Skończyło się na strachu
2015-10-15 07:21:38(ost. akt: 2015-10-15 10:24:33)
Było podejrzenie wewnętrznego krwotoku, ale okazało się, że wszystko jest w porządku — mówi Daniel Żółtak, filar obrony Warmii Traveland, który ucierpiał w meczu z Wolsztyniakiem.
— W Wolsztynie zawsze grało wam się ciężko, tymczasem w sobotę rozbiliście Wolszyniaka 29:19...
— Bo my zrobiliśmy ostatnio duże postępy, a oni stanęli. To było widać na boisku — do 20. min jeszcze się trzymali, ale w końcówce pierwszej połowy dorzuciliśmy cztery bramki i kontrolowaliśmy zawody (po 30 minutach było 14:10 dla Warmii — red.). Po zmianie stron zagraliśmy jeszcze mocniej w obronie, a że bramkarze odbili dużo piłek, więc ciągnęliśmy kontry, które skrzydłowi zamieniali na bramki.
— Bo my zrobiliśmy ostatnio duże postępy, a oni stanęli. To było widać na boisku — do 20. min jeszcze się trzymali, ale w końcówce pierwszej połowy dorzuciliśmy cztery bramki i kontrolowaliśmy zawody (po 30 minutach było 14:10 dla Warmii — red.). Po zmianie stron zagraliśmy jeszcze mocniej w obronie, a że bramkarze odbili dużo piłek, więc ciągnęliśmy kontry, które skrzydłowi zamieniali na bramki.
— Jednak dla pana mecz skończył się już po pierwszej połowie...
— W 29. minucie doskoczyłem do rywala, który składał się do rzutu, no i nadziałem się na jego kolano. Dostałem w okolice nerek i brzucha. Przytkało mnie, długo zwijałem się z bólu. W szatni doszedłem do siebie i nawet rozpocząłem drugą połowę, jednak już po pierwszej akcji wiedziałem, że tych zawodów nie dogram. Po meczu trafiłem do szpitala. Było podejrzenie wewnętrznego krwotoku, ale po badaniach jamy brzusznej i nerki okazało się, że wszystko jest w porządku. Słowem: skończyło się na strachu.
— W 29. minucie doskoczyłem do rywala, który składał się do rzutu, no i nadziałem się na jego kolano. Dostałem w okolice nerek i brzucha. Przytkało mnie, długo zwijałem się z bólu. W szatni doszedłem do siebie i nawet rozpocząłem drugą połowę, jednak już po pierwszej akcji wiedziałem, że tych zawodów nie dogram. Po meczu trafiłem do szpitala. Było podejrzenie wewnętrznego krwotoku, ale po badaniach jamy brzusznej i nerki okazało się, że wszystko jest w porządku. Słowem: skończyło się na strachu.
— To było wasze czwarte zwycięstwo z rzędu. Wszystko wskazuje na to, że na tym nie koniec, bo teraz gracie z beniaminkami z Grudziądza i Płocka, a później z ŚKPR Świdnica i MKS Kalisz, czyli zespołami z dołu tabeli...
— Musimy skupić się na najbliższym meczu. MKS Grudziądz jest teoretycznie najsłabszym przeciwnikiem (zamyka tabelę — red.), ale trzeba podejść do niego z szacunkiem. Liczenie punktów przed meczem przeważnie źle się kończy — wiem to z doświadczenia.
— Musimy skupić się na najbliższym meczu. MKS Grudziądz jest teoretycznie najsłabszym przeciwnikiem (zamyka tabelę — red.), ale trzeba podejść do niego z szacunkiem. Liczenie punktów przed meczem przeważnie źle się kończy — wiem to z doświadczenia.
— Jak tak dalej pójdzie, to będzie się liczyć w walce o Superligę!
— Im dłużej będziemy w czołówce (Warmia zajmuje drugie miejsce po pięciu kolejkach — red.), tym więcej takich opinii będzie krążyć. Jednak my twardo chodzimy po ziemi — w przeciwieństwie do kibiców, dziennikarzy czy działaczy.
— Im dłużej będziemy w czołówce (Warmia zajmuje drugie miejsce po pięciu kolejkach — red.), tym więcej takich opinii będzie krążyć. Jednak my twardo chodzimy po ziemi — w przeciwieństwie do kibiców, dziennikarzy czy działaczy.
— To nie widzi pan Warmii w roli faworyta?
— Pewnych rzeczy nie należy mówić głośno... Chcemy wygrywać kolejne spotkania. Jeśli to zrealizujemy, to cel sam się nasuwa (śmiech). Wiem jedno: to, co teraz gramy, da nam w końcowym rozrachunku bardzo dobre miejsce w tabeli.
— Pewnych rzeczy nie należy mówić głośno... Chcemy wygrywać kolejne spotkania. Jeśli to zrealizujemy, to cel sam się nasuwa (śmiech). Wiem jedno: to, co teraz gramy, da nam w końcowym rozrachunku bardzo dobre miejsce w tabeli.
— Wiosną zaczął pan kurs w Wyższej Szkole Trenerów w Warszawie. Już po wszystkim?
— Tak, zdałem egzamin i mam licencję B, która uprawnia do prowadzenia zespołów II ligi, a także drużyn młodzieżowych oraz kadry juniorów i młodzieżowej. Głęboko zastanawiam się, czy w przyszłym roku nie zrobić licencji A (zespoły Superligi i I ligi — red.).
— Tak, zdałem egzamin i mam licencję B, która uprawnia do prowadzenia zespołów II ligi, a także drużyn młodzieżowych oraz kadry juniorów i młodzieżowej. Głęboko zastanawiam się, czy w przyszłym roku nie zrobić licencji A (zespoły Superligi i I ligi — red.).
Mieczysław Rutkiewicz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez