Trzeba tylko uwierzyć w siebie
2016-07-11 11:00:48(ost. akt: 2016-07-11 08:28:29)
Gdy kiedyś stawał na starcie, zdarzało się, że konkurenci spoglądali na niego z niedowierzaniem. Teraz już się nie dziwią, gdy niepełnosprawny Mariusz Kowalski z Olsztyna wyprzedza na mecie w pełni zdrowych rywali.
Pogodny, wielbiciel sportu, ma kochającą żonę, wspaniałą córkę i marzenia. Tego, czego nie ma od urodzenia, to lewe przedramię. Wszyscy, którzy znają Mariusza, wiedzą jednak, że mu to kompletnie nie przeszkadza. Wielokrotnie udowadniał to w codziennym życiu, robi to także na sportowych arenach.
Piłkarzyki w pubie, koszykówka w szkolnej lub uczelnianej drużynie, siatkówka ze znajomymi podczas zlotu fan klubu jednej z piłkarskich drużyn? Nie sprawia mu to większych trudności. Co więcej — kilka lat temu ojciec zaraził go pasją do kolejnej dyscypliny.
Piłkarzyki w pubie, koszykówka w szkolnej lub uczelnianej drużynie, siatkówka ze znajomymi podczas zlotu fan klubu jednej z piłkarskich drużyn? Nie sprawia mu to większych trudności. Co więcej — kilka lat temu ojciec zaraził go pasją do kolejnej dyscypliny.
— Mimo niepełnosprawności, wsiadłem na rower i… tak już zostało — opowiada. — Od pięciu lat trenuję kolarstwo górskie. To zupełnie inna sprawa niż jazda po asfalcie. Długie podjazdy, wymagające zakręty i to, co najniebezpieczniejsze, czyli strome zjazdy. A wszystko muszę kontrolować tylko jedną ręką. Wielu dziwiło się, że startuję z pełnosprawnymi kolarzami.
Koledzy z drużyny specjalnie przygotowali mu rower. Dzięki oryginalnej manetce może zmieniać tylne i przednie przerzutki prawą dłonią. Tą samą, którą obsługuje hamulce. Wcześniej bieg mógł ustawić praktycznie jedynie przed startem i tak jechać do mety.
Jak przyznaje, właśnie osiągnął największy sukces w dotychczasowej karierze. Na przełomie czerwca i lipca wystartował w pierwszej edycji organizowanych przez słynnego, dawnego kolarza Cezarego Zamanę zawodów Gwiazda Południa. To ekstremalne trasy wokół Babiej Góry — w Stryszawie, Makowie Podhalańskim i Zawoi.
— Chciałem się sprawdzić, dlatego zdecydowałem się na ten start — opowiada Mariusz. — Dużo czytałem o przygotowanych trasach, więc wiedziałem na co się nastawić.
W ciągu czterech dni rywalizacji zawodnicy pokonywali trasy, których suma przewyższeń to ponad 6 tys. metrów! Wymagało to nie tylko ogromnej wytrzymałości, ale i umiejętności technicznych. W klasyfikacji 1/2 Pro Mariusz dojechał na metę czwarty od końca. To znaczy, że wyprzedził trzech zupełnie zdrowych zawodników!
— Gdy przekraczałem linię mety, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie — przyznaje. — Dla mnie nie liczył się wynik, przecież na tych niezwykle trudnych trasach nie miałem szans z zawodnikami, którzy mogli trzymać kierownicę obiema rękami. Wielokrotnie musiałem zsiadać z roweru, bo nie utrzymałbym równowagi, nie pokonałbym niektórych stromych podjazdów. Trzeba pamiętać, że na trasach było mnóstwo skał, kamieni, korzeni i błota. Chciałem po prostu bezpiecznie dojechać do końca. Medal za udział w tej imprezie wisi na honorowym miejscu w moim domu. Teraz jestem niemal pewny, że żadne wzniesienie na naszym terenie nie będzie dla mnie wielkim wyzwaniem.
Olsztynianin już szykuje się do kolejnego startu. W najbliższy weekend pojedzie w następnym etapie Mazovia MTB Maraton, który zostanie rozegrany w pobliżu jeziora Ukiel. Jak przyznaje, dobrze byłoby osiągnąć na własnych trasach niezły rezultat. Ale nie to jest najważniejszym celem. Mariusz ma jeszcze jedno marzenie do zrealizowania, choć przyznaje, że to może być trudniejsze niż pokonanie Gwiazdy Południa.
— Chciałbym wystartować w igrzyskach paraolimpijskich. Bardzo liczę na to, że związkowi działacze zdecydują o powołaniu reprezentacji Polski w kolarstwie górskim. Na razie nie ma kadry w tej dyscyplinie. Swoimi startami chcę udowodnić, że warto podjąć wyzwanie. Być może jest więcej takich osób jak ja, które mimo niepełnosprawności chcą albo ścigają się po górskich trasach. Byłoby świetnie wziąć udział w olimpijskich zmaganiach.
Aktywność Mariusza ma jeszcze jeden niezwykle istotny wymiar. Być może więcej niepełnosprawnych zechce wziąć z niego przykład i zdecyduje się na uprawianie sportu. — Każdy ma w sobie coś wyjątkowego, co powinien pielęgnować i rozwijać — mówi. — Jeśli ktoś ma pasję sportową, to naprawdę może osiągać szczyty. Trzeba tylko uwierzyć w siebie, odważyć się i wyjść z domu.
Patryk Pulikowski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez