CO MA BRAMKARZ REALU COURTOIS DO NAPASTNIKA BARCELONY LEWANDOWSKIEGO?
2025-06-14 10:40:49(ost. akt: 2025-06-14 10:41:21)
Thibaut Courtois. Belgijski bramkarz, którego z Chelsea Londyn wypożyczono do Atletico Madryt, potem wrócił do Chelsea, aż w końcu trafił do Królewskich – Realu Madryt. Ktoś powie teraz, wzruszając ramionami: „Panie Czarnecki! Co pan nam tu o jakimś Belgu opowiada, kiedy my tu mamy wojnę między Michałem Probierzem a Robertem Lewandowskim, o której pisze prasa w połowie albo i całej Europie, a Biało-Czerwoni dostają baty z Finlandią?”. Ależ ja właśnie o tym!
Otóż ten jeden z najlepszych bramkarzy świata, mający etat w reprezentacji Czerwonych Diabłów, popadł w ostry konflikt z poprzednim trenerem kadry, stracił opaskę kapitana (!), a następnie... demonstracyjnie zrezygnował z gry! Skąd my to znamy? Oj, niestety, znamy z naszego polskiego piłkarskiego podwórka.
A jak się zakończyła epopeja z golkiperem Courtois? Ano nie zagrał już u selekcjonera Belgów, z którym się skłócił na śmierć i życie, przeczekał go i wrócił triumfalnie do bramki drużyny narodowej Królestwa Belgii u nowego selekcjonera!
A jak się zakończyła epopeja z golkiperem Courtois? Ano nie zagrał już u selekcjonera Belgów, z którym się skłócił na śmierć i życie, przeczekał go i wrócił triumfalnie do bramki drużyny narodowej Królestwa Belgii u nowego selekcjonera!
A jak to będzie w Polsce? Czy będziemy ćwiczyć wariant belgijski? Na to pewnie liczy „Lewy”, bo może znać historię wysokiego bramkarza, który najpierw grał w jednym klubie ze stolicy Hiszpanii, a potem ku wściekłości fanów Los Colchoneros przeniósł się do znienawidzonego rywala zza miedzy, czyli Galacticos.
Cóż, dożyliśmy szczególnego czasu dla polskiej rodziny futbolowej. Strasznie skłócona ta rodzina, ale tak czasem w rodzinach bywa. Niemiecki pisarz, autor „Czarodziejskiej góry”, Thomas Mann napisał kiedyś: „Nie ma niepolityki. Wszystko jest polityką”. Być może w czasach wolnych od treningów i meczów w angielskiej lidze i kadrze kapitan reprezentacji Jan Bednarek studiuje właśnie dzieła Niemca, bo po nieszczęsnym meczu w Helsinkach wypalił do dziennikarzy, że „jesteśmy bardzo podzieleni jako naród i te podziały przenoszą się na piłkę”. To były bardzo mocne słowa. Pewnie Bednarek, sympatyczny człowiek i być może tylko chwilowy kapitan reprezentacji Polski w miejsce kontuzjowanego Piotra Zielińskiego i nieobecnego (i obrażonego) Roberta Lewandowskiego, wie więcej niż my!?
A w tle tego wszystkiego jest były prezes PZPN, były niezbyt udany trener, ale były bardzo udany piłkarz, który dorzuca do pieca albo raczej dolewa oliwy do ognia, bo oliwy w kraju, w którym mieszka od wielu lat, jest bardzo dużo: (powszechnie używa się jej tam do posiłków).
Smutek. Smuteczek. Jednak my, kibice, wierzymy, czasem wbrew wszelkiej nadziei, że Biało-Czerwoni wygrają, co mają wygrać. W tym kontekście tylko przypomnę pierwszy mecz o punkty kadry Leo Beenhakkera – też z Finlandią i też przegrany, do tego jeszcze wyżej (1:3) i do tego jeszcze u siebie (w Poznaniu, gol dla nas Łukasza Garguły minutę przed końcem gry). A w końcu Polska wygrała tamte eliminacje do mistrzostw Europy, które tak fatalnie rozpoczęła porażka z Suomi, i po raz pierwszy w historii awansowała na Euro! Oby historia raczyła się powtórzyć...
Ryszard Czarnecki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez