Dobre pół godziny i porażka z Wigrami

2015-02-12 10:00:54(ost. akt: 2015-02-12 08:38:32)
Olsztynianie (ciemne stroje) do końca ambitnie walczyli o zmianę wyniku

Olsztynianie (ciemne stroje) do końca ambitnie walczyli o zmianę wyniku

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Stomil zagrał wczoraj wartościowy mecz sparingowy w Bartoszycach, który dał trenerowi Mirosławowi Jabłońskiego "bogaty materiał szkoleniowy". Olsztynianie najlepiej zagrali przez ostatnie pół godziny, za wszelką cenę próbując odrobić straty.


To był sparing na pierwszoligowym poziomie, po którym okazało się, że organizacyjnie i sportowo górą był zespół z Suwałk. Pierwsza kwestia wynika z tego choćby względu, że Wigry przystąpiły do meczu mając za sobą jedno zgrupowanie na Litwie i kilka porządnych sparingów, z kolei olsztynianie są nękani kłopotami finansowymi, a do Bartoszyc dojechali jedynie dlatego, że skorzystali z funduszy zebranych przez swych kibiców. Wigry były także lepsze o tę jedną bramkę.

— Mamy po tym spotkaniu bardzo bogaty materiał szkoleniowy — podsumował trener Stomilu Mirosław Jabłoński. — Popełniliśmy trochę za dużo błędów zarówno defensywie, jak i ofensywie, i to takich, które rzutowały na końcowy wynik. Przede wszystkim gola straciliśmy po kuriozalnym błędzie bramkarza i obrońcy, z kolei w ofensywie zabrakło nam cierpliwości. Przede wszystkim Bartkowi Jamrozowi, który kilka razy koniecznie chciał sam strzelać, zamiast dograć koledze — dodaje Jabłoński.

Wigry wygrały ten mecz w dużej mierze cierpliwością, bo ekipa trenera Zbigniewa Kaczmarka nie wypracowała sobie jakiejś klarownej okazji, ale wykorzystała niefrasobliwość w defensywie Stomilu. Dawid Mieczkowski — będąc pod presingiem — zagrał "wymuszoną" piłkę do Janusza Bucholca, ten stracił ją na rzecz litewskiego napastnika Nerijusa Valskisa, w efekcie "otwierając" rywalowi drogę do bramki.

Olsztynianie z kolei z większą łatwością docierali pod bramkę rywala, ale tam nie byli już skuteczni nawet w sytuacjach sam na sam z bramkarzem (Bartłomiej Jamróz), a na swoim koncie mają też zmarnowany rzut karny (Paweł Głowacki). Bliski szczęścia był też Igor Skoba, ale po jego główce piłka poszybowała nad poprzeczką.

Jedno, co po tym meczu jest bardzo budujące, to fakt, że Stomil najlepiej zagrał ostatnie pół godziny, kiedy próbował odrobić straty. To wtedy na boisku "zaiskrzyło" między Wołodymyrem Kowalem i Dawitem Makaradze, to wtedy olsztynianie mocno przycisnęli. — Z tego okresu możemy się rzeczywiście naprawdę cieszyć, bo weszliśmy na dobry poziom, zagraliśmy o tempo szybciej — ocenił Michał Trzeciakiewicz. Trener Jabłoński stwierdził z kolei, że ten fragment jeszcze raz dowodzi o dobrej mentalności Stomilu.

— Ten zespół zawsze walczy do końca, co udowodnił już kilka razy jesienią w rozgrywkach ligowych. Teraz po prostu tylko potwierdził, że chce zwycięstwa i nigdy się nie poddaje.

W sobotę w Świeciu Stomil zagra z Olimpią Grudziądz.

zib

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. P #1666087 | 88.156.*.* 14 lut 2015 14:26

    Bartłomiej Jamróz ? ten gosc ma 4 dychy na karku i juz dawno w piłke nie gra. W Stomilu gra ŁUKASZ. Ah te walentynki

    odpowiedz na ten komentarz

  2. ZnAnY #1663764 | 79.189.*.* 12 lut 2015 12:35

    To oni grają jeszcze?? ale chyba znów o spadek

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. OMG #1663712 | 31.61.*.* 12 lut 2015 11:48

      Można, po całonocnych przemyśleniach, nasmarować ambitny artykół? Można ;)

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz