Oko, precyzja i pogoń za świnką
2015-09-29 10:47:26(ost. akt: 2015-09-29 08:56:04)
Mało kto wie, że w Olsztynie grają... Kanonierzy. I nie mają oni nic wspólnego z piłkarzami Arsenalu Londyn, bo są to miłośnicy gry w... boule. Założony przez nich Klub Petanque Kanonier Olsztyn obchodził niedawno pierwsze urodziny.
Reguły gry w boule — albo mówiąc potocznie: w kulki — są dziecinnie proste. Celem jest wyrzucenie swoich stalowych kul jak najbliżej ruchomego celu, czyli tzw. świnki (z fr. cochon). Gra się na przestrzeni kilku, kilkunastu metrów. — Kule przeciwnika oczywiście strącamy, a że świnka też się może przemieszczać, więc — wbrew pozorom — gra jest bardzo dynamiczna. Gramy do 13 punktów, zatem przy wyniku 12:12 emocje sięgają zenitu — uśmiecha się Jakub Doliński, prezes olsztyńskich Kanonierów. — Przy tej grze trzeba być czujnym, mieć dobre oko, bo istotna jest precyzja, zwłaszcza dla strzelców. Ich rolą jest nie tyle dostawianie swoich kul, co wybijanie kul rywala. Jeżeli przeciwnik dostawi swoją kulę bliżej niż nasza, trzeba strącić jego kulę, nie naruszając przy tym swojej, ustawionej na dogodnej pozycji — tłumaczy Doliński.
On sam poznał boule kilka lat temu podczas pobytu we francuskiej Prowansji, gdzie ta gra jest szczególnie popularna. Zresztą, boule mają swoje korzenie właśnie w kraju sera, wina i żabich udek. — Zostałem zaproszony do gry w lokalnym turnieju i od razu mnie to wciągnęło. Zobaczyłem, jak bardzo ta gra jest ciekawa i ile jest w niej strategii. Szczerze mówiąc, nie znam osoby, która przeszłaby obok kuli obojętnie. Idealnie odnajdują się w niej całe rodziny. To chyba zresztą jedyna dyscyplina, w której młodzi zawodnicy tak bardzo chcą grać z “dziadkami”, z racji ich doświadczenia — tłumaczy Jakub Doliński.
Gra w boule (inaczej petanque) najbardziej popularna jest we Francji, ale gra się w nią na całym świecie. W naszym kraju działa Polska Federacja Petanque, zrzeszająca ponad 30 klubów. Organizowane są mistrzostwa kraju, turnieje rankingowe oraz open; w tych ostatnich amatorzy mogą sprawdzić się z “zawodowcami”.
Kanonierów z Olsztyna próżno jednak szukać w składzie PFP. Powód jest z jednej strony może i prozaiczny, ale z drugiej: przez niego grą w boule na razie zajmuje się w Olsztynie garstka osób. Chodzi o brak odpowiedniego miejsca do rzucania i wybijania kul. Kanonierzy spotykają się w parku pod olsztyńskim zamkiem, a i to — ze względu na obowiązki zawodowe — nieregularnie.
— Wychodzę z założenia, że nie ma sensu szukać na siłę nowych graczy, dopóki nie będziemy mieć odpowiedniego miejsca do gry. Dopiero wtedy możemy zacząć pracować nad popularyzacją bouli. Prezesowi polskiej federacji również odpowiedziałem, że wejdziemy w jej szeregi, gdy będziemy mieć miejsce do trenowania i grania — mówi Doliński. — Pod zamkiem jest dosyć cicho i ustronnie. Nie jest to idealny teren do gry, ale naśladuje go w sposób dopuszczalny — dodaje.
Wybudowanie w mieście bulodromu było jednym z projektów, który został poddany pod głosowanie mieszkańców w ramach Olsztyńskiego Budżetu Obywatelskiego. Zakończyło się ono w niedzielę 27 września, a na końcowe wyniki przyjdzie poczekać do 5 października.
— Nawet jeśli nie uda się nam wygrać dofinansowania z OBO, a nasz projekt był jednym z najtańszych, to liczymy na możliwie wysokie poparcie głosów dla wybudowania bulodromów. Tak aby podkreślić przed wszelkimi instytucjami samorządowymi, że takie miejsce w Olsztynie jest potrzebne. Rejestrując nasze stowarzyszenie, spotkałem się z żywym zainteresowaniem w wielu urzędach, których pracownicy wyrażali swoje poparcie dla naszej inicjatywy, dodając, że sami mają boule i chętnie by w nie pograli — mówi prezes Kanonierów. — Najlepsze, profesjonalne bulodromy kosztują około pięciu tysięcy złotych za jeden tor. Nam marzy się choć kilka takich, dzięki którym zorganizowalibyśmy lokalne zawody i moglibyśmy wykreować kolejnych zawodników do tej gry — dodaje Doliński.
A dlaczego Kanonierzy? Jak się okazuje, ta nazwa ma swoją genezę przede wszystkim w pewnym zdarzeniu z udziałem wojsk napoleońskich (stacjonujących potem w Olsztynie). — W wolnym czasie francuscy żołnierze lubili grać w boule. Tyle tylko, że sportowe kule nie zawsze były do dyspozycji, a ponieważ były to mecze artylerzystów, grano kulami... armatnimi. W trakcie jednego z meczów, od uderzonych o siebie pocisków, poleciała iskra, w efekcie której doszło do następujących po sobie eksplozji. Choć wyleciało w powietrze pół jednostki, nie wpłynęło to na rosnącą popularność tego sportu — tłumaczy Jakub Doliński.
Grzegorz Kwakszys
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Ciekawy sport #1825114 | 89.228.*.* 29 wrz 2015 16:34
Miałem przyjemność oglądać grę w boule co wieczór w południowej Chorwacji - Dalmacji, na Riwierze Makarskiej. W małej miejscowości był 1 bulodrom, który sąsiadował z falochronem portowym i co wieczór zbierali się starsi panowie aby pograć w boule. Każdy miał własne kule. Ciekawa gra. Niektórzy zawodnicy byli perfekcyjni i otrzymywali za swoje rzuty brawa od sporej liczby gapiów. Gra jest widowiskowa i miło było popatrzeć na rywalizację drużyn (w drużynie były 2 osoby). Mam kilka fotek :)
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz