Adam w mistrzowskiej koronie
2025-10-09 12:00:00(ost. akt: 2025-10-09 10:57:08)
SPORTY MOTOROWE\\\ Rajd Baja Carpathia, będący szóstą Rundą Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, okazał się wielce pechowy dla Krzysztofa Hołowczyca i zarazem bardzo szczęśliwy dla Adama Biniędy, rajdowego pilota z Bartoszyc.
W rajdzie, którego stolicą była Stalowa Wola, rywalizowało 60 załóg, natomiast Krzysztof Hołowczyc, lider klasyfikacji rocznej RMPST, był zdecydowanym faworytem imprezy. Zwycięstwo zagwarantowałoby mu - jedną rundę przed końcem sezonu - kolejny mistrzowski tytuł.
Jednak w sportach motorowych na końcowy sukces zawsze składa się wiele czynników, no i tym razem „Hołkowi” szczęście nie dopisało.
„Rajdy potrafią zaskoczyć w najmniej spodziewany sposób. Tym razem na Baja Carpathia z gry wyeliminowała nas awaria drobnego elementu silnika. Takie są uroki tego sportu – czasem o wyniku decyduje detal. Wciąż prowadzimy w klasyfikacji i wszystko rozstrzygnie się podczas ostatniej rundy, jaką będzie Rajd Niepodległości” - napisał „Hołek” w mediach społecznościowych.
Jednak w sportach motorowych na końcowy sukces zawsze składa się wiele czynników, no i tym razem „Hołkowi” szczęście nie dopisało.
„Rajdy potrafią zaskoczyć w najmniej spodziewany sposób. Tym razem na Baja Carpathia z gry wyeliminowała nas awaria drobnego elementu silnika. Takie są uroki tego sportu – czasem o wyniku decyduje detal. Wciąż prowadzimy w klasyfikacji i wszystko rozstrzygnie się podczas ostatniej rundy, jaką będzie Rajd Niepodległości” - napisał „Hołek” w mediach społecznościowych.
Olsztynianin tradycyjne siedział za kierownicą BMW X3, a jego pilotem był Łukasz Kurzeja.
Ostatecznie najszybciej ponad 500 kilometrów, bo tyle liczył Rajd Baja Carpathia, pokonała załoga Bartłomiej Kotwica-Arkadiusz Jędrzejewski (Taurus T3 Maxx). Czas zwycięzcy to 3:15.49.
W równie szampańskim nastroju na mecie byli Mirosław Tokarczyk i Adam Binięda (Can-Am Maverick X3), bo w klasie UTV zajęła drugie miejsce, które oznacza, że jedną rundę przed końcem terenowego sezonu została mistrzem Polski w swojej klasie!
- To już mój ósmy tytuł mistrza Polski, ale zarazem najbardziej niespodziewany - wyjaśnia Adam Binięda, rajdowy pilot z Bartoszyc. - Przed sezonem nawet w najśmielszych marzeniach nie liczyliśmy na taki sukces. Kiedy trzy lata temu zaczynałem współpracę z Mirkiem, to nie myślałem o tytułach - do jazdy w kategorii UTV przekonała mnie chęć przygody i spróbowania czegoś nowego. A okazało się, że doszliśmy aż do mistrzowskiego tytułu! Niesamowite, tym bardziej że poprzedni sezon zakończyliśmy dopiero na dziewiątym miejscu. Przyznam, że w tym roku nasz plan był podobny - po prostu chcieliśmy być w górnej połowie stawki. Zaczęliśmy od zwycięstwa w pierwszej rundzie, a w kolejnych startach było drugie i trzecie miejsca, jednak cały czas zachowywaliśmy chłodne głowy, by nie nakładać na siebie zbyt wielką presję. Ten udany sezon to nagroda za konsekwencję i regularność, znalezienie odpowiedniego balansu między szybkością i dbaniem o wytrzymałość sprzętu także było ważnym zadaniem, bo rajdy terenowe dają mocno w kość i autom, i zawodnikom. W sumie każdą rundę w tym roku kończyliśmy na podium, oprócz Baja Polskie Safari, podczas którego zmagaliśmy się z awariami.
W równie szampańskim nastroju na mecie byli Mirosław Tokarczyk i Adam Binięda (Can-Am Maverick X3), bo w klasie UTV zajęła drugie miejsce, które oznacza, że jedną rundę przed końcem terenowego sezonu została mistrzem Polski w swojej klasie!
- To już mój ósmy tytuł mistrza Polski, ale zarazem najbardziej niespodziewany - wyjaśnia Adam Binięda, rajdowy pilot z Bartoszyc. - Przed sezonem nawet w najśmielszych marzeniach nie liczyliśmy na taki sukces. Kiedy trzy lata temu zaczynałem współpracę z Mirkiem, to nie myślałem o tytułach - do jazdy w kategorii UTV przekonała mnie chęć przygody i spróbowania czegoś nowego. A okazało się, że doszliśmy aż do mistrzowskiego tytułu! Niesamowite, tym bardziej że poprzedni sezon zakończyliśmy dopiero na dziewiątym miejscu. Przyznam, że w tym roku nasz plan był podobny - po prostu chcieliśmy być w górnej połowie stawki. Zaczęliśmy od zwycięstwa w pierwszej rundzie, a w kolejnych startach było drugie i trzecie miejsca, jednak cały czas zachowywaliśmy chłodne głowy, by nie nakładać na siebie zbyt wielką presję. Ten udany sezon to nagroda za konsekwencję i regularność, znalezienie odpowiedniego balansu między szybkością i dbaniem o wytrzymałość sprzętu także było ważnym zadaniem, bo rajdy terenowe dają mocno w kość i autom, i zawodnikom. W sumie każdą rundę w tym roku kończyliśmy na podium, oprócz Baja Polskie Safari, podczas którego zmagaliśmy się z awariami.
Baja Carpathia był nową rundą w cyklu - poprzednio ten rajd był w kalendarzu mistrzostw osiem lat temu. Dla większości załóg była to zatem zupełna nowość, więc nie wiedzieliśmy, czego można się spodziewać na trasie.
Okazało się, że był to rajd chyba najbardziej terenowy ze wszystkich dotychczasowych. Odcinki na poligonie w Nowej Dębie były poprowadzone po bardzo trudnym grząskim terenie. Dodatkowo organizator zbyt rzadko oznaczył niebezpieczne miejsca na trasie, w efekcie wiele załóg miało przygody, wypadki i awarie. Rajd rozpoczęliśmy od bardzo dobrego rezultatu na pierwszym odcinku, gdzie zanotowaliśmy drugi czas w klasie. Wypracowaliśmy kilkuminutową przewagę nad najgroźniejszymi rywalami, którą powiększyliśmy na drugim przejeździe. Drugiego dnia postanowiliśmy jechać spokojniej, kontrolując przewagę. Priorytetem ciągle była meta, więc dopiero na niej po podliczeniu punktów uświadomiliśmy sobie, że to, o czym nawet nie myśleliśmy przed sezonem, właśnie stało się faktem: jedną rundę przed końcem zapewniliśmy sobie tytuł mistrzów Polski w rajdach terenowych w kategorii UTV - kończy przeszczęśliwy Adam Binięda.
ARTUR DRYHYNYCZ
ARTUR DRYHYNYCZ
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez