Polski piątek w Olsztynie!

2015-08-28 20:28:39(ost. akt: 2015-08-28 20:44:54)

Autor zdjęcia: Bartosz Cudnoch

Czwarty dzień turnieju Warmia Mazury Grand Slam Olsztyn 2015 przywitał zawodników i kibiców deszczem. Mimo to warto było odwiedzić olsztyńską plażę, bowiem w głównych rolach wystąpili reprezentanci Polski.
W piątek panie walczyły (systemem pucharowym) w ćwierć- i półfinałach, natomiast panowie rywalizowali o awans do czołowej szesnastki. Pierwszym "polskim" spotkaniem tego dnia miał być ostatni pojedynek grupowy pomiędzy niepokonaną dotąd polską parą Łosiak/Kantor oraz Amerykanami Rosenthalem/Brunnerem. Miał być, ale nie był, bowiem reprezentanci USA z nieznanych powodów nie stawili się na boisku. W tej sytuacji Polacy zajęli w grupie F pierwsze miejsce i w sobotę wystąpią w 1/8 finału.

Kolejnym spotkaniem z udziałem naszych duetów był pojedynek pomiędzy reprezentantkami Polski Kołosińską/Brzostek i Kanadyjkami Babsley/Pavan. Jego stawką był awans do ćwierćfinałów. Obie pary zgotowały widzom niezwykle dramatyczne widowisko. W końcówce pierwszego seta grano na przewagi, ale więcej zimnej krwi zachowały Kanadyjki, zwyciężając do 22. W drugiej partii Polki grały już mniej nerwowo, prowadząc nawet 14:10.

Wydawało się, że ich setowe zwycięstwo jest więcej niż pewne. Nic z tego, bo w pewnym momencie rywalki zbliżyły się na jedno oczko! Ostatecznie Polki cieszyły się z wygranej do 19, więc o losach zwycięstwa musiał zadecydować tie-break, w którym emocje sięgnęły zenitu. Polki zaczęły od prowadzenia 4:0 i 5:1, po czym spoczęły na laurach, w efekcie Kanadyjki najpierw doprowadziły do wyrównania (12:12 i 13:13), a po chwili miały piłkę meczową! Na szczęście kontra Brzostek i blok Kołosińskiej odwróciły losy tego spotkania na ich korzyść (16:14).

— Miałyśmy na początku trochę problemów, szczególnie ja, ale wzięłam się w garść i później było już lepiej — przyznała Monika Brzostek. — W tym sezonie czujemy się już znacznie pewniej, dzięki temu udaje nam się wreszcie walczyć na równi z parami wyżej notowanymi — podkreśliła brązowa medalista mistrzostw Europy. — Dla nas to jest już końcówka sezonu — dodała Kinga Kołosińska. — Jesteśmy więc już bardzo zmęczone, dlatego nasza gra nie zawsze jest taka, jaką byśmy sobie życzyły. Przyznaję, że miałam ciężkie momenty w trzecim secie. Najważniejsze, że już jesteśmy w ósemce. Mam nadzieją, że na mecz ćwierćfinałowy znów się zmobilizujemy i pokażemy dobrą grę — obiecała Kołosińska.

Jak obiecały, tak i zrobiły! W popołudniowym pojedynku w ciągu 33 minut Polki pokonały Amerykanki Fendrick/Sweat 2:0 (21:16, 21:12), dzięki czemu zagrają w sobotnim półfinale, w którym ich rywalkami będą Holenderki Meppelink/Van Iersel (początek meczu o godz. 10.15). Natomiast w drugim półfinale (g. 11.15) Holenderki van Gestel/van der Vlist zmierzą się z rozstawionymi z numerem pierwszym Brazylijkami Larissą i Talitą.

W piątkowe popołudnie ostatnie grupowe spotkania rozegrały też nasze dwie męskie drużyny. Kądzioła/Szałankiewicz zmierzyli się z Turkami Gogtepem/Giginogluem i wygrali 2:1 (21:19, 18:21, 15:9), natomiast Fijałek/Prudel poradzili sobie z Łotyszami Samoilovsem/Smedinsem (2:0, w setach do 17 i 19).

W sobotę jako pierwsi na boisko wybiegną Kądzioła/Szalankiewicz (g. 9), potem Łosiak z Kantorem (g. 13.15), a na końcu Fijałek i Prudel (14.15).

W olsztyńskiej imprezie nie mogło zabraknąć Piotra Koczana, pioniera siatkówki plażowej w naszym regionie. Przypomnijmy, że to on sprowadził plażową z Kalifornii do Olsztyna.

— Jestem bardzo zadowolony, że tak ważny turniej trafił do mego rodzinnego miasta — przyznał. — To jest spełnienie moich marzeń, tym bardziej że impreza odbywa się w pięknej scenerii i na doskonale zmodernizowanej plaży miejskiej. Myślę, że nie będzie to ostatni taki turniej w tym miejscu. Wiem, że było wielu malkontentów, którym nie podobał się pomysł organizacji tej imprezy w Olsztynie. Dlatego teraz ich wszystkich serdecznie zapraszam na te zawody. Niech zobaczą na własne oczy, jak to wygląda. Może dopiero wtedy przekonają się, że w naszym mieście można zorganizować imprezę sportową na najwyższym światowym poziomie — podkreślił na koniec.

W Olsztynie największą grupę zagranicznych kibiców stanowią Łotysze. Trener łotewskich siatkarzy plażowych Algers Birzuli powiedział, że jeszcze nie opuścił żadnego organizowanego w naszym kraju turnieju World Tour.

— Jestem w Polsce na takich turniejach już po raz dwunasty — przyznał Łotysz. — Do Polski zawsze przyjeżdżamy z największą przyjemnością, bo imprezy są tu doskonale zorganizowane i odbywają się w świetnych miejscach. Do Olsztyna przyjechało wielu naszych kibiców z kilku powodów. Po pierwsze: siatkówka plażowa jest u nas bardzo popularna, po drugie: nasi reprezentanci to światowa czołówka, a po trzecie: do Olsztyna z Łotwy jest stosunkowo niedaleko — dodał szkoleniowiec Janisa Smedinsa i Martinsa Plavinsa, brązowych medalistów olimpijskich z Londynu.

Lech Janka