Aleksander Śliwka z Indykpolu AZS: Już jesteśmy gotowi na wojnę

2016-12-16 07:41:15(ost. akt: 2016-12-16 07:44:16)

Autor zdjęcia: Bartosz Cudnoch

Liczymy na wsparcie kibiców w Uranii — przed niedzielnym spotkaniem z Cerradem Czarnymi Radom (godz. 15) mówi Aleksander Śliwka z Indykpolu AZS, najlepszy zawodnik (MVP) środowego meczu w Lubinie (3:1 z Cuprum).
— Przybliżając kibicom życie codzienne siatkarza: o której wróciliście z Lubina?
— Przed szóstą rano w czwartek. To była długa podróż.

— To muszą być męki dla tak wysokich ludzi: spędzić noc w autokarze...
— Robimy, co możemy, żeby jakoś to przetrwać: mamy swoje materace, swoje sposoby, jakoś się układamy i jedziemy. Ale na pewno nie jest łatwo, bo po takiej nocy cały dzień jest trochę wyjęty z życiorysu.

— No to dobrze, że czwartek macie wolny. Pewnie także dlatego, że kolejny mecz dopiero w niedzielę (o godz. 15 z Czarnymi Radom w Uranii — red.).
— Fajnie się złożyło, że w niedzielę, bo mamy dodatkowy dzień oddechu. Myślę, że w stu procentach wykorzystamy ten czas i na odpoczynek, i na dopracowanie pewnych elementów, które nie do końca nam zagrały w meczu z Lubinem i w poprzednich spotkaniach.

— Przy takim wyniku trudno wybrzydzać, zwłaszcza że w hali Cuprum nigdy nie jest łatwo o punkty, ale to był rwany, mocno falujący mecz.
— Zgadza się, mecz był szarpany i nie pokazaliśmy w nim najlepszej siatkówki, na jaką nas stać. Mamy parę rzeczy do poprawy, ale wygraliśmy za trzy punkty, więc na pewno nie będziemy narzekać. Chociaż fakt jest faktem, że spotkanie nie miało dobrego rytmu — przez nasze braki koncentracji i proste błędy, na przykład w komunikacji. No i w niektórych momentach robiło się trochę gorąco przez częste gwizdki, bo było w tym meczu trochę spornych piłek. Dobrze, że udało się opanować emocje i zachować spokój w tych końcówkach, które były najważniejsze.

— Pan też nie uniknął wzlotów i upadków, choć tych pierwszych było zdecydowanie więcej. Bo nawet jak zdarzało się panu zostać trafionym zagrywką, to zaraz nadrabiał pan to na siatce...
— Nie da się rozegrać perfekcyjnie całego spotkania. Jeśli chodzi o przyjęcie, to przyjmowałem piłkę 40 razy (czyli więcej niż Wojciech Włodarczyk i Michał Żurek razem wzięci — red.), więc wiadomo, że jakieś błędy się wkraść musiały. Starałem się jak mogłem, choć czasami koncentracja uciekała i piłki też uciekały. No ale Wojtek i Michał pomagali mi w przyjęciu i razem ustalaliśmy, kto kiedy może przyjąć jaką piłkę. Myślę, że ta komunikacja między nami jest już na wysokim poziomie i że to będzie coraz lepiej współgrało w następnych meczach.

— Ale jeśli tak to ma wyglądać, że wasze niedostatki w przyjęciu są równoważone przez siłę ognia na siatce i że i tak wygrywacie mecze, to chyba można brać w ciemno takie rozwiązanie.
— Jasne, że tak. Jeśli gramy dobrze w ataku, to wcale nie trzeba dogrywać idealnie piłki na siatkę do Pawła, żeby mógł rozrzucać, mając wszystkie cztery opcje w ataku. Czasami wystarczy czy to przyjąć ciężką piłkę nad siebie, czy dograć ją tylko do środka boiska, bo mamy w drużynie zawodników, którzy dobrze sobie radzą z wysokimi piłkami. Jak pokazuje ten sezon, nieźle sobie radzimy z piłkami sytuacyjnymi, gdzie mamy niezły procent skuteczności. A nawet jak nie, to poprawiamy to w relacji blok-obrona. Oczywiście nadal będziemy pracować nad przyjęciem i starać się ten element udoskonalać.

— Skoro o procentach mowa, to zanotował pan w Lubinie znakomitą skuteczność w ataku (66 proc. piłek skończonych — red.). Statuetka MVP trafiła w dobre ręce.
— Nie mnie to oceniać. Każdy z kolegów dołożył swoją cegiełkę do tego zwycięstwa, a ja się akurat dobrze czułem w ataku w tym meczu. I dobrze, że Paweł Woicki mi ufał i rozgrywał dużo piłek dokładnych, fajnych, z których można było zrobić praktycznie wszystko. Miałem też kilka błędów, parę bloków, ale niwelowaliśmy to drużynowo następnymi akcjami i to najbardziej cieszy. Zagraliśmy równo jako drużyna.

— W niedzielę czeka was kolejne trudne wyzwanie: Czarni Radom, którzy wygrali aż pięć z sześciu ostatnich meczów, zdobywając 14 punktów. To już nie jest ten zespół, który zaczął ligę na dole tabeli.
— Od początku sezonu zdawaliśmy sobie sprawę z potencjału Czarnych; to bardzo dobra drużyna, która widocznie potrzebowała więcej czasu na załapanie rytmu gry. Spotkają się dwie drużyny o zbliżonym poziomie, więc myślę, że to może być bardzo wyrównany i emocjonujący mecz, w którym o wyniku mogą zadecydować detale. Jesteśmy przygotowani na wojnę i walkę na całego. Jak zawsze liczymy też na wsparcie kibiców w Uranii — niedziela o 15 to dobra pora, żeby wielu ludzi zasiadło na trybunach i poniosło nas do zwycięstwa. Tak jak to było na przykład w ostatnim meczu z Gdańskiem...

pes



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ja #2136616 | 78.10.*.* 16 gru 2016 13:04

    Pieknie to swiadczy o poziomie zainteresowania lokalnych fanow klubem i jego meczami jezeli musicie pisac "Aleksander Śliwka z Indykpolu"

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz