeniem, czy jesteście drużyną złożoną w większości z amatorów?
— W Polonii żaden zawodnik nie jest przypadkowy. Każdy z nas jest z siatkarską przeszłością. Mamy ludzi z sukcesami na szczeblu juniorskim, a większość grała w II i III ligach. Zawodnicy pochodzą z całej Polski, ale z naszego województwa jestem tylko ja. I jak sama nazwa wskazuje, grają w niej jedynie Polacy.
— W poprzednim sezonie awansowaliście do II ligi. Jak wyglądają siatkarskie rozgrywki w Norwegii?
— Różnią się one od tych znanych nam wszystkim z polskich boisk. Jest pięć poziomów rywalizacji, a dodatkowo każdy z nich, z racji dużych odległości, jest podzielony na regiony. W II lidze, w której gramy, w dzień meczowy mamy dwa pełne spotkania. Dodatkowo na początku i końcu sezonu rozgrywany jest dwudniowy turniej, w którym zdobywa się punkty ligowe. Wszystko to składa się na wynik końcowy.
— Jaki poziom prezentuje liga?
— Myślę, że można go porównać do tego, w którym miałem przyjemność grać w Polsce. Obecnej zajmujemy w tabeli drugie miejsce.
— II liga to poziom was zadowalający?
— W I lidze obowiązuje przepis, według którego na parkiecie musi występować w jednej drużynie minimum trzech Norwegów. To wymóg narzucony przez norweski związek. Nazywamy się Polonia Oslo i bardzo nam zależy, żeby tą Polonią pozostać. Oczywiście apetyty oraz — jak sądzę — umiejętności mamy na więcej, lecz jeśli przepisy się nie zmienią, to wciąż będziemy reprezentować Polskę i Polaków na parkietach drugoligowych.
— Udział w lidze ponosi za sobą koszty. Jak sobie radzicie z pieniędzmi? Macie sponsorów, czy też sami zrzucacie się na stroje, wyjazdy?
— Mamy jednego głównego sponsora, który opłaca nam halę, gdzie trenujemy, sędziów podczas meczów, których jesteśmy organizatorami, oraz stroje. To bardzo dużo. Licencje zawodnicze, wyjazdy opłacamy natomiast sobie sami.
— Jak się czujesz w Polonii?
— Gra mi się świetnie, mamy super atmosferę, cieszymy się graniem i tym, że pomimo wyjazdu z Polski dalej możemy kontynuować swoją przygodę z tym sportem. Jest to znakomita odskocznia od codziennych obowiązków i okazja do spotkania się z rodakami.
— Siatkówka w Norwegii, jak zresztą w całej Skandynawii, nie jest bardzo popularna. Królują raczej piłka nożna, piłka ręczna...
— ...i oczywiście sporty zimowe. Ale rzeczywiście siatkówka nie jest popularna w Norwegii, lecz co ciekawe, kobieca odmiana tej dyscypliny jest bardziej popularna od męskiego jej wydania. Niedawno nawet drużyna, w której występuje nasza rodaczka, zdobyła Puchar Norwegii. Na trybunach siedziała norweska premier, a wspomniana Polka zdobyła tytuł MVP. Prywatnie to żona... jednego z zawodników naszej drużyny.
— Wspomnieliśmy na początku Team Cresovia. Śledzisz poczynania kolegów? W tym sezonie znowu grają w III lidze.
— Bardzo mnie to cieszy. Oczywiście śledzę ich wyniki na bieżąco, jestem z drużyną w stałym kontakcie. Team Cresovia to drużyna, która ukształtowała mnie siatkarsko i na zawsze pozostanie w moim sercu. Mam nadzieje jeszcze kiedyś w niej zagrać.
kwk
— Do drużyny trafiłem dwa lata temu, a zdradziły mnie... buty. Na jednej z dorywczych prac miałem na sobie stare siatkarskie buty. Ktoś to zobaczył, zapytał czy gram, a że akurat znał osobę, która prowadzi Polonię Oslo, więc dostałem namiar. Zadzwoniłem, poszedłem na pierwszy trening i tak już zostałem.
— W Polsce grałeś w III lidze z Teamem Cresovia Górowo Iławeckie. W Polonii jest więcej zawodników z ligowym doświadczeniem, czy jesteście drużyną złożoną w większości z amatorów?
— W Polonii żaden zawodnik nie jest przypadkowy. Każdy z nas jest z siatkarską przeszłością. Mamy ludzi z sukcesami na szczeblu juniorskim, a większość grała w II i III ligach. Zawodnicy pochodzą z całej Polski, ale z naszego województwa jestem tylko ja. I jak sama nazwa wskazuje, grają w niej jedynie Polacy.
— W poprzednim sezonie awansowaliście do II ligi. Jak wyglądają siatkarskie rozgrywki w Norwegii?
— Różnią się one od tych znanych nam wszystkim z polskich boisk. Jest pięć poziomów rywalizacji, a dodatkowo każdy z nich, z racji dużych odległości, jest podzielony na regiony. W II lidze, w której gramy, w dzień meczowy mamy dwa pełne spotkania. Dodatkowo na początku i końcu sezonu rozgrywany jest dwudniowy turniej, w którym zdobywa się punkty ligowe. Wszystko to składa się na wynik końcowy.
— Jaki poziom prezentuje liga?
— Myślę, że można go porównać do tego, w którym miałem przyjemność grać w Polsce. Obecnej zajmujemy w tabeli drugie miejsce.
— II liga to poziom was zadowalający?
— W I lidze obowiązuje przepis, według którego na parkiecie musi występować w jednej drużynie minimum trzech Norwegów. To wymóg narzucony przez norweski związek. Nazywamy się Polonia Oslo i bardzo nam zależy, żeby tą Polonią pozostać. Oczywiście apetyty oraz — jak sądzę — umiejętności mamy na więcej, lecz jeśli przepisy się nie zmienią, to wciąż będziemy reprezentować Polskę i Polaków na parkietach drugoligowych.
— Udział w lidze ponosi za sobą koszty. Jak sobie radzicie z pieniędzmi? Macie sponsorów, czy też sami zrzucacie się na stroje, wyjazdy?
— Mamy jednego głównego sponsora, który opłaca nam halę, gdzie trenujemy, sędziów podczas meczów, których jesteśmy organizatorami, oraz stroje. To bardzo dużo. Licencje zawodnicze, wyjazdy opłacamy natomiast sobie sami.
— Jak się czujesz w Polonii?
— Gra mi się świetnie, mamy super atmosferę, cieszymy się graniem i tym, że pomimo wyjazdu z Polski dalej możemy kontynuować swoją przygodę z tym sportem. Jest to znakomita odskocznia od codziennych obowiązków i okazja do spotkania się z rodakami.
— Siatkówka w Norwegii, jak zresztą w całej Skandynawii, nie jest bardzo popularna. Królują raczej piłka nożna, piłka ręczna...
— ...i oczywiście sporty zimowe. Ale rzeczywiście siatkówka nie jest popularna w Norwegii, lecz co ciekawe, kobieca odmiana tej dyscypliny jest bardziej popularna od męskiego jej wydania. Niedawno nawet drużyna, w której występuje nasza rodaczka, zdobyła Puchar Norwegii. Na trybunach siedziała norweska premier, a wspomniana Polka zdobyła tytuł MVP. Prywatnie to żona... jednego z zawodników naszej drużyny.
— Wspomnieliśmy na początku Team Cresovia. Śledzisz poczynania kolegów? W tym sezonie znowu grają w III lidze.
— Bardzo mnie to cieszy. Oczywiście śledzę ich wyniki na bieżąco, jestem z drużyną w stałym kontakcie. Team Cresovia to drużyna, która ukształtowała mnie siatkarsko i na zawsze pozostanie w moim sercu. Mam nadzieje jeszcze kiedyś w niej zagrać.
kwk
Polonia Oslo występuje w II lidze norweskiej. Na zdjęciu Mateusz Cybulski jest w koszulce z numerem 12
Fot. archiwum prywatne
Fot. archiwum prywatne
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez