Marzę o miniEuro w Olsztynie
2015-10-17 11:30:00(ost. akt: 2015-10-17 11:24:10)
Krystian Narwojsz to kapitan amatorskiej drużyny Sensia II Adrenaline.pl, zwycięzców Turnieju Dzikich Drużyn w kategorii Open. Jest też ambasadorem miejskiej ligi Playarena. Z reprezentacją Polski w piłce 6-osobowej uczestniczył w turnieju miniEuro w Chorwacji.
— Byłeś jako działacz w Chorwacji na mistrzostwach Europy 6-osobowej piłki nożnej miniEuro. Przygoda życia — tak to nazwałeś. Co tam zobaczyłeś?
— Z jednej strony oglądałem zawody od strony kibicowskiej, z drugiej widziałem od środka, jak funkcjonuje kadra — jak chłopaki się przygotowują, motywują. Mogłem poczuć reprezentacyjną atmosferę i poznać cały warsztat trenera Klaudiusza Hirscha.
— Z jednej strony oglądałem zawody od strony kibicowskiej, z drugiej widziałem od środka, jak funkcjonuje kadra — jak chłopaki się przygotowują, motywują. Mogłem poczuć reprezentacyjną atmosferę i poznać cały warsztat trenera Klaudiusza Hirscha.
— Piłka nożna 6-osobowa to rozgrywki typowo amatorskie. Chorwackie Mistrzostwa Europy chyba organizacyjną amatorką nie były?
— Wszystko odbywało się przy nabrzeżu (Morza Adriatyckiego — red.), skąd widać było panoramę miasteczka Vrsar. Gdy świeciło słońce, było pięknie, ale kiedy spadł deszcz, trzeba było jednak odwołać nasz mecz z Czarnogórą. Do dyspozycji zawodników był główny stadion ze sztuczną nawierzchnią i stadion miejski z nawierzchnią naturalną, gdzie odbywały się treningi. To duże przedsięwzięcie, ogrom pracy, ale biorąc pod uwagę kwestie organizacyjne, mistrzostwa Polski Playareny nie wypadają gorzej, nie mamy się czego wstydzić. Ja pojechałem tam po naukę. Moim marzeniem jest zorganizowanie takiego turnieju w Polsce, najlepiej w Olsztynie. Po ostatnim Grand Slamie uważam, że wszystko jest możliwe. Na pewno Chorwatów moglibyśmy przebić we frekwencji na trybunach, bo nawet gdy grali gospodarze, kibiców było jak na lekarstwo.
— Wszystko odbywało się przy nabrzeżu (Morza Adriatyckiego — red.), skąd widać było panoramę miasteczka Vrsar. Gdy świeciło słońce, było pięknie, ale kiedy spadł deszcz, trzeba było jednak odwołać nasz mecz z Czarnogórą. Do dyspozycji zawodników był główny stadion ze sztuczną nawierzchnią i stadion miejski z nawierzchnią naturalną, gdzie odbywały się treningi. To duże przedsięwzięcie, ogrom pracy, ale biorąc pod uwagę kwestie organizacyjne, mistrzostwa Polski Playareny nie wypadają gorzej, nie mamy się czego wstydzić. Ja pojechałem tam po naukę. Moim marzeniem jest zorganizowanie takiego turnieju w Polsce, najlepiej w Olsztynie. Po ostatnim Grand Slamie uważam, że wszystko jest możliwe. Na pewno Chorwatów moglibyśmy przebić we frekwencji na trybunach, bo nawet gdy grali gospodarze, kibiców było jak na lekarstwo.
— A jeśli chodzi o umiejętności? Można powiedzieć, że byłeś scoutem naszej kadry. Zbierałeś informacje o przeciwnikach?
— To było zadanie kolegi, ja mu tylko troszkę pomagałem, odpowiadałem raczej za kwestie organizacyjne, poza tym brałem udział w konferencji Europejskiej Federacji Minifutbolu. I powiem, że miniEuro w Polsce nie jest wykluczone.
— To było zadanie kolegi, ja mu tylko troszkę pomagałem, odpowiadałem raczej za kwestie organizacyjne, poza tym brałem udział w konferencji Europejskiej Federacji Minifutbolu. I powiem, że miniEuro w Polsce nie jest wykluczone.
— Jak prezentowały się inne ekipy na turnieju? Kto Ci najbardziej zaimponował?
— Kibicowałem z wiadomych względów naszym i nie było się czego wstydzić. Zrobiliśmy lepszy wynik niż w ubiegłym roku, pewnie wygraliśmy grupę, pierwszy mecz z Francuzami 6:0, a od półfinału dzieliło nas 30 sekund, bo prowadziliśmy z Bośnią i Hercegowiną, ale nie udało się tego prowadzenia utrzymać, a w karnych przeciwnicy byli lepsi. Bezkonkurencyjni byli Rumuni, którzy piąty raz z rzędu wygrali rozgrywki.
— Kibicowałem z wiadomych względów naszym i nie było się czego wstydzić. Zrobiliśmy lepszy wynik niż w ubiegłym roku, pewnie wygraliśmy grupę, pierwszy mecz z Francuzami 6:0, a od półfinału dzieliło nas 30 sekund, bo prowadziliśmy z Bośnią i Hercegowiną, ale nie udało się tego prowadzenia utrzymać, a w karnych przeciwnicy byli lepsi. Bezkonkurencyjni byli Rumuni, którzy piąty raz z rzędu wygrali rozgrywki.
— Są jakieś różnice w stylu gry pomiędzy ekipami? Włosi bronią, Anglicy grają wrzutkami?
— Każda ekipa miała swój system gry, ale nie było to aż tak widoczne. Boisko było mniejsze niż nasze orliki... Decydowała szybka gra, krótkie podania, wychodzenie na pozycje, trochę jak w futsalu.
— Każda ekipa miała swój system gry, ale nie było to aż tak widoczne. Boisko było mniejsze niż nasze orliki... Decydowała szybka gra, krótkie podania, wychodzenie na pozycje, trochę jak w futsalu.
— Jeden z członków kadry dostał zresztą powołanie do reprezentacji halowej. Krzysztof Elsner z Dynamiku Toruń i futsalowego FC Toruń, MVP ostatnich mistrzostw Playareny w Warszawie.
— Człowieka z Olsztyna nie mieliśmy w kadrze, choć niewiele zabrakło. Andrzej Jaroń z Geriatica pokazał się z dobrej strony podczas półfinałów mistrzostw Polski w Ostródzie, strzelił kilka bramek w fazie grupowej. Ale konkurencja była bardzo mocna, rywalizowało ok. 100 osób.
— Człowieka z Olsztyna nie mieliśmy w kadrze, choć niewiele zabrakło. Andrzej Jaroń z Geriatica pokazał się z dobrej strony podczas półfinałów mistrzostw Polski w Ostródzie, strzelił kilka bramek w fazie grupowej. Ale konkurencja była bardzo mocna, rywalizowało ok. 100 osób.
— Trochę tych chłopaków poznałeś. Kim są. To amatorzy?
— Niektórzy jeszcze się uczą, inni już pracują, ale większość z nich otarła się o poważną piłkę, np. o rozgrywki Młodej Ekstraklasy. Do tego dochodzi III i IV liga oraz futsal.
— Niektórzy jeszcze się uczą, inni już pracują, ale większość z nich otarła się o poważną piłkę, np. o rozgrywki Młodej Ekstraklasy. Do tego dochodzi III i IV liga oraz futsal.
— 6-osobowa piłka nożna jest niezwykle popularna. Na Orlik często trudno się wcisnąć. Ty jesteś ambasadorem olsztyńskiej Playareny. Ile mamy w Olsztynie tych amatorskich ekip?
— Mamy III ligi, łącznie ponad 40 zespołów, w każdej ekipie średnio po 15 osób, więc łącznie daje to około 600 osób.
— Mamy III ligi, łącznie ponad 40 zespołów, w każdej ekipie średnio po 15 osób, więc łącznie daje to około 600 osób.
— Jedną z drużyn jest Sensia II Adrenaline.pl, zwycięzcy naszego turnieju Dzikich Drużyn i ubiegłoroczni mistrzowie Olsztyna, której jesteś kapitanem... Słyszałem, że z graniem w ekipie podobno już skończyłeś?
— Plotki, jak tylko mogę, gram jako kapitan, jako zawodnik. Prawdą jest, że z racji pełnionych obowiązków tego czasu mam coraz mniej, ale rezygnować nie zamierzam.
— Plotki, jak tylko mogę, gram jako kapitan, jako zawodnik. Prawdą jest, że z racji pełnionych obowiązków tego czasu mam coraz mniej, ale rezygnować nie zamierzam.
— Kapitanem wciąż jesteś, czyli bliżej ci jednak do Roberta Lewandowskiego niż do Zdzisława Kręciny.
— (śmiech) Jeżeli chodzi o fizjonomię to na pewno.
— (śmiech) Jeżeli chodzi o fizjonomię to na pewno.
— Pytam o „Lewego”, bo doczekaliśmy się wreszcie drużyny, która się nie poddaje, a on jest kapitanem pełną gębą. Być takim Lewandowskim to marzenie każdego mężczyzny. Ale z drugiej strony być Kręciną, oczywiście takim bardziej profesjonalnym, nowoczesnym, to też nie byłoby złe. Chcesz pójść w tę stronę?
— Moją pasją jest piłka nożna. Kiedy zdrowie mi na to pozwala, jako bardzo nakręcony amator, staram się poświęcać temu czas. Gdy dołączałem do ligi Playarena, nie przypuszczałem, że będę kapitanem, że pojedziemy na mistrzostwa Polski, ani tym bardziej, że zostanę ambasadorem i koordynatorem ligi. Być może jeszcze coś ciekawego mnie spotka.
— Moją pasją jest piłka nożna. Kiedy zdrowie mi na to pozwala, jako bardzo nakręcony amator, staram się poświęcać temu czas. Gdy dołączałem do ligi Playarena, nie przypuszczałem, że będę kapitanem, że pojedziemy na mistrzostwa Polski, ani tym bardziej, że zostanę ambasadorem i koordynatorem ligi. Być może jeszcze coś ciekawego mnie spotka.
Rozmawiał Łukasz Wieliczko.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez